Rozdział 11



Ostatnią rzeczą, którą zapamiętał, była miękkość poduszki i ciepło drobnego ramienia, które obejmowało jego żebra. Stopniowo usypiający go oddech tuż przy uchu i delikatny, lecz doskonale wyczuwalny, znajomy zapach perfum i szamponu. Subtelne łaskotanie jego nosa kosmykami włosów. Odkąd wszystkie kolejne noce wyglądały tak samo, nie wyobrażał sobie, że kiedykolwiek mogłoby być inaczej. Że mógłby zasypiać sam, wgryzając paznokciami w poduszkę z tęsknoty za owym dotykiem i obecnością. Jego obecnością. Bez możliwości powiedzenia "kocham", bez usłyszenia odpowiedzi, której tak potrzebował słyszeć, mimo, iż znał ją doskonale. Która wędrowała w jego głowie bezustannie, powodując nieświadomy uśmiech na twarzy, który go zdradzał w każdym momencie.
Myśli o Luhanie były nieustanne, ilekroć próbował wykonywać zwykłe czynności, widział go w każdym miejscu. Każdy szmer wydawał się być jego śladem, zaś każde miejsce przypominało mu o momentach, które już razem przeżyli. W których spędzili choćby chwilę. Sytuacje wracały do jego pamięci jak bumerang, zostawiając po sobie odciski. Nie dopuszczał do siebie myśli, że Lu mógłby zasypiać przy kimkolwiek innym, niż on. Jadać razem śniadania i kolacje. Pijać kakao i oglądać nudne filmy, przy których zasypiał, mimo, że Luhan potrafił opowiedzieć każdy z nich od początku do końca. Przy nim wszystko nabierało sensu, a robienie rzeczy, których nie lubił, zamieniały się w przyjemność. Wspólne sprzątanie, czy zakupy stawały się rozrywką, nawet jeśli wybór płatków śniadaniowych zajmował starszemu dwadzieścia minut. Nie znajdywał czasu na zastanawianie się, po prostu robił wszystko, o czym tylko Luhan zamarzył. Nie mógł go zawieść.
                                                               

Głośny trzask zamykanych drzwi samochodu, a za chwilę donośne szczekanie psa na zewnątrz zbudziło Sehuna ze snu. Twarz całkowicie schowana w puchowej poduszce wpłynęła jeszcze bardziej na jego lenistwo, a chęć wstania z łóżka była niemal znikoma. Otwierając powoli zaspane powieki, słońce oślepiło jego wzrok, przez co zasłonił twarz prześcieradłem, którym obaj byli przykryci. Właściwie - prawie. Westchnął głośno, próbując przebić się przez promienie, a gdy już wreszcie znalazł odpowiednią ostrość, w ułamku sekundy przypomniał sobie zdarzenie ostatniej nocy. Oraz to, gdzie właściwie jest. Domyślił się, że teraz już nie są sami, słysząc kroki na dole, jak i dźwięk zamykanych drzwi wejściowych. Powoli przesunął swe ramię w stronę śpiącego obok blondyna, a jeszcze nieco bezsilną dłonią przejechał po jego szczupłym ramieniu i żebrach. Przysunął się jeszcze bliżej niego, obserwując jak Luhan powoli się przebudzał, jednak nie miał chyba zamiaru otwierać jeszcze oczu. Obrócił się na plecy, jedynie przekręcając głowę w stronę Huna, jak i lekko uchylając wargi, spomiędzy których uciekł cichy wydech. Sehun skierował swój wzrok na jego odkryte biodro, którego zarys odstawał niesamowicie kusząco spoza cienkiej kołdry. Ponownie przeniósł swoje ciemne spojrzenie na twarz Lu. Wyglądał rozkosznie, niczym śpiący anioł, co sprawiło, że za żadne skarby świata nie chciał go budzić. Mógłby wpatrywać się tak w niego godzinami. Przysuwając się jeszcze nieco bliżej niego, delikatnie ułożył ciepłą dłoń na płaskim brzuchu jelonka, sunąc nią po nim, aż dotarł do wymarzonego celu. Idealnego biodra. Czując na skórze wystającą, nieco twardą kość, dyskretnie oblizał wargi, przymykając powieki. Głośniejszy oddech z płuc Luhana spoczął na twarzy Huna. Malinowe, pełne wargi zadrżały, a po chwili zamknęły się, tworząc swój idealny kształt serca. Oh nie potrafił powstrzymać chęci dotknięcia go, samo patrzenie nie było dla niego wystarczające. Dłoń, która przed momentem spoczywała na biodrze, teraz najdelikatniej w świecie dotknęła policzka Luhana, a palce obrysowywały zarys jego różanych warg. Pragnął go znów pocałować, poczuć jego smak, tak bardzo mu bliski.

