Rozdział 10



Busan,
maj, 24.



Spośród wszystkich budynków i miejsc, jakie znał i zapamiętał w swoim życiu, ten jeden wyróżniał się z nich najbardziej. Sam nie wiedział, czy to krzyczące swym nieznanym i obcym obliczem miejsce sprawiało, że czuł się nieswojo, czy tak wiele obcych ludzi, którzy mijali go co chwila, unikając kontaktu wzrokowego. Coś w jego głowie podpowiadało mu, by się tym nie przejmować. Nie był przecież typem człowieka, który zaprzątałby sobie głowę takimi rzeczami. Są w życiu sytuacje, które trzeba przeżyć z zimną krwią. To właśnie była jedna z nich. Wiązała się nie tylko ze zmianą miejsca zamieszkania, ale też z opuszczeniem kogoś, z kim do tej pory był prawie nierozłączny. Na dłuższy czas. 
Brunet przejechał dłonią po gładkim materiale czarnej marynarki od ekskluzywnego garnituru, po czym dyskretnie raz jeszcze zaczesał włosy do tyłu, delikatnie zaciskając swe wargi. Naprzeciwko białej sofy z miejscem dla kilku osób, które były już zajęte przez innych przyszłych studentów wisiało lustro rozmiarów całej ściany, w którym doskonale rozpoznał swoje odbicie. Przez krótką chwilę wpatrywał się w obraz, jaki przedstawiało, kiedy damski, spokojny głos wyrwał go z transu. Niewielka plakietka na wyprasowanej, białej koszuli kobiety podpowiedziała mu, że jest to ktoś, kto oprowadzi go po uczelni i wskaże miejsca, które będzie miał okazję odwiedzać, jeśli zdecyduje się na naukę tutaj. Biblioteka, stołówka, sypialnie, czytelnia. Pokoje, kilku lub jednoosobowe. Wizja mieszkania z kimś zupełnie obcym, dzielenie z nim wspólnej przestrzeni i powietrza wzbudziły w nim swego rodzaju niepokój. A może wywołały egoistyczny odruch chęci pozostania samemu? W tej chwili pomyślał o Sehunie. Jeśli tylko podejmie decyzję i zechce uczyć się tu razem z nim, wszystko nagle stanie się prostsze. Będzie zupełnie tak, jakby mieszkali u niego w domu, we dwoje. I nikt inny nie będzie im przeszkadzał. Jednak szybko otrząsnął się ze szczęśliwej wizji, przypominając sobie wszystkie sytuacje, w których Sehun nigdy nie potrafił podać mu konkretnej odpowiedzi, wymigując się choćby zmęczeniem. W tym wypadku to wcale nie ułatwiało niczego, a raczej zaczęło utwierdzać Jongina w fakcie, iż będzie zdany tylko na siebie, mimo, iż jeszcze nie znał werdyktu. Nie był jednak głupi, wiedział, że takie odbieganie od sytuacji ze strony Sehuna będzie tym "nie", którego tak się obawiał. 

