Dźwięk domofonu rozległ się w całym mieszkaniu. Uporczywy sygnał dla pogrążonego w śnie ucha było czymś najbardziej paskudnym, co można było sobie wyobrazić. Dwa nierównomierne i ciężkie oddechy przecinały gęste powietrze, w którym dało się czuć jeszcze wczorajszą woń dymu nikotynowego, jak i alkoholu. Znacie to uczucie, kiedy wasz mózg jeszcze śpi, a ciało chce już wstać i pozbyć się tego cholernego dźwięku? Zazwyczaj analiza miejsca, skąd takowy dochodzi zajmuje do trzech minut, ale tym razem Oh Sehun poradził sobie znakomicie i pokonał chyba swój największy rekord w czasie przebudzania się. Choć oczy nadal kleiły mu się od snu, uchylił je i pierwsze co zrobił to jęknął głośno, odklejając policzek od szorstkiego dywanu, na którym obaj z Jonginem zasnęli. Podniósł się na ręce, jednak zaraz znów upadł bezsilny. - Jongin, kurwa, wstawaj... Dobija się ktoś - wymamrotał niewyraźnie czując, jak jego głowa pęka, a wszystko wokół zamiast stać w miejscu - wirowało. W celu rozprostowania kości podjął się kolejnej próby, i tym razem prostując najpierw jedno kolano, a potem drugie, wreszcie stanął o własnych siłach. Czy wczoraj pili? Dlaczego nie może sobie niczego przypomnieć? Skrzywił się przecierając szorstki policzek i idąc w stronę okna trącił czubem buta biodro Kim. - Słyszysz? Roszpunka się kurwa znalazła, hahahaha... - zaśmiał się jak ostatni czubek, po czym wskoczył na biurko przyjaciela i wyjął ostatniego papierosa z paczki własnych spodni, które były o wiele za duże w kroku. Ale cóż, tak było mu wygodniej. Oparł nadal skacowaną i ciężką głowę o ścianę, przy okazji uderzając się mocno o lampę, przy czym na chwilę zatrzymał się w miejscu, a po chwili przeklął cicho, osuwając niżej, by móc zaznać kawałek gładkiej ściany. Paląc bez pośpiechu obserwował totalny brak reakcji Jongina, któremu dźwięk zdawał się wcale nie przeszkadzać. Po jakimś czasie nastała cisza, jeśli można było tak nazwać chrapanie starszego bruneta. Przynajmniej nic już nie dzwoni. Tylko trochę w uszach. Sehun zaczął śpiewać jakąś piosenkę w taki sposób, by jak najbardziej wkurzyć Hyunga i zmienić tekst na wielce upokarzający go. Towarzyszył mu przy tym jakże durny uśmieszek. Teraz seplenił jeszcze bardziej. Zamiast domofonu rozległ się głośny dźwięk telefonu Kaia, który po omacku zaczął jeździć ręką po dywanie, desperacko szukając komórki. Gdy wreszcie miał ją w ręku, przekręcił się na plecy i odebrał, kładąc urządzenie na ramieniu, tak by cokolwiek usłyszał. Nie miał siły nawet zacisnąć palców. - Halo... - burknął zachrypnięty, podginając jedno kolano, przy czym przewrócił pustą butelkę po soju i zaklął. - Ale co, kto... - odgarnął grzywkę, po czym spojrzał na Sehuna. - No jest, jest... a to Luhan, tak? - powiedział już wyraźniej, o dziwo angażując się w rozmowę. - To Ty dzwoniłeś domofonem? - zapytał, po cichu śmiejąc się z bladej twarzy Sehuna, który już wszystko wiedział i morderczym wzrokiem błagał go, by oddał mu słuchawkę. - Przepraszam Han, schlaliśmy się z młodym i zdychamy teraz. No. Jak jesteś jeszcze blisko to dawaj do nas. Annyeong ~ - pożegnał się grzecznie i odłożył telefon na kanapę, po czym wstał i podszedł do Sehuna, mierzwiąc jego włosy. - Ogarnij się, wyglądasz jak siedem nieszczęść. Luhan zaraz będzie. Idę zrobić kawy.