- Xiaolu... - Sehun przywitał go cichym szeptem wyraźnie zniecierpliwiony, dotykając jego górnej wargi. Nie otrzymując odpowiedzi, tym bardziej reakcji, przyglądał się jego twarzy jeszcze przez kilka chwil, po czym opierając się na łokciu, podniósł się i zaczął powoli odgarniać niesforną grzywkę z czoła Lu, wreszcie otrzymując zamierzony efekt. Oczy blondyna powoli otwarły się, spojrzenia obojga spotkały, a twarz spragnionego Koreańczyka była pierwszą rzeczą, którą Han ujrzał tego poranka. Oh powoli pochylił się, składając czułe muśnięcie na ustach chłopaka, szepcząc wprost w jego wargi.
- Myślę, że Twój tata przyjechał... Chyba powinienem się zbierać. - mruknął nieco ochryple, zauważając niepocieszoną minę. Tak naprawdę wcale tego nie chciał.
- Nigdzie nie idziesz... - wymamrotał Luhan w odpowiedzi, obejmując Sehuna mocno i wtulając się w jego umięśniony tors. Nie musiał czekać długo na odwzajemnienie uścisku, czując, jak mężczyzna przytula go mocno do siebie, a jego twarz skrywa się w zagłębieniu jego szyi. Obaj westchnęli z ulgą, jakby doskonale wiedzieli, że tego im właśnie brakowało.
- Na pewno..? Nie chcę przeszkadzać, chyba nie powinienem.. no wiesz.. tutaj spać, z Tobą..
- Sehun. Przestań.


                                                           
Poranny posiłek jeszcze nigdy nie smakował tak dobrze. Kawa z mlekiem i czekoladowe rogaliki z pobliskiej piekarni były największym przysmakiem, zwłaszcza, kiedy poprzedniego dnia zapomina się o kolacji, myśląc o niebieskich migdałach. Zapach kwiatu wiśni i powiew ciepłego, majowego wiatru wprowadzał człowieka w stan błogiego wyciszenia i relaksu. Pogoda była idealna, skłaniała myśli do tego, by spędzać czas poza domem, śpiewać przy ogniskach z gitarą i piec podpłomyki. Zachęcała do wieczornych kąpieli w jeziorach, noclegu pod gołym niebem. Wizje wiosny i lata nie mogły być lepsze.
Sehun spojrzał rozczulony na twarz Bambiego uśmiechając się do siebie pod nosem. Uniósł dłoń na wysokość kącika jego warg, by wytrzeć z nich ślad po czekoladzie. Sięgnął po swój kubek upijając kilka łyków gorzkawego płynu. Cieszył go widok Luhana, łakomie jedzącego śniadanie, podczas gdy on sam ledwie tknął swoją porcję. Co jakiś czas zerkał w stronę okna, obserwując ptaki, które siadały wesoło na gałęziach drzew w ogródku. Wysoka temperatura na zewnątrz, jak i w domu pozwalała na znikomą ilość ubrań, zatem Sehun miał na sobie jedynie bokserki. Paczka niebieskich Marlboro zajmowała miejsce na stole tuż przed nim. Zaś Lu, oprócz bokserek miał na sobie za dużą co najmniej o kilka rozmiarów koszulkę. Jego.
