Byun Baekhyun od zawsze był osobą, która pragnęła wyrażać siebie w artystyczny sposób. Niebanalny, nieoczywisty, nieodgadniony i nie zawsze zrozumiały dla przeciętnego człowieka. Otaczał się ludźmi, którzy potrafili go zrozumieć, ale i takimi, dla których był całkowitą tajemnicą. Zagadką. I właśnie dlatego, że był kimś tak enigmatycznym, nie przestawał budzić w innych niezidentyfikowanego zainteresowania swą osobą. Nie robił tego specjalnie, niekiedy nie zdawał sobie nawet z tego sprawy. Był skromny, nieśmiały. Wolny. Wręcz introwertyczny. Sprawiał wrażenie zamkniętego na świat dookoła, choć jednocześnie był wszystkiego ciekaw. Wszystkiego chciał spróbować, dotknąć, przeżyć, zasmakować. Malował, szkicował, rzeźbił, próbował swych sił prawie w każdej dziedzinie. Doskonale potrafił już grać na pianinie, lecz pewnego dnia zapragnął nauczyć się również gry na gitarze. Jako pracowity i zaradny młody mężczyzna pracował w ciągu tygodnia w niewielkiej kawiarence na obrzeżach tłocznego Seulu. Każdy wolny weekend spędzał w towarzystwie książki, pędzla, czy też klawiszy fortepianu, nienasycony każdą możliwą formą sztuki. Zarobione pieniądze gospodarował rozsądnie. Był też oszczędny w wydatkach. Od jakiegoś czasu miał w swym posiadaniu uzbieraną, gotową sumę, za jaką planował kupno akustycznej gitary. Nie miał zbyt wielu znajomych, którzy mogliby nauczyć go perfekcyjnej gry, a przecież jedynie na tym mu zależało. Wiedział, że sam nie do końca da sobie radę, a nauczyciele żądali kwoty adekwatnej do swojego zawodu jak i pracy. Ale nie zaprzątał sobie tym głowy, ponieważ nie musiał martwić się o to, czy jego oszczędności są wystarczające. W ciągu trzech ostatnich lat zdążył zarobić na wszystko, o czym marzył i spełnić przynajmniej część swoich marzeń. Od razu, gdy wrócił z pracy i rzucił swą skórzaną, ciemną torbę obok biurka, usiadł wygodnie na obrotowym krześle i włączył komputer, by zająć się poszukiwaniem osoby, z którą uczyłby się gry, a przy okazji osoby, która poleci mu najlepszy model gitary. Przynajmniej miał na to nadzieję.
Gdy jego perfekcjonizm pozwolił mu wreszcie na podjęcie decyzji, zapisał numer kontaktowy, oraz adres miejsca, w które miał zamiar udać się od razu, gdy tylko będzie miał wolny czas tuż po pracy. Z jego grafika wynikało, iż piątek był dniem, w którym kończył godzinę wcześniej. Będzie miał czas na dotarcie do domu metrem, krótki odpoczynek, oraz przygotowanie się do ponownego wyjścia. Od razu myślał już o tym, co na siebie założy, chcąc zrobić jak najlepsze pierwsze wrażenie. Nie chcąc też wyjść na całkowicie "łysego" w tej sprawie, nauczył się na pamięć wszystkich chwytów, mimo, że jeszcze nie wiedział, jak je wykonywać palcami na strunach gitary. A, G, czy C nie były aż takim kłopotem. Był w końcu również wzrokowcem, dzięki czemu zapamiętał układ palców z internetowego przewodnika dla początkujących. Wyobrażał sobie pierwszą rozmowę z nauczycielem. Gdy ten zapyta go, czy miał kiedyś okazję grać na gitarze, odpowie zgodnie z prawdą, ale chociaż będzie mógł pochwalić się tym, czego wyuczył się dokładnie na pamięć. Stworzy pozory pilnego i pracowitego ucznia, z którym nie będzie żadnych problemów, choć wcale nie było mu od tego wizerunku tak daleko. Był typem osoby, która stale widziała w sobie wady, nawet jeżeli wszystko było naprawdę w porządku, a wręcz idealne. Ale na tym właśnie polega problem perfekcjonisty. W październiku kawiarnia, w której pracował nie mogła narzekać na brak klientów, a Baekhyun - na brak zajęcia. Co chwilę ktoś wchodził, z owieniętą szalikiem szyją i ciasno zapiętym płaszczem, z nosem wetkniętym w materiał. Co druga osoba nosiła maskę ochronną w obawie przez złapaniem jakiegoś wirusa. Zamawiali gorącą kawę, kakao i czekoladę. Patrząc na wietrzną pogodę za oknem, nic dziwnego, że potrzebowali czegoś na rozgrzanie ogranizmu, a przy okazji na ogrzanie się w ciepłym, przytulnym miejscu. Złotoczerwona jesień była naprawdę pięką porą roku, a słońce, które przebijało się przez pożółkłe liście sprawiały, że drzewa wyglądały, jakby płonęły. Patrząc za okno, miało się ochotę wyjść na spacer i odetchnąć świeżym powietrzem, pozwolić słońcu muskać własne policzki.
