Guide.



Byun Baekhyun od zawsze był osobą, która pragnęła wyrażać siebie w artystyczny sposób. Niebanalny, nieoczywisty, nieodgadniony i nie zawsze zrozumiały dla przeciętnego człowieka. Otaczał się ludźmi, którzy potrafili go zrozumieć, ale i takimi, dla których był całkowitą tajemnicą. Zagadką. I właśnie dlatego, że był kimś tak enigmatycznym, nie przestawał budzić w innych niezidentyfikowanego zainteresowania swą osobą. Nie robił tego specjalnie, niekiedy nie zdawał sobie nawet z tego sprawy. Był skromny, nieśmiały. Wolny. Wręcz introwertyczny. Sprawiał wrażenie zamkniętego na świat dookoła, choć jednocześnie był wszystkiego ciekaw. Wszystkiego chciał spróbować, dotknąć, przeżyć, zasmakować. Malował, szkicował, rzeźbił, próbował swych sił prawie w każdej dziedzinie. Doskonale potrafił już grać na pianinie, lecz pewnego dnia zapragnął nauczyć się również gry na gitarze. Jako pracowity i zaradny młody mężczyzna pracował w ciągu tygodnia w niewielkiej kawiarence na obrzeżach tłocznego Seulu. Każdy wolny weekend spędzał w towarzystwie książki, pędzla, czy też klawiszy fortepianu, nienasycony każdą możliwą formą sztuki. Zarobione pieniądze gospodarował rozsądnie. Był też oszczędny w wydatkach. Od jakiegoś czasu miał w swym posiadaniu uzbieraną, gotową sumę, za jaką planował kupno akustycznej gitary. Nie miał zbyt wielu znajomych, którzy mogliby nauczyć go perfekcyjnej gry, a przecież jedynie na tym mu zależało. Wiedział, że sam nie do końca da sobie radę, a nauczyciele żądali kwoty adekwatnej do swojego zawodu jak i pracy. Ale nie zaprzątał sobie tym głowy, ponieważ nie musiał martwić się o to, czy jego oszczędności są wystarczające. W ciągu trzech ostatnich lat zdążył zarobić na wszystko, o czym marzył i spełnić przynajmniej część swoich marzeń. Od razu, gdy wrócił z pracy i rzucił swą skórzaną, ciemną torbę obok biurka, usiadł wygodnie na obrotowym krześle i włączył komputer, by zająć się poszukiwaniem osoby, z którą uczyłby się gry, a przy okazji osoby, która poleci mu najlepszy model gitary. Przynajmniej miał na to nadzieję.


Gdy jego perfekcjonizm pozwolił mu wreszcie na podjęcie decyzji, zapisał numer kontaktowy, oraz adres miejsca, w które miał zamiar udać się od razu, gdy tylko będzie miał wolny czas tuż po pracy. Z jego grafika wynikało, iż piątek był dniem, w którym kończył godzinę wcześniej. Będzie miał czas na dotarcie do domu metrem, krótki odpoczynek, oraz przygotowanie się do ponownego wyjścia. Od razu myślał już o tym, co na siebie założy, chcąc zrobić jak najlepsze pierwsze wrażenie. Nie chcąc też wyjść na całkowicie "łysego" w tej sprawie, nauczył się na pamięć wszystkich chwytów, mimo, że jeszcze nie wiedział, jak je wykonywać palcami na strunach gitary. A, G, czy C nie były aż takim kłopotem. Był w końcu również wzrokowcem, dzięki czemu zapamiętał układ palców z internetowego przewodnika dla początkujących. Wyobrażał sobie pierwszą rozmowę z nauczycielem. Gdy ten zapyta go, czy miał kiedyś okazję grać na gitarze, odpowie zgodnie z prawdą, ale chociaż będzie mógł pochwalić się tym, czego wyuczył się dokładnie na pamięć. Stworzy pozory pilnego i pracowitego ucznia, z którym nie będzie żadnych problemów, choć wcale nie było mu od tego wizerunku tak daleko. Był typem osoby, która stale widziała w sobie wady, nawet jeżeli wszystko było naprawdę w porządku, a wręcz idealne. Ale na tym właśnie polega problem perfekcjonisty. W październiku kawiarnia, w której pracował nie mogła narzekać na brak klientów, a Baekhyun - na brak zajęcia. Co chwilę ktoś wchodził, z owieniętą szalikiem szyją i ciasno zapiętym płaszczem, z nosem wetkniętym w materiał. Co druga osoba nosiła maskę ochronną w obawie przez złapaniem jakiegoś wirusa. Zamawiali gorącą kawę, kakao i czekoladę. Patrząc na wietrzną pogodę za oknem, nic dziwnego, że potrzebowali czegoś na rozgrzanie ogranizmu, a przy okazji na ogrzanie się w ciepłym, przytulnym miejscu. Złotoczerwona jesień była naprawdę pięką porą roku, a słońce, które przebijało się przez pożółkłe liście sprawiały, że drzewa wyglądały, jakby płonęły. Patrząc za okno, miało się ochotę wyjść na spacer i odetchnąć świeżym powietrzem, pozwolić słońcu muskać własne policzki.
Ubrany w czarną, dopasowaną koszulę uśmiechał się stale do każdego i zarażał ludzi swym szerokim, pogodnym uśmiechem, będąc dla wszystkich naprawdę troskliwym i opiekuńczym, nawet jeśli osoby te były dla niego zupełnie obce. Ilekroć ktoś wychodził, kłaniał się lekko i powtarzał: "Do widzenia, proszę trzymać się ciepło!" Nie dało się nie zauważyć jego wielkich, ciemnych oczu podkreślonych ciemną kredką w ich kącikach. Wydawały się wtedy jeszcze bardziej głębokie, niż były. Jasne, miodowe włosy opadające na czoło i delikatne, kształtne usta dodawały Baekhyunowi uroku. Był częstym tematem wśród jego znajomych, niekiedy jego koledzy poszturchiwali go zabawnie, rzucając za sobą "Baekhyun-ah, wyglądasz dziś naprawdę dobrze!". Słysząc to jedynie rumienił się i zasłaniając uśmiechnięte usta dłonią opuszczał głowę w dół, starając się zignorować fakt, że wszystkim tak bardzo się podoba i uważają go za atrakcyjnego mężczyznę. Budził zainteresowanie nie tylko wśród żeńskiej części znajomych, lecz podobał się również chłopakom. Udawał, że tego nie widzi, nie dostrzega, będąc takim typem człowieka, który uważa, że lepiej być samemu, niż z kimś, kto nie będzie pasował do niego duszą. Poniekąd; uważał, że podobanie się chłopakom jest.. trochę dziwne. 


Wpatrując się w tabliczkę z adresem na drzwiach budynku wziął głęboki oddech, po czym uśmiechnął się lekko sam do siebie. Kładniając się nisko, by przepuścić w drzwiach starszą panią, wszedł do środka i rozejrzał się wokół, a chwilę potem poczuł lekką konsternację. W korytarzu nie było prawie nikogo, niekiedy tylko któraś z sekretarek przechadzała się, stukając głośno obcasami o marmurową posadzkę. Dla pewności sprawdził raz jeszcze, czy aby na pewno znajduje się w dobrym miejscu, wyciągając pomiętą, białą karteczkę z kieszeni płaszcza. Zacisnął swe wargi w cienką linię, idąc na przód, a przy okazji szukając odpowiedniego numeru drzwi. Umówił się na godzinę 18:30, jednak był na miejscu już dziesięć minut przed czasem. Nie chciał się spóźnić, a w razie problemu będzie miał jeszcze chwilę. Gdy wreszcie przystanął tuż przed drzwiami z numerem 11, poczuł, jak serce podchodzi mu do gardła, i jak bardzo jest zestresowany. Uniósł dłoń, by jej wierzchem zapukać delikatnie w białą powierzchnię. Odsunął się zaraz potem, gotowy do spotkania z umówioną osobą, jednak, gdy nie doczekał się odpowiedzi, a drzwi nie otwierały się przez kolejne minuty zrezygnowany zrobił kilka kroków w tył i usiadł na jednym z krzesłeł, poprawiając długą grzywkę. Podparł podbródek ręką, wypuszczając z płuc ciężki wydech. Gdy zdążył już utonąć w zamyśleniach nagle otwierające się drzwi wyrwały go z owego transu, a jego wzrok powędrował właśnie w tym kierunku. Zabrał dłoń i wyprostował się.