Owinął ramiona szczelniej wokół jego sylwetki, gdy ten siedział bokiem na jego udach. Patrzył na niego przez cały czas, starając się uporządkować wszystkie myśli, powkładać je do odpowiednich szufladek w jego głowie.
- Luhan, chciałem.. to znaczy..
Ciemne tęczówki chłopaka zwróciły się ku niemu, gdy tylko usłyszał swoje imię. Zaciekawiony, ponaglił Sehuna wzrokiem, również widocznie zaniepokojony tonem chłopaka.
- O co chodzi, Sehun? - powiedział cicho, starając się odgarnąć długą, jasną grzywkę mężczyzny do tyłu, lecz ta po chwili opadła i wróciła do poprzedniego stanu. Widząc, jak Oh zbierał się do kolejnego pytania, odwrócił się przodem do niego, by usiąść na nim okrakiem, po czym pochylił nieco, nie pozwalając uciec mu wzrokiem.
- Sehun.
- Luhan, czy.. czy kiedykolwiek.. dotykał Cię ktoś inny? - zwrócił się ku niemu nieco odważniej, niż przed chwilą i spojrzał mu prosto w oczy. Bał się tego pytania, tak samo, jak bał się, że mógłby on zwątpić w jego zaufanie. Luhan, zamiast odpowiedzieć, wpatrywał się przez chwilę w wargi Sehuna.
- Nie. - podniósł swój wzrok, łącząc ich spojrzenia ze sobą. Delikatnie zacisnął usta, czekając na jakąkolwiek reakcję ze strony młodszego. Ułożył długie, smukłe palce z boku szyi Koreańczyka.
- Więc to ja.. byłem Twoim.. pierwszym..
-..tak. - przerwał mu, jak i dokończył za niego wypowiedź. Sehun delikatnie zmarszczył brwi, jednocześnie mrużąc oczy.
- Nikt przedtem... nie całował tych ust, nie dotykał.. Twojej skóry, Ciebie..? - mówiąc szeptem nie dowierzał, głaskał delikatnie wierzch jego dłoni, a przysuwał swą twarz coraz bliżej jego.
- Nikt, Sehun... Ty.. pokazałeś mi wszystko. Dałeś mi wszystko, co było dla mnie nowe. Nie bałem się niczego, bo ufam Ci.. wiem, że nie zrobiłbyś niczego, czego bym nie chciał, nie skrzywdziłbyś mnie... - Luhan przymknął powieki, lecz nadal patrząc na Sehuna poczuł jego delikatny dotyk na dolnej wardze, jak i w jej kąciku. Oparł swe czoło o te Hana, wsuwając ramię pod zbyt luźną koszulkę na jego plecach. Zamknął oczy, po czym unosząc podbródek ku górze, złożył najczulszy pocałunek na wargach Luhana, nie potrafiąc znaleźć innego sposobu, a tym bardziej odpowiedzi na jego słowa. Przejechał kciukiem wzdłuż jego zarysowanej żuchwy, czując jak starszy włącza się w pocałunek, nieśmiało wsuwając koniec swego języka do wnętrza jego ust. Uśmiechnął się lekko, wsuwając także drugą dłoń pod jego ubranie, by tam móc przesuwać dłońmi od łopatek, aż po sam dół jego pleców, czemu towarzyszył cichy, jednak opanowany wydech. Po dłuższej chwili, Xiaolu objął Sehuna wokół szyi, przykładając swe wargi do jego ucha.
-..pierwszym i jedynym.


                                                             

- Daleko jeszcze? - Jongin odwrócił lekko głowę w bok, skąd też dochodził głos. Skupiony na drodze i trzymaniu kontroli nad kierownicą, zdążył jedynie zauważyć, jak w połowie pusty, plastikowy kubek z kilkoma kulkami tapioki na dnie ląduje tuż obok siedzenia pasażera. Zaśmiał się cicho, jednak stale patrzył tylko przed siebie, kontrolując dokładnie, co dzieje się na zatłoczonej ulicy.