Sehun w tempie błyskawicy znalazł się w łazience, jeszcze szybciej zdejmując ubrania. Wszedł pod prysznic, zostawiając uchylone drzwi. Puścił ciepłą wodę, a przez jej hałas musiał nieco głośniej krzyknąć. - Jongin, daj mi jakąś Twoją koszulkę! Mojej boję się nawet wąchać... - dokończył już sam do siebie, a gdy skończył się myć i szorować włosy, sięgnął po ręcznik, który zawiązał sobie w pasie. Nie słysząc odzewu zajętego przygotowywaniem kawy kumpla porządził się, otwierając jego szafę, z której od razu wypadła prawie pusta paczka po Durexach. Zaśmiał się na cały głos, po czym upchnął pudełko gdzieś głęboko, by zatrzeć ślady zbrodni. Chwycił pierwszą lepszą czarną koszulkę i założył na siebie, okrywając posiniaczony tors. Domknął szafę nogą, nie dbając wielce o estetykę. Zbiegł po schodach na dół, wparowując prosto do kuchni, gdzie zastał Kaia przy ekspresie i jeszcze nieupieczonych tostach, które miały być ich kolacją, bowiem zegar wskazywał właśnie 21:40. Przespali cały Boży dzień. - Dla niego też zrób - nakazał mu blondyn, wsuwając swoje tenisówki na stopy, a słysząc to Jongin tylko spojrzał się na niego spod byka, zaskoczony uprzejmością Sehuna. - Od kiedy Ty troszczysz się o kogoś innego poza sobą? - prychnął Kai w uśmiechu, nalewając kawę do trzech kubków. Nie spotykając się z odpowiedzią podał jeden z nich Hunniemu, po czym sam zatopił wargi w gorzkawym płynie.
- Wejdź - wyszczerzył się brunet, wpuszczając Luhana do środka. Poczuł zapach świeżego powietrza z zewnątrz połączony z perfumami chłopaka. Luhan uśmiechnął się uroczo obejmując przyjaciela, jednak już wtedy spotkał się z przeszywającym go wzrokiem Oh, który w tamtym momencie doskonale wiedział, że Luhan na ten sam obraz w głowie, co on. Ich razem na trawie. - Cześć, Hunnie - Odsunął się od Jongina, po czym nieco nieśmiało zagryzł wargę i równie czułym, lecz nieco mocniejszym gestem przytulił Sehuna za barki, na co blondyn stęskniony i uradowany, że go widzi objął go mocno w pasie i przysunął go siebie bliżej oblizując wargi. Wspomnienia z poprzedniego spotkania uderzyły go jak piorun. Czuł ten sam zapach, obejmował to samo ciało. Tak idealnie drobne i małe w porównaniu do jego bardziej umięśnionych ramion. Stęsknił się. Westchnął głęboko, gdy odsunęli się od siebie i udając zdystansowanego wsunął palce w kieszonki od swoich dżinsów, nadal obserwując go pochylony. Tak bardzo jak nie chciał się od niego odsuwać, tak bardzo udawał i grał niewzruszonego. Kolana zaczęły mu drgać niebezpiecznie, a dłonie jak zawsze pocić się.
- Zjesz z nami, nie? - zapytał w końcu Oh, odpychając się od blatu, a podchodząc do tostera, po którego otworzeniu w kuchni rozpłynął się zapach topionego sera.
- Chętnie, w sumie umieram z głodu.
- Co się stało, że odwiedziłeś starego wujaszka? - zaśmiał się Kai, podając mu kubek pełen kawy.
- Rodzice pojechali do szpitala. Mama źle się poczuła, a ja nie chciałem siedzieć w domu sam, w nerwach - spojrzał na Sehuna, śląc mu delikatny, pełen porozumienia z młodszym uśmiech. Być może poczuł, że teraz może czuć się przy nim bezpiecznie. Objął drobnymi palcami naczynie, przykładając je do ust i powoli kosztując pierwszy łyk.
- Wszystko z nią w porządku? Z Twoją mamą?
Luhan smutno spuścił wzrok w podłogę i zamrugał szybko. - Ostatnio nie - odpowiedział na pytanie blondyna. Sehun zmarszczył brwi i przygryzł policzek, kierując wzrok na Lu.