- Lepiej zaprzyjaźnij się z tym miejscem. Czeka Cię tu wiele śmiertelnie nudnych i długich wieczorów. - nieznany mu wcześniej głos chłopaka o ciemnomiodowych włosach odwrócił jego uwagę od treści książki, którą właśnie wziął w swoje ręce. Choć była ona zupełnie przypadkową książką śledzenie jej treści wzrokiem wydawało się być lepszym pomysłem, niż rozmowa z kimś, kto anonimowo zaczepiał go w publicznej czytelni, zwłaszcza będąc osobą o płci równoległej. Jongin dyskretnie odwrócił wzrok w stronę swojego rozmówcy, przysłuchując się jego monologowi. Wysoki chłopak ubrany w grzeczny, granatowy sweterek z wywiniętym kołnierzem od białej koszuli również był zajęty studiowaniem jakiejś książki, choć bardziej zdawało się, jakby szukał czegoś konkretnego. 
- W takim razie to miejsce i ja będziemy do siebie idealnie pasować. - zaśmiał się słabo, zawieszając wzrok na towarzyszu. Nie brzmiał zbyt zachęcająco. Zdziwił się nieco, że ktokolwiek odzywa się do niego pierwszy. Nieraz słyszał, że wydaje się być chłodną osobą na pierwszy rzut oka, a jego wyraz twarzy przypomina rozgniewany i zły na cały świat, jednak kiedy się uśmiechał, wyglądał jak jedno wielkie rozpromienione słońce. 
Nieznajomy wydawał się być rozbawiony żartem, jaki usłyszał, co też zdradził uśmiech na jego twarzy. Od razu też stracił zainteresowanie książką, której właśnie szukał i starał się kontynuować przebijanie się przez aspołeczną zaporę Jongina. 
- Interesujesz się anatomią? 
- Anatomią i wszystkim, co z nią związane. Kto nie chciałby wiedzieć, jak jego ciało wygląda od środka, albo ile dokładnie ma kości? Czasami wyobrażam sobie siebie jako bezskóre monstrum niczym z Attack on Titan. Z jednym małym szczegółem. Nie przepadam za ludźmi. - wraz z ostatnim zdaniem zaśmiał się, odkładając książkę na półkę i biorąc kolejną z tego samego działu, słysząc z boku ciche chrząknięcie.
- Wiesz, z dwojga złego.. lepiej być monstrum bez skóry, niż zawartością jego żołądka. - gromki śmiech obydwoje pokrył się ze sobą, gdy Jongin zauważył, jak zaczyna się przełamywać i rozmowa z obcą osobą może nie jest jednak taka zła, jak uważał. Każdy przecież był na początku dla siebie kimś obcym. 
- Mogę Cię o coś spytać? - kontynuował Byun, nie uzyskując żadnej odpowiedzi.
- Mm?
- Gdzie nauczyłeś się czytać.. odwrotnie? - lekko pochylił się, gestem podbródka wskazując na książkę w dłoniach Kaia, który trzymał ją do góry nogami. Od razu odłożył ją na miejsce wyraźnie zakłopotany i totalnie rozkojarzony.
Uśmiech zniknął dopiero po chwili, gdy chłopak w kołnierzyku oparł się ramieniem o półkę odwracając się przodem do Kaia.
- ..jestem.. - odezwali się równocześnie, za moment śmiejąc się nieco zmieszani zaistniają sytuacją. Kai niezgrabnie przeczesał włosy na karku.
- Ty pierwszy. - zaproponował Jongin.
- Jestem Baekhyun. - po raz pierwszy Kim miał okazję poznać kolor oczu chłopaka, jak i dokładniej przyjrzeć się jego twarzy. Skupiając się na uścisku dłoni nie zarejestrował nawet jak drobna i kobieca była dłoń Baekhyuna.
- Jongin. 
- Zamierzasz tu studiować?
Kai uśmiechnął się delikatnie, sam nie znając jeszcze odpowiedzi na zadane pytanie.
- Tak. To znaczy.. myślę, że tak. Nie jestem pewien.
- Rozumiem. Nie szukasz może współlokatora? - Jongin szybkim ruchem głowy skierował swe przeszywające spojrzenie na niższego chłopaka. Nie wiedząc, jak ma odebrać to pytanie uniósł kącik warg do góry w nieco głupowatym uśmieszku. Baekhyun doskonale odbierając reakcję nowego znajomego uśmiechnął się szeroko rozluźniając ramiona i opuszczając je luźno wzdłuż ciała.
- A-ah. Wybacz, źle się wyraziłem. Miałem na myśli współtowarzysza. - kiwnął lekko głową, mając nadzieję, że tym razem zabrzmiał o wiele lepiej i pytanie pozostanie bez znaku zapytania.
- W sumie to.. zaproponowałem to już mojemu przyjacielowi. Mieszkamy razem w Seulu, ale on jeszcze nie wie, czy chce się tu przenieść ze mną. Przypuszczam, że po prostu boi mi się o tym powiedzieć, a już dawno zdecydował. 
Mówił cicho, z nutą zawodu w głosie. Westchnął głęboko, przez krótką chwilę nie patrząc na Baekhyuna. Rozejrzał się wokół siebie, omiótł wzrokiem wysokie regały, które ich otaczały, po czym dostrzegł, iż twarz z naprzeciwka całkiem straciła swój wyraz. Domyślił się, że to przez niego. W końcu zachowuje się, jakby był naprawdę trudnym do odgadnięcia człowiekiem, co też było prawdą.
- Przykro Ci, prawda? - spytał Baekhyun, prawie szeptem.
Kai westchnął głęboko.
- Tak. Ale nie ma o czym gadać. Masz ochotę coś zjeść? - zmienił temat, zadając pytanie, które zawsze, ale to zawsze skutkuje. 