- Ty jesteś Baekhyun? - niski, dostojny głos przywitał się z jego uszami. Wysoki, ciemnowłosy i dobrze zbudowany mężczyzna zamachnął na niego dłonią w zapraszającym geście, otwierając drzwi szerzej i już po chwili śmiało obrócił się na pięcie. Baek wszedł do schludnie urządzonego pokoju o stonowanym kolorze ścian, zamykając za sobą drzwi, gdy mężczyzna zabrał z ciemnej, skórzanej kanapy swój płaszcz i odwiesił go na haczyk tuż nad nią. Zdaje się, że dopiero przyszedł. Nieco zmieszany i skrępowany jeszcze Baekhyun zdjął również swoje okrycie wierzchnie, które po chwili znalazło swe miejsce obok kremowego odzienia nauczyciela. Nie zauważając nawet, iż jeszcze nie miał okazji się przywitać, po raz kolejny usłyszał ten przyjemny głos.
- Rozgość się. Napijesz się czegoś? - ciemne tęczówki obojga spotkały się ze sobą, lecz Byun wreszcie zdobył się na odwagę i po raz kolejny dzisiejszego dnia ukłonił się niemal książęco.
- Tak, proszę pana, mam na imię Baekhyun. Dziękuję, nie trzeba. - uśmiechnął się delikatnie, zauważając, że jego nauczyciel nie jest wcale dużo starszy od niego, a za to jest bardzo przystojny. Poczuł się przez chwile głupio, zwracając się do niego oficjalnie, ale przez swoje maniery i dobre wychowanie zrobił to niewiele myśląc. Zagryzł delikatnie kącik wargi, znów poprawiając nerwowo swą grzywkę. 
- Park Chanyeol. Miło mi Cię poznać. Usiądź. - Chanyeol, rzucając w jego stronę uśmiech podszedł do szafki, z której wyjął dwa kubki i nastawił wodę w elektrycznym czajniku, ignorując odmowę jasnowłosego. W tym czasie Baekhyun skłonił się do kolejnych przemyśleń w związku z nowo poznaną osobą. Zdążył dokładnie przeanalizować jego wygląd zewnętrzny, aż sam poczuł się głupio. Nie zachowywał się normalnie, a przynajmniej tym razem - nie był do końca sobą. Dość opięte spodnie na jego pośladkach wydawały się teraz jeszcze bardziej ciasne, a wszędzie unosił się zapach świeżości i farby, a pomiędzy tymi dwoma wariantami wyczuwalny był również zapach wody kolońskiej mężczyzny, który wisiał w powietrzu. Odgonił swe dziwne myśli wraz z kolejnym spojrzeniem nauczyciela rzuconym w jego stronę. Obaj byli facetami, nie wiedział więc, skąd brało się to nieswoje uczucie, które go dręczyło już od pierwszej chwili. Park Chanyeol był atrakcyjnym mężczyzną, to było wszystko, co udało mu się ustalić na tę chwilę. Nie pozwalał swojej głowie na więcej. Chwycił gorący kubek herbaty w swe smukłe palce i nieśmiało kiwnął głową w podziękowaniu, gdy mężczyzna podał mu jeden z nich. 
- Zawsze jesteś taki cichy? - zagadnął go Park, używając niezwykle tajemniczej barwy głosu, lecz tym razem brak uśmiechu skłonił Baekhyuna do lekkiego zakłopotania. Usiadł na kanapie obok chłopaka, kosztując pierwszego łyka herbaty, która w pierwszym momencie pachniała, jak karmel z miodem. Jego nos stał się niezywkle czuły po tych kilku latach spędzonych w kafejce. Potrafił wymienić z pamięci co najmniej 34 rodzaje, czy typy kaw i herbat. Po pierwszym łyku, który rozgrzał jego gardło zmienił zdanie, twierdząc, iż to zwykła czarna herbata z aromatem wanilii, jednak tak samo słodka, jak miód. Przecież nie lubił wanilli, dlaczego więc teraz smakowała tak dobrze? Nie skupiając się na smaku, a na własnym żołądku, który skręcał się, jakby jakieś małe, upierdliwe istoty spacerowały w jego wnętrzu i łaskotały go od środka, upijał kolejne porcje, lecz czując, iż jego dłonie zrobiły się naprawdę gorące od kubka, odłożył go dyskretnie na niewielki szklany stolik naprzeciwko.
- Jest naprawdę dobra. - odezwał się mimo nieśmiałości i skierował swój wzrok na Chanyeola, który również odłożył naczynie i wstał bez słowa, znikając na kilka minut. Baek wsunął nieporadnie dłonie między kolana i wlepił wzrok w podłogę, do czasu, gdy Park nie pojawił się w pokoju ponownie, lecz nie z pustymi rękami, bowiem zawieszona solidnie akustyczna gitara przyozdabiała jego tors. Niesamowicie pasował mu imidż gitarzysty. Miał długie, zwinne palce, dało się to zauważyć od razu. Było to jednocześnie jednym z pierwszych spostrzeżeń Baekhyuna. 
- Woah.. - szeroki i zafascynowany uśmiech pojawił się na twarzy chłopaka o miodowych włosach. Delikatnie przetarł nos dłonią, chcąc ukryć nieśmiały wyraz twarzy. 
- Podoba Ci się? To najstarszy model tego typu. - usiadł, uprzednio odrzucając dalej jedną z poduszek. Poprawił się w miejscu, a pochylając delikatnie głowę w stronę instrumentu, ułożył palce bez spoglądania na gryf. Stworzył chwyt, który w pierwszym momencie wydał się Baekhyunowi znajomy, a on sam zaczął krążyć w pamięci w celu odnalezienia właściwej nazwy. Wyszeptał cicho ten właściwy. A mol. Poprawnie. Chanyeol obserwował ruch jego warg.
- Zgadza się. A ten? - nie przestając analizować twarzy Baeka, jeździł palcami po gryfie, zmieniając powoli chwyty tak, by miał czas się zastanowić.
- E mol. - 
Kolejny dźwięk zabrzmiał lekkim szarpnięciem. W jednej chwili wiedział już, że zna tę melodię. Zna piosenkę. Uśmiechnął się delikatnie, czekając na kolejny chwyt. Jednak tym razem zawahał się. 
- ..hm? - Chanyeol powtórzył ten sam chwyt, dając mu kolejną szansę.
- Nie jestem pewien. - zawstydził się Byun. 
- To D. I znów A mol. Powtórzę, a Ty słuchaj. - bezapelacjnie zarządził.
A mol, E mol, D, A mol. Chwyty przewijały się przez głowę Baekhyuna, a on starał się je zapamiętać jeszcze lepiej. Nie trzymał w swych dłoniach gitary, odkąd był dzieckiem. Wodził wzrokiem jedonocześnie po tej dłoni, która wodziła po gryfie, zaś po tej, której palce lekko pociągały za struny. Oddychał wolno i spokojnie, conajmniej jakby te kojące dźwięki działały na jego umysł. Po chwili poczuł się swobodniej. Nie był już tak spięty, nie czuł już tej obcej atmosfery, jaka panowała jeszcze przed chwilą. Zanim Chanyeol zaczął grać. Zbyt dużo uczuć uderzyło w jego ciało. Jednocześnie był to brak odwagi, choć z kolejnymi minutami spokój ducha zaczął wypierać poprzednie uczucie. 
- Znasz to, prawda? - Park uśmiechnąłwszy się, uniósł jedno z ramion i podniósł pasek, wyswobodzając się z niego. Podał ostrożnie gitarę Byunowi, zaś ten chwycił ją nieporadnie, oblizując swe wargi. - Metallica. Unforgiven. - zaśmiał się cicho pod nosem, gdy Chanyeol zaczął delikatnie klaskać w dłonie, na znak braku pomyłki towarzysza. - Masz dobry słuch, wiesz? Sprawdźmy, czy palce tak samo. - mruknął Yeol, pomagając mu założyć na barki pasek. Znalazłwszy się na moment tak blisko, zapach jego perfum znów przedostał się do nosa chłopaka i spowodował chwilowy zawrót głowy. Ich kolana delikatnie otarły się o siebie. Jednak uczeń nie dał po sobie tego poznać. On tylko uczy się grać, nic więcej. 