- Powiedzieli, że... to może być coś poważnego. Często.. miewa silne bóle serca. Pojechali na badania do kardiologa - ukrył smutek, chyląc głowę i upijając kolejny łyk kawy. Sehun w tym momencie nie chciał niczego innego, jak tylko przytulić go i powiedzieć, że wszystko będzie dobrze. Że jest przy nim i pragnie go wspierać. Jongin zwolnił układając trójkątne tosty na talerzach, wyraźnie zmarwiony.
- Hej, Lu.. nie smuć się, na pewno wszystko będzie dobrze. Głowa do góry - pokrzepił go po chwili, śląc w jego stronę miły uśmiech. Sehun westchnął głębiej i przysunął się do niego, po czym stanął naprzeciwko i kładąc dłoń na tyle jego głowy pocałował jego ciepłe czoło, a następnie objął i pogłaskał go po plecach, czując jak Luhan ufnie opiera policzek o jego ramię. Zaraz przytulił go mocniej i wolno zakołysał się z nim, zamykając oczy i w wyobraźni przedłużając ten moment o kilka lat świetlnych. - Będzie dobrze, Lu... Nie smuć się teraz... - szepnął nad jego uchem, przesuwając paznokciami po jego łopatkach. Wtulił nos w jego szyję i zaciągnął się zapachem jego skóry. Zapomniał o obecności osoby trzeciej w pomieszczeniu, zapędzając się w swoich czułościach, których Luhan wcale nie odpierał. Czuł ulgę i bezpieczeństwo. Przez ramię młodszego rzucił tylko niepewne spojrzenie Jonginowi, który uśmiechnął się z wyrozumiałością. On nigdy nie powiedział Sehunowi, że wszystkiego się domyślał. Nie dało się ukryć. Opuścił kuchnię, zabierając także swoją porcję i kawę. Dalsze losy jego przyjaciół pozostawił im samym.
- Cieszę się, że znów Cię widzę, Hyung.. - mruknął Sehun, nadal wolno kołysząc drobne ciało w ramionach. Luhan z czasem powędrował własnymi na jego plecy, lekko i czule je gładząc. Wtulił się stając na palcach, by pokonać te kilka centymetrów, jakie różniły się w ich wzajemnym wzroście. Ułożył policzek na jego torsie, słuchając przyspieszonego rytmu serca Sehuna.
- Boję się Hunnie... - szepnął Xiaolu, zamykając oczy. Sehun westchnął głęboko i objął szczelnie jego ciało, na nowo gubiąc palce i dotyk w jego blond włosach. Znów uniósł lekko głowę i ucałował jego czoło, następnie policzek i zarys żuchwy, tuląc go do siebie. - Wiem... Wiem, Skarbie... - szepnął ulotnie w jego niesforne kosmyki tuż przy uchu, by i je uraczyć czułym pocałunkiem. Luhan przytulił się jeszcze bardziej, zarzucając ramiona na jego szyję, a Sehun zjechał dłońmi niżej i zaplótł je na tyle jego pleców. Ta chwila była tak piękna i niezwykła, że Oh nie potrafił opisać jej jakimikolwiek słowami. Czuł się tak wspaniale, mogąc być przy nim, i zwłaszcza teraz, dawać mu swoje ciepło i towarzystwo. Dodawać mu otuchy, w tak trudnych dla niego chwilach. Nie trzeba było słów, by domyśleć się, w jak ciężkim stanie była pani Xi. Wiedział, jak bardzo rozrywało to serce Lulu, a kiedy jemu było źle, Sehun od razu wypierał się wszelkiego szczęścia i dla siebie. - Nie chcę, żeby mama umierała... - gwałtownie z jego oczu poleciały mokre, słone łzy, a jego złamany głos sprawił, że Sehun odchylił głowę i przez zaszklone oczy nierówno odetchnął, nie potrafiąc się opanować. Nie wiedział nawet kiedy sam zaczął płakać. Odwrócił wzrok do okna, nie chcąc pokazać po sobie, że sam przyozdobił własne policzki łzami. - Proszę Cię, nie płacz... Nie mogę tego znieść... Nie płacz...