Mimo, iż wcześniej Jongin nie był zbyt zadowolony z przyjazdu tutaj samemu, teraz prawie całkiem o tym zapomniał, gdy czas mijał podczas rozmowy z Byunem. Mijał on wprawdzie w tym samym tempie, co zwykle. Wolno i beznamiętnie, jednak teraz nie miał możliwości się na tym skupiać. Podczas posiłku, popijając kawę, oboje zdążyli poznać się trochę lepiej. Bynajmniej przekroczyli etap, w którym znali jedynie swoje imiona. Pytał Baekhyuna o rodzeństwo, zainteresowania, jego pasje, plany na przyszłość. W międzyczasie zastanawiał się, dlaczego właśnie te pytania padają zawsze jako pierwsze przy poznawaniu nowej osoby. Cóż może wiedzieć o przyszłości ktoś, kto dopiero zaczyna studiować, ktoś całkowicie niepewny zarysu swojego dalszego życia. Ktoś, kto nie wie, czy decyzja, którą podejmuje teraz, nie będzie bezsensowną za kilka lat. Jednak im dalej brnął we własne myśli, tym bardziej się w tym gubił. Przyjemnie było słuchać Baekhyuna, słuchać kogoś nowego. Poznawać życie poprzez pryzmat kogoś... innego.



"Jestem na miejscu. Tu jest naprawdę w porządku. Poznałem kogoś.
Szkoda, że Cię nie ma." 

wysłano do: Sehun24.05.2015

Seoul,

maj, 24.



Poza spokojem w oddechach obojga i trwającymi w ciszy duszami nie było już niczego. Na przełomie jawy i snu, klatka piersiowa Sehuna unosiła się równomiernie, czując na sobie niewielki ciężar. Jego powieki delikatnie drgały, a rzeczywistość starała się przedrzeć przez nie, aż wreszcie całkowicie się nią stanie.Uchylił delikatnie powiek, nim przypomniał sobie, gdzie się znajduje. Niesamowity spokój i bezpieczeństwo uderzyło w jego serce, gdy tylko spojrzał na otuloną snem twarz Luhana. Pełne, różowe usta delikatnie rozchylone, dawkowały powietrze, zamieniając się po chwili w krótki, spokojny wydech. Ciepły, nagi tors Lu wtulał się w Sehuna, zaś reszta ciała plątała się w niewiadomych miejscach wśród pościeli. Oh leniwie, i nieco bezsilnie podniósł dłoń, układając ją na jasnych włosach Luhana. Zamykał, to znów powoli otwierał oczy, czując pod opuszkami miękkość kosmyków. Ich zapach. Westchnął głębiej, przytulając swój policzek do czubka głowy chłopaka. Spoglądając przez szczeliny żaluzji w pokoju ucieszył się, nie widząc plam słońca. Z jakiegoś powodu uwielbiał noc, a owa nadal panowała, zamroczając sobą wszystko. Niewyraźny zarys księżyca w pełni przedostał się przez przestrzeń spoza żaluzji, gdy wiatr powiewał lekko i wpadał do pokoju przez uchylone okno. Zatrzymując się na nagim ramieniu Sehuna, zostawił po sobie lekki dreszcz na bladej skórze. Powoli przesunął palcami po ciepłym, szczupłym karku Luhana, jak i szyi, wreszcie kończąc na jednej z lekko wystających łopatek. Głębszy oddech wydostał się z piersi Lu, tuż po chwili blondyn nieznacznie poruszył swą głową. Nie chcąc, by Sehun przestał, ukradkiem otworzył oczy, po czym znów je zamknął, czując, jak każdy kolejny dreszcz wywołany dotykiem Sehuna opanowuje jego ciało. Dyskretnie przygryzł wargę, gdy Sehun delikatnie gładził wrażliwą skórę za uchem, na szyi, karku. Zamykając oczy widział jego palce, w tym momencie pieszczące jego skórę. Czuł jego bliskość, zapach, rozgrzane ciało. Dłoń Oh subtelnie wplatała się pomiędzy długie kosmyki złotych włosów, napawając każdą najmniejszą cząstką Luhana. Xiao uniósł swą głowę ospale, unosząc tym samym ramiona, na kilka milimetrów odrywając się od młodszego. Otworzył szerzej zaspane powieki, które teraz przypominały małe półksiężyce. Bynajmniej błyszczały tak samo.