Baekhyun ułożył swe palce na gryfie, nieśmiało pociągając za struny. Park w tym czasie pozwalał mu na samodzielność, bez wtrącania się, czy krytyki. Na tym właśnie polegał jego sposób nauki. W tej chwili Baekhyun poczuł dziwny ucisk w żołądku. Pomyślał sobie o tym, ilu uczniów wyszło spod jego rąk w przeszłości. Ile osób nauczył grać, dla ilu osób był przewodnikiem. Czy tylko przy nim był tak... opanowany? Dlaczego zachowuje się, jakby nie byli dla siebie obcy? 
- Dobrze. Nie przerywaj. - Chanyeol delikatnie trącił dłonią udo Byuna. Jego oczy zrobiły się wielkie, jak nigdy. Delikatny prąd przeszył jego podbrzusze. Czy on właśnie dotknął jego nogi? Powinien wyjść i przeprosić, czy zostać i kontynuować? Najbardziej absurdalne pomysły na wymówkę przebiegały przez jego umysł. Jednak siedział nadal i grał dalej. Baekhun przez moment przestał koncentrować się na strunach, a skupił się na zapachu, jaki czuł stale obok siebie. Intensywny. Właśnie to było powodem drobnej pomyłki i słyszalnego fałszu. Zmieszany, syknął cicho pod nosem, gdy Chanyeol nie przejmując się tym, przysunął się minimalnie i chwycił delikatnie jedną z dłoni Bae, pomagając mu poprawnie ułożyć palce. Chłopak zadrżał na uczucie ciepłej, gładkiej i nieco większej od jego dłoni na własnej skórze. Poczuł, jak jego palce przesuwają się nie za sprawą jego ruchów, lecz dzięki ruchom Parka. 
-..um.. dziękuję. - mruknął zakłopotany, przeciągając paznokciem po strunach dla odwrotu uwagi. 
- Masz dobre wyczucie, musisz tylko trochę popracować nad ruchem palców. Musisz myśleć nad zmianą chwytu, zanim szarpniesz prawą ręką. Rozumiesz? O tak. - przycisnął palce Baekhyuna własnymi do strun na gryfie. Objął go wolnym ramieniem, przedostając spod ramienia chłopaka swe własne, aż był w stanie chwycić drugą dłoń Bae. Ułożył swą na wierzchu szczupłych palców blondyna, a Baekhyun poczuł, jak jego plecy robią się ciepłe od bliskości drugiego ciała. Wstrzymał oddech, czując jego zapach jeszcze silniej. Nie powinien zbliżać się tak blisko. Nie rozumiał tego. Ani tego, dlaczego tak reaguje. Przecież to nic wielkiego, prawda? On jest nauczycielem, a on uczniem. Wszystko jest tak, jak powinno. Starał się uspokoić, lecz jego dłonie zaczęły się nagle pocić, a on stresować jeszcze bardziej. 
- Rozluźnij trochę palce, są zbyt spięte. - na te słowa Bae odetchnął swobodnie, robiąc dokładnie to, o co Chanyeol go poprosił. Park kierując prawą dłonią swego ucznia delikatnie popchnął ją, dzięki czemu razem udało im się stworzyć kolejne dźwięki. Nie tylko te, od których zaczęli, lecz tym sposobem doszli aż do refrenu. Trzymając dłonie Baekhyuna, powtórzył wszystko aż trzy razy. W tym czasie Hyun stale zagryzał swą wargę, na nowo spinając wszystkie mięśnie. Gdy Chanyeol puścił jego dłonie, zniknęło ciepło. Zniknęło zaskakująco przyjemne uczucie. Znów zabrakło mu przez chwilę pewności. 
- Chcesz powtórzyć sam? - nauczyciel odsunął się od niego, chwytając za ucho kubka i upijając kilka łyków, znów zaczął przyglądać się swemu uczniowi. Herbata była już mocno przestygnięta.
- Tak. - kiwnął zdecydowanie głową, po czym po chwili zastanowienia, ułożył palce w poprawnym chwycie, pociągając za struny. W międzyczasie, gdy udało mu się zagrać cały refren tylko z jedyną małą, pomyłką, słyszał, jak Park Chanyeol ledwo słyszalnie nucił pod nosem tekst piosenki. Koreańczyk uśmiechnął się lekko zawstydzony, a jego blade policzki stały się zarumienione. Z całego serca pragnął, by on tego nie zauważył. 

 What I've felt, what I've known
never shined through in what I've shown
Never free. Never me. So I dub the unforgiven.

- Jeszcze raz. - wysoki brunet zmierzył go swym wzrokiem, ruchem głowy dodając mu otuchy w decyzji. Ugiął jedno z kolan, na którym przysiadł. Oparł ramię o skórzany tapczan, obserwując Baekhyuna i to, jak sprawnie już grał. Ku jego zaskoczeniu, nie słyszał już więcej pomyłek. Pierwszy raz miał do czynienia z takim uczniem, który łapał wszystko w tak szybkim czasie. Z tak zdolnym. Tym razem Chanyeol zaczął śpiewać głośniej, jakby pewniej. Baekhyun, by się nie pomylić, poruszał jedynie ustami za każdym zmienionym chwytem. Oboje zerkali na siebie co jakiś czas. Park podparł głowę o dłoń, uważnie wsłuchując się w muzykę. Byun sam nawet nie wiedział, kiedy sam zaczął wydawać z siebie dźwięki. Jak widać, Chanyeol był dla niego skutecznym ośmieleniem. Wraz z ostatnim już akordem, obaj przecięli powietrze wspólnym, szczerym śmiechem satysfakcji. 




Sobota rozpoczęła się tak samo, jak każdy z dni tygodnia. Poranna pobudka, zaspane jeszcze oczy, które z niechęcią patrzyły na swe odbicie w lustrze, a w końcu rzeźkie powietrze, które pobudzało do życia podczas spaceru w drodze do kawiarni. Średnio ułożone włosy i minimalna ilość kremu na twarzy Baekhyuna były wszystkim, na co było go stać. Czuł się niewyspany i nieco marudny, choć nie miał nikogo obok, komu mógłby ponarzekać na swe samopoczucie. Po raz pierwszy poczuł się rozleniwiony, jakby mógł cały dzień spędzić w łóżku na śnie, lub jedzeniu i oglądaniu telewizji. 
Wszedł pewnie do lokalu, witając już obecnego tam właściciela szerokim uśmiechem i optymistycznym przywitaniem. Znikając za barową ladą, zawiązał na biodrach bordową zapaskę, po czym włączył wszystkie oświetlenia. Z powodu dość wczesnej pory na dworze wciąż panował półmrok, a słońce dopiero budziło się ze snu. W przeciwności do Baekhyuna, który raz po raz ziewał dyskretnie, zasłaniając buzię dłonią. Zaparzył porcję kawy, która jak miał nadzieję - skutecznie postawi go na nogi. Dzisiejszy dzień nie cieszył się zbyt dużą ilością klientów, zwłaszcza tak wcześnie, gdy wskazówki zegara ledwo sięgały godziny ósmej. Wyciągając z torby niewielką książkę oparł łokcie o blat i wlepił wzrok w tekst, zabijając jakże wolno płynący czas czytaniem. Przewracał strony powoli i leniwie, a jego zaspane powieki opadały, jakby miał za chwilę zasnąć na barze. 
Podniósł wzrok do szyby, za którą spostrzegł pierwszą osobę, która przechodziła obok dzisiejszego dnia. Instynktownie wrócił do czytania, lecz zaintrygowany ową postacią znów spojrzał za okno dostrzegając dokładnie ten sam płaszcz, który wczoraj wisiał w gabinecie. Przez moment wpatrywał się w niego, a z chwilą, gdy zbliżył się do drzwi jego serce zaczęło uderzać jakby szybciej. Czuł, że za chwilę drzwi się otworzą, a on usłyszy cichy dźwięk małego dzwonka oznajmiającego o przybyciu klienta. Mężczyzna wszedł i zajął miejsce przy jednym ze stolików w rogu, zaraz obok małej biblioteczki. Chwycił jedną z książek, po czym zdjąłwszy płaszcz, zaczął czytać. Baekhyun poczuł się nieco dziwnie. Zupełnie, jakby został zignorowany. Jednak jego praca w tym miejscu polegała na podejściu do klienta, oraz zaproponowaniu czegoś do picia. Ignorując swe zdenerwowanie, chwycił za ołówek, mały notesik i wyszedł zza lady. 