- mruknął, wtulając jego głowę w swoje ciało i przełknął ciężko ślinę, chowając twarz w jego szyi, lecz to tylko spowodowało, że Luhan rozkleił się jeszcze bardziej. Drżał ze strachu, a jego serce kuło, jakby i ono płakało. Załkał w ramię Huna, na co młodszy pochylił się i uniósł go, po czym posadził na blacie i objął najmocniej dzisiejszego wieczoru. Oddychał ciężko i niespokojnie, wylewając kolejne, wzajemne łzy. Tak bardzo cierpiał, wiedząc, co przeżywa Luhan. Któregoś dnia znalazł na biurku w ich domu dokumenty, które wskazywały na możliwość nowotworu z przerzutami. Największy zabójca wśród chorób, który być może, spotkał mamę Lu. Nie było to jeszcze pewne, jednak badania, którym dzisiaj poddała się pani Xi miały być ostatecznym wyrokiem, nażycie, lub śmierć. Myślenie o tym nie pomagało ani trochę, jedynie jeszcze pogarszało wszystko, co i tak było przerwane w pół. Dwa serca, dwa oddechy. - Musi być dobrze Lu, wszystko będzie dobrze... Obiecaj mi, że będziesz silny, dobrze..? Jestem przy Tobie i będę.. - odsunął się nieco od niego, tylko po to by chwycić jego twarz w swoje dłonie, a ich spojrzenia złączyć w jednym, niewyraźnym i zamglonym obrazie. - Luhan... - w połowie złamanym i niskim tonie głosu zwrócił się do niego. - Kocham Cię Luhan... już dawno ...chciałem Ci to powiedzieć, ale nie umiałem, bałem się... - mówiąc to stale ocierał jego mokre policzki z nowych łez, obserwując pełną niedowierzania twarz aniołka. Była tak nieskazitelnie piękna. Jego oczy błyszczały teraz zaszklone jak miliony diamentów. Zakochał się w nim po raz kolejny. Luhan lekko rozchylił usta i błądził zagubionym wzrokiem po wyczekującej twarzy Sehuna. Nie istnieje nic piękniejszego na tym świecie, jak miłość zwieńczona bólem. Oboje skrzyżowali swe oddechy w niewyraźnych uśmiechach. Pociągali nosem jak chore foczki. Xiaolu odetchnął nierówno, na kształt ulgi, po czym przełknął słone łzy i wyszeptał cicho. - Ja Ciebie też, Hunnie... - oparł swoje czoło o jego policzek, a Sehun nie mogąc opanować i trzymać swych uczuć na wodzy drżał, jakby stał na -30 stopniowym mrozie. Gładził jego różowe lica dłońmi. Przysunął się tak, by Luhan z łatwością objął go udami w pasie, a on sam znalazł się między nimi. Nie czekając ani chwili dłużej wpił się w jego lekko spuchnięte i mokre od kapiących łez wargi, wstrzymując oddech. Lu na nowo zacisnął swe przedramiona na jego barkach, gdy Oh zjechał dłońmi po całej długości jego ud, natomiast zatrzymał je na łydkach i przysunął chłopaka do siebie. Pogłębił pocałunek tak, jak jeszcze tego nie robił, jednocześnie przechylając głowę w drugą stronę. Nienachalnie rozchylił usta Xiao, bez jakiegokolwiek pozwolenia wsuwając między nie swój język. Coraz odrywał się na milimetry, by usłyszeć ich wzajemne oddechy i ciche mlaśnięcia warg. Przemawiały przez niego żądze i nieznane mu dotąd inne emocje, które kierowały nim, jak marionetką. Nagle wsunął zimne dłonie pod cienki sweter Luhana i przesunął nimi wzdłuż jego pleców ku górze, na co Luhan głośniej jęknął odrywając się od ust Sehuna i wyginając w łuk od zimna. Ich torsy przylgnęły do siebie, a krocza znalazły się niebezpiecznie blisko. Ich twarze owiewały się gorącymi oddechami, a ciała stawały się coraz bardziej gorące i sparaliżowane ekscytacją, która brała górę. Sehun znów przesunął dłońmi po udach Lu, lecz tym razem zatrzymał je na jego pośladkach, które gwałtownie przysunął do siebie, by znów usłyszeć niewinny i rozkoszny jęk jasnowłosego, wprost w swoje usta. Zaczął niespokojnie oddychać i dyszeć, pomiędzy coraz bardziej namiętnymi i zdecydowanymi pocałunkami. Oblizał wargi i niekontrolowanie zjechał wargami po szyi Lu, dmuchając na jego cienką skórę coraz to gorętsze oddechy, które przeplatały się z zachłannymi pocałunkami, jakie składał, również na cudnie wystających obojczykach. Starszy zacisnął mocno swe uda na biodrach Sehuna, co tylko go rozjuszyło. Coraz wydobywał spomiędzy ust głośniejsze jęki, jak i pomruki zadowolenia z takiej bliskości. Oh znów wsunął jedną z dłoni pod ubranie Lu, na co kolejny raz spotkał się z satysfakcjonującą odpowiedzią, po czym sam uwolnił długo tłumiony gardłowy pomruk. Wsunął dłonie pod pośladki Luhana, przez co omal nie zrzucił go z blatu, lecz przycisnął do siebie tak mocno jak umiał, by dziko zatopić wargi w jego szyi, błądząc wargami w okolicach niesamowicie wrażliwej skóry pod uchem, to żuchwie, obdarowując ją milionem pocałunków, jak i wsłuchując się w cudne pomruki i jęki Lu, które czasem przez nieśmiałość wydawały się tłumione. Wreszcie to starszy zdobył się na odwagę i wsunął dłoń pod czarną koszulkę na rozgrzany tors, po którym przejeżdżał i czuł pod opuszkami zarysowane mięśnie brzucha, które zapragnął tylko poczuć już na sobie... Gdy tylko Sehun delikatnie wgryzł się i zassał w szyi swojego aniołka, ten nie mogąc się powstrzymać wbił palce w jego brzuch i cicho wyjęczał jego imię. Sehun znów przeniósł pocałunki na jego usta, uprzednio delikatnie wilżąc jego dolną wargę językiem, by zaraz z zachłannością wpić się w pełne i śliskie wargi. - Już, Hunnie... Błagam...- palce Lu lekko wgniotły mięśnie ramion Oh Sehuna. Ciężki wydech przerwał ciszę, gdy niepostrzeżenie Luhan znalazł się w ramionach młodszego, który omotany wszelkimi emocjami uchwycił go szczelnie nie przerywając pocałunku i przeniósł do sąsiedniego pokoju, który robił za garderobę. Bóg wie, co to było, jedyne co wiedział, to to, że oboje za długo czekali na tę chwilę i wiedział, że może to zrobić gdziekolwiek. Z hukiem zatrzasnęły się drzwi, gdy oboje znaleźli się w ciemnym pomieszczeniu, gdzie nie dochodziło żadne, najmniejsze światło, poza tym wydobywającym się z kuchni pod drzwiami. (*) Potknął się tylko o nogi jednego z wieszaków, ale nie przejmując się tym faktem oparł Luhana o ścianę uginając kolano, by móc go na nim posadzić. Gdy tym razem przylgnęli do siebie Sehun ciężko przełknął ślinę na spotkanie z niemałym wybrzuszeniem w spodniach Xiaolu, choć.. nie mógł stwierdzić, że jego było mniejsze. Szybkim ruchem zdjął z siebie koszulkę, dając dłoniom starszego pole do manewru. Dziko potrząsnął włosami, chcąc je odgarnąć z oczu. Ciemność skutecznie zmniejszyła nieśmiałość Hana, bowiem sam nakierował ich wargi na kolejne spotkanie i tym razem to on był tym, który wtargnął zwinnym językiem pomiędzy te Sehuna. Jego zaskoczenie tylko nakierowało palce Koreańczyka do paska od spodni swojego kochanka, który desperacko próbował odpiąć, pomiędzy ich wzajemnymi pomrukami i dyszeniem, które go dekoncentrowało. - Szybciej, Sehun... - zniecierpliwiony Lu, wtulił twarz w bark młodszego, wbijając paznokcie w jego plecy i mocno zagryzając wargę. Sehun nie czekając ani chwili dłużej odpiął swoje spodnie i zdjął je razem z bokserkami. Jedyne, co mu pozostało, to tylko pozbycie się ich z ciała Lu. Wcześniej jednak podniósł jego ramiona, by pozbawić go mokrego od potu swetra, który rzucił na ziemię. Rozebrał go od pasa w dół, rozkoszując się dotykiem najdelikatniejszej porcelany. Choć nie widział koloru jego skóry, wiedział, że jest mlecznobiała i przepiękna. Przyparł go gwałtownie do ściany na co sam jęknął cicho i ścisnął jego pośladki. Spoglądając przez ciemność na twarz Luhana przesunął palcem po jego dolnej, mokrej wardze, by coraz bardziej wsuwać go do jego ust. Wpatrywał się przez nikłe oświetlenie jak Lu delikatnie obejmuje jeden z jego palców i powoli oblizuje. Na dotyk śliskiego i wilgotnego języka na swej skórze omal nie upadł, a wtedy Luge przycisnął swój zwinny język i wargi bardziej, lekko ssąc palec. Położył dłoń na nadgarstku Oh, przejeżdżając językiem po kolejnym z palców, robiąc dokładnie to samo. Sehun niebezpiecznie dyszał i sam nie wiedział, jakim cudem jeszcze nie doszedł, a przez to zaczął sobie nawet wmawiać, że musi być chory. Pochylił się nad jego twarzą, tym samym mocno wpijając się w jego wargi, by swe zwilżone idealnie palce nakierować, w miejsce, dzięki któremu przygotuje go do jeszcze większych doznań. Delikatnie przygryzł jego wargę, wsuwając początkowo jeden z palców w jego wnętrze. Poruszał nim wolno, aż poczuł, że będzie w stanie robić to dwoma. - M-hhhh... - wymamrotał Lu, lekko marszcząc czoło na początkowo nieprzyjemne uczucie, gdy Sehun coraz bardziej zagłębiał w nim swe palce. Jednak był przy tym nad wyraz delikatny, zatem za moment grymas z twarzy starszego ustąpił miejsca rozluźnieniu i przyjemności. Lu zagryzł wargę odchylając głowę do tyłu, dzięki czemu Sehun miał idealne pole do pocałunków, które składał wszędzie, gdzie tylko mógł, nie przestając poruszać palcami. Gryzł jego skórę, to zaraz ssał ją, robiąc czerwone ślady. Badał językiem każdy milimetr jego idealnego ciała, stale się o niego ocierając. Nagle Chińczyk zacisnął uda na biodrach Oh tak mocno, że nie musiał już nic mówić. Sehun wydyszał tylko coś niewyraźnie, po czym przyparł kochanka do zimnej ściany i powoli nakierował swego członka do wnętrza Lu, a wykonując płynny i zdecydowany ruch wszedł mocniej i głębiej, a niemy krzyk wpłynął na twarz Lu. Paznokcie mocno zadrapały skórę Oh, na co syknął głośno i jęknął, bez namysłu wykonując kolejny, jeszcze bardziej płynny, idealny ruch, który zarazem był początkiem cudowniejszych doznań, a w połowie końcem tych bolesnych dla Lu, gdyż teraz głośniej jęknął z bólu, oplatając łydki wokół ciała Sehuna. - Ćśśśś... - Koreańczyk musnął ucho Lu, pragnąc przynieść mu rozluźnienie. Znów wysunął się z niego, z każdym ruchem odnajdując idealne tempo i płynność. Ocierali się mokrymi ciałami, które kleiły się do siebie. Zsunął dłonie na jego pośladki, w które mocno wbił palce i podniósł go wyżej. Pchnął mocniej i ciężko dysząc, rozkoszował się wypływającymi z ust Lu, coraz głośniejszymi i słodkimi jękami. Czuł jak jego palce mocno wbijają się w jego łopatki, a paznokcie malują krwisto czerwone pasy, jednak ten rodzaj bólu był cholernie przyjemny. Dyszał jego imię wprost w różane usta, które odrywały się od siebie, przy każdym ruchu. Przytwierdzał go do ściany z każdym ruchem mocniej, słysząc jak jego oddech urywa się bardzo wyraźnie, a niekiedy stawał się jęknięciem i prośbą o więcej. Luhan wypychał swe biodra do przodu, sprawiając, że Oh wsuwał się w niego jeszcze głębiej. Chińczyk wplótł palce we włosy Sehuna i za każdym razem, kiedy ten pchnął go jeszcze mocniej, zaciskał je u nasady. Młodszy blondyn jęknął, wbijając swe biodra wprost w te z naprzeciwka z głośnym stęknięciem. Przycisnął jego pośladki do swojego ciała, z większym naciskiem zagłębiając