- Nie rozlej mi tu niczego, bo będziesz szorował. - spojrzał nieco krytycznym wzrokiem na dość niestabilnie ustawiony napój. Jednak widząc speszoną minę towarzysza dźgnął go lekko w bok, by rozładować chwilowe napięcie.
- Daleko jeszcze? - usłyszał znów to samo pytanie, tym razem uśmiechając się jeszcze szerzej, niż przed chwilą.
- Baekhyun. Uspokój się. Płyta Ci się zacięła? - odpowiedział ze śmiechem, wykorzystując moment zatrzymania na światłach na kontakt wzrokowy. - Już dojeżdżamy. - dokończył.  - Słyszałem, że nie można się spieszyć przed wycieczką, która ma być przyjemna. Podobno powoduje to, że kiedy jesteś już na miejscu, nagle cała zabawa traci swoją magię. - odpowiedział, zauwając dwa ciemnobrązowe ślepia wpatrzone w jego twarz.
- Nieprawda. - blondyn odwdzięczył się kolejnym kuksańcem w bok Kaia, strojąc przed nim niezadowoloną i lekko rozdrażnioną minę.
- Uważaj, prowadzę. - odpowiedział śmiechem, rozbawiony reakcją Baekhyuna do granic możliwości, jednak znalazł jeszcze chwilę na unik. - W takim razie poczekaj spokojnie, aż dojedziemy do Seulu. Przy okazji, mogłeś wspomnieć, że mieszkamy w tym samym mieście.
- Nie lubię zdradzać aż tyle. Gdybyś się nie przynał skąd jesteś, prawdopodobnie powiedziałbym Ci, że mieszkam w jakimś małym domku w lesie, z siedmioma krasnoludkami. Ale nie miałem ochoty wracać sam, dlatego tu jestem. - zadowolony z siebie oparł się wygodniej o siedzenie, zmieniając po chwili radiową stację.
- Nie uwierzyłbym Ci, nie wyglądasz.
Baekhyun uśmiechnął się szeroko.
- To był komplement? - zapytał ze sztuczną skromnością w głosie. Jongin westchnął pod nosem, układając wargi w nieco tajemniczy uśmiechu.
- Dopij do końca.




                 Otworzywszy drzwi od niewielkiego garażu za domem, Jongin wyjął z tylnej kieszeni spodni papierosy, po czym wyciągnął i odpalił jednego z nich. Omiótł wzrokiem bałagan, jaki panował w pomieszczeniu już od zeszłego roku, a dokładniej - zeszłego lata. Myśl o porządkach dawno odeszła w zapomnienie. W poszukiwaniu konkretnej rzeczy, prawie stracił nadzieję, że znajdzie to, czego właściwie szukał. Mimo, iż wszystkie niepotrzebne rzeczy przykryte były folią, zebrała się na niej spora warstwa kurzu. Przebijając się przez sterty zapełnionych starymi kasetami i książkami pudeł, stąpał ostrożnie patrząc pod nogi, by się nie potknąć. Sam już dawno zapomniał, co kryje się we wszystkich tych kartonach, lecz nie znaczyło to jego niechęci w odnowie tej wiedzy. Jedynie nie był jeszcze na to czas. Niosąc dość sporych rozmiarów zwój, który przypominał zwinięty śpiwór, kierował się w stronę podwórka, które było niewielką jak przystało na tę okolicę przestrzenią, jednak w zupełności wystarczająca, by zrealizować jego plan spędzenia dzisiejszego wieczoru, jak i nocy. W zupełności.
Rozłożenie sporego namiotu nie sprawiło mu wielkiego trudu, zwłaszcza, że robił to nie pierwszy raz. Zadowolony z siebie omiótł wzrokiem swoją pracę uśmiechając się pod nosem. Jednyną rzeczą, której nadal brakowało były materace i kilka większych poduszek, by wnętrze namiotu stało się bardziej przytulne.