- Nie śpisz..? - Oh szepnął cicho, wpatrując się w jego twarz.

- Nie... - Znajomy zapach przedarł się przez nos Lu, kończąc na najgłębszych zmysłach w jego głowie. Sehun bez słowa ułożył dłoń na policzku Bambiego, gładząc jego ciepłą i gładką powierzchnię kciukiem. Uśmiechnęli się do siebie lekko, ciesząc znów swoim widokiem. Młodszy podniósł się nieco, układając łopatki w wygodniejszej pozycji. Zjechał palcami po idealnej żuchwie chłopaka, głęboko i głośno oddychając, jakby nie mógł powstrzymać ani jednej emocji, jak i reakcji na wspaniałe, doskonałe i blade ciało.. Jego oczy zakochiwały się w tym widoku każdego dnia coraz bardziej. Smukła, długa szyja Luhana zadrżała na kolejny dotyk. Cicho przełknął ślinę, gdy Sehun badał dotykiem wypukłe jabłko Adama. Przymknął delikatnie oczy, pochylając się nad Sehunem. Wyprostował lewe ramię, by z łatwością wsunąć je pod głowę Oh, a tym samym móc znaleźć się jeszcze bliżej ukochanego. Na nowo przyległ do niego torsem, a ich skóra otarła się o siebie z przepychem. Zaczął powoli, ale wyględnie i namiętnie całować usta Sehuna. Wplótł długie palce w jego włosy u nasady, bez obaw nieco mocniej chwytając je. Nie odrywając od niego ust, powoli ułożył się na nim, oplatając jego biodra udami, czując materiał cienkiego prześcieradła opleciony wokół łydek. Wsuwając drugie ramię pod plecy Sehuna, rozchylił jego usta bardziej, pogłębiając pocałunek. Zatrzymując się na chwilę w miejscu, przywarł wargami do Huna, czerpiąc nieco powietrza. Gdy całkowicie usatysfakcjonowana dezorientacja Sehuna pozwoliła mu na jakikolwiek ruch, ułożył dłoń na plecach Luhana, jeszcze bardziej przysuwając go do siebie. Ugiął kolano, oplatając łydką jego pośladki. Ułożył obie dłonie na twarzy Lu, przywierając swymi wargami do jego jeszcze mocniej. Odwzajemnił wreszcie pocałunek, przechylając głowę w przeciwną stronę. Przyciągnął jego głowę do siebie, zamykając oczy z uwielbieniem. Luhan ułożył swe palce na dłoni Sehuna, która wodziła po jego szyi i policzkach. Po raz pierwszy podczas pocałunku usłyszał głośniejszy wydech Huna, który desperackim aktem pożądał Luhana w jak największej możliwej dawce. Gdy na moment oderwali od siebie mokre usta, zamglone spojrzenia oboje spotkały się, jednak nie na długo. Sehun poczuł na swych wargach kolejny namiętny pocałunek. Objął niższego gwałtownie w pasie, zniżając się do płaskiej, leżącej pozycji, a jego głowa wsparła się jedynie o materac. Korzystając z okazji, Luhan przysunął się wyżej, ocierając biodrami o Koreańczyka. Jego długie włosy zaczęły łaskotać jego twarz, ilekroć znów pochylił się nad Sehunem, nie zaprzestając pocałunków. Stawały się one coraz głębsze, jak i zdapieżniejsze. Lu odetchnął z trudem, gdy Oh znów przyciągnął go do siebie, odchylając szyję w tył, dzięki czemu starszy znajdował się teraz wyżej o głowę. Otarcia nie były jednokrotne, podczas gdy oboje całkowicie zatracili się w sobie choćby przez ten krótki czas. Spomiędzy nienasyconych warg uciekały ciche wydechy. Czując uścisk palców na żebrach, Chińczyk mocniej przygryzł jego wargę i cicho jęknął, w reakcji na oczywisty bodziec. Wsparł się lewym ramieniem o materac, czując