Mężczyzna zerknął na małą tabliczkę przypiętą do czarnej koszuli Baekhyuna, na której widniało jego imię. Nie spojrzał jednak na jego twarz. Zanim zdążył przyjąć zamówienie, niski głos dobiegł do jego uszu. Chanyeol wydawał się nasamowicie chłodny. Nieobecny. Zupełnie, jakby był kimś innym.
- Poproszę herbatę z wanilią. 
W niemałym zmieszaniu, Byun zdążył jedynie ukłonić się lekko i zawrócić. Na chwilę stanął przy regale z herbatami, zatrzymując dłoń na jednej z półek. Smutny wyraz twarzy wymalował na niej również rozczarowanie. Sam nie wiedział dlaczego, jednak w tym momencie poczuł się zdradzony. Otrząsnął się i wrócił do swego zadania. Wykonał je wręcz automatycznie. Skrzętnie zaparzył zioła wraz ze sproszkowaną laską wanilii, po czym układając filiżankę na małym spodku, chwycił niewielką tacę, kierując się w stronę stolika, gdzie siedział Park. Nim się obejrzał, jego już nie było. Postawił wszystko, co miał w rękach na pustym stole, z jeszcze głębszym rozczarowaniem. Zagryzł wargę, siadając na jednym z krzeseł. Oparł głowę o przedramię, kładąc ją na brzegu stolika i westchnął płytko. 
Książka nadal leżała na swym miejscu. Dlaczego jej po prostu nie odłożył? Już miał się za to zabrać, gdy mała karteczka opadła wprost na podłogę. Podniósł ją, po czym odczytał to, co było na niej napisane.

Przyjdź do gabinetu po pracy. Będę czekał.
C.

Oczy Baekhyuna zapiekły, gdy nie mógł nawet mrugnąć powiekami ze zdziwienia. Uchylił warg, a nagle wszystko stało się dla niego jasne. To, co zamówił nie było przypadkowe. Udawanie, że go nie zna również. Sam pogubił się w swoich obliczeniach, jednak w tym wszystkim uświadomił sobie fakt, iż mężczyzna przestał być dla niego obojętny, a wszystko, co czuł podczas nauki nie było przypadkowym uczuciem. Tyle starczyło, by przestał myśleć, iż uczucie, jakie dwoje mężczyzn może do siebie żywić jest dziwne. Zwyczajnie wyparł te myśli wraz z uśmiechem, jaki zastąpił dotychczasowe zakłopotanie. Jedyne, czego nie wiedział, to.. skąd właściwie Chanyeol wiedział, gdzie pracuje? Czym zajmuje się na co dzień, przed zajęciami? Ukrył niewielki liścik w kieszonce swej zapaski i wrócił do pracy, kiedy pojawili się pierwsi klienci. 
Do końca zmiany nie mógł nawet pomyśleć o czymś innym. Wszystko kręciło się wokół gitary, gry, i jego nauczyciela, który według niego przestał być tak obcy, jak wczoraj. Pospiesznie założył swój płaszcz, a zapaskę włożył do szafki w szatni, po czym wyszedł, niedbale przewieszając przez barki torbę. Od kawiarni nie było daleko do szkoły, czym można było wytłumaczyć fakt, że Baekhyunowi właściwie nie opłacało się choćby zapiąć płaszcza, a szalika owinąć wokół szyi, zamiast jedynie przewiesić go przez nią. 
Stanąwszy przed drzwiami z numerem 11 czuł, jak żołądek właśnie podchodzi mu do gardła. Bez chwili zastanowienia, zapukał cicho do drzwi, tym razem nie musząc czekać długo. Gdy drzwi się otworzyły, poczuł się zupełnie, jakby wczorajszy dzień wcale się nie kończył, a jedynie urwał w tym miejscu czekając na swój ciąg dalszy. 
-..um.. chciał pan, żebym przyszedł.. - powiedział nieśmiało, patrząc na twarz nauczyciela, który przenikliwie analizował każdy detal twarzy blondyna.
- Wejdź, Baekhyun. - uśmiechnął się do niego, unosząc jedynie jeden kącik warg.
Bae oblizał spierzchnięte usta, po czym zamykając za sobą drzwi. Chcąc zdjąć płaszcz, poczuł, jak obce dłonie chwytają za jego odzienie.
- Nie trzeba było, dziękuję. - lekko się ukłonił. 
- Ile masz lat, Baekhyun? - Park zaczął rozmowę od jakże zaskakującego pytania.
- Dwadzieścia, proszę pana. - odgarnął grzywkę, po czym usiadł i oparł się o kanapę, jednak nadal był spięty. Jak za pierwszym razem. 
- A zatem mów mi proszę Chanyeol. Po prostu, dobrze? Jestem tylko dwa lata starszy. - Park zmrużył powiekę, rzucając w stronę swego ucznia przenikliwe spojrzenie. Ton jego głosu przeszył Baekhyuna na wylot. Gitara, która do tej pory stała oparta o ścianę, znalazła się teraz w dłoniach mężczyzny. Już po chwili usiadł na kanapie wraz z nią, w lekkim rozkroku. 
- Chcesz pograć? - odwrócił głowę w stronę Byuna, lecz jedynie oczy były widoczne, podczas, gdy wargi bruneta przysłoniło jego własne ramię. Jasnowłosy spojrzał na niego nieco zaniepokojony, tym samym wyczuwawszy dziwną dla niego atmosferę. Nie tak zachwouje się nauczyciel. 
- Um.. Tak. - poprawił się w miejscu, wyciągnąłwszy ramiona, gotowy by przejąć instrument.
- Nie tak. Usiądź przede mną.
Baekhyun na moment przestał oddychać, gdy wyobraził sobie pozycję, którą Park miał na myśli. Nie zrobi tego, za żadne skarby. To nie jest w porządku. 
- Śmiało. - ponaglił go ponownie. Odchylił ramiona w przód, po czym sam odsunął się do tyłu, robiąc miejsce przed sobą. Baekhyun, zupełnie sprzeczny z tym, co myślał, a co robił, przysunął się powoli bliżej mężczyzny, zanim ten zdążył ułożyć gitarę na kolanach Baeka, a tym samym obejmując obiema ramionami całe jego ciało. Bezapelacyjnie wsunął swe ramiona pod te Baekhyuna, na nowo układając swe dłonie na jego dłoniach. Przysuwając tors do jego pleców. Znów poczuł to ciepło. Dreszcz przeszedł po jego kręgosłupie, a wydawał się nie mieć końca. Głośno przełknął ślinę, kiedy silny tors naparł całym sobą na drobne plecy Byuna, a między udami obojga nie było wcale granic. Ciepło, jakie biło od starszego mężczyzny sprawiło, że Baekhyun stracił nad sobą całkowitą kontrolę. Nie mógł utrzymać palców na gryfie. Nie mógł utrzymać ich w miejscu, podczas, gdy stały się one wiotkie i bezsilne. Ciepły, spokojny wydech spoczął na karku Baekhyuna, gdy poczuł na nim również kojący, gorący dotyk. Dotyk warg. Nie był to jednak pocałunek. Subtelne, motyle muśnięcie. Oczy chłopaka nigdy nie były tak wielkie, jak teraz. Przestraszone, lecz zafascynowane zarazem. Choć całe jego ciało opanował teraz paraliż, był na tyle świadomy, by poczuć, jak ciało mężczyzny mocno do niego przyległo. Poczuł jego krocze na tyle swych pleców. Zagryzł mocno wargę, i wreszcie wypuścił zaległe powietrze, które nie mogło znaleźć ujścia przez przeszłe kilka minut. 
- Lubię Cię, Baekhyun... - nagły dreszcz przyjemności dotarł do jego mięśni. Pozwolił na to, by jego palce przeplotły się mocno z tymi jego. Nie miał nad tym kontroli. Nie protestował. Nie poruszał też nimi, pozwalając się kierować. Jednak teraz już przestał być świadom tego, co miało miejsce. Nie wiedział co czuł. Nie wiedział, co powinien czuć. Tors Chanyeola otarł się lekko o jego plecy, ogrzewając je. Był tak cudownie ciepły, niczym piecyk. To było niesamowite. Park nagle puścił dłonie chłopaka, lecz wzamian ułożył je w jego talii, którą za chwilę objął mocno i szczelnie przedramionami. Baekhyun nie mogąc się powstrzymać przed odwróceniem głowy i spojrzeniem na twarz swego nauczyciela, chcąc jakichkolwiek wyjaśnień, obrócił się lekko, czując mocny uścisk w pasie. Dyskretnie spojrzał w jego oczy. Nerwowo zerknął na jego usta, lecz w tej samej chwili wiedział, że nie powinien. To był błąd. Twarz starszego przybliżała się do niego coraz bardziej, podczas, gdy Baekhyun nie potrafił oderwać wzroku od pełnych warg mężczyzny. Jego na wpół uchylone powieki wydawały się tak nieobecne. Zamyślone. Zamarł z kolejną chwilą, gdy miękkie i lekko wilgotne wargi spotkały się z jego własnymi. Najpierw poczuł delikatny pocałunek, który smakował wanilią. Chwilę później, jego wargi rozchyliły się nieznacznie. Czując gorący oddech, otworzył szerzej swe oczy. Ciepła dłoń przywitała się z wrażliwą skórą szyi Baekhyuna. Długie palce, które nienachalnie przesuwały się po jego żuchwie skłoniły go do zamknięcia oczu. Jego dotyk uspokajał go. Sprawiał, że przestał myśleć. Baekhyun zadrżał delikatnie, po chwili czując, jak mężczyzna obejmuje jego ciało mocniej. Zupełnie, jakby to poczuł. Z jego płuc uciekł nieświadomy wydech. Znajomy, drażniący jego zmysły zapach dotarł do jego nozdrzy po raz kolejny. Poczuł się nagle bezpiecznie. Bezpiecznie, lecz.. cholernie niepewnie. Wciąż. Nieświadomie oparł swą ciężką głowę o jego ramię, które było równie ciepłe, jak reszta ciała. Ich wargi oderwały się od siebie powoli, a tęczówki znów miały szansę na spotkanie. W spojrzeniu Baekhyuna nadal dało się wyczytać chęć wyjaśnień. Jego wargi nadal były lekko rozchylone. Czuł na swej twarzy ciepły oddech. Jego głowa swobodnie wspierała się na silnym ramieniu. Żadne z nich nie odważyło wypowiedzieć choćby słowa. Choć jednej myśli.
"Słońce, które przebijało się przez pożółkłe liście sprawiały, że drzewa wyglądały, jakby płonęły."

Rozdział 9



Pogoda nie była zachwycająca w ostatnim tygodniu, co też nie było niczym zaskakującym. W dużej mierze oddziaływało to na wisielczy humor Sehuna, który ukrywał w sobie. Który ukrywał przed wszystkimi. Wrażliwość jego duszy spędzała mu sen z powiek. Nawet, kiedy nie miał konkretnego powodu do smutku, w głębi - to było jego jedynym zajęciem. Spośród wszystkich złych chwil i zdarzeń, jakich ostatnio doświadczył zbyt wiele, starał się wyłapywać jedynie te dobre, by nie przygnębiać samego siebie jeszcze bardziej, ze względu na niezwykły talent do pogrążania się w pesymistycznym dole. Nie był typem człowieka, który użala się nad sobą, oraz nad każdą błahostką. Wiedział, czym jest prawdziwe życie, znał jego cenę i gorzki smak. Wiedział również, że łzy przynoszą ukojenie, jednak nie zmieniają niczego, prócz osiągnięcia chwilowej ulgi. Przez brak możliwości do wielu zajęć sprzed wypadku odczuwał coraz większą nudę i chorobliwą potrzebę zajęcia czymś rąk. Nie potrafił długo usiedzieć w jednym miejscu, a że za zaleceniem lekarza musiał dużo wypoczywać, leżał całymi dniami w łóżku obserwując stale kręcącą się przy nim nianię Jongina, co też było dla niego zabawne. Lubił się z niego nabijać, choć nie wyobrażał sobie bez niego życia i kochał swojego przyjaciela całym sercem. Wiedział, że gdy tylko stanie na równe nogi bez upadków, których ostatnio zaliczył niemało przez omdlenia, ma ogromny dług wdzięczności względem niego. Mógłby upiec ciasto, albo wreszcie przejrzeć wszystkie magiczne przepisy Kaia, co było jego obietnicą. Zawsze bunkrował je on w swoim biurku, a zeszyty z pogiętymi i lekko podartymi rogami miały swój własny charakter. Świadczyły o tym, że Kim Jongin po prostu uwielbiał gotować, co nie było żadną tajemnicą ani dla oka, ani dla nosa. Nuda wygrała z dolegliwościami, tym samym zmuszając chłopaka do powstania z wielkiego, zasłanego białą pościelą łóżka. Z niemałym grymasem na twarzy podniósł plecy ze sterty poduszek odkładając laptop na bok. W przeglądarce otwartych było kilkanaście stron z informacjami o najlepszych uczelniach w okolicy, jak i w kilku miastach dalej. Mimo tego, że jak tylko umiał, zmuszał się do tego, by nie myśleć o zbliżającym się końcu wakacji i konieczności rozpoczęcia samodzielnego życia, musiał zmierzyć się z rzeczywistością. Marzył o tym, by zaszyć się w najgłębszej czeluści niedostępnej dla nikogo, zamieszkując ją razem tylko z Luhanem. Tak daleko, by nikt nie był w stanie ich znaleźć. Takie myśli były głównym powodem, by ogłosić je oficjalnie egoistycznymi. Ale jego uczucie posuwało się codziennie dalej, a on zapragnął posiadać Luhana tylko dla siebie. Leżące, zapełnione całkowicie pudła z rzeczami Sehuna zmusiły wreszcie chłopaka do tego, by zabrać się za ich odpakowywanie. Ubrania poskładał równo w pustej szafie. Poukładał na półkach książki, poustawiał swoje rzeczy tworząc całkiem nowy, własny pokój. Nowe otoczenie. Nie będzie tęsknił za tamtym. Nie wiązał z nim dobrych wspomnień. Ich wspólne zdjęcie z Luhanem w ramce ustawił na nocnej szafce obok łóżka, przyglądając mu się przez dłuższą chwilę. Uśmiechnął się słabo sam do siebie, a po chwili spojrzał na ekran swojego telefonu. Jak co dzień, nie było na nim ani wiadomości, ani nieodebranego połączenia, na które tak miał nadzieję. Sam zbyt bardzo bał się odezwać, choć powinien. Nie wiedział skąd w nim tyle niepewności i strachu. Może przeczuwał, że to jeszcze nie ten moment? Ale cholera, niby dlaczego? Tęskni za nim, umiera by usłyszeć tylko jego głos, choć jedno słowo, jeden oddech w słuchawce. Dlaczego był takim idiotą i pozwolił sobie tyle czekać? Karał się w myślach za każdą chwilę, którą zmarnował, a którą mógł tak idealnie wykorzystać na rozmowę z nim. Przecież chce go natychmiast, tu i teraz. Bez czekania, bez świadków, bez ociągania. Chce go. Odpiął bandaż uciskający jego żebra, choć powinien nosić go jeszcze przez tydzień, jednak był na tyle uparty, że nawet jego własne zdrowie nie było tutaj priorytetem. Nie mógł już dłużej znieść tego dyskomfortu. Założył na siebie biały, nieco luźny sweter i ciemne spodnie, udając się do kuchni, by przygotować jakikolwiek posiłek, który jego żołądek będzie w stanie zaakceptować. Dzisiaj został sam, bowiem Jongin udał się nieco przedwcześnie, by obejrzeć uczelnię, na której najbardziej mu zależało. W Busan. Miał wrócić dopiero jutro. Nie bał się zostawić Sehuna, gdyż jego stan zdrowotny uległ znacznemu polepszeniu dzięki lekom i odpowiedniej diecie bogatej we wszystkie składniki odżywcze. Deszcz już nie padał, a jedynie pozostawił po sobie przyjemny, ciepły zapach niosący ze sobą wiosnę, która nieubłaganie przekształcała  się w lato z każdym dniem, wyczuwalnie bardziej ciepłym. Sehun otworzył kuchenne okno, by przewietrzyć pomieszczenie, ale i nie narażać go na przesiąknięcie dymem nikotynowym z papierosa, którego jak zawsze palił ze spokojem. Był już wieczór, a niebo spowijało się karmelowo - błękitną aurą, tworząc na horyzoncie nieziemskie widoki. Wpisywały się one w charakterystykę najpiękniejszych krajobrazów tego roku. Nawet, jeśli były ogłoszone jedynie w głowie Sehuna. Podczas samotnie spędzonego wieczoru myślał zbyt dużo przy spokojnej, akustycznej muzyce swojego ulubionego wykonawcy. Sącząc czarną kawę opróżnił paczkę papierosów prawie do połowy. Że też nie potrafił się odpędzić od tego cholernego artystycznego aktu, a przy okazji małego uzależnienia. Odchylił głowę do tyłu i odetchnął ciężko, jak i głęboko. Podniósł telefon na wysokość twarzy i zerknął na ekran, zmuszając się do kolejnych przemyśleń. W jednej chwili zszedł z parapetu i zabierając z blatu klucze opuścił mieszkanie, zanim mógłby się rozmyślić. Zamknął dom, sprawdzając kilkukrotnie delikatnym szarpnięciem klamki, czy aby na pewno to zrobił, po czym narzucając kaptur na głowę włożył dłonie do kieszeni spodni idąc w zamierzonym kierunku.


Stojąc naprzeciwko dużego domu czuł dobrze mu znany łomot serca, trudny do opanowania. Ten sam, który czuł na boisku, ten sam, który czuł przy nim. Pierwszy raz od ostatnich wydarzeń wizytę w jego domu odczuł całkiem inaczej. Zrobił kilka kroków w przód, pokonując kilka marmurowych, ciemnych schodów, delikatnie oświetlonych nocnymi lampami przy balustradzie. Zagryzł dolną wargę, naciskając na klamkę. Nie krępował się przed wejściem do środka po tym, jak nie usłyszał żywej duszy, a wszystkie światła były zgaszone. Z każdym kolejnym krokiem witała go kompletna cisza jak i ciemność korytarza. Nie zapowiadało się na to, by ktokolwiek był w środku, toteż Sehun poczuł niepokój i strach, który przeszył go od środka. Obiecał mu przecież, że już zawsze będzie się nim opiekował, tymczasem nawet teraz nie było go przy nim. Rozejrzał się wokół chcąc być całkowicie pewnym, że nie jest sam, jednak mimo cichego nawoływania z racji późnej pory - nie usłyszał żadnej odpowiedzi. Poczuł się zdezorientowany, jak i zdziwiony, że drzwi były otwarte pomimo nieobecności domowników. Zaczął przypuszczać, że zwyczajnie mogli zapomnieć zamknąć ich na klucz, jednak chwilę potem odgonił te myśli. Ci ludzie nie należeli do tak nieodpowiedzialnych i nierozsądnych. Wzdychając głęboko i oblizując lekko usta skierował się w stronę schodów prowadzących na górę, gdzie znajdowała się nieco bardziej osobista część domu, jednak Sehun nigdy nie przywiązywał do tego wagi. Zawsze skupiał się jedynie na pokoju Luhana, gdzie spędzali naprawdę dużo czasu przy każdym spotkaniu. Szedł powoli pokonując każdy stopień, a z każdym kolejnym jego serce biło coraz szybciej. Nadal nie wiedział, dlaczego było tutaj tak cicho i spokojnie. Prawie potknął się o ostatni ze schodów, podtrzymując ścianę dłonią, przy czym zaklął cicho pod nosem, nim z niewielkim trudem przez ból żeber wyprostował się z powrotem. Niepewnie omiótł przedpokój wzrokiem, lecz jego spojrzenie najsilniej przykuły białe, drewniane drzwi. Jego pokój. Zmrużył oczy i zwilżył dolną wargę końcem języka, nim pokonał odległość między schodami, a progiem pokoju o jasnobiałym, drewnianym kolorze drzwi. Podłoga pod jego nogami wydawała delikatny dźwięk skrzypienia, przez co każdy krok stawiał z jeszcze większą ostrożnością, niż poprzedni. Podszedł jeszcze bliżej i ułożył swe smukłe palce na drewnianej powierzchni.  Przekręcił niepewnie okrągłą klamkę, biorąc jeden, długi i głęboki wdech. Pchnął zdecydowanym ruchem drzwi wypuszczając owe powietrze. Jego wzrok spotkał się ze spłoszonym i nieco wystraszonym wyrazem twarzy chłopaka o zmęczonych oczach i bladej niczym pergamin twarzy. Dźwięk upuszczonej nagle szklanki odbił się echem od podłogi, a wokół nóg Bambiego rozprysły się kawałki błękitnego szkła wśród kropel rozlanej wody.
- Se.. - wyszeptał Luhan, a jego drżące ramiona i dłonie zwisały swobodnie wzdłuż całego ciała.
Sehun odetchnął niespodziewanie, podchodząc do Luhana szybko, a gdy tylko ich ciała straciły jakąkolwiek wolną przestrzeń między sobą chwycił jego okrągłą i ciepłą twarz w dłonie, po chwili wpijając się drapieżnie w jego usta, jakby były one jego jedynym tlenem i ostatnią mocą, jaka mogłaby go utrzymać w tej chwili przy życiu. Ta chwila przeciągała się wieczność. Dwa ciężkie wydechy pokryły się ze sobą dźwięcznie pośród idealnej ciszy pokoju, po chwili zamieniając w desperacką potrzebę wzięcia wdechu, przypieczętowane głośnym oderwaniem się od siebie warg. Czekoladowe oczy Luhana błądziły niepewnie po twarzy Oh Sehuna, szukając w niej odpowiedzi. Dyszał cicho ściskając w palcach skrawek mokrej od deszczu bluzy wyższego chłopaka. Jego milczenie wprowadzało go powoli w stan niepokoju, lecz Koreańczyk nie pozwolił na to dłużej. Kolejnym szaleńczym pocałunkiem dał Luhanowi do zrozumienia, iż czyny są bardziej potrzebne, niż słowa. Rozchylił jego usta pozwalając, by ich języki spotkały się ze sobą, a tym samym rozpoczęły walkę o dominację. Sehun wplótł swe palce we włosy Lu, zjeżdżając zaraz nimi po jego karku, który pokrył się silnym dreszczem od jego dotyku. Nie pozwalając, by Luhan odsunął się choćby na centymetr objął go mocno w pasie, przyciąjąc do siebie, a Luhan poczuł pod sobą całkowity brak stabilności. Sehun trzymał go mocno ramionami przy sobie, pochylając się nieco nad niższym od siebie. Całowali się namiętnie patrząc na swoje twarze poprzez w pół przymknięte powieki, choć Luhanowi brakowało jeszcze całkowitej pewności. Jego ciało zaczęło drżeć jeszcze bardziej niż przed chwilą, czując, jak jego ubranie przesiąka mokrą bluzą Sehuna. Delikatnie oderwał od niego swe usta cicho mlaskając, by spojrzeć w jego oczy i poczuć, jak gorący oddech mężczyzny okala każdy milimetr jego skroni. Ciemne oczy przeszywały anielską twarz zaznaczając tym swą własność. Cholerny egoista.