się w jego ciasnym wnętrzu. - Ah, Hun..nnie, mocniej... - wyjęczał prosto w wargi Sehuna, gdy tylko na moment oderwali się od siebie. Ten nie czekając ani chwili, spełnił jego prośbę z ciężkim sapnięciem i gardłowym pomrukiem, zwiększając nacisk i szybkość jednocześnie, a dzięki płynności ruchów, czuł coraz mocniej zaciskające się palce Lu na jego włosach i częstsze, głośniejsze jęknięcia, które starał się tłumić pocałunkami. Zjechał wargami po jego torsie, językiem niechcący zahaczając o sutki. Tworzył przeróżne aleje z pocałunków, zostawiając tam mokre od śliny ślady i głośne mlaśnięcia, desperacko powracając do warg, które ocierały się ledwie, przez to jak mokre były. Sehun schował nos w szyi Lu, a wbijając mocno palce w jego uda, przycisnął go jeszcze mocniej do siebie, przy tej okazji pchając mocniej. Powtórzył to jeszcze raz, i kolejny, nie mogąc opanować miliona dreszczy na całym ciele naraz... To wzdłuż kręgosłupa, aż po same końce palców, czując coraz większy paraliż. - Nie przerywaj, Sehunnie... - skomlał - szybciej... - jego jęki przez amok podniecenia zmieniały się w szept, co było dla Huna niesamowicie zadowalające. Wiedział, że nie potrzeba im wiele, by za chwilę oboje osiągnęli wyczekiwane spełnienie i chciał się o to postarać jak najlepiej. Wodził wargami po ramionach Lu, całował je i skubał, gdy nagle palce Lu zacisnęły się mocno na dłoni Sehuna, a on sam niemal nie stracił w nich czucia. Postanowił wreszcie dać im obojgu to, czego pragnęli. Przyspieszył znacznie, poruszając się tak samo mocno, jak dotąd. Chwycił Lu w pasie, i złączył ich usta w pocałunku, w którym przycisnął ich wargi mocno do siebie. W tej samej chwili lepka i rozgrzana, biała ciecz przywitała się z podbrzuszem Huna, zaś on natychmiast wypełnił nią jego wnętrze, przy czym Luhan z trudem stłumił najgłośniejszy jęk, a Sehun ukrył stłumiony krzyk w jego szyi. Ich oddechy nadal były ciężkie i z trudem łapali powietrze, podczas gdy owe zrobiło się tutaj naprawdę duszne i nie do zniesienia. Gdy nieco się uspokoili, Oh wtulił się w ciepłe i kruche ciało Lu, muskając jego ramiona. - Naprawdę Cię kocham... - szepnął, odgarniając z czoła jasne włosy chłopaka. Otarł ich nosy o siebie, po czym znów czule go pocałował, nadal nie puszczając go z objęć. Fakt, że zrobili to w garderobie Jongina nie zawadzała niczemu, ani nie mogła też powstrzymać uczucia, jakie żywiły do siebie dwie osoby. Choć Sehun w duchu przyznał, że teraz zapewne będzie miał przerąbane u Kaia, no i pozostanie mu jeszcze trochę sprzątania. Ale jak to Sehun, to również miał gdzieś. Nic innego się już dla niego nie liczyło, bo dzisiaj spełniło się jego największe i najskrytsze marzenie. Dostał swojego anioła.
~ No więc! Pisałam ten rozdział naprawdę długo, bo aż 5 godzin, nie zmrużyłam oka, ale to nie szkodzi, bo wreszcie napisałam pierwszego na tym blogu smuta. I dlatego właśnie bardzo bardzo proszę o wyrozumiałość i mam nadzieję, że będziecie dla tego rozdziału łaskawi. C: Odnośnie prologu, dalsza część, która zawrze fragment, jaki tam się znajduje pojawi się albo dziś wieczorem, albo jutro rano, za co przepraszam, ale nie zdążyłam do tego dojść, gdyż 4 rozdział wyszedł mi naprawdę długi, a z racji tego, że już 10:00, muszę wracać do żywych. Mam nadzieję, że się spodoba! I że będziecie czekać na drugą część. Plus ogłoszenie duszpasterskie! Zrobiłam dla tego bloga playlistę, linka macie po lewej stronie na samej górze. ♥