Rozdział 8


Proszę, niech to się już skończy.
Proszę, niech wszystko będzie jak dawniej.
Dałbym wszystko, by to się nigdy nie stało. 
Chciałem tylko ją zobaczyć..
Sehun... Sehun.. 
Ciemność nieskończenie długiego korytarza i co chwilę zanikające, to znów pojawiające się  złowrogo światło lampy utwierdzały Luhana w jego bezsilności. Wsłuchany jedynie w swój ciężki oddech marzył o tym, by jego świadomość schowała się w najgłębszym zakamarku tego świata i już nigdy stamtąd nie wyszła. Nie chciał czuć niczego. Dreszczy, zimna, bólu. Pustki. Żalu. Strachu. Jedyne, czego tak bardzo pragnął i o czym marzył w tej chwili był spokój duszy. Serce nie dało o sobie zapomnieć, kłując bezlitośnie i dudniąc w jego małej klatce piersiowej, pragnąc wyzwolenia. Zimne, posiniałe dłonie i wyraźnie odznaczające się knykcie były jednym, na czym potrafił się skupić. Przycisnął jedną z pięści do lodowatej posadzki, nie mając już siły się podnieść.
- Hej, wszystko w porządku...?
Głos, który usłyszał wydawał się brzmieć echem w jego głowie. Sam już nie wiedział, czy to, co słyszy jest prawdziwe, czy też jest kolejnym wymysłem jego zaćmionego umysłu. Zimna kropla spadła kolejny raz na rękaw bluzy, zanim ukrył obie dłonie między ugiętymi kolanami. Nieśmiałość i brak zaufania jakiejkolwiek nowej dla niego osobie wyszła z ukrycia. Nie był aspołeczny. Lecz teraz wydawał się być wrażliwszy i czulszy na wszystko, co go otacza. A w szczególności na ludzi.
- Ja.. Um... - zająkał się automatycznie podnosząc się z miejsca, lecz zanim stanął na nogi, poczuł jak dłoń z naprzeciwka chwyta go za łokieć i wspomaga w tej czynności, przez co jeszcze bardziej onieśmielił się i ukrył okrągłą twarz pod grzywką złotych włosów. Zagryzł dolną wargę i niepewnie spojrzał na chłopaka o bladej twarzy i czarnych, błyszczących włosach. W przeciwieństwie do Luhana uśmiechał się szeroko, a przysiągłby, że jego oczy choć na moment rozwiały jego smutek swym pogodnym wyrazem.
- Jestem Baekhyun. - podał mu swą smukłą dłoń o długich palcach i zadbanych paznokciach. Luhan uraczył go nikłym uśmiechem delikatnie kłaniając się i odwzajemniając uścisk dłoni.
- Luhan. - mruknął, odgarniając długą grzywkę. Zamrugał kolejny raz okrywając zaszklone oczy długimi rzęsami i spuszczając wzrok.
- Na pewno wszystko okej..? Przepraszam, ale wyglądasz na nieco zagubionego.. Mogę Ci jakoś pomóc? - zbyt wielka troska uderzyła Luhana w najczulszy punkt jego duszy, przez co odczuł zmieszanie i zakłopotanie w dość dużym stopniu. Potrafił poradzić sobie sam.
- Tak, w porządku. Nie trzeba. - zbył czarnowłosego, choć nie dlatego, że chciał być niemiły. Nie wiedział, jak ma się zachować. Uśmiechnął się w jego stronę i wyminął go, decydując się jednak na powrót pod drzwi gabinetu. Nie chciał, by jego ojciec martwił się o niego. Zanim zrobił kilka kroków, ponownie usłyszał jego głos.
- Lubisz Chicago Bulls?
Zatrzymał się. Nagle zorientował się, że ma na sobie bluzę z wizerunkiem czerwonego byka na plecach. To pewnie było powodem, dla którego chłopak dowiedział się o jego ulubionej drużynie koszykarskiej. Zdecydował się odwrócić i nieco zaciekawiony nagłym zainteresowaniem nowo poznanego człowieka wsunął dłonie do kieszonek spodni i przytaknął.
- Owszem. A kto nie? - zaśmiał się cicho, mierzwiąc włosy na karku.
