Told you I'll be back.

Baekhyun stał w deszczu przyjmując każdą nową kroplę deszczu na własne skronie. Nie liczyło się w tej chwili nic innego. Nie słyszał przejeżdżających pociągów obok, choć czuł ich dudnienie wewnątrz. Nie czuł chłodu wiatru, choć ten mocno wiał w jego ciemnych włosach. Zamknął oczy i bał się otworzyć je jeszcze bardziej, niż wtedy, gdy bał się je zamknąć. Bał się znowu nie zobaczyć nic poza rozmazaną tabliczką "Busan" na peronie. Chanyeol trzymał go w ramionach tak mocno, jakby trzymał się krawędzi nad przepaścią, czując, że każdy palec ześlizguje się po kolei, a on wreszcie spada. Czuł go tak blisko, tak dokładnie. Żaden niepożądany milimetr nie stanowił przeszkody pomiędzy ich ciałami. Ich własne bicie serc, szybki puls i ciężkie oddechy mieszały się ze sobą, a rączka od bagażu wyższego mężczyzny drżała mocno w małej dłoni bruneta, którego szloch stłumiło ubranie, które teraz moczył swoimi łzami. Chanyeol uśmiechnął się i wtulił mocniej twarz w jego szyję, także obejmując jego pas jeszcze ciaśniej.
- Obiecałeś, że nie będziesz płakał, głuptasie.
Głęboki i nieco zmęczony głos rozległ się pomiędzy ich ciałami, a Baekhyun podniósł powoli głowę, wlepiając swój szczenięcy wzrok w swojego chłopaka.
- Yah... - naburmuszył się delikatnie i nadął policzki, które już po chwili zostały ucałowane z każdej możliwej strony w akompaniamencie śmiechu czerwonowłosego.
- Mówiłem, że szybko wrócę.
Baekhyun kiwnął lekko głową i przekręcił ją w bok, tuląc policzek do piersi Chanyeola.
- Kochanie?
Chanyeol nienachalnie pogładził jego ramię, by następnie odepchnąć go lekko od siebie. Zaśmiał się, patrząc na niego, jakby mówił: "Yah, dlaczego przestałeś mnie głaskać?"
- Taksówka czeka.
Gdy weszli do domu, Chanyeol poczuł doskonale znany mu zapach jego perfum, odświeżacza powietrza oraz ten charakterystyczny zapach, który mówił: "Jesteś w domu." Baekhyun chwilę po tym, jak odstawił walizkę i bagaż podręczny mężczyzny w salonie, udał się do kuchni i otworzył lodówkę, wyjmując z niej zapakowaną kolację, która składała się z wszystkiego, co starszy uwielbiał, z zamiarem odgrzania jej, jednak gigant miał inne plany, a jego głośno burczący żołądek najwyraźniej mógł jeszcze poczekać. Cichy jęk rozległ się po kuchni, gdy Baekhyun został szybko obrócony przodem do niego, a ich wargi niespodziewanie łączyły się w mocnym i głębokim pocałunku. Oderwały się na moment, a ramiona Yeola zacisnęły wokół jego pośladków, unosząc go i sadzając na blacie. Głośny wydech przeciął powietrze, gdy klatki piersiowe obojga otarły się, przesyłając przyjemny prąd w ciele.
- Ngh... C-Chanyeol-a...
Baekhyun wystękał pomiędzy dwudziestym dotykiem na częściach ciała o których już dawno zapomniał, że posiada. Coraz więcej ciężkich oddechów uciekało z jego ust, kiedy Chanyeol, spragniony obdarzał jego smukłą szyję pocałunkami, które nie zdradzały swojej tożsamości, będąc raz delikatne,to znów bardziej drapieżne i mokre.
- Nie tutaj... - szepnął, odchylając głowę i jednocześnie mocno zaciskając palce na jego karku, wyrywając przy tym kilka czerwonych włosów, gdy duża i ciepła dłoń sunęła po wnętrzu ud Byuna.
Nie minęła chwila, a plecy bruneta przywitały się z miękkim i przyjemnym materiałem pościeli, zaś jego łydki zagościły na biodrach wyższego mężczyzny, mocno je oplatając. Z każdą chwilą czuł coraz mniej ubrań na sobie, nie dbając o to, gdzie się znalazły. Oddech Chanyeola i jego dotyk sprawiały, że zapominał o całym świecie, a ocierające się palce Parka o jego skórę, gdy go rozbierał podniecały go jeszcze bardziej. Zamknął oczy, oddając się całkowitej finezji i przyjemności danej chwili, nie będąc w żaden sposób dłużnym chłopakowi. Nie sądził, że ta bliskość może być jeszcze przyjemniejsza. Myślał, że wszelkie rozkosze, jakie oferował mu wyższy były już wszystkim, do czego przyzwyczaił go przez te lata.
Coraz więcej westchnień, a w końcu jęków wydostawało się z rozchylonych i wilgotnych od pocałunków warg Baekhyuna, gdy po mozolnej grze wstępnej Chanyeol w końcu znalazł się w nim. Zamknął oczy i odchylił szyję jeszcze bardziej, by podsunąć większemu jeszcze więcej miejsc, które nie były dopieszczone. Drgnął, kiedy jego tors został uniesiony do góry, a mokre wargi drugiego wodziły po jego piersi i ramionach bez końca. Szczupłe palce zaciskały się to na jego włosach, to zostawiały długie ślady od paznokci na plecach ognistowłosego, z chwili na chwilę oddychając coraz ciężej. Nieopanowane ruchy ciała Baekhyuna wprowadzały je w ruchy, które prosiły się o więcej, chcąc stworzyć idealną jedność ze swoim kochankiem. Rozkosz ogarnęła całą powierzchnię ciała i umysłu obojga, która podkreślana była znacznymi odgłosami przyjemności, i nawet każdy głośny jęk wydawał się wszystko zepsuć, dlatego długie palce mniejszego zacisnęły się mocniej na włosach kochanka, mocno unosząc biodra ku górze, a przy tym kradnąc Chanyeolowi drapieżny i wilgotny pocałunek, tłumiąc w nim głośny jęk. Unosząc wzrok wprost w oczy Parka nad sobą, przesunął delikatnie po pełnych i napuchniętych wargach mężczyzny, filtrując ciężkie powietrze w płucach.
- Powiedz, jak bardzo mnie kochasz, Chanyeol...
Niemal niesłyszalny szept wydostał się w przestrzeni pomiędzy wargami oboje.
- Kocham Cię, Baekhyun... Kocham Cię, kocham Cię, kocham Cię... 

Love me, kiss me, touch me.