Sehun oblizał swe wilgotne wargi czując na nich smak Luhana. Obaj dyszeli, a bicie ich serc napędzało siebie nawzajem z każdą chwilą bardziej. Wreszcie Bambi uśmiechnął się lekko, powoli zarzucając swe ramiona na barki Oh. Jęknął cicho na uczucie chłodu, które przyległo do jego koszulki. Jego delikatne palce przywitały się z mokrymi kosmykami, przeczesując je na karku, to błądziły maniakalnie po szyi i linii żuchwy. Przesunął czubkiem swego smukłego nosa po policzku chłopaka, oddychając spokojnie przez nos, co dla zmysłów Sehuna było nieziemską dawką podniecenia. Musnął subtelnie płatek ucha Huna, przysuwając swe ciepłe wargi w owe miejsce, w niebiezpiecznie wolnym tempie. Sehun nie mógł powstrzymać ciągłego przygryzania warg, toteż nerwowego oblizywania ich, co skłoniło Luhana do cichego, dziecinnego śmiechu, gdy tylko to zauważył. Sehun przesuwał dłońmi po plecach Chińczyka, z czasem mocniej wbijając w jego kręgi palce, a przesuwając się ku górze, masował z wyczuciem łopatki i barki. Luhan bawił się z nim i testował jego cierpliwość oddychając cicho do jego ucha, gdy delikatnie drapał jego kark i wtulał swą twarz w zagłębienie jego szyi. Sehun zaś wsunął palce pod koszulkę Lu, sunąc opuszkami po jego żebrach i brzuchu, wyczuwając spięte mięśnie. Ciepło, jakie biło od chłopaka uderzyło go nagłą ekscytacją. Zsunął obie dłonie niżej, tym samym przyciskając przedramionami ciało Luhana do siebie. Dół pleców Hana pieszczony był przez delikatne drapanie oraz głaskanie jego skóry. Cierpliwość Koreańczyka wyczerpała się wraz z momentem, kiedy po raz kolejny bez pozwolenia skradł Luhanowi zachłanny pocałunek, przysuwając jego twarz w swoją stronę. Nie spotkał się z oporem, wręcz przeciwnie, Luhan niesamowicie ufnie objął Sehuna za szyję, starając się stanąć na palcach, by odwzajemnić pocałunek. Oh zsunął chciwe dłonie na pośladki Lu, niekontrolowanie ściskając je jak i przyciskając je do siebie, dzięki temu spotykały się również ich już widocznie podniecone krocza. Wydobył tym gestem ciche jęki i pomruki z ust swojego Hyunga, choć trudno mu było go nim nazywać. Ukradkiem uśmiechał się cwanie poprzez pocałunki, przysuwając go do siebie coraz bardziej. Pośród tych nieśmiałych westchnięć i cichych jęków Lu, wkradały się też i te niekontrolowane, o wiele głośniejsze, wprost w wargi Sehuna z każdym ruchem bioder Huna, które desperacko wypychał do przodu. Usta obojga odsunęły się nagle w urwanym pocałunku.
- Sehun-ah... - szepnął Luge, układając palce na policzkach blondyna, a tym samym spojrzał prosto w jego oczy, słysząc jak ciężkie i niejednostajne są oddechy młodszego, który nie miał dość zbliżeń. Dyszał w podnieceniu ciała i zmysłów błądząc dłońmi po twarzy Lu, gładząc jego białe policzki i powieki, przesuwając po pełnych wargach, w oczekiwaniu na odpowiedź.
- Hunnie, ja.. przepraszam, że zniknąłem, myślałem, że tak będzie lepiej, ale nie było, bo nie mogłem bez Ciebie wytrzymać, a było mi tak głupio wracać do Ciebie po tym, co napisałem, jest mi naprawdę przykro, Sehun.. - wypowiedział na jednym wdechu półszeptem, stale patrząc na wyczekującą twarz Hunniego. W odpowiedzi na te słowa, poczuł czuły i delikatny pocałunek na swoim czole, a później na czubku głowy, czując silny dreszcz. Zacisnął swe wargi w cienką linię, za chwilę czując, jak jego głowa, która przez chwile spuszczona była do dołu na nowo unosi się za sprawą chłopaka z naprzeciwka.
- Luhannie... nie jestem na Ciebie zły, nie przepraszaj mnie już za nic, nigdy.. Kocham Cię i zawsze będę.. Chodź do mnie.. - wyszeptał ostatnie słowa cicho, pochylając się tak, by z łatwością unieść lekkie ciało na swych ramionach, a Luhan mógł owinąć swe łydki wokół bioder Sehuna, wtulając się w jego ciało z wzajemnością. Przytulił go naprawdę mocno, do utraty wszelkich sił. Odetchnął głęboko, odwzajemniając kolejny pocałunek, tym razem nieco delikatniejszy, lecz nadal niesamowicie namiętny i czuły zarazem. Sehun zrobił z nim kilka kroków do przodu, by po chwili położyć go na łóżku, a sam ułożyć się tuż nad nim. Otarł się o jego biodra własnymi na tyle mocno, by stracić czucie w palcach przez opanowujące go dreszcze, czemu towarzyszył niekontrolowany jęk, tym razem z ust Sehuna. Luhan na nowo zarzucił swe łydki na biodra Oh, unosząc się wyżej, sięgając jego bioder i ponawiając kolejne otarcia, które przysparzały mu niemałych dreszczy fal podniecenia w coraz większym stopniu. Sehun zdążył zsunąć z siebie mokrą bluzę, a zaraz po niej pozbył się również przemoczonego podkoszulka, unosząc umięśnione i błyszczące od deszczu ramiona ku górze. Nagi tors w całej okazałości prezentował się nad dyszącym Luhanem. Odwracając jego uwagę pochylił się nad nim, chwytając jego dolną wargę między zęby, a za chwilę wsunął swój język do jego ust, przyciskając je do tych jego z dzikością, w tym samym czasie ocierając się mocno o jego krocze. Usłyszał jedynie stłumiony jęk we wnętrzu swoich ust, który przypieczętował swoim własnym. Chwycił za końce jego koszulki i ściągnął ją z niego jednym ruchem, pochylając się ku dołowi, by przywitać się w jego alabastrową, mleczną skórą, zaczynając zwiedzać ją wargami od obojczyków, aż po samo podbrzusze, robiąc krótkie przystanki na przygryzanie skrawków skóry i całowanie jego klatki piersiowej. Luhan drgał za każdym dotknięciem warg, mimo, że jego skóra zaczęła się już do nich przyzwyczajać, to było to na tyle przyjemne, że nie umiał tego powstrzymać. Oddychał głęboko tłumiąc w sobie wszelkie dźwięki, jakie prosiły się o ekspresję. Zacisnął w palcach skrawek pościeli, gdy Sehun zaczął odpinać jego spodnie zębami. Z trudem starał się chwycić za metalowy guzik, lecz nie trwało długo, zanim ciasne krocze Luhana choćby w połowie odczuło uglę. Dźwięk rozsuwanego zamka skłonił Lu do zagryzenia wargi, bowiem Sehun niespodziewanie przesunął czubkiem nosa po długości jego penisa. Przełknął ciężko ślinę, czując jak wielka gula rośnie w jego gardle z każdą minutą. Wymruczał coś niewyraźnie. Sehun chwycił jego spodnie w biodrach i szybko osunął je na dół do kostek. Podniósł się na chwilę, by zsunąć trampki z nóg Luge, a zaraz potem również jego czarne spodnie. Ponownie pochylił się nad Hyungiem, lecz tym razem nad jego twarzą. Uśmiechnął się do niego delikatnie, lecz zadziornie i patrząc prosto w jego tęczówki, które były szeroko otwarte od ekscytacji skradł mu pewny pocałunek. Pogłaskał jego policzek, zsuwając dłoń po torsie i niżej, po podbrzuszu, a następnie po wypukłej męskości, aż do uda, przez co Luhan nieco oderwał plecy od łóżka i wypchnął biodra do przodu.
- Sehun... jeśli nadal będziesz tak.. - nie pozwolił mu dokończyć, bowiem przysunął swe wargi do krocza Luhana i zaczął je muskać wargami przez materiał bokserek, jakie miał na sobie. Z ciekawości co jakiś czas zerkał na zaskoczoną twarz Hana, śmiejąc się pod nosem. Uniósł dłoń do jego brzucha i zaczął rysować na nim palcami przeróżne wzroki, zjeżdżając opuszkami coraz bardziej do podbrzusza, zahaczając o gumkę, która niezbyt ciasno przylegała do jego kości biodrowych. Postanowił kontynuować swą zabawę zębami, chwytając ją mocno i ciągnąc w dół, coraz bardziej pozbawiając Luhana ostatniej części garderoby. Luhan sapnął cicho, czując znajomy chłód w owym miejscu, lecz musiał przyznać, że skrępowanie jakie odczuł było niemałe. Zacisnął jeszcze mocniej palce na prześcieradle, domyślając się do czeka do dalej, i co jeszcze będzie musiał wytrzymać. Bez zbędnych słów Sehun rozpoczął składać motyle pocałunki na całej długości jego penisa, aż do samego końca, który ostrożnie chwycił między wargi, aż nie skrył go całkowicie w zagłębieniu swych gorących ust. Powoli przesunął językiem oraz wargami po owej części członka Luhana.