- Grasz? - pytał dalej Baekhyun.
- Gram. Ostatnio nie mam tylko czasu...
- Nigdy nie widziałem Cię na boisku. - zmrużył oczy patrząc na nieco zgarbionego chłopaka.
- Nie bywam na boisku za dnia. Jest za ciepło.
W odpowiedzi usłyszał pogodny śmiech, gdy chłopak o miłych oczach usiadł na jednym z krzeseł, zapraszając również Luhana. Blondyn skierował się powoli w stronę siedziska, na którym po chwili spoczął, zachowując bezpieczną odległość między Baekhyunem. Nastająca chwila ciszy między nimi i dwa chrząknięcia przez echo skłoniły nieznajomego do kolejnych pytań.
- Chyba nie powinienem pytać, ale.. czemu tutaj jesteś?
Luhan przełknął ślinę i zaciągnął rękaw bluzy na nadgarstek, wzdychając cicho. Nie chciał o tym mówić, tym bardziej obcej osobie. A z drugiej strony pragnął to z siebie wyrzucić i choć na chwilę poczuć się lepiej. Pozbyć się ciężaru myśli, słów, odczuć. Wszystkiego.
- Moja mama.. miała dziś pierwszy raz chemioterapię. Mam czekać na wyniki przynajmniej do jutra. Nie pozwolili mi się z nią zobaczyć.
Baekhyun nagle poczuł się winny za to pytanie. Nie powinien wtrącać się w jego życie i osobiste sprawy. Chyba był nieco zbyt ciekawski.
- Przepraszam... nie chciałem być nachalny. - ułożył dłonie na kolanach pewien spotkania z negatywną odpowiedzią, jak i odbiorem jego przyjacielskiego gestu.
- Nic się nie stało. - zupełnie bez wyrazu spojrzał na ciemnowłosego, któremu uśmiech z przed chwili zniknął z twarzy. Odetchnął, w dalszym ciągu bawiąc się swoimi palcami.
- A Ty? - zapytał w końcu, nie chcąc sprawiać wrażenia aż tak zamkniętego, jakim był. Nie musiał czekać długo na uzyskanie melodyjnej odpowiedzi.
- Przyszedłem odebrać winiki badania krwi. Nic takiego. - wzruszył ramionami, gdy rozległ się głośny dźwięk wibracji. Lu odwrócił głowę w bok, wlepiając wzrok w podłogę, podczas, gdy Baekhyun rozmawiał z kimś, przy okazji podając swoją lokalizację. Trzymał się z dala od czegoś, co go nie dotyczyło. Nie wtykał nosa tam, gdzie nie powinien, więc nie interesował się niczym. W zasadzie tego samego zazwyczaj oczekiwał od ludzi.
- Wybieram się na kawę, chciałbyś się przyłączyć? - Luhan słysząc pytanie był pewien, że odpowiedzią będzie zaprzeczenie, jednak podświadoma chęć na odreagowanie odpowiedziała za niego. Oboje opuścili szpital, a podczas spaceru Luhan miał okazję dowiedzieć się czegoś więcej o nowym znajomym.




- I kto tu jest teraz ciotą? Patrz na mistrza! - udokumentował swą wygraną blondyn.
Kai uraczył przyjaciela zawistnym spojrzeniem, jednakże spomiędzy zaciśniętych warg wydobył się cień uśmiechu politowania.
- Niech Ci będzie, o mistrzu. Pamiętaj tylko, że masz chociaż po sobie pościelić, to kiedyś było moje łóżko i pierwszy raz wygląda jakby.. nie będę się wdawał w dokładniejsze tłumaczenia, ale masz to zrobić. - śmiejąc się uderzył Sehuna poduszką w głowę, na co ten jedynie zakrył się ramionami śmiejąc się głukowato.
- Oszczędź siły na przygotowanie mi śniadania. Mam ochotę na naleśniki z nutellą. - rozłożył się jak długi na pościeli zjadając ostatnie ciastko z talerza z miną, jakby właśnie na jego konto wpłynęło sto milionów.