Dzisiejsza noc wydawała się być o wiele spokojniejsza, niż kilka poprzednich. Za oknem nie można było usłyszeć nic, poza błogą ciszą i dźwiękiem wydawanym przez świerszcze, co działało na niego uspokajająco. Ten spokój był naruszany jedynie na krótką chwilę co jakiś czas, kiedy jakiś samochód zatrzymywał się z warkotem silnika, czy też stawał na jednym z parkingów, ponownie przywracając spokój, jakiego nie zagłuszał już żaden dźwięk, poza oddechem mężczyzny, który głęboko spał obok niego. Jego sen był równie spokojny, jak reszta wokół, a jego szeroka i silna klatka piersiowa unosiła się zgodnie z rytmem oddechów, które były raz ciche, raz głośniejsze, wypuszczane przez nos. Poczuł przyjemny powiew chłodnego powietrza na swojej nagiej skórze przez okno, które było uchylone, by bryza świeżego powietrza mogła osiąść w nim w środku nocy. Wtedy właśnie obudził się, a pierwszym, co dotarło do jego uszu było tykanie malutkich wskazówek zegara, który stał na szafce nocnej obok łóżka. Dwa tygodnie. Właśnie tyle trwał ich związek, od kiedy oficjalnie oboje myśleli o sobie jako o parze, choć żadne z nich zbyt często nie mówiło tego na głos. Baekhyun chyba domyślał się dlaczego i wcale nie było mu z tym źle, a wręcz przeciwnie. Nie mówienie o tym nadawało wszystkiemu jeszcze większej magii, niż tej, jaką odczuwał w każdej sekundzie przebywania przy Chanyeolu. Sam nie wiedział, co takiego było w tym starszym mężczyźnie, że sam jego widok sprawiał, że czuł się bezpiecznie, jak gdyby otoczony był mydlaną bańką, w której nic mu nie grozi. Wierzył, że tak właśnie było.
Nie poruszał się, choć jego oczy były już otwarte, ale nie do końca. Jedynym źródłem światła był księżyc, który użyczał swojego blasku i padał na pościel oraz poduszki. Dzięki temu Baekhyun podziwiał teraz bladą skórę mężczyzny, na której odbiły się poziome kształty, imitujące rolety przysłaniające okno. Delikatnie oblizał nieco suche wargi i przekręcił się na lewy bok, biorąc pierwszy, śmielszy i głęboki oddech. Chanyeol onieśmielał go nawet podczas snu, choć nawet na niego nie patrzył. Sam widok jego półnagiego ciała, okrytego do połowy cienkim, białym prześcieradłem powodował, że młodszy czuł na swoim ciele gęsią skórkę. Uchylił wargi i poprawił się nieco, kładąc dłoń wyżej, tuż obok swojej głowy na poduszce. Jego wzrok spoczął na ramieniu Parka, które leżało bezwiednie i zarazem swobodnie wzdłuż reszty jego ciała. Jego obserwacje nie skończyły się bowiem na ramieniu, ponieważ teraz Baekhyun wodził swoim wzrokiem po całym ciele Chanyeola. Brzuchu, piersi, szyi, lekko wystających obojczykach, szczęce, a w końcu twarzy - usta, zamknięte oczy, lekko ściągnięte czoło w całkowitym skupieniu. Miał ochotę wyciągnąć dłoń i zacząć dotykać jego skóry, badać jego wyrzeźbionych mięśni, czuć je pod opuszkami palców. Sama wyobraźnia sprawiła, że odetchnął głośniej, a powiew jego oddechu spoczął na szyi starszego. Między nimi wcześniej doszło do pocałunków, najpierw tych delikatnych, lecz z czasem, w upływie dni i czasu, późnych godzin i alkoholu przeradzały się one w bardziej namiętne i pożądliwe. Dotychczas to było wszystko, czym został doświadczony Baekhyun. Wiedział, jak to jest być całowanym przez Chanyeola, dotykanym przez niego i znał uczucie łaskotania w brzuchu, kiedy tylko był blisko. Jednak zostało jeszcze coś, czego wciąż nie znał. Nie wiedział, jakie to uczucie kochać się z nim. 
Przysunął się bliżej niego i bardzo powoli obrócił jego głowę w swoją stronę. Uśmiechnął się, kiedy nie spotkał się z żadną reakcją, poza kolejnym, głębokim oddechem, jaki wydostał się z jego płuc. Przygryzł swoją dolną wargę i uniósł palce na wysokość jego twarzy, by po chwili ułożyć je na jego żuchwie. Opuszkami palców zbadał pożądany przez niego teren, przesuwając się powoli do policzka, skroni, powieki, a w końcu jego gęstych, czerwonych włosów, które częściowo opadały na jego czoło, a częściowo zaczesane zostały w tył. Palce Baekhyuna wśliznęły się zgrabnie pomiędzy nie u nasady, przeczesując je delikatnie i wolno w kierunku karku. Zawinął sobie końcówki jego włosów wokół wskazującego palca, lekko drapiąc skórę na karku mężczyzny. Jego uśmiech coraz to stawał się szerszy, widząc jak ten mocno spał. Łuna światła księżyca pozostawiła teraz na jego twarzy poświatę, dzięki czemu mógł przyglądać się jej bez większego wysiłku. Była piękna. Łagodna. I niesamowicie przystojna.
Wargi Chanyeola uchyliły się, a jego ramię przesunęło bardziej w kierunku bruneta, całkowicie nieświadomie dotykając jego wypielęgnowanej dłoni. Lekki dreszcz przeszedł jego ciało, a palce spoczęły na przedramieniu wyższego, zaczynając z czułością dotykać jego skóry i wypukłych żył, które były znacznie uwydatnione. Czuł jego ciepło, przez które pragnął czuć go naprawdę blisko siebie. Bliżej, niż zwykle. Przesunął dłoń w kierunku łokcia, a później ramienia mężczyzny, a jego nieśmiałość toczyła walkę z pożądaniem, kiedy wreszcie przesunął dłoń na pierś Chanyeola. Pogładził ją bardzo delikatnie, używając jednak nieco siły, by móc poczuł jego ciało bardziej. Uważnie patrzył na jego twarz i zamknięte oczy, zsuwając rękę po jego torsie do brzucha, gdzie też skurczył palce i bezwiednie musnął nimi mięśnie brzucha Chana. Materiał jego bokserek spotkał się z palcami Baekhyuna, kiedy dotarł wreszcie do kości biodrowej, lecz cofną swoją dłoń i zgiął prawą nogę, zawieszając ją na jego ciele. Był teraz o wiele bliżej niego, a jego serce zaczęło bić szybciej, jakby żyło swoim własnym życiem. Czuł jego oddech na swojej twarzy i dłoni, która ponownie znalazła się na jego piersi, po stronie serca. Pochylił głowę i przysunął wargi do jego ramienia, na którym złożył długi pocałunek, wzdychając równie głęboko, co Chanyeol. Spojrzał na jego twarz, unosząc dłoń do jego warg, by pogładzić je kciukiem i móc stwierdzić, że są naprawdę gładkie i pełne, zupełnie takie, jak podczas pocałunków, choć mniej wilgotne. Jego ciało zachowywało się, jakby czuło, że dawka uzależniającego uczucia nie zostało mu dostarczone, ale nie był tego do końca pewien. Zacisnął swoje udo mocniej na jego biodrze, słysząc kolejny głośniejszy wydech z ust wyższego, na co nawet się nie odsunął, lecz położył głowę jeszcze bliżej niego, a ich twarze dzieliło jedynie kilka milimetrów. Wiedział, że za moment Chanyeol obudzi się, a pierwszym co zobaczy, będzie para czarnych oczu wlepionych w niego. Ułożył dłoń na jego karku i spokojnie czekał na ten moment, gładząc kciukiem płatek jego ucha.

- Chanyeol...
Szepnął bardzo cicho niemal w jego wargi, zaczynając wodzić po jego nosie palcami. Zaśmiał się przez nos cicho, kiedy zabawny wyraz twarzy zagościł na tej starszego. Zapewne teraz dotyk Baekhyuna przypominał mu natrętną, cholerną muchę, która bezustannie mu dokuczała. Znów oblizał wargi i podniósł się lekko, a chwilę później przycisnął je do tych Chana, zamykając oczy i pochylając nad nim. Usłyszał mruknięcie pod sobą, jak i leniwy ruch, podczas którego Chanyeol na chwilę podniósł swoje plecy i znów je położył, odchylając lekko głowę. Odsunął wargi od tych jego na krótką chwilę, uśmiechając się na przyjemny dźwięk, jaki przy tym powstał. Sapnął cicho i otarł swe udo o jego twarde biodro, przechylając się w przód i w jednej chwili znajdując na jego ciele. Osunął się niżej, by nadal móc całować wargi kochanka, co okazało się być najlepszą pobudką. Pogłębił znacznie pocałunek i przesunął językiem po jego wargach, słysząc z ust mężczyzny głośniejsze stęknięcie. Kiedy ten w końcu otworzył oczy, Baekhyun złożył na jego policzku wilgotny pocałunek, wpatrując w jego ciemne, nieco jeszcze zaspane oczy. Starał się odgonić swoje myśli od tego, jak bardzo blisko teraz są ich krocza, a każdy mocniejszy ruch mógłby sprawić, że oboje poczują je mocniej. Widział, że chciał coś powiedzieć, jednak nie pozwolił mu na to, ponownie wpijając się w jego wargi, które zaczął atakować własnymi, podgryzać je i lizać, a w końcu wsuwać koniec swojego języka pomiędzy nie, zaczepiając nim ten drugi. Kolejny głęboki pomruk z piersi Chanyeola pozwolił mu na to, by przenieść swoje wargi na jego smukłą szyję, którą zaczął wilżyć pocałunkami, a podczas tej sceny zamknął oczy, czując na swoim karku jego ciepłą, dużą i nieco szorstką dłoń. Poczuł dreszcz na całym ciele, kiedy Chanyeol zaczął mierzwić jego włosy i psuć ich ułożenie, drugą dłonią sunąc po jego łopatkach, z których całkiem przypadkiem odsunął prześcieradło. W tej chwili dokuczający upał na dworze zaczął mu przeszkadzać jeszcze bardziej, gdyż temperatura jego ciała wzrosła. To samo mógł stwierdzić po tym, co czuł na ciele pod sobą. Nawet nie zdążył zauważyć, kiedy jego płuca zaczęły produkować coraz więcej powietrza, które w efekcie wypuszczał w szybkich i głośnych oddechach, całkowicie skupiony na pocałunkach. Dźwięk ich odrywanych od siebie warg siał w jego głowie spustoszenie. Przywarł swoją piersią do klatki Chanyeola, a gdy te otarły się o siebie, miał ochotę jęknąć, jednak powstrzymał się od tego, odsuwając twarz od jego szczęki. Podniósł się lekko i znów niemal stykał się wargami z tymi jego, patrząc śmiało w jego oczy. 