Opierając się o drzewo wyjął z kieszeni telefon i odruchowo sprawdził nieodebrane połączenia, nieodczytane smsy, jednak nie zauważając niczego, co mogło go usatysfakcjonować odetchnął ciężko, niedbale wrzucając telefon do kieszeni kurtki. Zaczynał być nieco zły na Sehuna. Od rana nie odezwał się do niego ani słowem, a teraz jeszcze nie interesował się nawet jego powrotem. Pomijając niepokojący fakt, iż nie było go nawet w domu, choć doskonale wiedział, gdzie może go znaleźć. I z kim. Odwrócił wzrok za siebie, a widząc Baekhyuna męczącego się z rozpaleniem ogniska i przekleństwa z jego ust zaśmiał się głupkowato rozbawiony. Przykucnął obok niego i usiadł na trawie oplatając kolana ramionami i chowając w nich nos. Wpatrywał się w palenisko, które nareszcie zaczęło dymić i rozprzestrzeniać swe płomienie po wysuszonych drwach.


Luhan drgnął niespodziewanie czując delikatny dotyk miękkich warg na karku. Dreszcz przebiegł przez jego kręgosłup, czując delikatną gęsią skórkę na szyi. Przygryzł lekko dolną wargę, gdy ciepło umięśnionego torsu przepłynęło przez jego chłodne już plecy. Łaknąc więcej, odruchowo cofnął się do tyłu, czując opór drugiego ciała, jak i gorąco wody, które moczyło jego zmarzniętą skórę. Dłonie Sehuna przejechały po nim od bioder w górę, zatrzymując się tuż przy ramionach. Jedna z dłoni automatycznie powędrowała do linii żuchwy Luhana jak i podbródka, odkręcając go w swoją stronę w tęsknocie za odcieniem gorzkiej czekolady oczu. Kładąc się na Sehunie, odchylił głowę w bok, by oprzeć ją o jego ramię. Przejechał swym zgrabnym nosem po jego policzku, oddychając powoli. Rozkoszując się gorącem wody, miękkiej piany i aktualnej chwili. Oh na nowo uniósł dłoń, by opuszką jednego palca obrysować zarys nosa Lu, uśmiechając się przy tym rozczulony nad jego niewinnym wyglądem. Przysunął swą twarz jeszcze bliżej niego, a czując wyraźne pozwolenie rozchylonych warg starszego, gdy dotknął jego ust, ośmielił się, by całować go nie tylko namiętniej, ale i nieco mocniej. Owinął jego ciało ramionami, dając mu tym samym jeszcze więcej własnego ciepła. Wtedy też poczuł kolejne drgnięcie, co skłoniło Koreańczyka, by przytulić go jeszcze bardziej. Luhan westchnął cicho i zamknął oczy, gdy dłoń Sehuna przeplotła się z jego mokrymi włosami. Odsunął się w przód o kilka centymetrów dla ich wspólnej wygody. Hun musnął lekko ramię Lu, a unosząc głowę skupił całą swą uwagę na masażu jego głowy, gdy szampon zaczynał się już dobrze pienić w jego dłoniach. Cichy pomruk przyjemności był bodźcem do intensywności ruchów. Xiaolu delikatnie oblizał wargi, odchylając głowę w tył za ruchem palców Sehuna. Oddychał spokojnie i głęboko, czując, że mógłby teraz zasnąć bez najmniejszego problemu. Nigdy przedtem Sehun nie robił tego dla niego. Nie zdawał sobie sprawy z tego, jak przyjemne może to być. Nie wiedział skąd wzięła się perfekcja jego wyczucia. Raz po raz przejeżdżał palcami po całej długości blond włosów, zaś znów masował i lekko drażnił jego kosmyki u samej ich nasady, myjąc je delikatnie. Sehun złożył lekki pocałunek na policzku Lu, gdy jego własny pokrył się gęstą warstwą szamponu.



- Jongin, czekamy na kogoś jeszcze? - odezwał się Baekhyun, starając się wyrwać go z transu. Ten spojrzał na niego i lekko kiwnął głową, otwierając kolejno dwie butelki tsingtao, po chwili podając mu jedną. Upił kilka łyków, odruchowo znów sięgając po telefon. Poddał się po usłyszeniu długiego sygnału oczekiwania. Nie wiedział, czy bardziej jest zły, czy może bardziej zmartwiony.