- Tak bardzo Cię nienawidzę. - pokręcił głową Jongin komentując żartobliwie zachowanie Oh Sehuna. Sehun przymknął oczy i spojrzał za okno, na chwilę zamyślając się do tego stopnia, że nie zauważył iż Jongin nadal tutaj jest. Odwrócił głowę w jego stronę i uniósł do góry jedną brew.
- Co się tak patrzysz? - zapytał, biorąc swój telefon zaczynając przeglądać sieci społecznościowe wpatrzony w ekran telefonu.
- Sehun? A wy.. ten..
- My.. co? - nakłaniał go do dalszej wypowiedzi wusuwając nos poza telefon i wbijając ciemne ślepia w sylwetkę Kaia, który usiadł na skraju łóżka, a raczej wymiętego prześcieradła.
Jongin uniósł nieco brwi ku górze i oblizał pełne wargi czując na sobie wręcz przeszywający go wzrok zaciekawionego przyjaciela.
- Robiliście już to? - wydusił z siebie wreszcie oblewając się cały purpurą. Jednak twierdząc po minie Sehuna byli bez porównania tak samo różowi. Nie mogąc powstrzymać śmiechu wyszczerzył się od ucha do ucha, odwracając zakłopotaną twarz do ściany.
Oh mruknął tylko przeciągle pod nosem i oblizał różowe usta.
- A jak tak, to co? - szturchnął go kolanem w plecy począwszy kołysać nogą na prawo i lewo.
- Ekhm.. no.. i? - ciągnął dalej Jongin, siadając naprzeciwko Sehuna po turecku i pochylając plecy do przodu.
- Co "no i"?  - zawstydził się Koreańczyk, wykładając na łóżku jeszcze bardziej.
- Jak było, idioto. Przecież wiem, ile czasu wzdychałeś do Luhana.
Wyraz twarzy blondwłosego zmienił się gwałtownie z niepoważnego w zupełnie rozmarzony i bardziej pogodny. Działo się to za każdym razem, gdy tylko pomyślał o Lu. Gdy tylko przypominał sobie tylko ich dwoje kochających się w ciemnej garderobie dreszcze opanowywały jego stęsknione ciało. Zmrużył oczy spoglądając na wyczekujący wyraz twarzy Jongina. Nigdy wcześniej mu o tym nie mówił, nie wiedział nawet, czy potrafi, ale przed nim nie miał żadnych tajemnic.
- To było... coś najbardziej.. szalonego i jednocześnie najbardziej zajebistego, co kiedykolwiek przeżyłem w życiu. Było zajebiście cudownie. - bez cienia wstydu dzielił się z Jonginem przeżyciem, o jakim do tej pory tylko marzył, nie wierząc, że kiedykolwiek mogłoby być prawdziwe. Westchnął głęboko przez nos odgarniając grzywkę w tył, gdy ta wciąż na nowo opadała. Jongin dźgnął go tylko łokciem, nie musząc już nawet nic komentować. Wiedział, że słowa są zbędne, a oni, jak to tych dwoje, rozumieli się w każdej sytuacji bez słów.
Poklepał go po ramieniu i podniósł się, gotowy zniknąć w kuchni, by przygotować dla Sehuna jego wymyślne naleśniki.
Gdy Sehun ponownie został sam, zorientował się jak jego ciśnienie uległo zmianie. Krew w żyłach zaczęła płynąć szybciej, stała się gorąca. Serce zaczęło bić mocniej, niż przed chwilą. Ogarnął go nagły przypływ frustracji i tęsknoty. Nic nie było w stanie odtworzyć dotku Lu, oddechu, spojrzenia, nieśmiałych westchnięć.. Coraz bardziej czuł, że nie wytrzyma bez niego ani jednej minuty więcej, ani jednej chwili dłużej. Znów zapragnął słuchać i czuć, jak bardzo Luhan go pragnie. Jak tysiące dreszczy ogarniają jego ciało, jak  chwyta jego drobne palce w swoje i już nigdy nie chce ich puszczać. Jak stają się jednością, a ich ciała są w siebie wtulone tak, że już bardziej się nie da. Nie mógł bez niego żyć, teraz wiedział to jeszcze lepiej. Jednak.. musiał na to poczekać. Jeszcze trochę.


Przepraszam wszystkich, którzy czekali.