- Chanyeol, kochaj się ze mną... 
Mruknął w jego wargi, spoglądając na nie, to znów w jego oczy, czując, że jest mu jeszcze bardziej gorąco, niż przed chwilą, a jego twarz pokrywa się soczystą czerwienią. Nie przejął się tym, ponieważ w pokoju panował mrok. Delikatnie naparł swoje biodra na te jego, przymykając przy tym oczy i głośno przełykając ślinę. Od jego własnych słów poczuł na ciele dreszcze, na samo wyobrażenie.
Jego wzrok skierował się w dół na dłoń Chanyeola, która zaczęła wodzić po jego wargach, podbródku, szyi, obojczykach. Jego dotyk był kojący i przyjemny. Uwielbiał, gdy to robił, w każdej chwili i sytuacji. Oddychał głęboko przez uchylone wargi, a kiedy kciuk wyższego znalazł się na dolnej wardze chłopaka, delikatnie wysunął czubek języka i zwilżył go nim. Ich oczy spotkały się, przeszywając wzajemnie i oswajając z całkiem nową, ekscytującą sytuacją. Baekhyun w podnieceniu znów poruszył biodrami, wypuszczając z warg ciche stęknięcie. Poczuł, że ich krocza stają się bardziej pobudzone, a to Chanyeola zaczęło na niego napierać samym kontaktem.
- Na pewno tego chcesz? 
Ciche pytanie Chana dotarło do uszu młodszego, na które wolno kiwnął głową, całując opuszkę kciuka swojego chłopaka. Teraz to Chanyeol chwycił drobną twarz w swoje dłonie i zapoczątkował kolejny, namiętny pocałunek, kładąc głowę na poduszce i obejmując szczupłe ciało Baekhyuna jedną ręką, którą z łatwością przyciągnął go na siebie. Dłoń mniejszego chłopaka oparła się tuż obok głowy drugiego, by ten znów mógł się położyć, całkiem nieoczekiwanie czując miękki materac pod swoimi plecami. Leżał, uginając jedną nogę w kolanie, podczas, gdy druga leżała prosto, mimo, że obydwie trzęsły się jakby były z waty.
Ręce Byuna uniosły się, obejmując szyję kochanka, który przylgnął teraz do niego całym rozgrzanym, półnagim ciałem, wydobywając z bruneta cichy jęk. Ich wargi ponownie złączyły się, a pocałunki stały jeszcze bardziej gorące, niż kiedykolwiek. Oczy obojga trwały zamknięte, pogrążając się w przyjemności. Baekhyun długo krępował się, by otworzyć je i spojrzeć na jego twarz, jednak zrobił to, kiedy wargi Chanyeola zaczęły wodzić po jego szyi, piersi, a później schodząc coraz niżej przez brzuch, którego mięśnie wciągnął, czując miliony mikroskopijnych dreszczy pod skórą. Wbił plecy w łóżko, a głowę w poduszkę, lekko uginając oba kolana, którymi objął biodra Parka, z całych sił starając się pohamować jęki i westchnienia, które do tej pory nagromadzały się w jego głowie, chcąc ujść przez wargi. Zagryzł mocno tę dolną, kolejny raz głośno przełykając ślinę i ściskając kawałek prześcieradła w palcach, kiedy zęby Chana zaczęły powoli zsuwać jego luźne bokserki w dół. Poczuł chłód na swoim ciele, przyjemny chłód. Odetchnął z ulgą i uniósł dłonie do włosów Parka, zaczynając je przeczesywać i lekko pociągać. Nie chcąc pozostać mu dłużnym, przyciągnął go do siebie i znów zatracając się w jego wargach, zsunął dłoń po jego gorącym i umięśnionym torsie, wsuwając swą dłoń pod materiał jego bokserek. Chcąc pobawić się z nim nieco dłużej, zaczął delikatnie drapać jego podbrzusze blisko krocza, stopniowo chowając swą dłoń coraz głębiej pod materiałem. Spojrzał w jego oczy i nie każąc mu już dłużej czekać, zaczął powoli przesuwać dłonią po jego członku, dysząc i czując, że jego serce za chwilę przebije się przez klatkę piersiową. Pod wpływem jego ruchów krocze Chanyeola zaczęło się powiększać i stawać jeszcze bardziej twarde. Stęknął niemo, w końcu zbierając się na odwagę, by uchwycić jego członka w swoją dłoń mocniej, kierując się ku dołowi, dotykając go w mocnych i powolnych ruchach, dzięki czemu już chwilę później słyszał głośniejsze westchnienia przy swoim uchu, na którym czuł pocałunki i mokre wargi chłopaka. 
Zabrał swą dłoń i pozbawił go bielizny, odrzucając ją gdzieś dalej. Objął biodra wyższego łydkami, jednocześnie uginając je jeszcze bardziej. Wiele razy próbował sobie wyobrazić ich pierwsze zbliżenie, jednak w tej chwili wiedział, że nie mógłby tego do niczego porównać. Czuł jego dłonie i dotyk na całym swoim ciele, we wszystkich wrażliwych miejscach, o których tylko on wiedział. Z chwili na chwilę czuł, że nie jest w stanie powstrzymywać już swoich jęków i tak naprawdę już nie chciał. Chanyeol powinien wiedzieć, jak działa właśnie na niego. 
Gdy całował jego szyję i robił na niej krwiste ślady, jego szyja jak i ciało samoistnie wyginało się, a on sam zaczynał chcieć coraz więcej. Nagłe i głośne sapnięcie wydostało się z ust bruneta, kiedy Chanyeol znacznie naparł na niego swoim ciałem, a ich członki otarły się o siebie, a on chwilę później poczuł tę jego na własnym. Dotykał go powoli, sprawiając, że oddech Baekhyuna nie potrafił być równomierny. Rozchylił wargi i odchylił szyję jeszcze bardziej, starając się cały czas patrzeć na wyższego. Uniósł swoje biodra, ocierając się jeszcze bardziej o jego dłoń, po chwili już nic nie czując.
Ujął drugą dłoń kochanka i przysunął ją sobie do twarzy, zaczynając powoli wsuwać sobie jego palce do ust, obejmując je zmysłowo i wilżąc je. Robił to powoli, przesuwając po nich swoim językiem, cały czas utrzymując kontakt wzrokowy z podnieconym wzrokiem Chanyeola. Robiąc to przez dłuższą chwilę, w końcu puścił jego dłoń i nadal na niego patrząc, rozłożył bardziej uda i położył się płasko, przyciągając do siebie jego ciało. Odchylił szyję, znów czując na jej przeciwnej stronie mokre pocałunki, dzięki którym doświadczał dreszczy i paraliżujących, przyjemnych prądów. Choć to wszystko działo się szybko, on widział każdą chwilę w spowolnionym tempie w swojej głowie, a przynajmniej pragnął, by tak właśnie było. Jęknął głośniej, gdy piersi oboje zaczęły ocierać się o siebie, a palce starszego znalazły się przy jego wejściu. Zacisnął lekko powieki na początkowo dziwne uczucie, kiedy jego palec znalazł się w nim, będąc coraz głębiej. Po pierwszym pojawił się kolejny, a on czuł, jak jego wnętrze staje się bardziej rozluźnione, choć on cały był nadal spięty. Wiedział, że Chanyeol da mu tyle czasu, ile potrzebuje. Uchylił warg i zamknął oczy, starając się wczuć jak najlepiej umiał. Jego dłonie znajdowały się pomiędzy czerwonymi kosmykami chłopaka, zaciskając na nich palce z każdym kolejnym ruchem. Nieprzyjemne uczucie zmieniło się w rozkosz, przez którą uniósł biodra, pragnąc go jeszcze bardziej, a jego oddech przyspieszał wraz z szybkością palców Parka. Wysunął je i nachylił się nad łóżkiem, szybko sięgając po kwadratowe opakowanie, z którego wyjął prostokątną saszetkę.
- Nie.
Dłoń Baekhyuna objęła jego nadgarstek i niezbyt delikatnie odsunęła go od przedmiotu, który znalazł się na ziemi.
- Chcę Cię poczuć w sobie...
Przyciągnął jego twarz do siebie, dysząc wprost w jego wargi. Pogładził policzki Chanyeola palcami, a jego biodra unosiły się samoistnie, nie mogąc znieść braku kontaktu z drugim ciałem. Objął go mocno wokół szyi ramionami, a udami wokół pasa, które rozłożył jeszcze szerzej. Przygryzł mocno jego wargę i pociągnął w swoją stronę, wpijając w nie mocno i zachłannie. Chanyeol zrozumiał jego gesty, kilka sekund później przyciskając jego ciało do łóżka, a dłonie układając na jego biodrach. Kierując swojego członka do jego wejścia, jednym powolnym ruchem zaczął wsuwać się w niego, z początku poruszając powoli, by mógł się przyzwyczaić. Cichy jęk opuścił gardło Baekhyuna, wraz z kolejnym ruchem, podczas którego znalazł się w nim głębiej, a w końcu będąc w nim cały. Jego pierwsze ruchy były delikatne, powolne, a dłonie bruneta znalazły się na jego plecach, które gładził i przesuwał po nich paznokciami, karku, włosach, nie mogąc znaleźć sobie jednego miejsca. Z każdą chwilą Chanyeol zaczął przyspieszać, czując, jak ciało pod nim uginało się przy każdym ruchu, a młodszy zaczął wydawać z siebie coraz więcej głośnych westchnień i sapnięć, uchylając warg i starając się uformować je w imię wyższego. Każdy kolejny ruch dawał mu jeszcze więcej przyjemności, która ukazywała się długimi, czerwonymi pasami na plecach starszego. Uniósł biodra wyżej, czując jak ich kości biodrowe obijają się o siebie. Niemal oderwał plecy od materaca, uginając łokieć i opierając go o łóżko, kierując biodra tak, by wyjść nimi naprzeciw kolejnym ruchom. Nigdy nie sądził, że będzie w stanie doznać takiej rozkoszy, która będzie nie do wytrzymania. Posunięcia Parka zmieniały się z wolnych, na szybsze, to znów wolniejsze, wprowadzając Baekhyuna w stan błogiej konsternacji. Ich wargi znów zaczęły splatać się w pożądliwym tańcu, a pokój zaczynały wypełniać coraz głośniejsze jęki, te krótsze i te przeciągłe, a na wargach mniejszego coraz częściej pojawiało się imię drugiego, w akompaniamencie głośnego dyszenia i błogich oddechów. Głębokie pomruki przy swoim uchu przynosiły mu tylko coraz więcej dreszczy, wcale nie pomagając mu się opanować. Chwycił mocno prześcieradło, czując jak jego ciało przesuwa się przy każdym pchnięciu. Gdy Chanyeol zmienił kąt swoich posunięć, jeszcze lepiej trafiając w ten jeden punkt, dodatkowo znacznie przyspieszając, Baekhyun jęczał coraz głośniej, mieszając te odgłosy z pomrukami. Uniósł dłoń wyżej i uchwycił nią ramy łóżka, dzięki czemu znacznie zminimalizował poruszanie się po całym łóżku. Ich położenie zmieniło się na tyle, że głowa Baekhyuna była teraz poza materacem, odchylając się w dół, a jedna z jego łydek oplatała bark chłopaka. Prosił, by robił to mocniej.
Nie mógł już wytrzymać ani chwili dłużej, a przyjemność spotęgowała się nagle, w chwili, gdy poczuł uderzające w niego spełnienie, które przyszło bez uprzedzenia. Czuł, jak Chanyeol nadal porusza się w nim, lecz teraz ich wargi znów się spotykają, całując szaleńczo. Ostatni jęk z usta bruneta wyrwał się, kiedy poczuł spełnienie drugiego w sobie. Zamknął oczy i w rozluźnił palce, które do tej pory mocno ściskały pościel. 
Chanyeol przyciągnął go w dół za łydki i przesunął nosem po jego policzku, po chwili całując go czule i delikatnie. Obaj uśmiechnęli się szeroko i zaśmiali cicho, wtulając w siebie tak jak na początku, a światło latarni rzucało delikatną poświatę na ich rozpalone twarze.
- Chyba polubię takie pobudki. - czerwonowłosy zakończył ich zbliżenie cichym szeptem do jego ucha.

Rozdział 14


Sehun zacisnął swą pięść na drewnianej podłodze, chcąc niemal przebić się przez nią. Oddychał głośno i nierówno. Nie zależało mu na tym. Jego serce zakuło z kolejną myślą, a wzrok wodził po rozrzuconych tabletkach, które przypominały mu o tych przerażonych oczach. Widział je pierwszy raz i to sprawiło, że już chyba nigdy nie będzie potrafił ich zapomnieć. O swoim własnym strachu, jaki poczuł. Potrzebował ukojenia, jakim miało być pojawienie się Luhana. Chwycenie jego dłoni, poczucie jego bliskości. Oddechu. Zapachu. Wiedział, że zrobił już wszystko, choć jednocześnie - nie zrobił nic. To było tak bardzo żałosne uczucie. Wiedział jedynie, że tylko jego widok i obecność mogły ukoić jego serce i rozszarpaną duszę. Dla której nie widział ratunku. Nie teraz. Pochylił głowę i oparł o swój kark ramię, a po chwili skulił się i położył na podłodze, zamykając oczy, czując twarde tabletki pomiędzy swoimi żebrami.Słysząc kroki Jongina, każdy kolejny coraz bliżej, kiedy wchodził po schodach na górę, nie drgnął ani na moment. Otworzył jednak oczy i spojrzał na parę białych trampek, jakie był w stanie dostrzec spod łóżka. - Luhan… - Jongin z niedowierzaniem w głosie stanął w miejscu i wbił swoje spojrzenie w drobną sylwetkę chłopaka, który zaciskał mocno rękawy mokrej bluzy. Jego jasna grzywka niemal przysłaniała mu oczy, a łzy na bladej twarzy ledwo odróżnić można było od kropel deszczu. Wargi Luhana drgnęły niespokojnie, a oczy - wielkie, niczym monety, uparcie wpatrywały się twarz Jongina. Naprawdę nie wiedział, co ma powiedzieć, lub, czy cokolwiek mógł powiedzieć. Wiedział, że żadne słowa nie zmienią tego, ile zmartwień przyniósł swoim zniknięciem. Sehun poderwał się z miejsca, jakby jego ciało zostało poparzone prądem. Na kilka sekund zawiesił swój wzrok na Lu, po czym odepchnął się od podłogi i w ułamku sekundy znalazł naprzeciwko niego. Na twarz Jongina wkradł się niepewny uśmiech, kiedy przyglądał się tej scenie. Sam miał ochotę rzucić się na przyjaciela i tym gestem pokazać mu, jak bardzo się cieszy, że go widzi, jak bardzo się martwił i bał, jednak kolejny, o wiele szerszy uśmiech na jego twarzy był odpowiedzią na wszystko.
Urwany oddech Sehuna wypełnił pomieszczenie, a jego dłonie znalazły się na policzkach Luhana, gdy wpatrywał się w jego twarz z szaleństwem. Nie miał pojęcia, czy śni, czy jest na jawie, lecz teraz jego ciałem kierowało zupełnie co innego. Jego oczy chyba jeszcze nigdy nie były tak wielkie, a tuż pod jego powiekami pojawiły się łzy, które popłynęły po jego bladych policzkach. Oboje wpatrywali się w siebie błądząc w swoich spojrzeniach, a dłonie Sehuna znalazły się w mokrych włosach Lu, które odgarnął z jego twarzy, gładząc jego policzki i unosząc jego twarz ku górze. Ich szybkie oddechy mieszały się ze sobą, a nieco niepewne spojrzenia przecinały i łączyły ze sobą. Wargi Luhana uchyliły się, a oczy zamknęły, wraz z kolejnymi łzami, jakie popłynęły z jego oczu. Sehun poczuł je na własnych palcach, a sekundę później otarł je, z całej siły wtulając go w swoją pierś. Objął ramionami jego głowę, którą ukrył w swojej klatce piersiowej, czując jak cały drży. Odetchnął po raz pierwszy od dłuższej chwili i zamknął powieki, zaciskając je mocno. Ułożył dłoń na tyle jego głowy, czując jak Luhan obrócił ją policzkiem do jego ramienia, w które go wtulił. Jego drobne dłonie owinęły się wokół pasa Sehuna, kiedy kolejny raz zadrżał. Oh pochylił swą głowę i oparł czoło o drobne ramię Luhana, przytulając go coraz mocniej i mocniej, zaciskając palce na jego mokrej bluzie. Stał nieruchomo trzymając go w ramionach, jakby bał się, że znów straci go z oczu. Poczuł jego dłonie na swoich łopatkach, gdy ten delikatnie go przytulił. Nagle odsunął się od niego i znów chwycił jego twarz w dłonie, w jednej chwili łącząc ich wargi w głębokim, namiętnym i tęsknym pocałunku, który pogłębił jeszcze bardziej, chwytając jego zimne dłonie w swoje, tuż przy swojej szyi. Zamknął oczy i przechylił głowę w bok, ściskając mocno jego drobne palce, wtapiając się wargami w te jego, które uchylały się niepewnie. W poczuciu winy, żalu, strachu, które Sehun zabierał z każdą sekundą. Oderwał się od miękkich ust Lu i spojrzał kolejny raz w jego ciemne oczy, umieszczając delikatnie opuszkę kciuka na jego pełnej wardze, którą pogładził, widząc jak do jego oczu napływało bezpieczeństwo. Widział w nich również uczucie, jakim sam go darzył. Kochał te oczy ponad wszystko na świecie. Uśmiechnął się delikatnie, opierając ich czoła o siebie, a chwilę później na nowo wtulił jego głowę w swój tors, składając na czubku jego głowy długi pocałunek, układając dłoń na tyle jego głowy. Luhan odetchnął i owinął swoje ramiona wokół jego szyi, stając na palcach i zbierając w sobie odrobinę odwagi, przysunął swe wargi do szyi Sehuna, na której złożył delikatny pocałunek. Ostrożnie chwycił za krawędź jego bluzy, na której zacisnął palce, bez słów przekazując to wszystko, co kłębiło mu się w głowie. - Przepraszam, Sehun… - cichy szept okalał ucho wyższego, a słysząc jego nieśmiały głos, objął go jeszcze mocniej, niż wiedział, że mógł. Zatopił swą twarz w jego smukłej szyi, składając pocałunek za uchem Luhana. - Kocham Cię… - odpowiedział dużo głośniej.
Jongin podszedł do obojga szybkim krokiem z ogromną ulgą na twarzy, stając tuż za Luhanem, chwilę później obejmując jego plecy ramionami. Oparł policzek o jego głowę, w tym momencie patrząc na twarz Huna. Uśmiechnął się delikatnie, po czym przytulił do siebie jego mokre ciało, nie przejmując się tym. On bał się równie mocno o swojego przyjaciela, a jego widok odgonił wszelkie obawy i strach, który wydawał się nie kończyć.


Deszcz padał coraz mocniej, odbijając się od szyb. Tworzył rytm, który z każdym uderzeniem już nigdy nie mógł się powtórzyć. Uspokajał, oraz odprężał. Był też ulubionym z dźwięków blondyna. Każda sekunda tej nocy, która przyszła, była coraz bardziej spokojna. Wszystko zaczęło wracać do normy, a Sehun wreszcie mógł odciąć wielki głaz se swojego serca, jaki na nim ciążył.Przemoczona bluza wisiała na krawędzi krzesła, która została zastąpiona szerokim, ciepłym swetrem Sehuna. Bojąc się odejść choć na chwilę, trwał cały czas przy śnie Luhana, który wcześniej z wycieńczenia niemal przelewał mu się przez ręce. Od razu, kiedy cała trójka ułożyła się na łóżku w pokoju Sehuna, on był jedynym, który nie zasnął. Ani na chwilę nie oderwał swojego wzroku od anielskiej twarzy chłopaka, której dotykał delikatnie, nie mogąc stracić z nim choć najmniejszego kontaktu. Jego ciężka głowa spoczywała na poduszce tuż obok i choć jego oczy walczyły o sen, nie pozwalał im zamknąć się choćby na chwilę. Obserwował jego każdy ruch, drgnięcie warg, czy powiek, delikatnych rzęs. Trzymał jego rękę w swojej, powoli gładząc jej wierzch, a wargi przykładając do jego kruchych palców. Tak naprawdę umierał z niewiedzy, gdzie przez cały ten czas był, kiedy nie mógł być przy nim. Nigdy nie pozwoliłby na łzy, ani smutek. Nie wiedział dlaczego, zaczął również myśleć o tym, co będzie, gdy lato dobiegnie końca, a on będzie musiał posunąć się w swoim życiu krok dalej. Cały plan dotyczący jego przyszłości runął w momencie, kiedy uświadomił sobie, że nie potrafi żyć bez Luhana i nie wyobraża sobie przyszłości bez niego. Nawet minuta myśli o tym wypełniała jego serce bólem. Studia z Jonginem, wspólne mieszkanie i przygody miały być tym, co zacznie się lada chwila. Ale serce Sehuna było uparte. I nie mogło być nigdzie indziej, niż przy Hanie.

Nad ranem oczy blondyna samoistnie zamknęły się, przez co zasnął nieświadomie, jednak cały czas trzymał mocno dłoń ukochanego, czując ją nawet przez sen, choć tak naprawdę nawet nie był tego świadom. W pewnym momencie poczuł delikatne łaskotanie na policzku, co okazało się być dotykiem Luhana, który powoli wślizgnął się pod ramię Sehuna, będąc po chwili obejmowany przez jego bezsilne ramię, na co jego wargi uniosły się w delikatnym uśmiechu. Śpiąca twarz mężczyzny wydała mu się najbardziej kojącą rzeczą na świecie, której tak bardzo mu brakowało. Zagryzł wargę, by znów się nie rozpłakać, a po chwili lekko uniósł głowę i ułożył się na brzuchu, przysuwając swoje wargi do tych jego, by złożyć na nich motyle muśnięcie. Gdy ich usta były w odległości zaledwie milimetra, oczy młodszego otworzyły się, widząc nad sobą twarz Luhana. Jego dłoń w jednej chwili gładziła policzek mniejszego, który wpatrywał się w niego wielkimi oczami, a później znalazła się na jego karku, przysuwając jego głowę bliżej. Pociągnął go do siebie jednym ruchem, przez co Han musiał oprzeć dłoń o jego pierś, wydając z siebie głęboki wydech, nie wiedząc nawet kiedy znalazł się na jego ciele. Ich klatki piersiowe otarły się o siebie, a wargi złączyły w delikatnym pocałunku za sprawą wyższego. Pocałunek nie należał do krótkich. Zawsze kiedy jedno próbowało skończyć, drugie wszystko utrudniało, a zwłaszcza oddychanie. Z każdą minutą pieszczota stawała się bardziej namiętna, bardziej tęskna, a w końcu szczęśliwa, nie znając żadnego umiaru ani opanowania. Senność przepadła z chwilą, kiedy dłoń Sehuna wsunęła się pod sweter na ciele Lu i przesunęła powoli po jego nagich plecach, co przyniosło przyjemny dreszcz, niosąc ze sobą dowód jego bliskości. Zagryzł delikatnie wargę i nieco odsunął swoją twarz, by móc spojrzeć na obraz przed sobą.- Sehun, ja… nie wziąłem żadnej. Wiesz o tym, prawda? Że nie mógłbym Cię zostawić pomimo wszystko? Przykro mi, że kolejny raz, przeze mnie… cierpiałeś. - szepnął, chwytając jego dłoń, splatając ich palce ze sobą. Pochylił głowę, by musnąć wierzch dłoni mężczyzny i zamknąć oczy, a później swobodnie ułożyć głowę na jego ramieniu, zaciągając się jego silnym zapachem. Przytulił jego dłoń do swojej szyi i westchnął cicho, czując jego długie palce w swoich włosach, jego ramiona na całym swoim ciele, jego ciepło, kiedy oboje przykryci byli kocem. Zamykając oczy, utrwalał te chwile na zawsze. Czuł na sobie jego wzrok nawet wtedy. Sehun westchnął i zostawił na czole Luhana czuły pocałunek, chwilę później zatapiając nos w jego miękkich włosach.- Zawsze będę o Ciebie walczył.

Przepraszam, że tak długo mnie nie było oraz, że ten rozdział pojawia się dopiero teraz. Jestem typem człowieka, który niestety - musi poczekać na czas weny oraz szczerych chęci. Nadal nad tym pracuję. Dziękuję, że jesteście i kocham Was.


Hold you... once again.


Dlaczego tak trudno było wyrzucić tę cholerną komodę? Nikogo już przecież nie obchodziła, nikt nie stawiał na niej herbaty, by mogła wystygnąć zapomniana, głównie zawsze przez niego. Zawsze miał coś lepszego do roboty. Bynajmniej nie było to zawsze masakrowanie jej, kiedy to na niej robili. Czasem zwykłe porządki, które trzeba było zrobić, mycie okien, obiad, a w końcu stos prania, które przecież samo się nie wywiesi. Dlaczego wszystko musiało się tak brudzić? Przecież ciągle tylko sprzątał, pracował i spał, budząc się z myślą, że nadal ma jeszcze dużo roboty. I trzeba wstać. A przynajmniej stwarzać takie pozory, stąpając nogą na zimną podłogę. Kilka razy odgrzewana kawa nie smakowała już tak dobrze, jak wtedy, kiedy była świeżo zaparzona. Pamiętał, że tylko on potrafił robić tak zajebiście dobrą kawę, że jego kubki smakowe przeżywały orgazm. Nie wszystko w ich małżeństwie było idealne. Albo inaczej: mało co takie było. Coraz częściej zaczął porównywać ich dwoje do tej odgrzewanej kawy. Z początku jest okej, ale później znów robi się ohydnie. I już nawet nie dlatego, że przestali się godzić w łóżku. Coraz częściej kanapa miała zaszczyt tulić go do snu, kiedy wracał z pracy i nie miał nawet siły wziąć cholernego prysznica. Sam już nawet nie wiedział, co takiego się stało, że to idealne małżeństwo zaczęło stawać się takie zwyczajne i monotonne. Kiedyś nawet lubił te kłótnie. Lubił patrzeć na niego, takiego bezbronnego i bezradnego.

Jeszcze wtedy, gdy mu zależało. Teraz już nawet się nie starał, by cokolwiek naprawić. Nie obchodziło go, czy jest w domu, kiedy wróci z pracy, bo przecież pewnie znowu zje na mieście. Nie obchodziło go, czy chodzi w brudnych spodniach, przecież jego matka wypierze je lepiej. Właściwie to jedynym, co go teraz obchodziło, było to, że wyjdzie i dokładnie zamknie drzwi. Rozwód był jedną z najbardziej okropnych rzeczy w jego życiu. Porównywał to uczucie do wyjazdu z rodzinnego miasta. Niby nigdzie nie zniknęło, nie pochłonęła go Czarna Dziura, ale jednak cholernie mu go brakowało. Baekhyuna może również, ale sam przed sobą nigdy by się do tego nie przyznał.

I tak samo, jak ta komoda, na której wyryli swoje inicjały w nierównym i niedbałym sercu, która stała w pustym mieszkaniu, bo nikt jej już nie potrzebował, tak samo Chanyeol zatrzymał się w czasie, czując się identycznie. Pusty w środku i pozostawiony.

Pamiętał, jak szybko kładł się spać, by tylko nie myśleć o tym, co było, nie wracać do przeszłości i nie przypomnieć sobie jego zapachu, którego kurwa nie dało się zapomnieć. By nie przypomnieć sobie zapachu i smaku tej kawy, która codziennie na niego czekała, gdy wracał cały ubrudzony farbą w każdym możliwym miejscu. Hyunowi jednak nigdy to nie przeszkadzało. Nie przeszkadzał mu zapach farby na jego roboczych ubraniach, gdy wtulał się w niego tak mocno, jak tylko umiał i całował go namiętnie, dotykając jego szorstkich od kurzu i tynku policzków. Z całym szacunkiem mógł powiedzieć, że wtedy żył właśnie dla tych chwil. Nic innego nie miało dla niego znaczenia.

Ale to było "wtedy". Teraz, już na niczym mu nie zależało. Żył nieuważnie, nieporadnie sam piorąc swoje ciuchy, gotując często przypalone jedzenie, wieczorem pijąc butelkę piwa i oglądając telewizję. Czasem, gdy miał tego dość, zamykał się w pokoju leżąc na łóżku, czytając książkę lub śpiąc, czerpiąc choć trochę energii przez kolejnym dniem pracy, która zaczęła go wkurzać, jak wszystko inne.

Trzy lata później, w tej samej ciasnej kawalerce, obudził się ze snu, po którym pierwszy raz w życiu pojawiły się łzy. Sam nawet nie wiedział, że przyjdzie taki moment, kiedy poczuje się tak cholernie sam. Tak kurewsko sam. Bez nikogo przy sobie, bez niczyjej obecności. Licząc jedynie na ogłuszającą wręcz ciszę w mieszkaniu, gdy słyszał tylko swój oddech i nic poza tym. Właśnie po tym śnie uświadomił sobie, jak bardzo chciałby choć na chwilę wrócić do tamtego czasu. Do "czasu komody". Obrócił się na plecy i głęboko westchnął, połykając kolejne łzy. Poddał się w końcu, unosząc ramię i zakrywając nim swoją twarz, poddał się chwili słabości i pogrążał się w tym uczuciu do samego rana. Czując się na nowo tak pusty i beznadziejny. Mógłby stworzyć związek z kimś nowym, z kimś kogo mógł poznać przez ten czas. Ale widocznie nie potrafił. Choć przecież nic już nie łączyło go z Baekhyunem. Sam nie potrafił zrozumieć siebie i swojego żałosnego zachowania. Nie wiedział nawet, czym on się teraz zajmuje, czy jest szczęśliwy z kimś innym, gdzie mieszka, czy może wyjechał z kraju. Choć wprawdzie nie powinien znów rozdrapywać starych ran, i tak zawsze to robił. Będąc teraz sam, zaczął powoli rozumieć i zdawać sobie sprawę z rzeczy, które ich rozdzielały. Krok po kroku, na siłę odciągały ich do siebie. Po co mu to było? Nic przecież już nie zmieni, nie cofnie czasu i nie sprawi, że będzie miał kolejną szansę. Bo nie będzie miał. Jakim cudem. Rozwaliło się. I to strasznie. Paskudnie. Ostatnia kartka z kalendarza upadła sama bez niczyjej pomocy i być może to właśnie zwiastowało symboliczny koniec.

Od tamtego czasu nie zmienił pracy, ponieważ uważał, że jest w tym dobry, wszystko idzie mu sprawnie, a do tego przynosi dobre dochody, choć na utrzymaniu miał tylko siebie i kilka uschniętych kwiatków. Był po prostu do niej przyzwyczajony, choć zapach farby stale przypominał mu tą ciemnowłosą niezdarę. Kiedyś przy sprzeczce niechcący zbił jego ulubioną miskę. Złościł się, ale za chwilę oboje się z tego śmiali. Wtedy wszystko było łatwe; złość nie potrafiła utrzymywać się długo. Cholera, naprawdę lubił tę miskę.

Otworzył tylne drzwi ciężarówki i zaczął wyciągać z niej części sklejki, które zawsze tradycyjnie składał na miejscu w domu klientów, by oszczędzili sobie pracy, a on mógł za to dostać całkiem wysoki napiwek. Niektórzy naprawdę mogli sobie na to pozwolić, nie mógł zaprzeczyć. Tym razem było to naprawdę chyba całe wyposażenie domu, bo zanim wyjął wszystkie części kredensu, szafek i półek, było już ciemno. Niewielki domek z ogródkiem, na podwórku nie taki tani samochód, całkiem przyjemna okolica. Ci ludzie, którzy tu mieszkali, na pewno spędzali całe lato w tym zaciszu. Te myśli sprawiły, że nawet zaczął myśleć o przeprowadzce do czegoś większego. Jednak wtedy przypomniał sobie, że jest sam. Zadzwonił do drzwi i uśmiechnął się firmowo, podając swą dłoń wysokiemu mężczyźnie, który otworzył szeroko drzwi, by ten mógł zacząć wnosić wszystko do środka. Nie ociągając się, zapytał, gdzie mógłby się z tym rozłożyć, by nikomu nie przeszkadzać. W domu pachniało nowością, świeżością i farbą, widać było, że ściany jeszcze nie do końca są wyschnięte, a na części mebli nadal leżała folia. Usiadł na środku pustego, niewielkiego pokoju i zaczął zbierać do kupy wszystkie zawiasy i śrubki, z których później powstawały szafki. Z tego co widział, szafki kuchenne, z ciemnego drewna, które również nie było w kraju tanim wydatkiem. Zorientował się, że jest już całkiem późno, a on prawie na pewno nie da rady skończyć tego dzisiaj. Było już grubo po 22:00, a jemu było coraz bardziej głupio, ponieważ nie ustalił wcześniej, czy ma zostać, czy wrócić jutro. Cholera, do domu miał ponad 50 kilometrów. Nie miał też możliwości zatankować, zanim dojedzie do domu na połowie baku. Ryzykując, bardzo powoli wstał i chwycił za klamkę, chcąc wyjść na korytarz.

W jednej chwili zatrzymał się i stanął w miejscu jak wryty. Żołądek podszedł mu do gardła, a wszystkie wnętrzności zapomniały chyba, gdzie jest ich miejsce. Głos jego byłego męża rozległ się po holu wraz z ciarkami na jego plecach. Nie mógł w to uwierzyć, nie miał pojęcia, że jeszcze kiedykolwiek go zobaczy, czy usłyszy. Nie wiedział, co on tu do cholery robi. Najbardziej jednak w tej chwili bał się, że on go zobaczy. Że zobaczy to dziwne, zaskoczone i zdezorientowane spojrzenie Baekhyuna widząc jego osobę. Po tak cholernie długim czasie, kiedy oboje jako tako ułożyli sobie na nowo życie. Choć z tego, co już wiedział, tylko jemu się to nie udało. Puścił klamkę i obrócił się, z powrotem klękając na ziemi wśród tych rozrzuconych narzędzi. Jego oczy chyba nigdy przedtem nie były tak wielkie, a serce nie biło tak bardzo przerażone. Starając się skupić na pracy, zagryzł wargę i udawał, że nic się nie stało. Wrócił do skręcania szafki, nie patrząc w stronę drzwi, nie patrząc nigdzie, poza stanowisko swojej pracy. Dłonie drżały mu tak, że ledwo mógł utrzymać śrubokręt w ręce.

Kilka minut później, gdy przysłuchiwał się rozmowie dochodzącej z salonu, z zaciśniętym gardłem podskoczył niemal do sufitu ze strachu, kiedy drzwi małego pokoju otworzyły się, a stał w nich nikt inny, jak Baekhyun.

Nie mylił się, jego oczy były chyba jeszcze większe od jego własnych, wargi uchylone w zadziwieniu i szoku jednocześnie. Oboje wlepili w siebie przerażone oczy, nie wiedząc, jak mają poradzić sobie w tej sytuacji. Dłoń Baekhyuna zacisnęła się na szklance wody, która w następnej chwili wysunęła mu się z palców, lądując, a później rozbijając się na podłodze. Chanyeol jedynie spuścił wzrok na rozlaną kałużę wody, a później znów uniósł je na jego bladą jak ściana twarz, widząc, że już prawie miał coś powiedzieć, jednak nie wiedział co. W tej samej chwili mężczyzna, który otworzył mu drzwi pojawił się z niewiadomym wyrazem twarzy, chwytając go za ramiona i pytając czy wszystko w porządku. Żeby on kurwa wiedział, jak bardzo jest nie w porządku. Nie zdążył zauważyć, kiedy ślad po nim zniknął, za to został sam z jakimś obcym facetem, który kłopotliwie pochwalił jego pracę, jednocześnie ścierając z podłogi bałagan, jak i zamiatając szkło. Uśmiechnął się tylko do niego krzywo, i to było wszystkim na co było go dzisiaj stać. Ciężko przełknął ślinę i wbił wzrok w sam kąt pokoju, zaciskając palce na własnej nodze. Naprawdę nie potrafił nazwać tego uczucia, jakie się w nim teraz zrodziło. Minęło kilka dobrych lat, ale nie sądził, że po takim czasie jego widok będzie w stanie wywołać taki chaos w jego głowie. Godzinę później, ktoś znów zapukał do drzwi pokoju, w którym pracował, a wtedy dopiero oderwał wzrok od kąta pokoju. Wysoki mężczyzna, który okazał się być niejakim Jeong Ji Sangiem, zostawił na małym stoliku kubek kawy, oznajmiając, że może się dzisiaj tu przespać, jeśli chce. Zajebiście. Nie dość, że nie mógł się ogarnąć po tym, co miało miejsce godzinę wcześniej, to jeszcze będzie musiał spać w jednym domu z... nim, i jakimś innym leszczem, który z tego co widział, był teraz jego nowym mężem. Tak jakby nie wiedział, co dwoje ludzi robi o tej porze, kiedy powinno się spać.

Przewracając się z jednego boku na drugi, naprawdę miał ochotę wrócić do ciężarówki i przespać się na tylnym siedzeniu. To na pewno byłoby lepsze od tej konieczności przebywania w tym domu. Zaczął przeklinać naprawdę wszystko, kiedy w środku nocy poczuł, że musi iść do łazienki. Brawo, Chanyeol. Zawsze wiesz, kiedy wybrać idealny moment. Nie miał przecież pojęcia, gdzie w tym całym domu znajduje się łazienka. A co, jeśli przypadkiem natknie się na niego i znów nie będzie wiedział, co zrobić? Jak bardzo to było chore, że dwoje ludzi, którzy byli kiedyś małżeństwem nie potrafią teraz zaakceptować swojego towarzystwa ani nawet nie potrafią odezwać się do siebie. Chociaż z drugiej strony, kogo miało to dziwić? Przez kilka lat człowiek potrafi się zmienić nie do poznania, a on przecież nie miał pewności, że Baekhyun, którego znał jest nadal tą samą ciemnowłosą i ciapowatą niezdarą. W bitwie z własnym mózgiem, leżąc tak w ciemności, całkiem nagle przypomniał sobie jego włosy. Nadal były ciemne, a sam Hyun wcale nie zmienił się tak bardzo. Był ciekawy, czy nadal są tak miękkie i gładkie, czy pachną tak samo. Czy nadal używa tych samych perfum, co kiedyś. Zastanawiał się nawet, czy jeszcze ma jedną z jego rozciągniętych koszulek, w których zawsze spał, nie mając na sobie nic więcej. Te czasy były jednymi z najlepszych w jego życiu. Bo pomimo wszystkiego, tych okropnych dni kłótni, cichych dni i unikania siebie, Baekhyun był najważniejszą osobą w jego życiu i choć już dawno nie nosił obrączki na palcu, to uczucie wydawało się jakby nigdy nie zgasnąć. A dzisiejsze spotkanie z nim obudziło w nim to wszystko, co od tak bardzo dawna zakopał w najgłębszym dole, jaki tylko mógł znaleźć. Czuł, że jego pęcherz za chwilę eksploduje, więc bardzo cicho otworzył drzwi od 'swojego' pokoju, po omacku szukając jakiegokolwiek źródła światła. Nic nie okazało się lepsze, jak tylko jego latarka w telefonie. Na szczęście nie musiał długo szukać, ponieważ łazienka sama się znalazła, gdyż drzwi do niej nie były domknięte, a on nie był na tyle głupi, by się nie domyśleć. W środku poczuł nieswój, obcy zapach wody kolońskiej, od razu wiedząc, że nie mogła ona należeć do młodszego. On nigdy nie używał tak mocnych perfum, a tym bardziej wody kolońskiej. Po załatwieniu potrzeby umył ręce i wytarł je delikatnie w papierowy ręcznik. Modlił się w duchu, by tylko o nic się nie potknąć, by mógł spokojnie i niezauważenie wrócić na swój materac i jakoś doczekać do świtu, bo już przecież nawet nie zaśnie. Poza tym nie wiedział, co gdzie jest w tym cholernym domu. Najciszej, jak tylko mógł, zamknął drzwi do łazienki, starając się na pamięć odnaleźć drogę powrotną do pokoju.

Już miał przekroczyć próg pokoju, kiedy zapaliło się światło w kuchni. Bynajmniej nie samo, więc ktoś musiał być w środku. Usłyszał ciche chrząknięcie, po czym też od razu wiedział, do kogo należało. Zamknął oczy i odetchnął cicho, wstrzymując powietrze. Jego głowa niemal sama obróciła się w tamtą stronę i wtedy po raz kolejny zobaczył go przy lodówce, pijącego mleko z kartonu. Zaśmiał się cicho, zupełnie nieświadomie, nie wiedząc nawet, że Baekhyun to usłyszał. Nadal mu się przyglądał, analizując każdy kawałek jego ciała, stwierdzając, że on naprawdę wcale się nie zmienił. Jego skóra wyglądała tak samo gładko i promiennie jak zawsze, kiedy oboje budzili się rankiem okręceni prześcieradłem. Nawet ten zwyczaj picia mleka w środku nocy go nie opuścił.

Jak gdyby nigdy nic, brunet zamknął lodówkę i zgasił światło, a Chanyeol jedynie westchnął i już miał zniknąć w pokoju, kiedy usłyszał za sobą jego cichy głos, wypowiadający jego imię. Momentalnie obrócił się powoli, widząc jedynie zarys jego twarzy w świetle latarni, które wpadało przez okno. Kiedy patrzyli na siebie jakby pierwszy raz oboje widzieli istotę tego samego gatunku, zastanawiał się, co powinien odpowiedzieć. Czy w ogóle ma coś odpowiedzieć. Uchylił tylko wargi i zagryzł dolną, nerwowo na niego patrząc, czy raczej przeszywając go swoim wzrokiem. Gdy Baekhyun wypuścił z siebie ciężki oddech, a później stanął bliżej niego, jego serce zaczęło bić tak mocno jak jeszcze nigdy. Co się z nim do cholery działo. Zadrżał mocno, a przez jego ciało przeszedł dziwny, a jednocześnie przyjemny prąd, kiedy poczuł delikatny dotyk jego palców na swoim policzku, a później żuchwie, szyi, ramieniu. Czuł, jakby miliony mikroskopijnych istot właśnie wgryzały się w jego ciało, a jakaś chciwa mara właśnie odbierała mu głos i oddech. Przełknął głośno ślinę i odetchnął przez usta, zdobywając się na odwagę, by jedynie chwycić go za nadgarstek i delikatnie go ścisnąć, powoli przesuwając po nim kciukiem. Cały czas, nieustannie drżał jak osika, tak naprawdę nie mogąc uwierzyć w obecną chwilę. Na tyle, na ile mógł, wpatrywał się w jego ciemne oczy i nie umiał kontrolować swojego oddechu, który nieświadomie przyspieszał. Oboje nic nie mówili, a on dobrze wiedział, że teraz żadne słowa nie oddałyby tego, jak bardzo na nowo poczuł więź między nimi, która kiedyś była tak cholernie mocna i nierozerwalna. Palce Baekhyuna przedostały się pomiędzy jego włosy, które przeczesał delikatnie, zagarniając jego grzywkę w tył, dzięki czemu odsłonił czoło. Widział, jak przymknął oczy, a później delikatnie zmarszczył czoło i zagryzł dolną wargę, biorąc naprawdę płytki oddech. W jednej chwili zorientował się, że on płacze. Jego palce zacisnęły się mocniej na jego włosach, tak samo jak dłoń Yeola na jego nadgarstku. Dotychczas wolną dłoń ułożył na jego karku i tak delikatnie, jak tylko umiał, pogładził go palcami, a później poczuł, jak drobne i wiotkie ramiona obejmują go wokół pasa, a on sam stanął jeszcze bliżej niego, czując jak opiera swoje czoło o jego pierś, słysząc każdy oddech, sypkość włosów pomiędzy palcami, a wreszcie jego zapach. Ten cholerny zapach, który nie zmienił się od pieprzonych czterech lat, a on nadal tak dobrze go pamiętał. Zamknął oczy, kiedy jego nos zatopił się w jego miękkich włosach, a jego delikatne i długie palce ściskały jego koszulkę na plecach tak niezdarnie jak małe dziecko. Nie potrafił zrobić nic innego. Po prostu nie mógł, nie umiał. Nadal coś do niego czuł. Nabrał powietrza do płuc, wraz z zapachem jego włosów, który zamienił jego umysł w jedną wielką burzę. Chwilę później pochylił się i schował własną twarz w jego szyi, owiewając ją gorącym oddechem, a jego samego przytulił do siebie mocniej, słysząc ciche pociągnięcia nosem, które jak nic innego rozrywały jego serce na miliardy kawałeczków. Do cholery, nie chciał, by płakał, by był smutny i rozbity. Czuł się tak winny za to wszystko, bo wiedział, że gdyby on się tu nie pojawił, nie wszedłby z butami do jego nowego życia. Ale przecież wcale nie wiedział nic o tym, czy on jest szczęśliwy, czy nie brakuje mu niczego... Nie wiedział nic, poza tym, że w tej jednej niewinnej i zarazem bardzo nielegalnej chwili na moment wrócili do przeszłości. Przycisnął go mocniej do siebie, obejmując jego plecy ramionami, a jedną z dłoni przesunął powoli po jego plecach, nie przejmując się podwiniętą koszulką, którą ścisnął w swojej dłoni bojąc się, że za chwilę go znowu straci.