- Tak. Na dwoje przyjaciół. - odruchowo wspomniał o Luhanie, analizując reakcję Baekhyuna. Nie spotkał się z niezadowoleniem.
- Pewnie ich nie znam. - idąc w ślady Kaia skosztował kilka pierwszych łyków piwa, lekko się uśmiechając.
- Poznasz.
Rozmowa pomiędzy dwojga szła gładko, w towarzystwie piwa, jak i własnym. Dalszy ciąg rozmów o uczelni mieszał się z tematami życiowymi, odczuciami względem wielu spraw. Prawie zapomnieli o tym, że znają się jedynie dzień. Jednak to nie było żadną przeszkodą.
Kai usłyszał znane mu głosy, które dobiegały z naprzeciwka domu. Pierwszym z nich był cichy śmiech Luhana. Niezrozumiałe słowa z ust Sehuna dotarły do niego nieco później, aż rozmowa ta zaczęła sklejać się w jedną całość. Zanim zdążył wyjść przed dom, oboje byli już w środku. Nie dostrzegając niczyjej obecności, za chwilę spotkali się na tarasie, gdy wychodzili.
- Kogóż to moje oczy widzą? - Sehun objął przyjaciela z szerokim uśmiechem, już na wstępie zauważając zniesmaczoną minę Jongina.
- Od wczoraj do Ciebie dzwonię, cholero. - uderzył go lekko kolanem w pośladek, jako wymiar kary, słysząc znany mu dobrze głupkowaty śmiech kumpla. Za chwilę sam objął w specjalny sposób i Luhana, chcąc celowo, i skutecznie wkurzyć Sehuna.
- Byliśmy u mnie. - wytłumaczył Han, czując ponownie ramię Oh w pasie.
- Przepraszam Jongin, straciłem głowę. Nie gniewaj się. - nadął żartobliwie policzki, patrząc na przyjaciela, który jak widać - nie mógł się długo gniewać.
- Dobra. Chodźcie, muszę Was z kimś poznać. - ruchem ręki wskazał im drogę, kierując się za dom. Sehun zmarszczył lekko brwi, unosząc reklamówkę z butelkami soju. Całkiem przyzwoicie rozpalone już płomienie ogniska odbijały się w tęczówkach, lecz prawdziwy entuzjazm ukazał się dopiero, gdy uwagę obojga przykuł pokaźnych rozmiarów namiot. Hun jedynie otworzył niemo usta z wrażenia, oblizując dolną wargę. Przechylił głowę w bok w niedowierzaniu, obdarowując Jongina pełnym podziwu spojrzeniem.
- Nie musicie dziękować. W takiej temperaturze w domu można by się ugotować. - Jongin przewrócił teatralnie oczami, po czym podszedł do Baekhyuna, kładąc zaraz dłoń na jego ramieniu. Ten pospiesznie odłożył butelkę piwa i otrzepując spodnie z popiołu wstał. Luhan spojrzał na niego, lekko rozchylając usta. Chwilę potem zerknął na Jongina. Już przedtem widział tą twarz. Tego chłopaka.
- To mój nowy kolega z uczelni, Baekhyun.
Hyun przywitał ich szerokim, sympatycznym uśmiechem, podając swą dłoń.
- My się chyba znamy, Chicago Bulls. - zauważył w pierwszej chwili. Słowa skierowane do Luhana zmusiły go do nieśmiałej reakcji, przez co odruchowo odgarnął blond grzywkę z czoła i kiwnął głową na potwierdzenie. Sehun zbadał Baekhyuna od stóp do głów wzrokiem, jakby właśnie zobaczył w nim potencjalnego konkurenta, choć wiedział, że to idiotyczne. Po prostu poczuł zazdrość. Głupią zazdrość. Przejechał dłonią wzdłuż pleców Luhana, chcąc zaznaczyć swoją obecność. Każdy z osobna spojrzał po sobie, szukając odpowiedzi tej lekko niezręcznej sytuacji.