za chwilę palce Sehuna wokół swego nadgarstka. Otarł się policzkiem o twarz kochanka, czubkiem nosa delikatnie sunąc po jego skroni. Niespokojnym oddechem witał się z jego uchem, którego płatek musnął wargami, przymykając oczy. Oh wpatrując się w twarz Lu, odgarniał co chwilę jego niesforne kosmyki, które zakłócały mu widoczność. Przysunął swe wargi na wysokość jego ucha, rozprowadzając po nim swe niespokojne wydechy. Rozchylił delikatnie wargi, by otrzeć je o nie, a następnie przejechać po nim wilgotnym językiem. Lu zagryzł mocniej wargę, nim Hun cicho zadyszał do jego ucha.
-..chcę Cię...
Nagłe gorąco i dreszcze dobiegły do dolnych partii ciała niższego. Krótko spojrzał na Huna, po czym znów wpił się ostro w jego wargi, za każdym ich ruchem ocierając się biodrami o mężczyznę, aż poczuł, że to co mówi jest prawdą i żywym dowodem. Podniósł się, siadając na nim okrakiem. Wsparł obie dłonie na torsie Sehuna, a stale na niego patrząc zaczął ostrożnie nabijać się na jego członka. Wbił mocno palce w tors Koreańczyka, jak i sapnął cicho przez nos, ani przez moment nie martwiąc się o siebie. Zależało mu tylko na Sehunie.
- Luhan, poczekaj... - uniósł plecy do góry, próbując wstać.
- Nie. - ten pchnął go na nowo do pozycji leżącej, słysząc głuche uderzenie materaca. Plecy Sehuna na nowo poczuły chłodną powierzchnię drażniącą jego nagą skórę. Ucisk w gardle powiększył się do pewnego stopnia, gdy Luhan znów się poruszył, tym samym zaczynając powoli kołysać ku górze, to znów osuwać na dół. Oddychając cicho przez uchylone wargi, patrzył uważnie w oczy Huna, które zdradzały coraz więcej z każdą sekundą. Dłoń Lu powędrowała w stronę jego dłoni, by móc ją mocno chwycić. Wsparł się tą wolną o szczupłe biodro Koreańczyka, by łatwiej móc się poruszać. Skupiając się uważnie na ruchach, jednostajnie kierował swe biodra w odpowiedni sposób. Z początku bardzo powoli, dając sobie czas na przyzwyczajenie, na które nie musiał długo czekać. Z płuc Sehuna uciekać zaczęły pojedyńcze, czasem głośniejsze, niż dotychczas wydechy. Wciąż zdezorientowane nieco oczy nie umiały znaleźć sobie odpowiedniego miejsca. Wlepiał swój wzrok w oczy Luhana. Głębokie, i ciemne jak ocean. Jego długie, gęste rzęsy rzucały rozmazany cień na jasne lica. Pełne, coraz czerwieńsze wargi, lekko uchylone, i błyszczące od pocałunków drgały delikatnie, stając się jeszcze bardziej namiętnymi. Gdy dłonie Oh powędrowały na wąskie biodra chłopaka, a po chwili sunęły się wzdłuż torsu, aż po samą szyję, Luhan nieco mocniej zaczynał poruszać się, tym razem do przodu, to znów kierując się ku tyłowi. Opuszki Huna przejeżdżały coraz po wargach Luhana, czując, jak ten obdarowuje je maleńkimi pocałunkami. Sehun nie mógł jednak pozwolić sobie na bezczynność. Nie potrafił. Za bardzo go teraz pragnął. Podniósł się powoli z łóżka do pozycji siedzącej, unosząc twarz ku górze, po czym zatopił swe wargi w ustach starszego, na nowo rozpoczynając serie pocałunków. Raz tych delikatnych, zaś za chwilę bardziej pożądliwych i stanowczych, podczas których języki  mogły się o siebie ocierać. Oddechy oboje były ciężkie i niejednostajne. Ciche dyszenie co chwilę przerywało