Ubrany w czarną, dopasowaną koszulę uśmiechał się stale do każdego i zarażał ludzi swym szerokim, pogodnym uśmiechem, będąc dla wszystkich naprawdę troskliwym i opiekuńczym, nawet jeśli osoby te były dla niego zupełnie obce. Ilekroć ktoś wychodził, kłaniał się lekko i powtarzał: "Do widzenia, proszę trzymać się ciepło!" Nie dało się nie zauważyć jego wielkich, ciemnych oczu podkreślonych ciemną kredką w ich kącikach. Wydawały się wtedy jeszcze bardziej głębokie, niż były. Jasne, miodowe włosy opadające na czoło i delikatne, kształtne usta dodawały Baekhyunowi uroku. Był częstym tematem wśród jego znajomych, niekiedy jego koledzy poszturchiwali go zabawnie, rzucając za sobą "Baekhyun-ah, wyglądasz dziś naprawdę dobrze!". Słysząc to jedynie rumienił się i zasłaniając uśmiechnięte usta dłonią opuszczał głowę w dół, starając się zignorować fakt, że wszystkim tak bardzo się podoba i uważają go za atrakcyjnego mężczyznę. Budził zainteresowanie nie tylko wśród żeńskiej części znajomych, lecz podobał się również chłopakom. Udawał, że tego nie widzi, nie dostrzega, będąc takim typem człowieka, który uważa, że lepiej być samemu, niż z kimś, kto nie będzie pasował do niego duszą. Poniekąd; uważał, że podobanie się chłopakom jest.. trochę dziwne.
Wpatrując się w tabliczkę z adresem na drzwiach budynku wziął głęboki oddech, po czym uśmiechnął się lekko sam do siebie. Kładniając się nisko, by przepuścić w drzwiach starszą panią, wszedł do środka i rozejrzał się wokół, a chwilę potem poczuł lekką konsternację. W korytarzu nie było prawie nikogo, niekiedy tylko któraś z sekretarek przechadzała się, stukając głośno obcasami o marmurową posadzkę. Dla pewności sprawdził raz jeszcze, czy aby na pewno znajduje się w dobrym miejscu, wyciągając pomiętą, białą karteczkę z kieszeni płaszcza. Zacisnął swe wargi w cienką linię, idąc na przód, a przy okazji szukając odpowiedniego numeru drzwi. Umówił się na godzinę 18:30, jednak był na miejscu już dziesięć minut przed czasem. Nie chciał się spóźnić, a w razie problemu będzie miał jeszcze chwilę. Gdy wreszcie przystanął tuż przed drzwiami z numerem 11, poczuł, jak serce podchodzi mu do gardła, i jak bardzo jest zestresowany. Uniósł dłoń, by jej wierzchem zapukać delikatnie w białą powierzchnię. Odsunął się zaraz potem, gotowy do spotkania z umówioną osobą, jednak, gdy nie doczekał się odpowiedzi, a drzwi nie otwierały się przez kolejne minuty zrezygnowany zrobił kilka kroków w tył i usiadł na jednym z krzesłeł, poprawiając długą grzywkę. Podparł podbródek ręką, wypuszczając z płuc ciężki wydech. Gdy zdążył już utonąć w zamyśleniach nagle otwierające się drzwi wyrwały go z owego transu, a jego wzrok powędrował właśnie w tym kierunku. Zabrał dłoń i wyprostował się.