- Wow. Mamy wspólnych znajomych o których nie wiem. Level up. - zaśmiał się Jongin, dla rozładowania chwilowego napięcia i biorąc reklamówkę z dłoni Sehuna, wyjął z niej jedną butelkę nalewając trunek do szklanek, które stały na ogrodowym stoliku.
- Siadajcie, nie będziemy tak na sucho. Jest sobota, do cholery. - rozbawiając sam siebie, usiadł po turecku obok Baekhyuna, dokładnie jak wcześniej. Chwytając za szyjkę butelki opróżnił ją do końca kilkoma łykami, po czym otworzył kolejne, dbając o to, by nikt nie został z niczym.
Luhan pociągnął chłopaka za rękaw, by znaleźć się razem przy ognisku, naprzeciwko Baekhyuna i Jongina. Usiadł blisko, ramię przy ramieniu. Sehun wsunął butelkę piwa w jego dłoń, uśmiechając się lekko. Sam zaś wziął szklankę z soju i opróżnił ją dwoma łykami. Gestem podbródka nakazał Kim, by dolał mu więcej. Spojrzenia wszystkich skupiły się właśnie na nim, gdy kolejna porcja alkoholu zniknęła równie szybko, jak się pojawiła. Musiał poczuć się nieco głupio, gdy tylko zdał sobie sprawę jaką minę mają jego koledzy.
- No co jest. - wzruszył ramionami, po czym lekko kopnął Jongina w kostkę, by przestał stroić takie dziwaczne miny. Ten prychnął cicho, dolewając mu kolejną porcję alkoholu. Luhan spojrzał na Baekhyuna sponad płomieni, przez które obraz stawał się niewyraźny i rozmazany. Przypomniał sobie ich krótką rozmowę i wspólne spotkanie w kawiarni, gdy wychodzili ze szpitala. Zastanawiał się, czy powinien powiedzieć o tym Sehunowi, czy puścić to w niepamięć. Odwrócił wzrok w drugą stronę i zacisnął lekko wargi, gdy tylko Baekhyun spojrzał w jego tęczówki. Pierwszy łyk piwa wypełnił jego jamę ustną, choć nie palił się do picia. Kosztował je powoli i bez pośpiechu. Z jakiegoś powodu nie potrafił czuć się całkowicie swobodnie w towarzystwie Hyuna. Może dlatego, iż ich poprzednie spotkanie nadal było wielką niewiadomą dla wszystkich innych. Dla Sehuna.
Po kilku godzinach ślad po choć jednej kropli alkoholu zniknął, za to był wyczuwalny w żyłach, sposobie chodzenia i stosunkowo głośniejszych rozmowach, nie kontrolowanych wybuchach śmiechu Jongina i senności Luhana, który jako jedyny zachowywał się w miarę cicho i spokojnie. Nieco zmęczony, odstawił butelkę na bok, po czym kładąc się bokiem na trawie, oparł głowę o udo Sehuna i przysnął się jeszcze bliżej, podkulając nogi. Za chwilę poczuł ciepłe i miękkie wargi na czubku głowy, składające właśnie tam najczulszy pocałunek. Silne ramię objęło go w pasie, zaczynając delikatnie gładzić jego żebra przez materiał bluzy. Han zauważył spojrzenie Baekhyuna, w którym dało się odczytać lekkie zmieszanie. Szybko też domyślił się o co chodzi, ale nie zamierzał kryć się z niczym, ani przed nim, ani przed nikim innym. Wpatrywał się w ogień, który tańczył na uschniętych drwach i ogrzewał jego twarz, powoli zamykając swe powieki. Widok Baekhyuna przypomniał mu o mamie. Nagle przypomniał sobie sytuację, w której był na skraju załamania. Nie mogąc znieść ciężaru, jaki spoczywał na jego sercu w tamtej chwili. Wszystkie złe odczucia i przeczucia. Coś sprawiało, że nie potrafił o tym zapomnieć, choć tak bardzo się starał. Coś sprawiło, że pojedyncza łza spłynęła po jego policzku.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz