Rozdział 13




Poranek przyszedł niespodziewanie, wraz z pierwszym świadomym oddechem. Ze wspomnieniem szczęścia, oraz świadomością, jak szybko i łatwo można to szczęście stracić. W jednej sekundzie. Powtarzał w swojej głowie słowa otuchy jak mantrę, w którą udawał, że chce uwierzyć. Lato nieubłaganie zbliżało się ku końcowi, by ustąpić miejsca złotej i czerwonej jesieni, która nie miała wcale przynieść niczego dobrego. Każda sekunda była coraz cięższa i osadzała się na sercu, które jeszcze tak wiele musiało udźwignąć, by w końcu mogło stać się ciężkie, jak żelazo. Każdy dzień wyglądał inaczej, robił się ponury. Coraz częściej brakowało promieni pomiędzy żaluzjami, które do tej pory codziennie witały się z jego policzkiem. Chłodny wiatr przybywał znikąd, nie dając żadnej zapowiedzi. Coraz częściej padał deszcz, który w szybie zlewał się ze łzami Luhana, które zdawały się nawet nie kończyć i lecieć nieprzerwanie. Potrzeba przebywania samemu stale mieszała się z jeszcze większą potrzebą odczuwania obecności drugiej osoby. Czyjegoś szmeru, oddechu, dotyku. Odczuwania czegokolwiek, co było żywe. Ściskając w dłoniach niewielką kopertę, zamknął oczy, czując chłodny powiew wiatru na jego równie zimnych od łez policzkach. Odchylił lekko głowę do tyłu, wypuszczając ciężki oddech spomiędzy swoich warg, który odbił się echem i potroił w jego wyobraźni. Już nieco poblakła papeteria w różowe płatki kwiatów wiśni, zapisania starannym pismem delikatnych dłoni jego mamy drżała w jego palcach, gdy powtarzał zdania w myślach, starając się powstrzymać łzy, które tworzyły ścieżkę od wierzchołków rzęs, po sam koniec długiej, mlecznej szyi. Odetchnął głęboko kolejny raz, pociągnął nosem i załkał cicho, zakrywając usta dłonią i kuląc się jeszcze bardziej, przestraszony własnym płaczem i swoją bezsilnością, podciągnął nogi pod samą brodę, zaciskając palce na swej łydce i mnąc list w dłoni, nie panował już na własnym, głośnym płaczem. Nie było nawet jeszcze szóstej rano, gdy Luhan bezszelestnie opuścił namiot, by po raz kolejny przeczytać list, który dostał od mamy, gdy ostatni raz był w domu i widział ją bez życia, bez blasku. Słabą, wyczerpaną. Chodź wiedział, że nie ma siły wypowiedzieć więcej, niż parę zdań, stale mówił do niej. Opowiadał o Sehunie, o planach, o tym, jaki jest szczęśliwy. O tym, jak bardzo chce, żeby wyzdrowiała. By mógł wreszcie zabrać ją nad rzekę i wspomnieć go jako małego chłopca, który spędzał każde popołudnie na starym drzewie. O wielkiej i długiej gałęzi. O tym, by przypomnieć jej, że słoik ze skarbami, które zawsze znajdywał jako mały chłopiec nadal tam jest. By jeszcze raz to wszystko z nią zobaczyć. By nigdy nie odchodziła. Ponieważ ma tylko ją. I że bardzo ją kocha. A później zasnęła. 



Zbudzony dźwiękiem deszczu dudniącego o namiot Sehun, otworzył powoli oczy i zacisnął wargi, obracając się na plecy i z nieco szerzej otwartymi oczami przypominając sobie zdarzenie tej nocy. Delikatnie zagryzł wargę i zmrużył powieki odgarniając włosy w tył, chwilę później zamykając je i odtwarzając te kilka chwil w swojej pamięci. Obrócił głowę w przeciwną stronę, z zawodem zauważając brak Luhana. Powoli przejechał ręką po pustym miejscu obok siebie, a chwilę później dotknął jego bluzy, która leżała w samym rogu. Podniósł się do siadu, po czym w jednej chwili tego pożałował, czując okropny ból głowy i suchość w ustach, co zwiastował zapewne okropny kac po wczorajszych rozbojach przy ognisku. Przeczesał swoje potargane włosy leniwie, chwilę później już śmiejąc się bezgłośnie, na widok Baekhyuna, który spał z pół otwartymi ustami na kolanach Jongina, oddychając głośno i ciężko. Jongin zaś z poduszką na twarzy, krzyżował na niej przedramiona, przez co zaczął się zastanawiać, czy chłopak w ogóle może oddychać. Położył się na brzuchu i dyskretnie odsunął poduszkę, wraz z imieniem chłopaka na ustach, by go przebudzić. Nie widząc żadnych rezultatów, dźgnął go mocno palcem w żebra, na co ten przekręcił się tylko na bok, tym samym dusząc Baekyuna własnymi łydkami, czym się jednak chyba nie przejął. Baekhyun tym bardziej, ponieważ wcale nie zmienił swojej pozycji, jedynie wydał z siebie bardzo dziwny, charczący dźwięk, który tak rozbawił Sehuna, że zaśmiał się na głos. To okazało się być najlepszą pobudką dla bruneta.
- Co rżysz baranie... - wymamrotał Kai, nadymając policzki i bezwiednie unosząc ramiona do góry nad swą głowę, gdzie ułożył je w jeszcze dziwniejszej pozycji, niż przed chwilą. Gdy Sehun zaczął się już dławić własnym śmiechem, zatkał usta dłonią, jednak po chwili milknąc, gdyż znów usłyszał pijane mamrotanie Kaia.
- Śniło mi się, że ktoś się... no... ten tego w namiocie... - wymruczał, po czym przekręcił się na plecy i znów zasłonił twarz rękami, do tego szeroko ziewając. Sehun jednak przestał się śmiać i nieco spoważniał, kolejny raz odgarniając włosy i ogarniając wzrokiem teren wokół siebie, w ostatniej chwili odkopując swoje bokserki, których nie miał na sobie, pod koc. Odchrząknął znacząco, po czym położył się na boku, przykrywając tym samym kocem po szyję, wbijając wzrok w Jongina, starając się utrzymać ich kontakt wzrokowy przez dłużej, niż kilka sekund. Jednak z czasem, gdy mina bruneta zaczęła robić się naprawdę poważna, a później totalnie zwątpiona, chłopak sam zaczął zachodzić się śmiechem, zasłaniając usta obiema dłońmi, gdy jego oczy wyglądały jak półksiężyce.
- Nie zrobiliście tego. - powiedział, po czym znowu się zaśmiał, nie wierząc, że tej nocy będąc pijany, on i Baekhyun byli świadkami tak intymnej sceny jego przyjaciela.
- No zamknij się, byliśmy pijani. - kopnął go mocno, przez co zbudził również drugiego królewicza, który wyłożył się tylko wygodniej na kolanach Jongina, co zdawało mu się w ogóle nie przeszkadzać. 
- Jezu, daj już spokój... - paląc się ze wstydu Oh próbował uspokoić rozbawionego w najlepsze przyjaciela - debila. W końcu postanawiając go zignorować, położył się na boku, tyłem do niego, co chwilę słysząc śmiech, który nawracał. Wywrócił oczami, zakrywając się cały kocem, jednak Jongin nie mając zamiaru przestać, jak na złość zaczął wypominać wszystko, co słyszał, przez co Sehun jeszcze bardziej się gotował, czując, że jego policzki za chwilę zamienią się w dwa dorodne pomidory.
- Ulżyło Ci? - gdy wreszcie skończył, blondyn skwitował tylko, krótko zerkając na niego, i w ostatniej chwili rzucając mu zaczepną odpowiedź.
- Sam masz rozpięty rozporek i śpisz z głową Baekhyuna w kroczu, więc równie dobrze mogę sobie pomyśleć co tylko mi się podoba. - oblizał wargi i spojrzał na Jongina z wrednym uśmieszkiem, widząc, jak ten próbuje wybrnąć z kłopotliwej sytuacji.
Sehun z zadowoleniem obserwował, jak skutecznie zdjął szyderczy uśmiech z ust Jongina swoimi słowami, w które rzecz jasna wątpił, jednak nie omieszkał nie skorzystać z sytuacji, która pozwalała mu na odegranie się. 
- Aigoo~ - burknął Kim, chwytając pierwszą lepszą poduszkę, jaką miał pod ręką, uderzając nią Sehuna w głowę, jednak młodszy w porę obronił się rękami. Chwilę później, gdy obojgu zbrakło już komentarzy, rzucili sobie jedynie wymowne spojrzenia, po czym równocześnie opadli na plecy, z ciężkimi wydechami bezradności, wlepiając wzrok w sufit.


Dźwięk otwieranych drzwi w holu zmusił Luhana do chwilowego uciszenia płaczu, przez co podniósł swój wzrok ponad kolana, odruchowo wstając i chowając list pod poduszką, na jego miejsce, pospiesznie osuszając swoje policzki z łez rękawem. Wstał z podłogi, siadając powoli na samym brzegu łóżka, zagryzając powoli spierzchniętą od płaczu wargę, zaciągając rękawy na swoje nadgarstki, nasłuchując czyjegoś głosu, miał nadzieję - należącego do Sehuna. Nie słysząc zupełnie niczego przez bardzo długą chwilę, zaczął wpatrywać się we własne palce, jak zaciskały się coraz mocniej, do pobielałych knykci, a obraz na nowo zaczął się rozmazywać. Zamknął oczy, czując jak spod jego powiek ponownie wypływają ciepłe łzy, przed którymi nie miał siły się już bronić. Nie musiał. Tak samo, jak nie musiał udawać przed samym sobą, że jest silny i wytrzyma to wszystko, co było teraz dla niego koszmarem. 
Kolejny raz, wraz z powiekami zamknął wszystkie drzwi prowadzące do jego umysłu. Fala łez wypłynęła z nich, jak fala lęku w jego ciele, która wydawała się docierać w każdy najmniejszy zakamarek jego ciała. Powoli, patrząc na swe odbicie w lustrze, sięgnął do kieszeni bluzy drżącymi palcami, zaciskając je na małej fiolce, którą wyjął, ostrożnie odchylając jej wieko. Schował w dłoni dwie niewielkie tabletki, wpatrując się w nie długo, jakby walczył sam ze sobą i bił się z myślami, zupełnie nie wiedząc, co robi. 
Wreszcie, gdy już prawie stracił władzę w palcach, ponownie otworzył dłoń, nie widząc nic poza rozmazanym konturem dwóch małych tabletek i zarysem swych łez. Czyjeś szybkie kroki wytrąciły go z letargu. Upuścił fiolkę z lekami, które z hukiem rozsypały się po podłodze, a Luhan w pospiechu uklęknął na podłodze, zgarniając je wszystkie z osobna w strachu, że za chwilę ktoś go tutaj zobaczy. Nie przeżyłby tego. 
- Luhan? - głos Sehuna nie brzmiał jak pytanie. Brzmiał, jak stwierdzenie obrazu, którego tak bardzo się wystraszył. Który go zszokował i sprawił, że nie miał pojęcia, o czym właśnie pomyślał. Wbił w niego wzrok, swe wielkie, ciemne źrenice, nie mogąc spuścić z niego wzroku. 
- Luhan, co Ty robisz? - podszedł do niego szybko, chwytając go za ramiona i chwytając jego twarz, próbował na niego spojrzeć, gdy Han panicznie szybko zgarniał białe tabletki do fiolki, którą po chwili ukrył w swojej kieszonce, nie mając pojęcia co ma zrobić. Miał tylko nadzieję, że Sehun nie zdążył niczego zauważyć. Co jednak było bardzo głupią nadzieją. Nie miał odwagi spojrzeć na niego, ani też się odezwać. Jego usta opuścił przerażony wydech. Wstał szybko z podłogi i jeszcze szybciej wybiegł z pokoju po schodach, gubiąc po drodze całą zawartość przezroczystego pudełeczka, które ukrywał w kieszeni, gdy zaczepił bluzą o klamkę drzwi sypialni. Dźwięk rozsypanych pastylek odbił się echem od drewnianych schodów, po których Luhan zbiegał na dół. Tabletka, po tabletce, dzieliła los poprzednich, które bezlitośnie spadały w dół, odbijając się od drewna. Miał to już gdzieś. Nie mógł się przecież oszukiwać, że on niczego nie zobaczył. Łzy zaćmiły całą jego widoczność, próba uspokojenia płaczu była niczym. Będąc już na dole słyszał, jak Sehun zbiegał po schodach za nim, wołając go nieustannie, nie mogąc go dogonić. Lu dopadł do drzwi prowadzących na dwór, a gdy już chciał je otworzyć, spotkał się z dość dużym oporem i krzykiem Jongina. Uderzył go drzwiami, gdy próbował dostać się do domu. Ich wzrok spotkał się na kilka sekund, jednak Luhan nie miał odwagi nic powiedzieć. Jego wargi drżały, a oczy zatrzymały się na przestraszonej twarzy Kaia. 
- Prze..praszam... - zakrywając oczy rękawem bluzy biegł, wycierając swoje łzy, przez które kompletnie nie potrafił dostrzec nawet drogi, jaką podążał. Krzyki Sehuna rozmywały się z jego płaczem, który coraz bardziej przemieniał się w rozpacz. 
Gdy Sehun dotarł do holu, Jongin już bez słów wbił w niego swoje spojrzenie proszące się o natychmiastowe wytłumaczenie sytuacji i złość w jednym. Chwycił Sehuna mocno za ramię gwałtownie odwracając go w swoją stronę, na co blondyn mało się nie przewrócił.
- Co mu zrobiłeś?! - przerażony wlepił w niego oczy, błądząc wzrokiem po jego twarzy, gdy oboje sami zaczęli gubić się w tej sytuacji. Sehun w walce ze śledzeniem Luhana wzrokiem a próbie zrozumienia o co chodzi Jonginowi, rozchylił usta i odgarnął włosy do góry, zatrzymując ramię nad głową.
- Co Ty pieprzysz, Kai? Nie wiem co się kurwa dzieje, był na górze z jakimiś lekami, nie wiem co mu odbiło! - odepchnął jego rękę, wybiegając z domu i panicznie biegając wokół ogrodu, stale go wołał, jednak gdy z upływem czasu nie odpowiadał, zaczął kląć, nie hamując się ani trochę. W oddali słyszał tylko krzyk bruneta, wypowiadający imię Luhana. Im bardziej głos Jongina brzmiał przerażenie, tym bardziej Sehun wpadał w atak paniki. Luhana nigdzie nie było.