- Mmhhh... - nieśmiały jęk stłumiony przez zaciśnięte mocno wargi uciekł natychmiast z ust Lu, gdy tylko poczuł ciepły i wilgotny język na tak wrażliwej części swojego ciała. Z każdym kolejnym otarciem nieco szorstkiego języka jego wargi desperacko rozchylały się prosząc o tlen, a przez to Luhan zaczął niespokojnie głośno dyszeć, zagryzając swą wargę i najmocniej jak umiał, starał się przekładać swe jęki na uścisk palców na prześcieradle, jednak nie było to takie proste, jak mu się zdawało. Nie trzymał na wodzy swych jęków i westchnień, choć był to dopiero początek. Wolną, drżącą dłoń ułożył na karku Sehuna, wbijając w niego swe paznokcie, ilekroć odwaga Oh pozwoliła mu posunąć swe wargi niżej, tym samym wsuwając męskość Luhana głębiej do ust i wykonując śmielszy taniec językiem. Wplótł palce w jego włosy, mierzwiąc je w przeciwym kierunku, aż fryzura Sehuna nie zamieniła się w mocno potarganą. Co chwilę jego ciało unosiło się do góry w kolejnej ekstazie, a wszystkie mięśnie napinały niebiezpiecznie, by z kolejnym ciężkim wydechem i dyszeniem znów powrócić do pierwotnego stanu. Lu odchylał głowę w tył zamykając oczy i jeszcze bardziej rozchylajać swe wargi, z pomiędzy których uciekały coraz to częstsze i głośniejsze westchnienia i nieśmiałe, wysokie jęki. Jego dłoń zaciskała się mocno na włosach Sehuna u samej nasady, kiedy ten coraz to głębiej wsuwał jego członka do ust, jak i mocniej zaciskał na nim swe wargi. Jego ruchy napędzane rozkosznymi tchnieniami Chińczyka kierowały go w tym, co i jak dokładnie miał robić. Wiedział to bez słów. Czuł, domyślał się i instynktownie zadowalał swojego ukochanego. Zamknął powieki skupiając się jedynie na ruchu warg i języka, a dokładniej samego jego końca, którym drażnił niewielkie wgłębienie na końcu członka Lu.
- Hunn-ah.. M-hhh... - Xiao zacisnął swe palce na włosach Huna najmocniej, jak umiał, a cichy pomruk bólu przedostał się przez gardło Sehuna. Oderwał swe usta od krocza Luhana, i uniósł się nad jego ciałem podtrzymując swe ciało na nadgarstkach. - Ćśśśśś... - chwycił jego rękę, która wcześniej znajdowała się na keg karku i mocno splótł ich palce ze sobą. Schylił się bardziej, ocierając się o niego jedynie torsem, a mokre i śliskie wargi przywarł do jego szyi, zasysając się w kawałku skóry mocno, przytrzymując go zębami.
- A-ah, to boli.. - jęknął cicho Xiaolu, czując jak Sehun tworzy na jego szyi soczystą malinkę. Wysunął swe palce z uścisku dłoni Sehuna i zgiął ją w niewielką piąstkę, chowając ją w pościeli i odkręcając głowę w bok, przy czym delikatnie zagryzł wargę.
- Przepraszam.. Już nie będę.. - ucałował to samo miejsce delikatnie, po czym czule wpił się kolejny raz w jego wargi, jedną dłonią odpinając swoje spodnie. Uspokoił go powolnymi pocałunkami, podczas gdy zdejmował z siebie niepotrzebne okrycie. Dyskretnie oblizał dwa ze swoich palców, by ostrożnie nakierować je do wnętrza Luhana i najpierw wsunąć delikatnie jeden, by za moment dołożyć drugi, kiedy poczuje, że będzie w stanie. Zaczął powoli poruszać nimi, starając się równocześnie bardziej rozciągnąć ciasne wejście. Przez chwilę poruszał samymi palcami upewniając się, że wszystko jest w porządku. Zerknął w oczy Lu porozumiewawczo gdy widział jak jego czoło delikatnie się marszy na nieprzyjemne uczucie, a Xiao delikatnie kiwnął głową wtulając swą twarz w bark Sehuna, tym samym składając na nim czułe i słodkie muśnięcie. Za chwilę objął jego barki ufnie, mocno przytulając się do mężczyzny, przy którym teraz poczuł się bezpiecznie jak nigdy. Hun najpierw subtelnie musnął błyszczące od potu czoło Lu, a następnie nakierował swe biodra tak, by z łatwością zagłębić się w nim. Ich biodra otarły się o siebie, nim Sehun ostrożnie pchnął je, by wsunąć w niego swego członka. Był uważny i delikatny, nie chcąc zrobić Luhanniemu krzywdy. Kolana Lu ugięły się, by następnie opleść się łydkami wokół jego bioder. Z niespokojnym wydechem wykonał pierwszy pewniejszy ruch w przód, obserwując uważnie jego dyskretny grymas na twarzy. Domyślił się, że naprawdę pierwszy ruch nie jest najprzyjemniejszy. Pogładził lekko jego policzek opuszką kciuka napinając swe łopatki i spojrzał w jego ciemne, zamglone oczy.
- Boli...? - szepnął cicho, posuwając się znów powoli, lecz za to płynniej i głębiej. Luhan nie odpowiedział, jedynie przytulił się mocniej i delikatnie pocałował policzek Sehuna. Koreańczyk oparł czoło o ramię Xiaolu, wykonując kolejne kilka płynnych ruchów, odnajdując idealne tempo jak i nacisk. Zagryzł delikatnie wargi z odczuwalną przyjemnością w jego ciele, które przechodziły setki dreszczy, będąc w tak ciasnym wnętrzu. Luge przeplótł palce obu dłoni z włosami Sehuna, które głaskał czule, a przedramiona ocierał o barki Sehuna, kiedy ten poruszał się w nim coraz płynniej, szybciej i mocniej. Ocierali się o siebie, a Lu raz po raz wypychał swe biodra do góry prosząc się o więcej. Z jego okrągłych ust na nowo wypływały melodyjne, rozkoszne jęki, westchnienia, które przeplatały się z głębokimi pomrukami Sehuna i wzajemnym, ciężkim dyszeniem obojga. Lu oddychał coraz szybciej. Jego ciało było pobudzone już wcześniej, za sprawą warg i języka Sehuna. Oh z każdym ruchem przyspieszał tempa, jak i wkładał w to więcej siły, posuwając się mocniej. Głębiej. Luhan ułożył obie dłonie na plecach Sehuna przesuwając po nich paznokciami, zbyt mocno, w przypływie ekstazy i błogości, jaka ogarniała jego ciało. Sehun połączył ich wargi ze sobą, całując go mocno i długo, nie przerywając pocałunku pomiędzy kolejnymi posunięciami. Dopiero, gdy Luhanowi zaczynało braknąć tchu, wydawał z siebie w pół tłumione, najpiękniejsze jęknięcia, minimalnie odsuwając usta. - Jeszcze... - wyjęczał niższy do ucha Huna, następnie delikatnie je przygryzając. Sehun czuł w krwi nadchodzący falami dreszczy orgazm, który też oznajmiał coraz głośniejszym dyszeniem, i bardziej łapczywymi pocałunkami, jednak nie mógł skończyć przed nim. Sam jęknął głośno, wypychając swe biodra do przodu. Powstrzymywał się przed tym jeszcze tyle, ile umiał, lecz kiedy kolejna fala ekstazy zacisnęła jego mięśnie, chwycił Luhana za nadgarstek niekontrolowanie wypychając swe biodra do góry, zagłębiając się w nim do samego końca. Mocniej. Zsunął jedną z dłoni w dół, by objąć nią członka Lu, i przesuwając po nim, wykonywał zsynchronizowane ruchy, doprowadzając ich oboje powoli na sam szczyt. - Hu..nnie... Ahh-h..! - usłyszał jedynie, czując jak lepka i ciepła ciecz oblewa jego brzuch, a on sam nieświadomie pozwolił wypełnić jego wnętrze swoją własną. Zanim uspokoili oddech i powstrzymali dyszenie, minęło dobre dziesięć minut. Nadal nie przestawali całować swych ust nawzajem, pozostając w tej samej pozycji. Sehun położył się na łóżku obok niego, przekręcając go na bok i przytulając go mocno do swojego ciała. Zamknął oczy i chwycił za kołdrę, przysuwając ją do siebie, by następnie okryć nią jego i siebie. Pocałował czule czubek jego głowy, głaszcząc z delikatnością jego ramię, szyję, kark, wsłuchując się w coraz spokojniejszy, cichy oddech.
- Sehunnie..?
Oh uchylił delikatnie powiek i omiótł wzrokiem poplątane włosy Hyunga.
- Hmm..?
- Kocham Cię.