bezkresną ciszę pośród głośnych, wilgotnych muśnięć. Han oplótł szyję Sehuna ramionami, jednocześnie przysuwając się bliżej, jak i mocno w niego wtulając. Schował twarz w zagłębieniu jego szyi, muskając ją w wybranych przez niego miejscach. Czuł, jak dłonie młodszego gładzą jego plecy, eliminując każdy najmniejszy chłód, a pasy pozostawiane przez paznokcie sprawiają przyjemny ból. Ciepłe wargi Lu przesuwały się niżej, po łuku ramienia, aż po bark, zostawiając wszędzie mokre ślady po pocałunkach. Biodra nadal utrzymywały swój rytm, posuwając się w przód, coraz to mocniej, jak i szybciej. Odetchnął niespokojnie, gdy Sehun wbił palce w jego pośladki i z naciskiem przysunął go do siebie tak, że nie dzieliły ich już żadne milimetry, a on sam znalazł się znacznie wyżej. Nieoczekiwanie wbił swe palce w bark Huna, szukając stabilności. 
- Oprzyj się... - z trudem wyszeptał, a Sehun bez sprzeciwu skierował swe plecy w tył, czując za nimi stabilne oparcie z ramy łóżka. Czuł, jak metalowe pręty wbijają mu się w każdy kręg z osobna. Zgrabne i płynne ruchy Luhana otumaniały go i sprawiały, że nie myślał trzeźwo. Ułożył otwartą dłoń na umięśnionym i zarysowanym brzuchu Sehuna, czując, jak całe jego ciało pulsowało, stając się istnym wulkanem. Hun objął go szczelnie jednym z ramion, zaś palce drugiej dłoni przeplótł z jego włosami, a tym samym przysuwając jego głowę niżej, do kolejnych pocałunków. 
- Tak dobrze...? - Lu skierował swe niepewne spojrzenie na twarz mężczyzny, nie przestając się poruszać tak, jak kierował go Sehun. Ten wpił się mocno w jego wargi w oczywistej odpowiedzi. 
- Tak, Lu.. - chwycił jego drobną twarz w dłonie. Zamknął oczy na długą chwilę, mocno trzymając go w ramionach. Złożył przelotny pocałunek na jego policzku, podbródku i szczupłym nosie, za chwilę wydając z siebie ciężki, niespokojny wydech, czując niekontrolowanie stanowczy ruch, a niemal wszystkie jego mięśnie uległy spięciu. Poczuł, jak szczupłe ramiona oplatają się mocniej na jego szyi, a przez częste i pewne, mocniejsze ruchy Hana, wystarczyła zaledwie chwila do całkowitego spełnienia. Nieświadomie dłonie Sehuna powędrowały w kierunku pośladków Chińczyka, jeszcze bardziej przyciskając go do siebie w ten sposób. Mokre wargi ocierały się o siebie w jednostajnych ruchach bioder, desperacko starając się o pocałunek. Krwisty ślad po paznokciach odznaczył się wyraźnie na ramieniu wyższego, z chwilą, gdy cichy jęk towarzyszący spełnieniu dotarł wprost do ucha Hunniego. Sam dostrzegł, jak nagłe gorąco uderzyło do jego głowy, sprawiając, że poczuł osłabienie. Wstrzymał oddech, niespodziewanie czując, jak z niemałą siłą wypełnił on nadal ciasne wnętrze Luhanniego przezroczystym płynem. Zamknął zmęczone powieki, kładąc otwartą, drżącą dłoń na karku jelonka, od razu przytulając go mocno do siebie. Tak, jak zawsze robił, chcąc dać mu do zrozumienia, że jest przy nim, by poczuł się bezpiecznie i komfortowo. W każdej chwili. Delikatnie musnął płatek jego ucha, powoli i czule głaszcząc jego plecy, pokryte gęsią skórą. Bambi wtulił się w Sehuna ufnie, pragnąc by ta chwila nie kończyła się już nigdy, a ich "nigdy" stało się nieskończonością.