- Ty jesteś Baekhyun? - niski, dostojny głos przywitał się z jego uszami. Wysoki, ciemnowłosy i dobrze zbudowany mężczyzna zamachnął na niego dłonią w zapraszającym geście, otwierając drzwi szerzej i już po chwili śmiało obrócił się na pięcie. Baek wszedł do schludnie urządzonego pokoju o stonowanym kolorze ścian, zamykając za sobą drzwi, gdy mężczyzna zabrał z ciemnej, skórzanej kanapy swój płaszcz i odwiesił go na haczyk tuż nad nią. Zdaje się, że dopiero przyszedł. Nieco zmieszany i skrępowany jeszcze Baekhyun zdjął również swoje okrycie wierzchnie, które po chwili znalazło swe miejsce obok kremowego odzienia nauczyciela. Nie zauważając nawet, iż jeszcze nie miał okazji się przywitać, po raz kolejny usłyszał ten przyjemny głos.
- Rozgość się. Napijesz się czegoś? - ciemne tęczówki obojga spotkały się ze sobą, lecz Byun wreszcie zdobył się na odwagę i po raz kolejny dzisiejszego dnia ukłonił się niemal książęco.
- Tak, proszę pana, mam na imię Baekhyun. Dziękuję, nie trzeba. - uśmiechnął się delikatnie, zauważając, że jego nauczyciel nie jest wcale dużo starszy od niego, a za to jest bardzo przystojny. Poczuł się przez chwile głupio, zwracając się do niego oficjalnie, ale przez swoje maniery i dobre wychowanie zrobił to niewiele myśląc. Zagryzł delikatnie kącik wargi, znów poprawiając nerwowo swą grzywkę.
- Park Chanyeol. Miło mi Cię poznać. Usiądź. - Chanyeol, rzucając w jego stronę uśmiech podszedł do szafki, z której wyjął dwa kubki i nastawił wodę w elektrycznym czajniku, ignorując odmowę jasnowłosego. W tym czasie Baekhyun skłonił się do kolejnych przemyśleń w związku z nowo poznaną osobą. Zdążył dokładnie przeanalizować jego wygląd zewnętrzny, aż sam poczuł się głupio. Nie zachowywał się normalnie, a przynajmniej tym razem - nie był do końca sobą. Dość opięte spodnie na jego pośladkach wydawały się teraz jeszcze bardziej ciasne, a wszędzie unosił się zapach świeżości i farby, a pomiędzy tymi dwoma wariantami wyczuwalny był również zapach wody kolońskiej mężczyzny, który wisiał w powietrzu. Odgonił swe dziwne myśli wraz z kolejnym spojrzeniem nauczyciela rzuconym w jego stronę. Obaj byli facetami, nie wiedział więc, skąd brało się to nieswoje uczucie, które go dręczyło już od pierwszej chwili. Park Chanyeol był atrakcyjnym mężczyzną, to było wszystko, co udało mu się ustalić na tę chwilę. Nie pozwalał swojej głowie na więcej. Chwycił gorący kubek herbaty w swe smukłe palce i nieśmiało kiwnął głową w podziękowaniu, gdy mężczyzna podał mu jeden z nich.
- Zawsze jesteś taki cichy? - zagadnął go Park, używając niezwykle tajemniczej barwy głosu, lecz tym razem brak uśmiechu skłonił Baekhyuna do lekkiego zakłopotania. Usiadł na kanapie obok chłopaka, kosztując pierwszego łyka herbaty, która w pierwszym momencie pachniała, jak karmel z miodem. Jego nos stał się niezywkle czuły po tych kilku latach spędzonych w kafejce. Potrafił wymienić z pamięci co najmniej 34 rodzaje, czy typy kaw i herbat. Po pierwszym łyku, który rozgrzał jego gardło zmienił zdanie, twierdząc, iż to zwykła czarna herbata z aromatem wanilii, jednak tak samo słodka, jak miód. Przecież nie lubił wanilli, dlaczego więc teraz smakowała tak dobrze? Nie skupiając się na smaku, a na własnym żołądku, który skręcał się, jakby jakieś małe, upierdliwe istoty spacerowały w jego wnętrzu i łaskotały go od środka, upijał kolejne porcje, lecz czując, iż jego dłonie zrobiły się naprawdę gorące od kubka, odłożył go dyskretnie na niewielki szklany stolik naprzeciwko.
- Jest naprawdę dobra. - odezwał się mimo nieśmiałości i skierował swój wzrok na Chanyeola, który również odłożył naczynie i wstał bez słowa, znikając na kilka minut. Baek wsunął nieporadnie dłonie między kolana i wlepił wzrok w podłogę, do czasu, gdy Park nie pojawił się w pokoju ponownie, lecz nie z pustymi rękami, bowiem zawieszona solidnie akustyczna gitara przyozdabiała jego tors. Niesamowicie pasował mu imidż gitarzysty. Miał długie, zwinne palce, dało się to zauważyć od razu. Było to jednocześnie jednym z pierwszych spostrzeżeń Baekhyuna.
- Woah.. - szeroki i zafascynowany uśmiech pojawił się na twarzy chłopaka o miodowych włosach. Delikatnie przetarł nos dłonią, chcąc ukryć nieśmiały wyraz twarzy.
- Podoba Ci się? To najstarszy model tego typu. - usiadł, uprzednio odrzucając dalej jedną z poduszek. Poprawił się w miejscu, a pochylając delikatnie głowę w stronę instrumentu, ułożył palce bez spoglądania na gryf. Stworzył chwyt, który w pierwszym momencie wydał się Baekhyunowi znajomy, a on sam zaczął krążyć w pamięci w celu odnalezienia właściwej nazwy. Wyszeptał cicho ten właściwy. A mol. Poprawnie. Chanyeol obserwował ruch jego warg.
- Zgadza się. A ten? - nie przestając analizować twarzy Baeka, jeździł palcami po gryfie, zmieniając powoli chwyty tak, by miał czas się zastanowić.
- E mol. -
Kolejny dźwięk zabrzmiał lekkim szarpnięciem. W jednej chwili wiedział już, że zna tę melodię. Zna piosenkę. Uśmiechnął się delikatnie, czekając na kolejny chwyt. Jednak tym razem zawahał się.
- ..hm? - Chanyeol powtórzył ten sam chwyt, dając mu kolejną szansę.
- Nie jestem pewien. - zawstydził się Byun.
- To D. I znów A mol. Powtórzę, a Ty słuchaj. - bezapelacjnie zarządził.
A mol, E mol, D, A mol. Chwyty przewijały się przez głowę Baekhyuna, a on starał się je zapamiętać jeszcze lepiej. Nie trzymał w swych dłoniach gitary, odkąd był dzieckiem. Wodził wzrokiem jedonocześnie po tej dłoni, która wodziła po gryfie, zaś po tej, której palce lekko pociągały za struny. Oddychał wolno i spokojnie, conajmniej jakby te kojące dźwięki działały na jego umysł. Po chwili poczuł się swobodniej. Nie był już tak spięty, nie czuł już tej obcej atmosfery, jaka panowała jeszcze przed chwilą. Zanim Chanyeol zaczął grać. Zbyt dużo uczuć uderzyło w jego ciało. Jednocześnie był to brak odwagi, choć z kolejnymi minutami spokój ducha zaczął wypierać poprzednie uczucie.
- Znasz to, prawda? - Park uśmiechnąłwszy się, uniósł jedno z ramion i podniósł pasek, wyswobodzając się z niego. Podał ostrożnie gitarę Byunowi, zaś ten chwycił ją nieporadnie, oblizując swe wargi. - Metallica. Unforgiven. - zaśmiał się cicho pod nosem, gdy Chanyeol zaczął delikatnie klaskać w dłonie, na znak braku pomyłki towarzysza. - Masz dobry słuch, wiesz? Sprawdźmy, czy palce tak samo. - mruknął Yeol, pomagając mu założyć na barki pasek. Znalazłwszy się na moment tak blisko, zapach jego perfum znów przedostał się do nosa chłopaka i spowodował chwilowy zawrót głowy. Ich kolana delikatnie otarły się o siebie. Jednak uczeń nie dał po sobie tego poznać. On tylko uczy się grać, nic więcej.
Baekhyun ułożył swe palce na gryfie, nieśmiało pociągając za struny. Park w tym czasie pozwalał mu na samodzielność, bez wtrącania się, czy krytyki. Na tym właśnie polegał jego sposób nauki. W tej chwili Baekhyun poczuł dziwny ucisk w żołądku. Pomyślał sobie o tym, ilu uczniów wyszło spod jego rąk w przeszłości. Ile osób nauczył grać, dla ilu osób był przewodnikiem. Czy tylko przy nim był tak... opanowany? Dlaczego zachowuje się, jakby nie byli dla siebie obcy?
- Dobrze. Nie przerywaj. - Chanyeol delikatnie trącił dłonią udo Byuna. Jego oczy zrobiły się wielkie, jak nigdy. Delikatny prąd przeszył jego podbrzusze. Czy on właśnie dotknął jego nogi? Powinien wyjść i przeprosić, czy zostać i kontynuować? Najbardziej absurdalne pomysły na wymówkę przebiegały przez jego umysł. Jednak siedział nadal i grał dalej. Baekhun przez moment przestał koncentrować się na strunach, a skupił się na zapachu, jaki czuł stale obok siebie. Intensywny. Właśnie to było powodem drobnej pomyłki i słyszalnego fałszu. Zmieszany, syknął cicho pod nosem, gdy Chanyeol nie przejmując się tym, przysunął się minimalnie i chwycił delikatnie jedną z dłoni Bae, pomagając mu poprawnie ułożyć palce. Chłopak zadrżał na uczucie ciepłej, gładkiej i nieco większej od jego dłoni na własnej skórze. Poczuł, jak jego palce przesuwają się nie za sprawą jego ruchów, lecz dzięki ruchom Parka.
-..um.. dziękuję. - mruknął zakłopotany, przeciągając paznokciem po strunach dla odwrotu uwagi.
- Masz dobre wyczucie, musisz tylko trochę popracować nad ruchem palców. Musisz myśleć nad zmianą chwytu, zanim szarpniesz prawą ręką. Rozumiesz? O tak. - przycisnął palce Baekhyuna własnymi do strun na gryfie. Objął go wolnym ramieniem, przedostając spod ramienia chłopaka swe własne, aż był w stanie chwycić drugą dłoń Bae. Ułożył swą na wierzchu szczupłych palców blondyna, a Baekhyun poczuł, jak jego plecy robią się ciepłe od bliskości drugiego ciała. Wstrzymał oddech, czując jego zapach jeszcze silniej. Nie powinien zbliżać się tak blisko. Nie rozumiał tego. Ani tego, dlaczego tak reaguje. Przecież to nic wielkiego, prawda? On jest nauczycielem, a on uczniem. Wszystko jest tak, jak powinno. Starał się uspokoić, lecz jego dłonie zaczęły się nagle pocić, a on stresować jeszcze bardziej.
- Rozluźnij trochę palce, są zbyt spięte. - na te słowa Bae odetchnął swobodnie, robiąc dokładnie to, o co Chanyeol go poprosił. Park kierując prawą dłonią swego ucznia delikatnie popchnął ją, dzięki czemu razem udało im się stworzyć kolejne dźwięki. Nie tylko te, od których zaczęli, lecz tym sposobem doszli aż do refrenu. Trzymając dłonie Baekhyuna, powtórzył wszystko aż trzy razy. W tym czasie Hyun stale zagryzał swą wargę, na nowo spinając wszystkie mięśnie. Gdy Chanyeol puścił jego dłonie, zniknęło ciepło. Zniknęło zaskakująco przyjemne uczucie. Znów zabrakło mu przez chwilę pewności.
- Chcesz powtórzyć sam? - nauczyciel odsunął się od niego, chwytając za ucho kubka i upijając kilka łyków, znów zaczął przyglądać się swemu uczniowi. Herbata była już mocno przestygnięta.
- Tak. - kiwnął zdecydowanie głową, po czym po chwili zastanowienia, ułożył palce w poprawnym chwycie, pociągając za struny. W międzyczasie, gdy udało mu się zagrać cały refren tylko z jedyną małą, pomyłką, słyszał, jak Park Chanyeol ledwo słyszalnie nucił pod nosem tekst piosenki. Koreańczyk uśmiechnął się lekko zawstydzony, a jego blade policzki stały się zarumienione. Z całego serca pragnął, by on tego nie zauważył.
What I've felt, what I've known
never shined through in what I've shown
Never free. Never me. So I dub the unforgiven.
- Jeszcze raz. - wysoki brunet zmierzył go swym wzrokiem, ruchem głowy dodając mu otuchy w decyzji. Ugiął jedno z kolan, na którym przysiadł. Oparł ramię o skórzany tapczan, obserwując Baekhyuna i to, jak sprawnie już grał. Ku jego zaskoczeniu, nie słyszał już więcej pomyłek. Pierwszy raz miał do czynienia z takim uczniem, który łapał wszystko w tak szybkim czasie. Z tak zdolnym. Tym razem Chanyeol zaczął śpiewać głośniej, jakby pewniej. Baekhyun, by się nie pomylić, poruszał jedynie ustami za każdym zmienionym chwytem. Oboje zerkali na siebie co jakiś czas. Park podparł głowę o dłoń, uważnie wsłuchując się w muzykę. Byun sam nawet nie wiedział, kiedy sam zaczął wydawać z siebie dźwięki. Jak widać, Chanyeol był dla niego skutecznym ośmieleniem. Wraz z ostatnim już akordem, obaj przecięli powietrze wspólnym, szczerym śmiechem satysfakcji.
Sobota rozpoczęła się tak samo, jak każdy z dni tygodnia. Poranna pobudka, zaspane jeszcze oczy, które z niechęcią patrzyły na swe odbicie w lustrze, a w końcu rzeźkie powietrze, które pobudzało do życia podczas spaceru w drodze do kawiarni. Średnio ułożone włosy i minimalna ilość kremu na twarzy Baekhyuna były wszystkim, na co było go stać. Czuł się niewyspany i nieco marudny, choć nie miał nikogo obok, komu mógłby ponarzekać na swe samopoczucie. Po raz pierwszy poczuł się rozleniwiony, jakby mógł cały dzień spędzić w łóżku na śnie, lub jedzeniu i oglądaniu telewizji.
Wszedł pewnie do lokalu, witając już obecnego tam właściciela szerokim uśmiechem i optymistycznym przywitaniem. Znikając za barową ladą, zawiązał na biodrach bordową zapaskę, po czym włączył wszystkie oświetlenia. Z powodu dość wczesnej pory na dworze wciąż panował półmrok, a słońce dopiero budziło się ze snu. W przeciwności do Baekhyuna, który raz po raz ziewał dyskretnie, zasłaniając buzię dłonią. Zaparzył porcję kawy, która jak miał nadzieję - skutecznie postawi go na nogi. Dzisiejszy dzień nie cieszył się zbyt dużą ilością klientów, zwłaszcza tak wcześnie, gdy wskazówki zegara ledwo sięgały godziny ósmej. Wyciągając z torby niewielką książkę oparł łokcie o blat i wlepił wzrok w tekst, zabijając jakże wolno płynący czas czytaniem. Przewracał strony powoli i leniwie, a jego zaspane powieki opadały, jakby miał za chwilę zasnąć na barze.
Podniósł wzrok do szyby, za którą spostrzegł pierwszą osobę, która przechodziła obok dzisiejszego dnia. Instynktownie wrócił do czytania, lecz zaintrygowany ową postacią znów spojrzał za okno dostrzegając dokładnie ten sam płaszcz, który wczoraj wisiał w gabinecie. Przez moment wpatrywał się w niego, a z chwilą, gdy zbliżył się do drzwi jego serce zaczęło uderzać jakby szybciej. Czuł, że za chwilę drzwi się otworzą, a on usłyszy cichy dźwięk małego dzwonka oznajmiającego o przybyciu klienta. Mężczyzna wszedł i zajął miejsce przy jednym ze stolików w rogu, zaraz obok małej biblioteczki. Chwycił jedną z książek, po czym zdjąłwszy płaszcz, zaczął czytać. Baekhyun poczuł się nieco dziwnie. Zupełnie, jakby został zignorowany. Jednak jego praca w tym miejscu polegała na podejściu do klienta, oraz zaproponowaniu czegoś do picia. Ignorując swe zdenerwowanie, chwycił za ołówek, mały notesik i wyszedł zza lady.
Mężczyzna zerknął na małą tabliczkę przypiętą do czarnej koszuli Baekhyuna, na której widniało jego imię. Nie spojrzał jednak na jego twarz. Zanim zdążył przyjąć zamówienie, niski głos dobiegł do jego uszu. Chanyeol wydawał się nasamowicie chłodny. Nieobecny. Zupełnie, jakby był kimś innym.
- Poproszę herbatę z wanilią.
W niemałym zmieszaniu, Byun zdążył jedynie ukłonić się lekko i zawrócić. Na chwilę stanął przy regale z herbatami, zatrzymując dłoń na jednej z półek. Smutny wyraz twarzy wymalował na niej również rozczarowanie. Sam nie wiedział dlaczego, jednak w tym momencie poczuł się zdradzony. Otrząsnął się i wrócił do swego zadania. Wykonał je wręcz automatycznie. Skrzętnie zaparzył zioła wraz ze sproszkowaną laską wanilii, po czym układając filiżankę na małym spodku, chwycił niewielką tacę, kierując się w stronę stolika, gdzie siedział Park. Nim się obejrzał, jego już nie było. Postawił wszystko, co miał w rękach na pustym stole, z jeszcze głębszym rozczarowaniem. Zagryzł wargę, siadając na jednym z krzeseł. Oparł głowę o przedramię, kładąc ją na brzegu stolika i westchnął płytko.
Książka nadal leżała na swym miejscu. Dlaczego jej po prostu nie odłożył? Już miał się za to zabrać, gdy mała karteczka opadła wprost na podłogę. Podniósł ją, po czym odczytał to, co było na niej napisane.
Przyjdź do gabinetu po pracy. Będę czekał.
C.
Oczy Baekhyuna zapiekły, gdy nie mógł nawet mrugnąć powiekami ze zdziwienia. Uchylił warg, a nagle wszystko stało się dla niego jasne. To, co zamówił nie było przypadkowe. Udawanie, że go nie zna również. Sam pogubił się w swoich obliczeniach, jednak w tym wszystkim uświadomił sobie fakt, iż mężczyzna przestał być dla niego obojętny, a wszystko, co czuł podczas nauki nie było przypadkowym uczuciem. Tyle starczyło, by przestał myśleć, iż uczucie, jakie dwoje mężczyzn może do siebie żywić jest dziwne. Zwyczajnie wyparł te myśli wraz z uśmiechem, jaki zastąpił dotychczasowe zakłopotanie. Jedyne, czego nie wiedział, to.. skąd właściwie Chanyeol wiedział, gdzie pracuje? Czym zajmuje się na co dzień, przed zajęciami? Ukrył niewielki liścik w kieszonce swej zapaski i wrócił do pracy, kiedy pojawili się pierwsi klienci.