Nie. Nie kolejny raz, nie może na to pozwolić. I nie pozwoli. 




Poczuł pod powiekami zbierające się łzy strachu. Z każdą sekundą był na siebie wściekły coraz bardziej, a brak chłopaka pogrążął go w tym jeszcze bardziej. Nie wiedział, ile tabletek połknął, ani gdzie pobiegł. Nie wiedział nawet gdzie do cholery jest. Minęły już dwie godziny, po których Sehun stał się bledszy od ściany, i gdyby nie Jongin, nie potrafiłby ustać w miejscu. 
- Sehun, uspokój się, błagam... - trzymał go za ramię kurczowo, gdy blondyn opierał się  o ścianę, stojąc przodem do niej i przykładając do niej czoło. Zaciskał pięści najmocniej jak umiał, i teraz płakał już tak rozpaczliwie, że brunet zwyczajnie sam nie wytrzymał i przykucnął pod murem domu, podtrzymując się ręką ziemi. Zacisnął zęby i spuścił głowę do dołu, widząc jak jego własne łzy kapały na jego przedramię. 
- Sehun... słyszysz...? - próbował uspokoić samego siebie, w końcu nie wytrzymując i wstając, zacisnął nerwowo palce i stanął obok niego, podnosząc jego twarz do góry, widząc jedynie podpuchnięte czerwone oczy.
- Jest cały i zdrowy, rozumiesz? Nic mu nie jest. Przestań się mazgaić. - powiedział głośniej, wycierając rękawem mokry policzek Sehuna.
- Zostaw. - odsunął głowę od przyjaciela, siadając pod ścianą, z głową zwieszoną do dołu, dzięki czemu nie musiał patrzeć na otaczającą go rzeczywistość, w której w tej chwili nie było Luhana. 
- Gdzie on do cholery jest... - powiedział prawie niesłyszalnie, zakładając ramię na kark, w który boleśnie wbił swe paznokcie.
- Jesteś pewien, że byliśmy już wszędzie? Na pewno nie znasz żadnego miejsca, w którym mógłby chcieć być sam? Kurwa, Sehun.
Zamiast odpowiedzi usłyszał z jego ust urwany oddech bezradności.





Dwie godziny ciągnęły się, jakby były to lata. Nawet tyle czasu nie wystarczyło Luhanowi, by opanować swój płacz, na który już teraz nie miał siły. Łzy nadal płynęły, jednak mógł on tylko z trudem oddychać w cichym, niesłyszalnym szlochu. Nigdy w życiu nie czuł się tak samotny, jak teraz, nigdy nie drżał bardziej, niż w tych chwilach. Nigdy też nie czuł takiego strachu, jakim był strach o stratę. Osoby, która dała mu wszystko. Z trudem uniósł głowę wbijając spojrzenie w słońce, które chyliło się ku zachodowi, a na zewnątrz robiło się już chłodno. Bardzo dobrze zdawał sobie sprawę z tego, jak wiele strachu wprowadził. Jednak coś sprawiało, że nie potrafił pokonać własnego strachu przed reakcją Sehuna, choć wiedział, że to on będzie martwił się najbardziej. I bał, tak cholernie jak nigdy. Nie potrafił sam przed sobą przyznać, dlaczego to zrobił. Oraz dlaczego uciekł, zamiast stworzyć sprawy najprostszymi. W jego ramionach. Pokazać swoją prawdziwość. I swoje słabości, które wypierały wszystkie inne uczucia. Ale przecież właśnie tym była prawdziwość. 

Czuł, jakby serce za chwilę miało wyskoczyć mu z piersi. Słyszał zza drzwi głos Sehuna, jakiego jeszcze nigdy takim nie słyszał. W jednej chwili łzy znów napłynęły do jego oczu, przez co zacisnął powieki, słuchając każdego słowa, za słowem, które jednak łamały się w pół. Powoli chwycił palcami drabinkę, zaczynając pokonywać jej stopnie, aż w końcu znalazł się na balkonie, tuż przy ich sypialni. Przełożył nogę przez białą balustradę, znajdując się na piętrze. Patrzył na chłopaka przez szybę, tak jakby chciał, by go zauważył, a jednocześnie pragnął by go tu nie znalazł. Nie miał jeszcze odwagi pokazać mu się po tym, co Sehun zobaczył. Bał się tak cholernie, że mu nie wybaczy. Że będzie tak zły i wściekły. Jak nigdy. Bał się go takiego zobaczyć. Nie znał go od tej strony, której - miał nadzieję, że nie posiadał. Jak jego ojciec. 
Sehun opierał się o łóżko plecami, siedząc na podłodze. Wyglądał, jakby zasnął właśnie w tej pozycji, ponieważ już od dłuższego czasu nawet się nie poruszył. Drzwi były uchylone, zatem wejście przez nie bezszelestnie nie sprawiło Luhanowi problemu. Jego serce biło jeszcze mocniej, niż przed chwilą. Stał tuż przed nim, ściskając krawędź swoich spodni palcami. Otworzył usta, jednak imię mężczyzny nie chciało z nich wyjść tym razem. Wypowiedział je niemo, póki nie spróbował kolejny raz po kilku sekundach. Zamknął oczy i otworzył je szybko, jakby chcąc otrzeźwieć. 
- Se...-hun....


Liebster Award.




Po pierwsze, dziękuję Ci Yumi za nominację, było to dla mnie całkowitym zaskoczeniem. Z przyjemnością odpowiem na Twoje pytania.


1. Co Cię najbardziej inspiruje?

Filmy, książki, muzyka, także filmowa. Moja przyjaciółka, która zawsze daje mi kopa do pracy i podrzuca swoje pomysły, które jeszcze na pewno tu zobaczycie. Ale także i pastelowe niebo o czwartej rano i pochmurna, deszczowa pogoda, czasami bywa, że prace i opowiadania innych. Po każdym dobrym i dopracowanym fanfiction od razu mam ochotę starać się jeszcze bardziej.

2. Jak i dlaczego zaczęłaś/zacząłeś pisać?
Zaczęło się od dosłownie - wsiąknięcia w fanfiction. Zaczęłam czytać opowiadania innych, a w którymś momencie pomyślałam, że chcę spróbować stworzyć coś własnego. Niedługo potem pojawił się pierwszy post, pierwszy rozdział. A później już popłynęło jak rzeka.


3. Czy zdarzyło Ci się, że Twoi znajomi dowiedzieli się o Twoich pracach i bezpodstawnie skrytykowali je, tylko dlatego że poruszały taką, a nie inną tematykę?
Nie, nigdy nie zdarzyło mi się nic podobnego, wręcz przeciwnie. Co było dla mnie bardzo miłe.

4. Jakie jest Twoje ulubione fanfiction, do którego zawsze chętnie wracasz?
Biały Kruk. Nie wiem dlaczego, ale wtedy to ff strasznie mocno na mnie zadziałało, i chyba nawet płakałam na końcu. Tak, jestem zbyt wrażliwa. No i jest to HunHan, więc wszystko mówi samo za siebie.
5. Jakie było pierwsze przeczytane przez Ciebie fanfiction?
60 sekund.
6. Kto jest Twoim ulubionym autorem?
Nie mam ulubionego. Doceniam pracę każdego, kto włożył naprawdę dużo pracy i czasu w napisanie czegoś swojego. Wiem, że czasami to nie jest takie proste coś po prostu napisać, wymaga to trochę pracy i starań od siebie, by wszystko wyszło tak, jak byśmy chcieli. Mimo, że jestem cichym czytelnikiem, to obserwuję i śledzę opowiadania innych, mając idealną lekturę do poduszki.
7. Czy uważasz, że po jakimś wieku nie należy już pisać ficków? Jeśli tak to jaka jest granica?
Nie jestem człowiekiem, który ocenia kogoś tylko ze względu na jego wiek. Dla mnie nie ma to najmniejszego znaczenia, wiek to tylko liczba i tego będę się zawsze trzymać. Każdy z nas ma swój indywidualny rozum, tok myślenia, każdy dojrzewa wcześniej, lub później. Nie warto patrzeć na tę liczbę, którą każdy nosi ze sobą w dowodzie, czasami warto jest spojrzeć w jego duszę, by dowiedzieć się czegoś o wiele więcej. Więc nie, uważam, że każdy, kto tylko ma ochotę i czuje się na siłę, by pisać, tworzyć i dzielić się tym z innym, powinien to robić. I nie ma czego się bać, naprawdę.

8. Twoje OTP?
Hunhan.
9. Czy czasami myślisz o tym, że powinnaś/powinieneś przestać pisać, bo jesteś w tym beznadziejna/y?
Nie. Czasami miewam blokaty twórcze, nie potrafię się zmobilizować, ale to mija. Wena jest kapryśna, przychodzi i odchodzi, kiedy chce, ale to nie znaczy, że trzeba od razu wszystko rzucić. Czasami taka przerwa jest naprawdę przydatna, wtedy wszystko, co chcę przelać na papier staje się jeszcze lepsze.
10. Wolisz pisać opowiadania z rozdziałami czy one-shoty?
Powiem szczerze, że pisanie wieloczęściowych opowiadań jest czasem niemałym wyzwaniem. Szczególnie wtedy, gdy wena jest ledwo znikoma, a ja nawet choćbym nie wiem jak bardzo chciała pisać, po prostu nie mogę. Nie wiem skąd to się bierze, nie wiem dlaczego przychodzi. Może to po prostu druga strona bycia autorką. Nie umiem sprecyzować. Kocham pisać, więc i długie i krótkie opowiadania dają mi przyjemność.

11. Przekaż tu kilka słów do swoich czytelników.
Po pierwsze chcę powiedzieć, że bardzo Wam wszystkim dziękuję, i doceniam naprawdę każdy z komentarzy, każdy z osobna. Dajecie mi dużo weny jak i satysfakcji, dzięki temu mam motywację, by być jeszcze lepsza w tym co robię. Wcale nie przesadzę mówiąc, że gdyby nie Wy, to przecież nie miałabym dla kogo pisać. Cieszę się, że ciągle Was przybywa i że ciągle spotykam się jedynie z pozytywnymi opiniami, odczuciami, jeszcze nigdy mi się nie zdarzyło, żeby przeczytać coś negatywnego. Dlatego jeszcze raz bardzo dziękuję, i przepraszam, że tak rzadko pojawiają się rozdziały, ale też proszę Was, żebyście nie byli na mnie za to źli i zrozumieli, że jestem też człowiekiem, jak każdy i czasami trzeba też postawić nogę w realnym świecie. Postaram się być jeszcze lepsza i bardziej systematyczna. Love you all.


NominujęMadame Fuchsia, Yumi, Uszati, Miss.Alice, Sensitive, yasuke, Harino, Noise.


Moje pytania:

1. Jaki jest Twój ulubiony gatunek fanfiction?
2. Wolisz czytać długie opowiadania, czy krótkie one shoty?
3. Co pomaga Ci pokonać "blokadę twórczą"?
4. Kto był dla Ciebie największą inspiracją przy zakładaniu bloga?
5. Twoje opowiadania powstają na papierze, czy od razu na komputerze?
6. Potrafisz pisać w hałasie, czy potrzebujesz do tego skupienia i całkowitej ciszy?
7. Jak długo zajmuje Ci napisanie jednego rozdziału?
8. Od ilu lat piszesz?
9. Czy od czasu, gdy założyłaś/łeś bloga coś zmieniło się w Twoim życiu?
10. Czy ktoś kiedyś ocenił Cię negatywnie? Miałaś/łeś jakieś nieprzyjemne doświadczenia z bloggerem?
11. Jak duże znaczenie ma pisanie w Twoim życiu? 


Promise.

Sehun. It gives me shivers, just saying your name inside my head. I don't know why I'm writing this, but this feeling in my heart just makes me to do what I'm doing and say what I'm saying. I can't just stand one minute without one though about you. Every second reminds me how I was counting them, while listening to your heartbeat. Every minute reminds me the silkiness of your hair, when my fingers floated between them. They're just seconds, but you made them so important to me. Your arms gave me warm feeling, like I don't have to be scared anymore. I felt like our souls became one. I could lay like this forever, and everytime you moved away, I felt sad. I couldn't feel you anymore. And I stayed alone on that big bed. But when you came back, I closed my eyes and hid in your arms again, so I could feel that again. And then your hand floated through my hair. I was listening how your skin brushed with it. I heard your breath, felt every one of them on my neck. I was so happy. I felt you, and that was all that mattered to me, and it haven't changed. I still need you like a child. Maybe I'm still one, I know you'd say that. Sehun. It was only three days, which we spent together. I'm shameless to tell you that I'm crying, and acting like it was never going to happen again, but I need to. I miss you, Sehunnie. I don't think I can sleep by myself. I just want you to be here again so much. I cry on the pillow you slept on. It's impossible for me to say all these things out loud, because my voice is going to crack. You're going to come back in a couple of months, but I already know this is going to feel like forever. I miss your arms around me, your hands on my back, when I was cold. I miss every stupid thing you don't even know about. I miss your lips, gently kissing mine, when I couldn't move. Your hand touching my back slowly, killing me inside. I wanted to hold you so much, but my arms just couldn't move. I promise I wanted to. Thank you that you did that first and gave me the chance to fix it. I miss looking at your face. Holding your hands, feeling your nose running through my neck, and then your lips, leaving a millions of kisses on it. I want you here again, and this is gonna be my only one wish on every next summer, over, and over again. I will be wishing to see your face every morning beside me, and that's gonna be all I ever want.
I love you.
Luhan.





• Pierwszy raz publikuję coś po angielsku. Wszystko powstało w jednej chwili, w przypływie pewnych uczuć, o których wie tylko jedna osoba. Wierzę, że każdy z Was zna język i wszystko dobrze zrozumie. Dziękuję, że jesteście.

Rozdział 12




Baekhyun leżał na plecach, wpatrując się w gwiazdy, jednocześnie wmawiając sobie, że potrafi wskazać choć jedną nazwę gwiazdozbioru po pijaku. Już pusta dawno szklanka z niewiadomych przyczyn nadal tkwiła w jego palcach. Jongin rzucając zgaszony niedopałek papierosa podszedł do niego i przykucnął tuż nad jego głową. Wychylił się tak, by spojrzeć na jego twarz, gdy te znajdowały się po przeciwnych stronach do siebie. Zmarszczył brwi, po czym usiadł obok i delikatnie wbił palec w jego policzek, lecz ten nie zareagował w żaden sposób. Odczekał chwilę, po czym roześmiał się bezdźwięcznie, dochodząc do wniosku, iż ten zwyczajnie zasnął. Zabrał szkło z jego dłoni, po czym ponownie pochylił się, by jedno ramię wsunąć pod jego plecy, zaś drugie umieścić pod jego kolanami i unieść jego - bynajmniej jeszcze żywe ciało. Był lżejszy, niż się spodziewał, choć wiotki i bezsilny. Zdecydowanie za duża dawka alkoholu jak na jego głowę wypełniała teraz jego żyły, w których zamiast krwi, zdawało się przepływać soju.
Powietrze w namiocie różniło się od tego na zewnątrz. Wyczuwalny był zapach sztucznego materiału, pomieszanego z wonią świeżo skoszonej trawy. Jednak od razu przywoływał wspomnienia zeszłych lat. Ułożył Baekhyuna na materacu, po czym nakrył go kocem, nie chcąc by się przeziębił. Ciężki oddech uwolnił się z jego płuc, gdy nieświadomnie przekręcił się na brzuch, nienaturalnie wykręcając ramię w tył. Kai pokręcił głową w niedowierzaniu, uświadamiając sobie, jak źle chłopak będzie się czuł następnego dnia. Opuścił namiot, by zabrać się za gaszenie już prawie wypalonego ogniska. 


- Chicago Bulls. - mruknął Sehun, obejmując mocno Luhana od tyłu. Blondyn obrócił lekko głowę w tył, znów słysząc to dziwne określenie, tym razem z jego ust. Nie był pewien, czy chce, by Sehun tak go właśnie nazywał. Zdecydowanie wolał, gdy nazywał go po prostu - Lu Hanem. 
- O co chodzi? - tym razem zapytał, gdy Luhan nie do końca wiedział, co Oh miał na myśli. Usta Lu lekko otwarły się, gotowe do wypowiedzenia słów, jednak nie był pewien, od jakich powinien zacząć, by nie zabrzmiały one niepokojąco. Z drugiej strony chciał być z Sehunem szczery, tylko i wyłącznie. Każda najmniejsza tajemnica nie miała swojego miejsca.
- Podszedł do mnie, gdy byłem w szpitalu. Chciałem odwiedzić mamę, jednak nie wpuszczono mnie. Siedziałem przy ścianie. Płakałem. Musiałem wyglądać adekwatnie do tego, jak się czułem. - zaśmiał się nieco ironicznie. - To był wtedy, gdy.. przez kilka dni nie widzieliśmy się. Gdy napisałem kartkę i oddałem Ci swój naszyjnik. Miałem na sobie bluzę Chicago Bulls. Chciał być miły, więc zabrał mnie na ramen. To wszystko. - zakończył cichym wydechem. Sehun głośno odetchnął na jego kark, przez co niższego przeszły dreszcze wzdłuż kręgosłupa. Tuż po chwili między jego smukłe palce wślizgnęły się te Sehuna. Obrócił starszego przodem do siebie, po czym przysunął swą twarz bliżej niego, układając palce po obu stronach jego długiej szyi. Luhan nie miał odwagi spojrzeć na niego, więc jego głowa trwała spuszczona do dołu. Między ich klatkami piersiowymi brakło wolnej przestrzeni, jednak po chwili, dłoń Luhana spoczęła na torsie Sehuna, szukając stabilności. 
- Dziękuję. - szepnął Sehun, gdy oczy Lu otwarły się, a po chwili samoistnie powędrowały wprost na twarz mężczyzny.
- Za co? - spytał, błądząc wzrokiem po jego skroni. 
- Za to, że jesteś ze mną szczery. - pochylił się nieco, wprost do jego ust, przypieczętowując ich wspólny dotyk niespodziewanym, namiętnym pocałunkiem. Luhan wbił lekko palce w jego tors, trzymając w piąstce materiał jego bluzy. Odetchnął cicho przez nos, na nowo zamykając oczy. Poczuł, jak jego głowa odchyla się w tył, za naciskiem warg z naprzeciwka. Pozwalał na każdy z gestów, nie mając odwagi zaprzeczyć. Dłoń Sehuna przyparła go jeszcze mocniej do siebie, gdy wbił paznokcie w plecy Luhana, a reakcją na nagłe spotkanie ich kroczy spomiędzy warg Chińczyka był nieśmiały i niepewny wydech, który niebezpiecznie podziałał na świadomość młodszego. Han zacisnął swe palce jeszcze mocniej na ubraniu chłopaka, czując, jak ten przykłada swe wilgotne wargi do jego szyi, a następnie wodzi nimi po całej jej długości, niesamowicie drażniąc i wystawiając wytrzymałość Luhana na próbę. Pomiędzy lekkim dotykiem, a łaskotaniem skóry miękką powierzchnią warg pojawiały się drobne, to znów dłuższe i śmielsze pocałunki. Luhan wstrzymał oddech na niebywale długą chwilę, chowając nos w kołnierzu Sehuna, na którym zapach jego perfum był wyczuwalny najmocniej, docierając do każdej komórki ciała Lu. Który zawracał w głowie, a racjonalne myślenie przestawało istnieć.
Ciepła dłoń wślizgnęła się niespodzianie pod koszulkę Hana, sunąc się od dołu pleców, aż po łopatki, a ciarki, jakie opętały jego drobne ciało wyczuwalne były nawet pod opuszkami palców. Nie będąc w stanie dłużej hamować oddechu, o wiele ciężej wypuścił powietrze z płuc, urwanym oddechem, a po chwili cichym jękiem w braku kontroli. Sehun natychmiast utracił wszelkie hamulce, nad jakimi wydawał się panować do tej pory. Zamienił oboje miejscami, przypierając mocno Luhana do drzewa, a sam stając w lekkim rozkroku przysunął się jeszcze bardziej, układając dłoń na jego biodrze. Przesunął dłonią niżej, na jego pośladek, który ścisnął w dłoni, po czym zjechał jeszcze niżej, aż do uda, którym oplótł swe lewe biodro. Skrawek szyi Lu znalazł się pomiędzy jego przednimi zębami. Przejechał po nim końcem języka, po czym bezapelacyjnie przygryzł i zassał się mocniej w jego skórze. Han zacisnął powieki, jak i bezgłośnie otworzył usta, czując początkowo ból, lecz z niedługim czasem, jaki mijał odnalazł w tym inny wymiar, który stawał się czymś, do czego się przekonał. Czymś przyjemnym. Mruknął cicho, wsuwając palce w przydługie włosy Sehuna na karku. Ciemno czerwony ślad na szyi pokrył teraz delikatny pocałunek. Obrócił głowę starszego w drugą stronę, sunąc językiem po jego linii żuchwy, w dół szyi, wprost do obojczyka. Nienawidził, a jednocześnie uwielbiał sposób, w jaki Sehun bawił się z nim, będąc stanowczym, momentami drapieżnym, to znów delikatnym, przeciągając każdy moment w nieskończoność. Nigdy nie dawał mu ostrzeżenia, czy wskazówki do żadnego z gestów. Ale wszystko, co robił, było dla niego idealne. Przyparł swe uwydatnione nieco krocze do Xiao, na co niższy kolejny raz odetchnął ciężej. Czuł i wiedział doskonale, że nie jest wcale trzeźwy, za to udało mu się też upoić alkoholem i Luhana. Nie ukrywał zadowolenia, iż chłopak był teraz jeszcze bardziej niewinny, niż zwykle. Cholernie mu się to podobało. 
Lu przymknął powieki, nieśmiało unosząc głowę ku górze, by spojrzeć na twarz Sehuna, ten zaś wpatrywał się w niego stale, obierając nieznane kierunki spojrzeń na każdy milimetr bladej skóry Chińczyka. Owinął swe szczupłe ramiona wokół szyi mężczyzny, po czym przysunął się jeszcze bliżej, o ile było to wciąż możliwe. Znów poczuł go bliżej. Bardziej. Otarł się o niego delikatnie, na co Sehun zamknął oczy i lekko rozchylił wargi, ocierając swój policzek o policzek Luhana. Jego koszulka przesiąkła intensywnym zapachem dymu papierosowego i namiastki Hugo Bossa. Palce Hana znalazły się pod jej materiałem, a skórę Koreańczyka pokrył delikatny dreszcz. 
Ślad po obecności choćby jednego z chłopaków zaginął wraz z chwilą, gdy każdy z osobna postanowił zakończyć bąbelkowy wieczór doczołganiem się do namiotu, po czym zaśnięcia minutę po, przyłączając się do Baekhyuna.
Na zewnątrz zaczynało robić się nieco chłodno. Powietrze stało się wilgotne, jakby właśnie zbierało się na deszcz. Sehun uniósł głowę ku górze, gdy ciężka i mokra kropla spadła prosto na jego nos. Zmrużył oczy i zmarszczył nieco brwi z zaskoczenia. Po pierwszej zaczęły spadać kolejne. Zaśmiał się cicho, zakładając Luhanowi na głowę kaptur od bluzy, którą Lulu miał na sobie. Nie przejmowali się deszczem, do czasu, aż z małej mżawki zrobiła się naprawdę wielka ulewa, a ich ubranie stało się prawie całkiem przemoczone. Luhanowi nagle zakręciło się w głowie. Nietrzeźwy teraz umysł chłopaka pozwalał mu na wszystko, do czego nie miałby śmiałości będąc trzeźwym. Do wypowiedzenia słów, które by go krępowały. Jednak oboje czuli, że są zbyt rozpaleni sobą, by przestać. Sehun odgarnął mokrą grzywkę Lu do tyłu, jednocześnie wplatając pomiędzy wilgotne, lekko poplątane kosmyki swe palce. Znów wpił się w jego pełne, różowe wargi lubieżnie, przypierając plecy chłopaka jeszcze bardziej do szorstkiej tekstury drzewa. Cichy jęk uleciał z ust Hana, a po chwili znów poczuł, jak cała jego głowa wiruje. Oddychał ciężko, nie mogąc otworzyć oczu, co chwilę niekontrolowanie wbijając swe paznokcie w żebra Sehuna. Usta obojga oderwały się od siebie głośno, a urwany oddech opuścił płuca Luhana, gdy pobudzone do granic krocze Sehuna otarło się niebezpiecznie mocno o jego podbrzusze. Paznokcie Luhana wbiły się boleśnie w skórę mężczyzny, gdy po raz kolejny niekontrolowanie jęknął. Sehun pochylił się, by podnieść go wyżej. Oparł drobne, przemoknięte ciało, słysząc niewyraźny oddech tuż przy uchu.
- Weź mnie... 
Oh wstrzymał oddech otwierając szerzej oczy. Wypuścił go powoli i niespokojnie dopiero wtedy, gdy na nowo osunął Luhana na ziemię i mocno chwycił jego rękę.
Prowadził go małymi krokami w tył, jednocześnie nie mogąc przestać go całować, dotykać, być blisko niego, a prośba Luhana cały czas wracała echem do jego uszu. Nieco chwiejnie, stąpali powoli, starając się utrzymać grunt pod nogami, jednak to wcale nie było takie łatwe. Deszcz nadal padał, stając się jedną wielką ścianą. Krople spływały po twarzach obojga, przedostając się między wargi.
Sehun ostrożnie chwycił za suwak od wejścia do namiotu. Rozsuwał go powoli, gdy wreszcie pochylił się i uklęknął na mokrej trawie, podtrzymując Luhaha za plecy. Chwycił go mocno w pasie, po czym z łatwością przesunął go do środka jak i ułożył na materacu. Mokra koszulka przylgnęła do chłodnego ciała, gdy jego plecy opadły bezwiednie na matę. Sehun bezszelestnie przesunął się wyżej, by położyć na nim, na nowo rozpoczynając zachłanny pocałunek. Starał się to robić powoli i z wyczuciem, jakiego nigdy nie było mu brak. Zwłaszcza, że obecna sytuacja tego wymagała. Mokre, lecz ciepłe wargi splatały się ze sobą rytmicznie, gdy Sehun coraz bardziej je rozchylał i przedzierał się pomiędzy kształtne usta Lu swym językiem.
W środku było już całkiem ciemno, jedynie niewyraźne światło księżyca wpadało pomiędzy otwarte nadal wejście namiotu. Drżącą dłonią przejechał po klatce piersiowej chłopaka, w drodze powrotnej pieszcząc dotykiem jego brzuch, żebra, to łopatki, przekręcając głowę w bok i przykładając usta do pulsującej szyi Chińczyka. Chwycił po omacku jego drobną dłoń, którą niespodziewanie ułożył na swym kroczu, a później przesunął nią kilkakrotnie wzdłuż niego, jednak wcale się nie spiesząc. Powtórzył to samo, jednak tym razem nakierował dłoń Lu na jego własne krocze. Powolnymi, lecz zdecydowanymi ruchami kierował jego bezsilną dłoń, masując nabrzmiałe miejsce przez materiał spodni. Han podniósł plecy ku górze i zagryzł dolną wargę, palcami wolnej dłoni, nieco oszołomiony przesuwał po karku Sehuna, który swymi ustami na szyi wprawiał go w stan błogości. Przez uchylone wargi starszego uciekł stłumiony całkowicie jęk, lecz paznokcie wyraźnie zostawiły swój ślad na plecach Hunniego. Poczuł jego usta na swoim brzuchu. Zadrżał mocno, czując jego gorący oddech na swej skórze. Pragnął jeszcze więcej tych pocałunków, tego dotyku. Opuszki kilku palców ostrożnie drażniły pokryty dreszczem naskórek, aż zjechały do dołu, zatrzymując się tuż przed linią spodni. Zwinne i chciwe palce wdarły się między materiał a ciało, a dłoń Sehuna niespodziewanie znalazła się w spodniach Luhana. Wstrzymał po raz kolejny oddech, tak wyraźnie czując jego obecność jedynie przez cienki materiał bokserek. Nie śmiał nic powiedzieć, czy się poruszyć. Jego serce biło coraz szybciej, a ciało zaczęło wrzeć od środka, nie pozwalając na równomierny oddech. Sehun na nowo zaczął delikatnie masować jego członka, wprawiając go w osłupienie. Nie zwrócił uwagi na to, kiedy jego spodnie zniknęły z jego ciała, a bluza zsuwała się z jego ramion, do niczego teraz nieprzydatna. Nieco szybciej, Oh rozsunął zamek od swych spodni, po czym zdjął je, nie odsuwając się od starszego. Choć nie widział dokładnie jego twarzy, szeroko otwarte i zamglone oczy dostrzegł od razu. Ułożył dłonie na biodrach Luhana, by rozchylając jego usta i wpijając się w nie pozbyć się zbędnych warstw ubrań z jego sylwetki. Słyszał, jak cicho i nierówno oddychał i pomrukiwał. Znów przypomniał sobie jego słowa sprzed kilku minut. 
- Będę powoli... - szepnął, w obawie przed użyciem głośniejszego tonu głosu. W końcu poza nimi w środku znajdowało się jeszcze dwoje. Gdy znalazł się tak blisko, Luhan znów poczuł jego oddech i zapach. Delikatnie zgiął jedną łydkę Luhana, by ułożyć na niej dłoń i przesunąć się wyżej. Idealnie. Wsparł ją o swe biodro, a Han swobodnie oparł głowę o materac, czując, jak ramię Sehuna znajduje się tuż pod nią. Ten gest pozwolił mu na poczucie bezpieczeństwa. Koreańczyk tak dobrze znał ciało Xiaolu, iż nie potrzebował żadnego przewodnika w postaci wzroku. Z cięższym wydechem powoli zaczął wsuwać się w niego, czując bardzo spięte mięśnie. Lekko zmarszczył brwi, wchodząc dalej, a przy tym przesuwając nieco ciało Luhana ku górze. Oh usłyszał, jak chłopak nagle odetchnął.  Oblizał wargi, z powrotem osuwając się w tył, by móc powtórzyć posunięcie, w tym samym, powolnym tempie. Pozwolić mu się przyzywyczaić. Udo starszego przywarło mocniej do biodra Sehuna, a drobne ramię oplotło jego szyję. Oboje oddychali cicho, nierówno i niestabilnie, gdy ruchy stawały się co raz płynniejsze, a każdy kolejny wywoływał coraz więcej nowch emocji. Gdy Sehun wsunął się w niego głębiej, lecz nadal w powolnym tempie, nie mógł opanować niekontrolowanego, cichego jęku. Obaj usłyszeli czyjś głośniejszy oddech, a po chwili szelest pościeli. Sehun na moment odwrócił wzrok w stronę śpiącej dwójki, po czym cicho sapnął, zakrywając usta Luhana dłonią, i znów posunął się wyżej, wchodząc mocniej w jego wnętrze. Poczuł gorący oddech na swojej dłoni, gdy wilgotne usta Hana rozchylały się, tłumiąc kolejne jęknięcia. Xiao wygiął plecy i uniósł swe ciało ku górze, chcąc całkiem przylec do torsu Sehuna. Ten przesunął dłonią od jego kostki, aż do uda, w które wbił mocno palce i posunął się rytmicznie, zagłębiając w jego ciele jeszcze bardziej. Urwany i ciężki oddech z ust Chińczyka był bodźcem do kolejnych posunięć, które z czasem stawały się szybsze i częstsze. Jego dłoń znalazła się na łopatce Sehuna, w którą wbijał swe palce ilekroć Sehun posuwał się w nim mocniej. Lu syknął cicho, po czym sapnął nierówno, czując, że nie może kontrolować dźwięków, jakie same wypływały z jego ust. Sehun powoli zabrał ufnie dłoń z jego ust, składając powolny, namiętny i mokry pocałunek na jego spragnionych ustach. Oparł łokcie po obu stronach ciała Lu, po czym powoli wysunął się na zewnątrz, by znów wsunąć się do środka z tą samą siłą. Tym razem Han znów jęknął wysoko, wypychając swe biodra ku górze. Sehun odruchowo zerknął w prawo, nie przestając się poruszać. 
- Shhhh... - szepnął tuż do jego ucha, choć wcale nie był zadowolony z tego przymusu. Uwielbiał słuchać tych słodkich dźwięków z ust Luhana. Wziął jego dłoń w swoją, po czym mocno splótł ich palce ze sobą. Pochylił się jeszcze niżej, na wysokość ich twarzy. Wpatrując się w jego ciemne, przymknięte powieki obserwował jak z całych sił stara się tłumić każdy z dźwięków. Jak delikatnie i uroczo marszczył czoło, zagryzał, to rozchylał wargi. Przyłożył usta do jego czoła, całując je czule. Za chwilę zaczął składać drobne pocałunki również na jego policzkach, powiekach, podbródku, kącikach ust i czubku głowy. Obojczykach i ramionach. Na drobnych i szczupłych palcach, nadgarstkach, piersi. Brak kontroli nad sobą dał o sobie znać, gdy Sehun zwiększył nagle tempo, jak i nacisk swych posunięć. Palce Luhana coraz mocniej wgryzały się w pościel, a płuca zatrzymywały w sobie zbyt dużo powietrza. Jego plecy osuwały się po macie, a ciała obydwoje ocierały się o siebie, klejąc się do siebie wzajemnie. 
- A-ahhh.. Sehun... - palce Chińczyka mocno zacisnęły się na włosach Hunniego, na co blondyn zagryzł dolną wargę, przekręcając Hana na bok. Przesunął się jeszcze wyżej, wsuwając dłoń pod jego plecy. Przycisnął mocniej jego udo do swego biodra, po czym odetchnął ciężko, posuwając się w nim stale. Zamknął jego usta swymi, tłumiąc fale kolejnych, niewinnych jęków. Każdy milimetr jego ciała mrowił niesamowicie. Starał się jeszcze wytrzymać. Mruknął głęboko, nagle odrywając ich usta głośno od siebie. Trzykrotnie posunął się w przód w jednakowym tempie, unosząc na łokciach i spuszczając głowę do dołu, przy czym naprężył mieśnie pleców. Oblizał wargi i zaciskając powieki, pchnął biodra w przód z głośnym sapnięciem. Wspierając się dłonia o matę zacisnął palce w piąstce, wiedząc, że już dłużej nie wytrzyma.
- M-mmm... - stłumiony poprzez pocałunek przeciągły jęk uleciał z ust Xiaolu, gdy zacisnął swe palce na torsie Sehuna i przejechał po nim dłonią z uwielbieniem. Podniósł głowę do góry i powoli przesunął swym językiem po uwydatnionym jabłku adama Sehuna. Dreszcz przeszedł wtedy całe ciało młodszego. Pobudzony jeszcze bardziej, teraz przycisnął ramiona Luhana do materaca, posuwając się w nim mocno, a ich mokre wargi ocierały się o siebie w tym czasie, łaknąc powietrza. Plecy Luhana uniosły się gwałtownie do góry, gdy brzuch Sehuna pokrył się przezroczystym i klejącym płynem. Luhan poczuł ciepło na wnętrzu swego uda, a po chwili spływającą po jego skórze, ciepłą strukturę. Obaj dyszeli ciężko do swych ust, nim oddechy całkowicie były w stanie wrócić do normalności. Osłabione ciało mężczyzny opadło na ciało Xiaolu, wspierając głowę na jego kruchym ramieniu. Po chwili pojawiło się na nim także czułe muśnięcie. Przesunął dłoń wzdłuż jego czoła, jak i mokrej od deszczu grzywki odgarniając ją w tył, po czym z czułością ucałował Bambiego w czoło. Prawa zaś delikatnie wodziła po żebrach jelonka, czując, jak nadal drży. 
- Chodź... - pogładził go czule po głowie, otwierając ramiona, układając się na boku i przytulając go mocno do siebie, schował twarz w jego smukłej, długiej i drobnej szyi. Owinął jego ramiona swymi, zamykając oczy i delikatnie mierzwiąc jego potargane kosmyki. Słyszał, jak oddycha, jak głośno i mocno bije jego małe serce. Nie pragnął niczego więcej, tylko tego, by zawsze był przy nim bezpieczny. Przytulił się do niego jeszcze mocniej, dopiero teraz wypuszczając z płuc spokojny, głęboki oddech. Kilkoma palcami wodził wzdłuż jego ramienia, docierając aż do jego nadgarstka, jak i palców. Zaczął delikatnie łaskotać opuszkami wnętrze jego dłoni, czując, jak oddycha wprost na jego szyję i dzięki temu dostarcza przyjemnych, rozpływających się po jego ciele dreszczy. 
- Mój mały... - najciszej, jak umiał, wyszeptał do jego ucha, po czym musnął jego płatek wargami, przysuwając koc w ich stronę i nakrywając nim ich oboje. 

Rozdział 11



Ostatnią rzeczą, którą zapamiętał, była miękkość poduszki i ciepło drobnego ramienia, które obejmowało jego żebra. Stopniowo usypiający go oddech tuż przy uchu i delikatny, lecz doskonale wyczuwalny, znajomy zapach perfum i szamponu. Subtelne łaskotanie jego nosa kosmykami włosów. Odkąd wszystkie kolejne noce wyglądały tak samo, nie wyobrażał sobie, że kiedykolwiek mogłoby być inaczej. Że mógłby zasypiać sam, wgryzając paznokciami w poduszkę z tęsknoty za owym dotykiem i obecnością. Jego obecnością. Bez możliwości powiedzenia "kocham", bez usłyszenia odpowiedzi, której tak potrzebował słyszeć, mimo, iż znał ją doskonale. Która wędrowała w jego głowie bezustannie, powodując nieświadomy uśmiech na twarzy, który go zdradzał w każdym momencie.
Myśli o Luhanie były nieustanne, ilekroć próbował wykonywać zwykłe czynności, widział go w każdym miejscu. Każdy szmer wydawał się być jego śladem, zaś każde miejsce przypominało mu o momentach, które już razem przeżyli. W których spędzili choćby chwilę. Sytuacje wracały do jego pamięci jak bumerang, zostawiając po sobie odciski. Nie dopuszczał do siebie myśli, że Lu mógłby zasypiać przy kimkolwiek innym, niż on. Jadać razem śniadania i kolacje. Pijać kakao i oglądać nudne filmy, przy których zasypiał, mimo, że Luhan potrafił opowiedzieć każdy z nich od początku do końca. Przy nim wszystko nabierało sensu, a robienie rzeczy, których nie lubił, zamieniały się w przyjemność. Wspólne sprzątanie, czy zakupy stawały się rozrywką, nawet jeśli wybór płatków śniadaniowych zajmował starszemu dwadzieścia minut. Nie znajdywał czasu na zastanawianie się, po prostu robił wszystko, o czym tylko Luhan zamarzył. Nie mógł go zawieść.
                                                               

Głośny trzask zamykanych drzwi samochodu, a za chwilę donośne szczekanie psa na zewnątrz zbudziło Sehuna ze snu. Twarz całkowicie schowana w puchowej poduszce wpłynęła jeszcze bardziej na jego lenistwo, a chęć wstania z łóżka była niemal znikoma. Otwierając powoli zaspane powieki, słońce oślepiło jego wzrok, przez co zasłonił twarz prześcieradłem, którym obaj byli przykryci. Właściwie - prawie. Westchnął głośno, próbując przebić się przez promienie, a gdy już wreszcie znalazł odpowiednią ostrość, w ułamku sekundy przypomniał sobie zdarzenie ostatniej nocy. Oraz to, gdzie właściwie jest. Domyślił się, że teraz już nie są sami, słysząc kroki na dole, jak i dźwięk zamykanych drzwi wejściowych. Powoli przesunął swe ramię w stronę śpiącego obok blondyna, a jeszcze nieco bezsilną dłonią przejechał po jego szczupłym ramieniu i żebrach. Przysunął się jeszcze bliżej niego, obserwując jak Luhan powoli się przebudzał, jednak nie miał chyba zamiaru otwierać jeszcze oczu. Obrócił się na plecy, jedynie przekręcając głowę w stronę Huna, jak i lekko uchylając wargi, spomiędzy których uciekł cichy wydech. Sehun skierował swój wzrok na jego odkryte biodro, którego zarys odstawał niesamowicie kusząco spoza cienkiej kołdry. Ponownie przeniósł swoje ciemne spojrzenie na twarz Lu. Wyglądał rozkosznie, niczym śpiący anioł, co sprawiło, że za żadne skarby świata nie chciał go budzić. Mógłby wpatrywać się tak w niego godzinami. Przysuwając się jeszcze nieco bliżej niego, delikatnie ułożył ciepłą dłoń na płaskim brzuchu jelonka, sunąc nią po nim, aż dotarł do wymarzonego celu. Idealnego biodra. Czując na skórze wystającą, nieco twardą kość, dyskretnie oblizał wargi, przymykając powieki. Głośniejszy oddech z płuc Luhana spoczął na twarzy Huna. Malinowe, pełne wargi zadrżały, a po chwili zamknęły się, tworząc swój idealny kształt serca. Oh nie potrafił powstrzymać chęci dotknięcia go, samo patrzenie nie było dla niego wystarczające. Dłoń, która przed momentem spoczywała na biodrze, teraz najdelikatniej w świecie dotknęła policzka Luhana, a palce obrysowywały zarys jego różanych warg. Pragnął go znów pocałować, poczuć jego smak, tak bardzo mu bliski.

- Xiaolu... - Sehun przywitał go cichym szeptem wyraźnie zniecierpliwiony, dotykając jego górnej wargi. Nie otrzymując odpowiedzi, tym bardziej reakcji, przyglądał się jego twarzy jeszcze przez kilka chwil, po czym opierając się na łokciu, podniósł się i zaczął powoli odgarniać niesforną grzywkę z czoła Lu, wreszcie otrzymując zamierzony efekt. Oczy blondyna powoli otwarły się, spojrzenia obojga spotkały, a twarz spragnionego Koreańczyka była pierwszą rzeczą, którą Han ujrzał tego poranka. Oh powoli pochylił się, składając czułe muśnięcie na ustach chłopaka, szepcząc wprost w jego wargi.
- Myślę, że Twój tata przyjechał... Chyba powinienem się zbierać. - mruknął nieco ochryple, zauważając niepocieszoną minę. Tak naprawdę wcale tego nie chciał.
- Nigdzie nie idziesz... - wymamrotał Luhan w odpowiedzi, obejmując Sehuna mocno i wtulając się w jego umięśniony tors. Nie musiał czekać długo na odwzajemnienie uścisku, czując, jak mężczyzna przytula go mocno do siebie, a jego twarz skrywa się w zagłębieniu jego szyi. Obaj westchnęli z ulgą, jakby doskonale wiedzieli, że tego im właśnie brakowało.
- Na pewno..? Nie chcę przeszkadzać, chyba nie powinienem.. no wiesz.. tutaj spać, z Tobą..
- Sehun. Przestań.


                                                           
Poranny posiłek jeszcze nigdy nie smakował tak dobrze. Kawa z mlekiem i czekoladowe rogaliki z pobliskiej piekarni były największym przysmakiem, zwłaszcza, kiedy poprzedniego dnia zapomina się o kolacji, myśląc o niebieskich migdałach. Zapach kwiatu wiśni i powiew ciepłego, majowego wiatru wprowadzał człowieka w stan błogiego wyciszenia i relaksu. Pogoda była idealna, skłaniała myśli do tego, by spędzać czas poza domem, śpiewać przy ogniskach z gitarą i piec podpłomyki. Zachęcała do wieczornych kąpieli w jeziorach, noclegu pod gołym niebem. Wizje wiosny i lata nie mogły być lepsze.
Sehun spojrzał rozczulony na twarz Bambiego uśmiechając się do siebie pod nosem. Uniósł dłoń na wysokość kącika jego warg, by wytrzeć z nich ślad po czekoladzie. Sięgnął po swój kubek upijając kilka łyków gorzkawego płynu. Cieszył go widok Luhana, łakomie jedzącego śniadanie, podczas gdy on sam ledwie tknął swoją porcję. Co jakiś czas zerkał w stronę okna, obserwując ptaki, które siadały wesoło na gałęziach drzew w ogródku. Wysoka temperatura na zewnątrz, jak i w domu pozwalała na znikomą ilość ubrań, zatem Sehun miał na sobie jedynie bokserki. Paczka niebieskich Marlboro zajmowała miejsce na stole tuż przed nim. Zaś Lu, oprócz bokserek miał na sobie za dużą co najmniej o kilka rozmiarów koszulkę. Jego.
Owinął ramiona szczelniej wokół jego sylwetki, gdy ten siedział bokiem na jego udach. Patrzył na niego przez cały czas, starając się uporządkować wszystkie myśli, powkładać je do odpowiednich szufladek w jego głowie.
- Luhan, chciałem.. to znaczy..
Ciemne tęczówki chłopaka zwróciły się ku niemu, gdy tylko usłyszał swoje imię. Zaciekawiony, ponaglił Sehuna wzrokiem, również widocznie zaniepokojony tonem chłopaka.
- O co chodzi, Sehun? - powiedział cicho, starając się odgarnąć długą, jasną grzywkę mężczyzny do tyłu, lecz ta po chwili opadła i wróciła do poprzedniego stanu. Widząc, jak Oh zbierał się do kolejnego pytania, odwrócił się przodem do niego, by usiąść na nim okrakiem, po czym pochylił nieco, nie pozwalając uciec mu wzrokiem.
- Sehun.
- Luhan, czy.. czy kiedykolwiek.. dotykał Cię ktoś inny? - zwrócił się ku niemu nieco odważniej, niż przed chwilą i spojrzał mu prosto w oczy. Bał się tego pytania, tak samo, jak bał się, że mógłby on zwątpić w jego zaufanie. Luhan, zamiast odpowiedzieć, wpatrywał się przez chwilę w wargi Sehuna.
- Nie. - podniósł swój wzrok, łącząc ich spojrzenia ze sobą. Delikatnie zacisnął usta, czekając na jakąkolwiek reakcję ze strony młodszego. Ułożył długie, smukłe palce z boku szyi Koreańczyka.
- Więc to ja.. byłem Twoim.. pierwszym..
-..tak. - przerwał mu, jak i dokończył za niego wypowiedź. Sehun delikatnie zmarszczył brwi, jednocześnie mrużąc oczy.
- Nikt przedtem... nie całował tych ust, nie dotykał.. Twojej skóry, Ciebie..? - mówiąc szeptem nie dowierzał, głaskał delikatnie wierzch jego dłoni, a przysuwał swą twarz coraz bliżej jego.
- Nikt, Sehun... Ty.. pokazałeś mi wszystko. Dałeś mi wszystko, co było dla mnie nowe. Nie bałem się niczego, bo ufam Ci.. wiem, że nie zrobiłbyś niczego, czego bym nie chciał, nie skrzywdziłbyś mnie... - Luhan przymknął powieki, lecz nadal patrząc na Sehuna poczuł jego delikatny dotyk na dolnej wardze, jak i w jej kąciku. Oparł swe czoło o te Hana, wsuwając ramię pod zbyt luźną koszulkę na jego plecach. Zamknął oczy, po czym unosząc podbródek ku górze, złożył najczulszy pocałunek na wargach Luhana, nie potrafiąc znaleźć innego sposobu, a tym bardziej odpowiedzi na jego słowa. Przejechał kciukiem wzdłuż jego zarysowanej żuchwy, czując jak starszy włącza się w pocałunek, nieśmiało wsuwając koniec swego języka do wnętrza jego ust. Uśmiechnął się lekko, wsuwając także drugą dłoń pod jego ubranie, by tam móc przesuwać dłońmi od łopatek, aż po sam dół jego pleców, czemu towarzyszył cichy, jednak opanowany wydech. Po dłuższej chwili, Xiaolu objął Sehuna wokół szyi, przykładając swe wargi do jego ucha.
-..pierwszym i jedynym.


                                                             

- Daleko jeszcze? - Jongin odwrócił lekko głowę w bok, skąd też dochodził głos. Skupiony na drodze i trzymaniu kontroli nad kierownicą, zdążył jedynie zauważyć, jak w połowie pusty, plastikowy kubek z kilkoma kulkami tapioki na dnie ląduje tuż obok siedzenia pasażera. Zaśmiał się cicho, jednak stale patrzył tylko przed siebie, kontrolując dokładnie, co dzieje się na zatłoczonej ulicy.
- Nie rozlej mi tu niczego, bo będziesz szorował. - spojrzał nieco krytycznym wzrokiem na dość niestabilnie ustawiony napój. Jednak widząc speszoną minę towarzysza dźgnął go lekko w bok, by rozładować chwilowe napięcie.
- Daleko jeszcze? - usłyszał znów to samo pytanie, tym razem uśmiechając się jeszcze szerzej, niż przed chwilą.
- Baekhyun. Uspokój się. Płyta Ci się zacięła? - odpowiedział ze śmiechem, wykorzystując moment zatrzymania na światłach na kontakt wzrokowy. - Już dojeżdżamy. - dokończył.  - Słyszałem, że nie można się spieszyć przed wycieczką, która ma być przyjemna. Podobno powoduje to, że kiedy jesteś już na miejscu, nagle cała zabawa traci swoją magię. - odpowiedział, zauwając dwa ciemnobrązowe ślepia wpatrzone w jego twarz.
- Nieprawda. - blondyn odwdzięczył się kolejnym kuksańcem w bok Kaia, strojąc przed nim niezadowoloną i lekko rozdrażnioną minę.
- Uważaj, prowadzę. - odpowiedział śmiechem, rozbawiony reakcją Baekhyuna do granic możliwości, jednak znalazł jeszcze chwilę na unik. - W takim razie poczekaj spokojnie, aż dojedziemy do Seulu. Przy okazji, mogłeś wspomnieć, że mieszkamy w tym samym mieście.
- Nie lubię zdradzać aż tyle. Gdybyś się nie przynał skąd jesteś, prawdopodobnie powiedziałbym Ci, że mieszkam w jakimś małym domku w lesie, z siedmioma krasnoludkami. Ale nie miałem ochoty wracać sam, dlatego tu jestem. - zadowolony z siebie oparł się wygodniej o siedzenie, zmieniając po chwili radiową stację.
- Nie uwierzyłbym Ci, nie wyglądasz.
Baekhyun uśmiechnął się szeroko.
- To był komplement? - zapytał ze sztuczną skromnością w głosie. Jongin westchnął pod nosem, układając wargi w nieco tajemniczy uśmiechu.
- Dopij do końca.




                 Otworzywszy drzwi od niewielkiego garażu za domem, Jongin wyjął z tylnej kieszeni spodni papierosy, po czym wyciągnął i odpalił jednego z nich. Omiótł wzrokiem bałagan, jaki panował w pomieszczeniu już od zeszłego roku, a dokładniej - zeszłego lata. Myśl o porządkach dawno odeszła w zapomnienie. W poszukiwaniu konkretnej rzeczy, prawie stracił nadzieję, że znajdzie to, czego właściwie szukał. Mimo, iż wszystkie niepotrzebne rzeczy przykryte były folią, zebrała się na niej spora warstwa kurzu. Przebijając się przez sterty zapełnionych starymi kasetami i książkami pudeł, stąpał ostrożnie patrząc pod nogi, by się nie potknąć. Sam już dawno zapomniał, co kryje się we wszystkich tych kartonach, lecz nie znaczyło to jego niechęci w odnowie tej wiedzy. Jedynie nie był jeszcze na to czas. Niosąc dość sporych rozmiarów zwój, który przypominał zwinięty śpiwór, kierował się w stronę podwórka, które było niewielką jak przystało na tę okolicę przestrzenią, jednak w zupełności wystarczająca, by zrealizować jego plan spędzenia dzisiejszego wieczoru, jak i nocy. W zupełności.
Rozłożenie sporego namiotu nie sprawiło mu wielkiego trudu, zwłaszcza, że robił to nie pierwszy raz. Zadowolony z siebie omiótł wzrokiem swoją pracę uśmiechając się pod nosem. Jednyną rzeczą, której nadal brakowało były materace i kilka większych poduszek, by wnętrze namiotu stało się bardziej przytulne.
Opierając się o drzewo wyjął z kieszeni telefon i odruchowo sprawdził nieodebrane połączenia, nieodczytane smsy, jednak nie zauważając niczego, co mogło go usatysfakcjonować odetchnął ciężko, niedbale wrzucając telefon do kieszeni kurtki. Zaczynał być nieco zły na Sehuna. Od rana nie odezwał się do niego ani słowem, a teraz jeszcze nie interesował się nawet jego powrotem. Pomijając niepokojący fakt, iż nie było go nawet w domu, choć doskonale wiedział, gdzie może go znaleźć. I z kim. Odwrócił wzrok za siebie, a widząc Baekhyuna męczącego się z rozpaleniem ogniska i przekleństwa z jego ust zaśmiał się głupkowato rozbawiony. Przykucnął obok niego i usiadł na trawie oplatając kolana ramionami i chowając w nich nos. Wpatrywał się w palenisko, które nareszcie zaczęło dymić i rozprzestrzeniać swe płomienie po wysuszonych drwach.


Luhan drgnął niespodziewanie czując delikatny dotyk miękkich warg na karku. Dreszcz przebiegł przez jego kręgosłup, czując delikatną gęsią skórkę na szyi. Przygryzł lekko dolną wargę, gdy ciepło umięśnionego torsu przepłynęło przez jego chłodne już plecy. Łaknąc więcej, odruchowo cofnął się do tyłu, czując opór drugiego ciała, jak i gorąco wody, które moczyło jego zmarzniętą skórę. Dłonie Sehuna przejechały po nim od bioder w górę, zatrzymując się tuż przy ramionach. Jedna z dłoni automatycznie powędrowała do linii żuchwy Luhana jak i podbródka, odkręcając go w swoją stronę w tęsknocie za odcieniem gorzkiej czekolady oczu. Kładąc się na Sehunie, odchylił głowę w bok, by oprzeć ją o jego ramię. Przejechał swym zgrabnym nosem po jego policzku, oddychając powoli. Rozkoszując się gorącem wody, miękkiej piany i aktualnej chwili. Oh na nowo uniósł dłoń, by opuszką jednego palca obrysować zarys nosa Lu, uśmiechając się przy tym rozczulony nad jego niewinnym wyglądem. Przysunął swą twarz jeszcze bliżej niego, a czując wyraźne pozwolenie rozchylonych warg starszego, gdy dotknął jego ust, ośmielił się, by całować go nie tylko namiętniej, ale i nieco mocniej. Owinął jego ciało ramionami, dając mu tym samym jeszcze więcej własnego ciepła. Wtedy też poczuł kolejne drgnięcie, co skłoniło Koreańczyka, by przytulić go jeszcze bardziej. Luhan westchnął cicho i zamknął oczy, gdy dłoń Sehuna przeplotła się z jego mokrymi włosami. Odsunął się w przód o kilka centymetrów dla ich wspólnej wygody. Hun musnął lekko ramię Lu, a unosząc głowę skupił całą swą uwagę na masażu jego głowy, gdy szampon zaczynał się już dobrze pienić w jego dłoniach. Cichy pomruk przyjemności był bodźcem do intensywności ruchów. Xiaolu delikatnie oblizał wargi, odchylając głowę w tył za ruchem palców Sehuna. Oddychał spokojnie i głęboko, czując, że mógłby teraz zasnąć bez najmniejszego problemu. Nigdy przedtem Sehun nie robił tego dla niego. Nie zdawał sobie sprawy z tego, jak przyjemne może to być. Nie wiedział skąd wzięła się perfekcja jego wyczucia. Raz po raz przejeżdżał palcami po całej długości blond włosów, zaś znów masował i lekko drażnił jego kosmyki u samej ich nasady, myjąc je delikatnie. Sehun złożył lekki pocałunek na policzku Lu, gdy jego własny pokrył się gęstą warstwą szamponu.



- Jongin, czekamy na kogoś jeszcze? - odezwał się Baekhyun, starając się wyrwać go z transu. Ten spojrzał na niego i lekko kiwnął głową, otwierając kolejno dwie butelki tsingtao, po chwili podając mu jedną. Upił kilka łyków, odruchowo znów sięgając po telefon. Poddał się po usłyszeniu długiego sygnału oczekiwania. Nie wiedział, czy bardziej jest zły, czy może bardziej zmartwiony.
- Tak. Na dwoje przyjaciół. - odruchowo wspomniał o Luhanie, analizując reakcję Baekhyuna. Nie spotkał się z niezadowoleniem.
- Pewnie ich nie znam. - idąc w ślady Kaia skosztował kilka pierwszych łyków piwa, lekko się uśmiechając.
- Poznasz.
Rozmowa pomiędzy dwojga szła gładko, w towarzystwie piwa, jak i własnym. Dalszy ciąg rozmów o uczelni mieszał się z tematami życiowymi, odczuciami względem wielu spraw. Prawie zapomnieli o tym, że znają się jedynie dzień. Jednak to nie było żadną przeszkodą.
Kai usłyszał znane mu głosy, które dobiegały z naprzeciwka domu. Pierwszym z nich był cichy śmiech Luhana. Niezrozumiałe słowa z ust Sehuna dotarły do niego nieco później, aż rozmowa ta zaczęła sklejać się w jedną całość. Zanim zdążył wyjść przed dom, oboje byli już w środku. Nie dostrzegając niczyjej obecności, za chwilę spotkali się na tarasie, gdy wychodzili.
- Kogóż to moje oczy widzą? - Sehun objął przyjaciela z szerokim uśmiechem, już na wstępie zauważając zniesmaczoną minę Jongina.
- Od wczoraj do Ciebie dzwonię, cholero. - uderzył go lekko kolanem w pośladek, jako wymiar kary, słysząc znany mu dobrze głupkowaty śmiech kumpla. Za chwilę sam objął w specjalny sposób i Luhana, chcąc celowo, i skutecznie wkurzyć Sehuna.
- Byliśmy u mnie. - wytłumaczył Han, czując ponownie ramię Oh w pasie.
- Przepraszam Jongin, straciłem głowę. Nie gniewaj się. - nadął żartobliwie policzki, patrząc na przyjaciela, który jak widać - nie mógł się długo gniewać.
- Dobra. Chodźcie, muszę Was z kimś poznać. - ruchem ręki wskazał im drogę, kierując się za dom. Sehun zmarszczył lekko brwi, unosząc reklamówkę z butelkami soju. Całkiem przyzwoicie rozpalone już płomienie ogniska odbijały się w tęczówkach, lecz prawdziwy entuzjazm ukazał się dopiero, gdy uwagę obojga przykuł pokaźnych rozmiarów namiot. Hun jedynie otworzył niemo usta z wrażenia, oblizując dolną wargę. Przechylił głowę w bok w niedowierzaniu, obdarowując Jongina pełnym podziwu spojrzeniem.
- Nie musicie dziękować. W takiej temperaturze w domu można by się ugotować. - Jongin przewrócił teatralnie oczami, po czym podszedł do Baekhyuna, kładąc zaraz dłoń na jego ramieniu. Ten pospiesznie odłożył butelkę piwa i otrzepując spodnie z popiołu wstał. Luhan spojrzał na niego, lekko rozchylając usta. Chwilę potem zerknął na Jongina. Już przedtem widział tą twarz. Tego chłopaka.
- To mój nowy kolega z uczelni, Baekhyun.
Hyun przywitał ich szerokim, sympatycznym uśmiechem, podając swą dłoń.
- My się chyba znamy, Chicago Bulls. - zauważył w pierwszej chwili. Słowa skierowane do Luhana zmusiły go do nieśmiałej reakcji, przez co odruchowo odgarnął blond grzywkę z czoła i kiwnął głową na potwierdzenie. Sehun zbadał Baekhyuna od stóp do głów wzrokiem, jakby właśnie zobaczył w nim potencjalnego konkurenta, choć wiedział, że to idiotyczne. Po prostu poczuł zazdrość. Głupią zazdrość. Przejechał dłonią wzdłuż pleców Luhana, chcąc zaznaczyć swoją obecność. Każdy z osobna spojrzał po sobie, szukając odpowiedzi tej lekko niezręcznej sytuacji.
- Wow. Mamy wspólnych znajomych o których nie wiem. Level up. - zaśmiał się Jongin, dla rozładowania chwilowego napięcia i biorąc reklamówkę z dłoni Sehuna, wyjął z niej jedną butelkę nalewając trunek do szklanek, które stały na ogrodowym stoliku.
- Siadajcie, nie będziemy tak na sucho. Jest sobota, do cholery. - rozbawiając sam siebie, usiadł po turecku obok Baekhyuna, dokładnie jak wcześniej. Chwytając za szyjkę butelki opróżnił ją do końca kilkoma łykami, po czym otworzył kolejne, dbając o to, by nikt nie został z niczym.
Luhan pociągnął chłopaka za rękaw, by znaleźć się razem przy ognisku, naprzeciwko Baekhyuna i Jongina. Usiadł blisko, ramię przy ramieniu. Sehun wsunął butelkę piwa w jego dłoń, uśmiechając się lekko. Sam zaś wziął szklankę z soju i opróżnił ją dwoma łykami. Gestem podbródka nakazał Kim, by dolał mu więcej. Spojrzenia wszystkich skupiły się właśnie na nim, gdy kolejna porcja alkoholu zniknęła równie szybko, jak się pojawiła. Musiał poczuć się nieco głupio, gdy tylko zdał sobie sprawę jaką minę mają jego koledzy.
- No co jest. - wzruszył ramionami, po czym lekko kopnął Jongina w kostkę, by przestał stroić takie dziwaczne miny. Ten prychnął cicho, dolewając mu kolejną porcję alkoholu. Luhan spojrzał na Baekhyuna sponad płomieni, przez które obraz stawał się niewyraźny i rozmazany. Przypomniał sobie ich krótką rozmowę i wspólne spotkanie w kawiarni, gdy wychodzili ze szpitala. Zastanawiał się, czy powinien powiedzieć o tym Sehunowi, czy puścić to w niepamięć. Odwrócił wzrok w drugą stronę i zacisnął lekko wargi, gdy tylko Baekhyun spojrzał w jego tęczówki. Pierwszy łyk piwa wypełnił jego jamę ustną, choć nie palił się do picia. Kosztował je powoli i bez pośpiechu. Z jakiegoś powodu nie potrafił czuć się całkowicie swobodnie w towarzystwie Hyuna. Może dlatego, iż ich poprzednie spotkanie nadal było wielką niewiadomą dla wszystkich innych. Dla Sehuna.
Po kilku godzinach ślad po choć jednej kropli alkoholu zniknął, za to był wyczuwalny w żyłach, sposobie chodzenia i stosunkowo głośniejszych rozmowach, nie kontrolowanych wybuchach śmiechu Jongina i senności Luhana, który jako jedyny zachowywał się w miarę cicho i spokojnie. Nieco zmęczony, odstawił butelkę na bok, po czym kładąc się bokiem na trawie, oparł głowę o udo Sehuna i przysnął się jeszcze bliżej, podkulając nogi. Za chwilę poczuł ciepłe i miękkie wargi na czubku głowy, składające właśnie tam najczulszy pocałunek. Silne ramię objęło go w pasie, zaczynając delikatnie gładzić jego żebra przez materiał bluzy. Han zauważył spojrzenie Baekhyuna, w którym dało się odczytać lekkie zmieszanie. Szybko też domyślił się o co chodzi, ale nie zamierzał kryć się z niczym, ani przed nim, ani przed nikim innym. Wpatrywał się w ogień, który tańczył na uschniętych drwach i ogrzewał jego twarz, powoli zamykając swe powieki. Widok Baekhyuna przypomniał mu o mamie. Nagle przypomniał sobie sytuację, w której był na skraju załamania. Nie mogąc znieść ciężaru, jaki spoczywał na jego sercu w tamtej chwili. Wszystkie złe odczucia i przeczucia. Coś sprawiało, że nie potrafił o tym zapomnieć, choć tak bardzo się starał. Coś sprawiło, że pojedyncza łza spłynęła po jego policzku.





Rozdział 10



Busan,
maj, 24.



Spośród wszystkich budynków i miejsc, jakie znał i zapamiętał w swoim życiu, ten jeden wyróżniał się z nich najbardziej. Sam nie wiedział, czy to krzyczące swym nieznanym i obcym obliczem miejsce sprawiało, że czuł się nieswojo, czy tak wiele obcych ludzi, którzy mijali go co chwila, unikając kontaktu wzrokowego. Coś w jego głowie podpowiadało mu, by się tym nie przejmować. Nie był przecież typem człowieka, który zaprzątałby sobie głowę takimi rzeczami. Są w życiu sytuacje, które trzeba przeżyć z zimną krwią. To właśnie była jedna z nich. Wiązała się nie tylko ze zmianą miejsca zamieszkania, ale też z opuszczeniem kogoś, z kim do tej pory był prawie nierozłączny. Na dłuższy czas. 
Brunet przejechał dłonią po gładkim materiale czarnej marynarki od ekskluzywnego garnituru, po czym dyskretnie raz jeszcze zaczesał włosy do tyłu, delikatnie zaciskając swe wargi. Naprzeciwko białej sofy z miejscem dla kilku osób, które były już zajęte przez innych przyszłych studentów wisiało lustro rozmiarów całej ściany, w którym doskonale rozpoznał swoje odbicie. Przez krótką chwilę wpatrywał się w obraz, jaki przedstawiało, kiedy damski, spokojny głos wyrwał go z transu. Niewielka plakietka na wyprasowanej, białej koszuli kobiety podpowiedziała mu, że jest to ktoś, kto oprowadzi go po uczelni i wskaże miejsca, które będzie miał okazję odwiedzać, jeśli zdecyduje się na naukę tutaj. Biblioteka, stołówka, sypialnie, czytelnia. Pokoje, kilku lub jednoosobowe. Wizja mieszkania z kimś zupełnie obcym, dzielenie z nim wspólnej przestrzeni i powietrza wzbudziły w nim swego rodzaju niepokój. A może wywołały egoistyczny odruch chęci pozostania samemu? W tej chwili pomyślał o Sehunie. Jeśli tylko podejmie decyzję i zechce uczyć się tu razem z nim, wszystko nagle stanie się prostsze. Będzie zupełnie tak, jakby mieszkali u niego w domu, we dwoje. I nikt inny nie będzie im przeszkadzał. Jednak szybko otrząsnął się ze szczęśliwej wizji, przypominając sobie wszystkie sytuacje, w których Sehun nigdy nie potrafił podać mu konkretnej odpowiedzi, wymigując się choćby zmęczeniem. W tym wypadku to wcale nie ułatwiało niczego, a raczej zaczęło utwierdzać Jongina w fakcie, iż będzie zdany tylko na siebie, mimo, iż jeszcze nie znał werdyktu. Nie był jednak głupi, wiedział, że takie odbieganie od sytuacji ze strony Sehuna będzie tym "nie", którego tak się obawiał. 

- Lepiej zaprzyjaźnij się z tym miejscem. Czeka Cię tu wiele śmiertelnie nudnych i długich wieczorów. - nieznany mu wcześniej głos chłopaka o ciemnomiodowych włosach odwrócił jego uwagę od treści książki, którą właśnie wziął w swoje ręce. Choć była ona zupełnie przypadkową książką śledzenie jej treści wzrokiem wydawało się być lepszym pomysłem, niż rozmowa z kimś, kto anonimowo zaczepiał go w publicznej czytelni, zwłaszcza będąc osobą o płci równoległej. Jongin dyskretnie odwrócił wzrok w stronę swojego rozmówcy, przysłuchując się jego monologowi. Wysoki chłopak ubrany w grzeczny, granatowy sweterek z wywiniętym kołnierzem od białej koszuli również był zajęty studiowaniem jakiejś książki, choć bardziej zdawało się, jakby szukał czegoś konkretnego. 
- W takim razie to miejsce i ja będziemy do siebie idealnie pasować. - zaśmiał się słabo, zawieszając wzrok na towarzyszu. Nie brzmiał zbyt zachęcająco. Zdziwił się nieco, że ktokolwiek odzywa się do niego pierwszy. Nieraz słyszał, że wydaje się być chłodną osobą na pierwszy rzut oka, a jego wyraz twarzy przypomina rozgniewany i zły na cały świat, jednak kiedy się uśmiechał, wyglądał jak jedno wielkie rozpromienione słońce. 
Nieznajomy wydawał się być rozbawiony żartem, jaki usłyszał, co też zdradził uśmiech na jego twarzy. Od razu też stracił zainteresowanie książką, której właśnie szukał i starał się kontynuować przebijanie się przez aspołeczną zaporę Jongina. 
- Interesujesz się anatomią? 
- Anatomią i wszystkim, co z nią związane. Kto nie chciałby wiedzieć, jak jego ciało wygląda od środka, albo ile dokładnie ma kości? Czasami wyobrażam sobie siebie jako bezskóre monstrum niczym z Attack on Titan. Z jednym małym szczegółem. Nie przepadam za ludźmi. - wraz z ostatnim zdaniem zaśmiał się, odkładając książkę na półkę i biorąc kolejną z tego samego działu, słysząc z boku ciche chrząknięcie.
- Wiesz, z dwojga złego.. lepiej być monstrum bez skóry, niż zawartością jego żołądka. - gromki śmiech obydwoje pokrył się ze sobą, gdy Jongin zauważył, jak zaczyna się przełamywać i rozmowa z obcą osobą może nie jest jednak taka zła, jak uważał. Każdy przecież był na początku dla siebie kimś obcym. 
- Mogę Cię o coś spytać? - kontynuował Byun, nie uzyskując żadnej odpowiedzi.
- Mm?
- Gdzie nauczyłeś się czytać.. odwrotnie? - lekko pochylił się, gestem podbródka wskazując na książkę w dłoniach Kaia, który trzymał ją do góry nogami. Od razu odłożył ją na miejsce wyraźnie zakłopotany i totalnie rozkojarzony.
Uśmiech zniknął dopiero po chwili, gdy chłopak w kołnierzyku oparł się ramieniem o półkę odwracając się przodem do Kaia.
- ..jestem.. - odezwali się równocześnie, za moment śmiejąc się nieco zmieszani zaistniają sytuacją. Kai niezgrabnie przeczesał włosy na karku.
- Ty pierwszy. - zaproponował Jongin.
- Jestem Baekhyun. - po raz pierwszy Kim miał okazję poznać kolor oczu chłopaka, jak i dokładniej przyjrzeć się jego twarzy. Skupiając się na uścisku dłoni nie zarejestrował nawet jak drobna i kobieca była dłoń Baekhyuna.
- Jongin. 
- Zamierzasz tu studiować?
Kai uśmiechnął się delikatnie, sam nie znając jeszcze odpowiedzi na zadane pytanie.
- Tak. To znaczy.. myślę, że tak. Nie jestem pewien.
- Rozumiem. Nie szukasz może współlokatora? - Jongin szybkim ruchem głowy skierował swe przeszywające spojrzenie na niższego chłopaka. Nie wiedząc, jak ma odebrać to pytanie uniósł kącik warg do góry w nieco głupowatym uśmieszku. Baekhyun doskonale odbierając reakcję nowego znajomego uśmiechnął się szeroko rozluźniając ramiona i opuszczając je luźno wzdłuż ciała.
- A-ah. Wybacz, źle się wyraziłem. Miałem na myśli współtowarzysza. - kiwnął lekko głową, mając nadzieję, że tym razem zabrzmiał o wiele lepiej i pytanie pozostanie bez znaku zapytania.
- W sumie to.. zaproponowałem to już mojemu przyjacielowi. Mieszkamy razem w Seulu, ale on jeszcze nie wie, czy chce się tu przenieść ze mną. Przypuszczam, że po prostu boi mi się o tym powiedzieć, a już dawno zdecydował. 
Mówił cicho, z nutą zawodu w głosie. Westchnął głęboko, przez krótką chwilę nie patrząc na Baekhyuna. Rozejrzał się wokół siebie, omiótł wzrokiem wysokie regały, które ich otaczały, po czym dostrzegł, iż twarz z naprzeciwka całkiem straciła swój wyraz. Domyślił się, że to przez niego. W końcu zachowuje się, jakby był naprawdę trudnym do odgadnięcia człowiekiem, co też było prawdą.
- Przykro Ci, prawda? - spytał Baekhyun, prawie szeptem.
Kai westchnął głęboko.
- Tak. Ale nie ma o czym gadać. Masz ochotę coś zjeść? - zmienił temat, zadając pytanie, które zawsze, ale to zawsze skutkuje. 

Mimo, iż wcześniej Jongin nie był zbyt zadowolony z przyjazdu tutaj samemu, teraz prawie całkiem o tym zapomniał, gdy czas mijał podczas rozmowy z Byunem. Mijał on wprawdzie w tym samym tempie, co zwykle. Wolno i beznamiętnie, jednak teraz nie miał możliwości się na tym skupiać. Podczas posiłku, popijając kawę, oboje zdążyli poznać się trochę lepiej. Bynajmniej przekroczyli etap, w którym znali jedynie swoje imiona. Pytał Baekhyuna o rodzeństwo, zainteresowania, jego pasje, plany na przyszłość. W międzyczasie zastanawiał się, dlaczego właśnie te pytania padają zawsze jako pierwsze przy poznawaniu nowej osoby. Cóż może wiedzieć o przyszłości ktoś, kto dopiero zaczyna studiować, ktoś całkowicie niepewny zarysu swojego dalszego życia. Ktoś, kto nie wie, czy decyzja, którą podejmuje teraz, nie będzie bezsensowną za kilka lat. Jednak im dalej brnął we własne myśli, tym bardziej się w tym gubił. Przyjemnie było słuchać Baekhyuna, słuchać kogoś nowego. Poznawać życie poprzez pryzmat kogoś... innego.



"Jestem na miejscu. Tu jest naprawdę w porządku. Poznałem kogoś.
Szkoda, że Cię nie ma." 

wysłano do: Sehun24.05.2015

Seoul,

maj, 24.



Poza spokojem w oddechach obojga i trwającymi w ciszy duszami nie było już niczego. Na przełomie jawy i snu, klatka piersiowa Sehuna unosiła się równomiernie, czując na sobie niewielki ciężar. Jego powieki delikatnie drgały, a rzeczywistość starała się przedrzeć przez nie, aż wreszcie całkowicie się nią stanie.Uchylił delikatnie powiek, nim przypomniał sobie, gdzie się znajduje. Niesamowity spokój i bezpieczeństwo uderzyło w jego serce, gdy tylko spojrzał na otuloną snem twarz Luhana. Pełne, różowe usta delikatnie rozchylone, dawkowały powietrze, zamieniając się po chwili w krótki, spokojny wydech. Ciepły, nagi tors Lu wtulał się w Sehuna, zaś reszta ciała plątała się w niewiadomych miejscach wśród pościeli. Oh leniwie, i nieco bezsilnie podniósł dłoń, układając ją na jasnych włosach Luhana. Zamykał, to znów powoli otwierał oczy, czując pod opuszkami miękkość kosmyków. Ich zapach. Westchnął głębiej, przytulając swój policzek do czubka głowy chłopaka. Spoglądając przez szczeliny żaluzji w pokoju ucieszył się, nie widząc plam słońca. Z jakiegoś powodu uwielbiał noc, a owa nadal panowała, zamroczając sobą wszystko. Niewyraźny zarys księżyca w pełni przedostał się przez przestrzeń spoza żaluzji, gdy wiatr powiewał lekko i wpadał do pokoju przez uchylone okno. Zatrzymując się na nagim ramieniu Sehuna, zostawił po sobie lekki dreszcz na bladej skórze. Powoli przesunął palcami po ciepłym, szczupłym karku Luhana, jak i szyi, wreszcie kończąc na jednej z lekko wystających łopatek. Głębszy oddech wydostał się z piersi Lu, tuż po chwili blondyn nieznacznie poruszył swą głową. Nie chcąc, by Sehun przestał, ukradkiem otworzył oczy, po czym znów je zamknął, czując, jak każdy kolejny dreszcz wywołany dotykiem Sehuna opanowuje jego ciało. Dyskretnie przygryzł wargę, gdy Sehun delikatnie gładził wrażliwą skórę za uchem, na szyi, karku. Zamykając oczy widział jego palce, w tym momencie pieszczące jego skórę. Czuł jego bliskość, zapach, rozgrzane ciało. Dłoń Oh subtelnie wplatała się pomiędzy długie kosmyki złotych włosów, napawając każdą najmniejszą cząstką Luhana. Xiao uniósł swą głowę ospale, unosząc tym samym ramiona, na kilka milimetrów odrywając się od młodszego. Otworzył szerzej zaspane powieki, które teraz przypominały małe półksiężyce. Bynajmniej błyszczały tak samo.

- Nie śpisz..? - Oh szepnął cicho, wpatrując się w jego twarz.

- Nie... - Znajomy zapach przedarł się przez nos Lu, kończąc na najgłębszych zmysłach w jego głowie. Sehun bez słowa ułożył dłoń na policzku Bambiego, gładząc jego ciepłą i gładką powierzchnię kciukiem. Uśmiechnęli się do siebie lekko, ciesząc znów swoim widokiem. Młodszy podniósł się nieco, układając łopatki w wygodniejszej pozycji. Zjechał palcami po idealnej żuchwie chłopaka, głęboko i głośno oddychając, jakby nie mógł powstrzymać ani jednej emocji, jak i reakcji na wspaniałe, doskonałe i blade ciało.. Jego oczy zakochiwały się w tym widoku każdego dnia coraz bardziej. Smukła, długa szyja Luhana zadrżała na kolejny dotyk. Cicho przełknął ślinę, gdy Sehun badał dotykiem wypukłe jabłko Adama. Przymknął delikatnie oczy, pochylając się nad Sehunem. Wyprostował lewe ramię, by z łatwością wsunąć je pod głowę Oh, a tym samym móc znaleźć się jeszcze bliżej ukochanego. Na nowo przyległ do niego torsem, a ich skóra otarła się o siebie z przepychem. Zaczął powoli, ale wyględnie i namiętnie całować usta Sehuna. Wplótł długie palce w jego włosy u nasady, bez obaw nieco mocniej chwytając je. Nie odrywając od niego ust, powoli ułożył się na nim, oplatając jego biodra udami, czując materiał cienkiego prześcieradła opleciony wokół łydek. Wsuwając drugie ramię pod plecy Sehuna, rozchylił jego usta bardziej, pogłębiając pocałunek. Zatrzymując się na chwilę w miejscu, przywarł wargami do Huna, czerpiąc nieco powietrza. Gdy całkowicie usatysfakcjonowana dezorientacja Sehuna pozwoliła mu na jakikolwiek ruch, ułożył dłoń na plecach Luhana, jeszcze bardziej przysuwając go do siebie. Ugiął kolano, oplatając łydką jego pośladki. Ułożył obie dłonie na twarzy Lu, przywierając swymi wargami do jego jeszcze mocniej. Odwzajemnił wreszcie pocałunek, przechylając głowę w przeciwną stronę. Przyciągnął jego głowę do siebie, zamykając oczy z uwielbieniem. Luhan ułożył swe palce na dłoni Sehuna, która wodziła po jego szyi i policzkach. Po raz pierwszy podczas pocałunku usłyszał głośniejszy wydech Huna, który desperackim aktem pożądał Luhana w jak największej możliwej dawce. Gdy na moment oderwali od siebie mokre usta, zamglone spojrzenia oboje spotkały się, jednak nie na długo. Sehun poczuł na swych wargach kolejny namiętny pocałunek. Objął niższego gwałtownie w pasie, zniżając się do płaskiej, leżącej pozycji, a jego głowa wsparła się jedynie o materac. Korzystając z okazji, Luhan przysunął się wyżej, ocierając biodrami o Koreańczyka. Jego długie włosy zaczęły łaskotać jego twarz, ilekroć znów pochylił się nad Sehunem, nie zaprzestając pocałunków. Stawały się one coraz głębsze, jak i zdapieżniejsze. Lu odetchnął z trudem, gdy Oh znów przyciągnął go do siebie, odchylając szyję w tył, dzięki czemu starszy znajdował się teraz wyżej o głowę. Otarcia nie były jednokrotne, podczas gdy oboje całkowicie zatracili się w sobie choćby przez ten krótki czas. Spomiędzy nienasyconych warg uciekały ciche wydechy. Czując uścisk palców na żebrach, Chińczyk mocniej przygryzł jego wargę i cicho jęknął, w reakcji na oczywisty bodziec. Wsparł się lewym ramieniem o materac, czując za chwilę palce Sehuna wokół swego nadgarstka. Otarł się policzkiem o twarz kochanka, czubkiem nosa delikatnie sunąc po jego skroni. Niespokojnym oddechem witał się z jego uchem, którego płatek musnął wargami, przymykając oczy. Oh wpatrując się w twarz Lu, odgarniał co chwilę jego niesforne kosmyki, które zakłócały mu widoczność. Przysunął swe wargi na wysokość jego ucha, rozprowadzając po nim swe niespokojne wydechy. Rozchylił delikatnie wargi, by otrzeć je o nie, a następnie przejechać po nim wilgotnym językiem. Lu zagryzł mocniej wargę, nim Hun cicho zadyszał do jego ucha.
-..chcę Cię...
Nagłe gorąco i dreszcze dobiegły do dolnych partii ciała niższego. Krótko spojrzał na Huna, po czym znów wpił się ostro w jego wargi, za każdym ich ruchem ocierając się biodrami o mężczyznę, aż poczuł, że to co mówi jest prawdą i żywym dowodem. Podniósł się, siadając na nim okrakiem. Wsparł obie dłonie na torsie Sehuna, a stale na niego patrząc zaczął ostrożnie nabijać się na jego członka. Wbił mocno palce w tors Koreańczyka, jak i sapnął cicho przez nos, ani przez moment nie martwiąc się o siebie. Zależało mu tylko na Sehunie.
- Luhan, poczekaj... - uniósł plecy do góry, próbując wstać.
- Nie. - ten pchnął go na nowo do pozycji leżącej, słysząc głuche uderzenie materaca. Plecy Sehuna na nowo poczuły chłodną powierzchnię drażniącą jego nagą skórę. Ucisk w gardle powiększył się do pewnego stopnia, gdy Luhan znów się poruszył, tym samym zaczynając powoli kołysać ku górze, to znów osuwać na dół. Oddychając cicho przez uchylone wargi, patrzył uważnie w oczy Huna, które zdradzały coraz więcej z każdą sekundą. Dłoń Lu powędrowała w stronę jego dłoni, by móc ją mocno chwycić. Wsparł się tą wolną o szczupłe biodro Koreańczyka, by łatwiej móc się poruszać. Skupiając się uważnie na ruchach, jednostajnie kierował swe biodra w odpowiedni sposób. Z początku bardzo powoli, dając sobie czas na przyzwyczajenie, na które nie musiał długo czekać. Z płuc Sehuna uciekać zaczęły pojedyńcze, czasem głośniejsze, niż dotychczas wydechy. Wciąż zdezorientowane nieco oczy nie umiały znaleźć sobie odpowiedniego miejsca. Wlepiał swój wzrok w oczy Luhana. Głębokie, i ciemne jak ocean. Jego długie, gęste rzęsy rzucały rozmazany cień na jasne lica. Pełne, coraz czerwieńsze wargi, lekko uchylone, i błyszczące od pocałunków drgały delikatnie, stając się jeszcze bardziej namiętnymi. Gdy dłonie Oh powędrowały na wąskie biodra chłopaka, a po chwili sunęły się wzdłuż torsu, aż po samą szyję, Luhan nieco mocniej zaczynał poruszać się, tym razem do przodu, to znów kierując się ku tyłowi. Opuszki Huna przejeżdżały coraz po wargach Luhana, czując, jak ten obdarowuje je maleńkimi pocałunkami. Sehun nie mógł jednak pozwolić sobie na bezczynność. Nie potrafił. Za bardzo go teraz pragnął. Podniósł się powoli z łóżka do pozycji siedzącej, unosząc twarz ku górze, po czym zatopił swe wargi w ustach starszego, na nowo rozpoczynając serie pocałunków. Raz tych delikatnych, zaś za chwilę bardziej pożądliwych i stanowczych, podczas których języki  mogły się o siebie ocierać. Oddechy oboje były ciężkie i niejednostajne. Ciche dyszenie co chwilę przerywało bezkresną ciszę pośród głośnych, wilgotnych muśnięć. Han oplótł szyję Sehuna ramionami, jednocześnie przysuwając się bliżej, jak i mocno w niego wtulając. Schował twarz w zagłębieniu jego szyi, muskając ją w wybranych przez niego miejscach. Czuł, jak dłonie młodszego gładzą jego plecy, eliminując każdy najmniejszy chłód, a pasy pozostawiane przez paznokcie sprawiają przyjemny ból. Ciepłe wargi Lu przesuwały się niżej, po łuku ramienia, aż po bark, zostawiając wszędzie mokre ślady po pocałunkach. Biodra nadal utrzymywały swój rytm, posuwając się w przód, coraz to mocniej, jak i szybciej. Odetchnął niespokojnie, gdy Sehun wbił palce w jego pośladki i z naciskiem przysunął go do siebie tak, że nie dzieliły ich już żadne milimetry, a on sam znalazł się znacznie wyżej. Nieoczekiwanie wbił swe palce w bark Huna, szukając stabilności. 
- Oprzyj się... - z trudem wyszeptał, a Sehun bez sprzeciwu skierował swe plecy w tył, czując za nimi stabilne oparcie z ramy łóżka. Czuł, jak metalowe pręty wbijają mu się w każdy kręg z osobna. Zgrabne i płynne ruchy Luhana otumaniały go i sprawiały, że nie myślał trzeźwo. Ułożył otwartą dłoń na umięśnionym i zarysowanym brzuchu Sehuna, czując, jak całe jego ciało pulsowało, stając się istnym wulkanem. Hun objął go szczelnie jednym z ramion, zaś palce drugiej dłoni przeplótł z jego włosami, a tym samym przysuwając jego głowę niżej, do kolejnych pocałunków. 
- Tak dobrze...? - Lu skierował swe niepewne spojrzenie na twarz mężczyzny, nie przestając się poruszać tak, jak kierował go Sehun. Ten wpił się mocno w jego wargi w oczywistej odpowiedzi. 
- Tak, Lu.. - chwycił jego drobną twarz w dłonie. Zamknął oczy na długą chwilę, mocno trzymając go w ramionach. Złożył przelotny pocałunek na jego policzku, podbródku i szczupłym nosie, za chwilę wydając z siebie ciężki, niespokojny wydech, czując niekontrolowanie stanowczy ruch, a niemal wszystkie jego mięśnie uległy spięciu. Poczuł, jak szczupłe ramiona oplatają się mocniej na jego szyi, a przez częste i pewne, mocniejsze ruchy Hana, wystarczyła zaledwie chwila do całkowitego spełnienia. Nieświadomie dłonie Sehuna powędrowały w kierunku pośladków Chińczyka, jeszcze bardziej przyciskając go do siebie w ten sposób. Mokre wargi ocierały się o siebie w jednostajnych ruchach bioder, desperacko starając się o pocałunek. Krwisty ślad po paznokciach odznaczył się wyraźnie na ramieniu wyższego, z chwilą, gdy cichy jęk towarzyszący spełnieniu dotarł wprost do ucha Hunniego. Sam dostrzegł, jak nagłe gorąco uderzyło do jego głowy, sprawiając, że poczuł osłabienie. Wstrzymał oddech, niespodziewanie czując, jak z niemałą siłą wypełnił on nadal ciasne wnętrze Luhanniego przezroczystym płynem. Zamknął zmęczone powieki, kładąc otwartą, drżącą dłoń na karku jelonka, od razu przytulając go mocno do siebie. Tak, jak zawsze robił, chcąc dać mu do zrozumienia, że jest przy nim, by poczuł się bezpiecznie i komfortowo. W każdej chwili. Delikatnie musnął płatek jego ucha, powoli i czule głaszcząc jego plecy, pokryte gęsią skórą. Bambi wtulił się w Sehuna ufnie, pragnąc by ta chwila nie kończyła się już nigdy, a ich "nigdy" stało się nieskończonością.