Czując coraz więcej mokrych łez na swoim obojczyku, wreszcie powoli odsunął od swojej piersi jego głowę i chwycił jego zapłakaną twarz w swoje dłonie, wycierając kciukami jego ciepłe policzki. Wierzchem dłoni osuszył drobne łzy, które na nowo napływały, oddychając zbyt głośno. Sam nie kontrolował swojego niskiego i cichego tonu, gdy poprosił go, by nie płakał. Zobaczył wtedy na jego rzęsach kilka kolejnych słonych kropli, kiedy zamknął oczy. Wytarł jego mokry nos i kładąc dłoń na jego policzku, oparł czoło o te jego, patrząc w jego małe, błyszczące oczy, delikatnie odgarniając jego grzywkę, by móc go widzieć. I znów był tym małym, bezbronnym Baekhyunem. Ułożył obie dłonie na jego szyi, bardzo lekko i nienachalnie odchylając jego głowę do tyłu, tym samym przysuwając ją bliżej do siebie. Nie minęła sekunda, a ich wargi złączyły się w subtelnym, filigranowym pocałunku, który przedłużał się o milion lat. Nagle jego serce biło jeszcze mocniej, a oddech niemal sam wyrywał się z jego płuc. Przesunął kciukami po jego policzkach i pochylił się jeszcze bardziej, delikatnie rozchylając jego wargi swoimi, kiedy pogłębił ten pierwszy od czterech lat pocałunek, ocierając ich wargi o siebie powoli i z wyczuciem, czując jak paznokcie bruneta przesuwają po jego łopatce. Z całych sił próbował powstrzymać to wszystko w sobie, jednak przegrał sam ze sobą, kiedy jego dłoń skryła się pod materiałem koszulki chłopaka, dotykając jego nagich i rozgrzanych pleców, pokrytych gęsią skórką. Westchnął głośniej i jedną dłoń nadal mając na jego szyi, a drugą na plecach, przycisnął go do siebie jeszcze bardziej, słysząc cichy pomruk z jego ust, na który uchylił powiek i spojrzał mu prosto w oczy, czując jak dłoń chłopaka spoczywa na jego piersi i popycha go o kilka kroków w tył, wgłąb jego małego pokoju, w którym nadal znajdowały się jedynie porozwalane szafki i materac z poduszką i kocem. Gdy obaj znaleźli się już w ciemnym pokoju, usłyszał bardzo cichy dźwięk zamykanych drzwi, a później poczuł, pod swoimi plecami materac, do którego został przyciśnięty jego ciałem. Odetchnął głośno i po omacku odszukał jego twarz dłońmi, którą chwycił i przesunął powoli palcem po jego wargach, czując ich gładkość i wilgoć jednocześnie. Zagryzł mocno wargę i stłumił w sobie pomruk, czując jak jego biodra oplatają jego uda, za chwilę siadając na jego brzuchu.

Mimowolnie uniósł własne, ocierając się nimi o niego, na co kolejny już raz dzisiaj wstrzymał oddech. Drgnął jeszcze mocniej, kiedy ciepłe i delikatne dłonie wkradły się pod jego koszulkę, gdy zaczął dotykać jego piersi i brzucha, powodując, że jego oddech i puls jedynie przyspieszał. Nie mógł już dłużej pohamować głośnego i rozkosznego wydechu, kiedy poczuł jego ciepłe i miękkie wargi na swojej szyi, którymi pieścił ją tak delikatnie, zabijając go każdym dotykiem. Mruknął cicho, gdy Baekhyun jednocześnie przygryzł jego skórę i przejechał po niej językiem, przesuwając delikatnie paznokciami po jego brzuchu, czym tylko zadziałał na niego jak płachta na byka. Chwycił mocno jego biodra i zawisnął nad nim, wplatając palce w jego włosy, kładąc się na nim i tym razem wpijając w jego wargi z namiętnością, dotykając końcem języka ten jego. Podwinął jego koszulkę i sam przywarł do jego skóry wargami, całując jego mostek, pierś, żebra i brzuch, na którym wywoływał najwięcej dreszczy, co doskonale czuł na swoich włosach, które ten w tym czasie masował i pociągał za nie. Ściągnął koszulkę najpierw z niego, a później z siebie, odrzucając ją na bok, co w ogóle nie było teraz ważne. Sam przywarł wilgotnymi ustami do jego szyi, naznaczając ją setką pocałunków, nie omijając wrażliwej linii żuchwy, ucha, czy policzków, starając się przypomnieć sobie wszystkie jego czułe punkty, co nie było trudne. Czuł się, jakby robili to pierwszy raz, kiedy tylko się poznali. Tak samo magicznie. Hipnotyzując go pieszczeniem jego szyi, pozbawił go dolnej części garderoby, czym były jedynie bokserki, z jego małą i nieco niezdarną pomocą pozbywając się własnych. Położył się na nim, teraz już przylegając do niego całym ciałem, czując jak każdy milimetr ich skóry staje się jednością. Przesunął się nieco wyżej, ocierając o siebie ich piersi, na nowo całując jego wargi, delikatnie je gryząc i pogłębiając pocałunki, przez chwilę odciągając tym jego uwagę. Gdy jego dłonie przesunęły po jego plecach, drażniąc je paznokciami, odetchnął głośniej i ułożył jedną z dłoni na jego biodrze, starając się opleść nim jeszcze mocniej, niż się dało, a w następnej chwili zagłębiał się w nim ostrożnie, wypuszczając całkiem niekontrolowany i niski pomruk, który pokrył się z jego cichym jękiem wprost do jego ucha, które przez cały czas owiewał gorącym powietrzem. Starał się głuszyć wszystkie te dźwięki pocałunkami, co nie zawsze mu się udawało. Nie potrafił się już pohamować, i choć był delikatny, to zarazem otumaniony na nowo tym uczuciem, emocjami i jego przyjemnym dotykiem, którym raczył całe jego ciało, powodując na nim gęsią skórkę i dreszcze. Poruszał się jeszcze mocniej, kiedy paznokcie Baekhyuna wbiły się w jego ramiona, wydobywając tym syk z ust starszego. Nie robił tego wcale zbyt szybko, pragnąc by oboje, choć teraz, choć jeden ostatni raz poczuli to samo co kiedyś, by kochali się chociaż ten jeden ostatni raz. Ponieważ wiedział, że jest to możliwe tylko teraz, i prawdopodobnie już nigdy więcej się to nie zdarzy. Jego powolne, aczkolwiek zdecydowane ruchy wynagradzały ciche jęki i pomruki, które przeplatał ze swoimi pocałunkami na jego szyi i wargach, czy delikatnych ramionach, którymi ten obejmował jego szyję. Drgnął o wiele mocniej, niż wcześniej, słysząc swoje imię, cicho wymruczane do jego ucha, przepełnione przyjemnością, ale i tęsknotą, która choć była mniej wyraźna, niż wcześniejsza z emocji, jednak nadal była wyczuwalna. Odetchnął głośno w jego szyję i objął go z całych sił, przytulając go do siebie tak jakby już nigdy miał go nie wypuścić, odpowiadając mu tym samym, gdy cicho odszeptał jego imię. Jakby nigdy miał nie pozwolić na to, by cokolwiek pozwoliło im oddalić się od siebie. Z każdą chwilą pragnął go coraz bardziej, ale pragnął go także na nowo posiadać i dać mu swoją troskę. Czując paznokcie na swoim karku i mocno objęty udami pas, oboje przeżyli swoje ostatnie sekundy rozkoszy, wymieniając ciężkie i nierówne oddechy wprost do swoich ust.

I znów otoczył go jego zapach, jego miękkie włosy, szczupłe ramiona, jego niespokojny oddech, którego potrzebował kiedyś do życia jak tlenu. Jego dotyku, głosu, obecności. Jego. Po prostu jego. I teraz już wiedział, że nadal go kochał. A może nawet i jeszcze bardziej, wiedząc, że zrobi wszystko, by go odzyskać.

I wiedział, że ten naprawdę długi bezdech, jaki spędzili leżąc tak w swoich ramionach długo po tym, był tak naprawdę wszystkim, co chcieliby powiedzieć. Ale jeszcze nie byli na to gotowi.

Tego samego ranka już o wiele później, nie zobaczył go już obok siebie. Ale przecież tego się właśnie spodziewał, to przecież było oczywiste. Co sobie wyobrażał? Przecież to czyste szaleństwo. Mając cholerny mętlik w głowie skończył tylko montować meble, posprzątał po sobie, zabrał swoje rzeczy i schował je do ciężarówki. Jeszcze długo siedział w niej sam, zanim zebrał się w sobie, by ruszyć i odjechać, by znów być 50 kilometrów od niego i pozwolić, by zamiast niego kochał go inny mężczyzna. Będąc w mieszkaniu nawet nie zapalał światła, nie widząc sensu kompletnie w niczym. Znów. Rzucił torbę na ziemię i przetarł niewyspane, przemęczone oczy, kierując się w stronę kanapy, na której miał zamiar spędzić resztę swoich beznadziejnych dni, kiedy kolejny raz zamarł i zawiesił wzrok w jednym miejscu. Na kanapie, po prawej stronie, gdzie siedział Baekhyun. Ubrany w jedną z jego rozciągniętych koszulek. Z pierścionkiem na palcu, który dał mu w dzień zaręczyn. Jak mógłby go zapomnieć. Nim zdążył powiedzieć choć słowo, czy choćby wziąć oddech, czuł na swoich wargach słodki i delikatny pocałunek, który na nowo wprowadził do jego umysłu chaos. Zamknął oczy, a zanim je otworzył usłyszał jego cichy głos. I wiedział, że teraz już będzie tylko dobrze.

"Chodźmy do domu."