Do końca zmiany nie mógł nawet pomyśleć o czymś innym. Wszystko kręciło się wokół gitary, gry, i jego nauczyciela, który według niego przestał być tak obcy, jak wczoraj. Pospiesznie założył swój płaszcz, a zapaskę włożył do szafki w szatni, po czym wyszedł, niedbale przewieszając przez barki torbę. Od kawiarni nie było daleko do szkoły, czym można było wytłumaczyć fakt, że Baekhyunowi właściwie nie opłacało się choćby zapiąć płaszcza, a szalika owinąć wokół szyi, zamiast jedynie przewiesić go przez nią.
Stanąwszy przed drzwiami z numerem 11 czuł, jak żołądek właśnie podchodzi mu do gardła. Bez chwili zastanowienia, zapukał cicho do drzwi, tym razem nie musząc czekać długo. Gdy drzwi się otworzyły, poczuł się zupełnie, jakby wczorajszy dzień wcale się nie kończył, a jedynie urwał w tym miejscu czekając na swój ciąg dalszy.
-..um.. chciał pan, żebym przyszedł.. - powiedział nieśmiało, patrząc na twarz nauczyciela, który przenikliwie analizował każdy detal twarzy blondyna.
- Wejdź, Baekhyun. - uśmiechnął się do niego, unosząc jedynie jeden kącik warg.
Bae oblizał spierzchnięte usta, po czym zamykając za sobą drzwi. Chcąc zdjąć płaszcz, poczuł, jak obce dłonie chwytają za jego odzienie.
- Nie trzeba było, dziękuję. - lekko się ukłonił.
- Ile masz lat, Baekhyun? - Park zaczął rozmowę od jakże zaskakującego pytania.
- Dwadzieścia, proszę pana. - odgarnął grzywkę, po czym usiadł i oparł się o kanapę, jednak nadal był spięty. Jak za pierwszym razem.
- A zatem mów mi proszę Chanyeol. Po prostu, dobrze? Jestem tylko dwa lata starszy. - Park zmrużył powiekę, rzucając w stronę swego ucznia przenikliwe spojrzenie. Ton jego głosu przeszył Baekhyuna na wylot. Gitara, która do tej pory stała oparta o ścianę, znalazła się teraz w dłoniach mężczyzny. Już po chwili usiadł na kanapie wraz z nią, w lekkim rozkroku.
- Chcesz pograć? - odwrócił głowę w stronę Byuna, lecz jedynie oczy były widoczne, podczas, gdy wargi bruneta przysłoniło jego własne ramię. Jasnowłosy spojrzał na niego nieco zaniepokojony, tym samym wyczuwawszy dziwną dla niego atmosferę. Nie tak zachwouje się nauczyciel.
- Um.. Tak. - poprawił się w miejscu, wyciągnąłwszy ramiona, gotowy by przejąć instrument.
- Nie tak. Usiądź przede mną.
Baekhyun na moment przestał oddychać, gdy wyobraził sobie pozycję, którą Park miał na myśli. Nie zrobi tego, za żadne skarby. To nie jest w porządku.
- Śmiało. - ponaglił go ponownie. Odchylił ramiona w przód, po czym sam odsunął się do tyłu, robiąc miejsce przed sobą. Baekhyun, zupełnie sprzeczny z tym, co myślał, a co robił, przysunął się powoli bliżej mężczyzny, zanim ten zdążył ułożyć gitarę na kolanach Baeka, a tym samym obejmując obiema ramionami całe jego ciało. Bezapelacyjnie wsunął swe ramiona pod te Baekhyuna, na nowo układając swe dłonie na jego dłoniach. Przysuwając tors do jego pleców. Znów poczuł to ciepło. Dreszcz przeszedł po jego kręgosłupie, a wydawał się nie mieć końca. Głośno przełknął ślinę, kiedy silny tors naparł całym sobą na drobne plecy Byuna, a między udami obojga nie było wcale granic. Ciepło, jakie biło od starszego mężczyzny sprawiło, że Baekhyun stracił nad sobą całkowitą kontrolę. Nie mógł utrzymać palców na gryfie. Nie mógł utrzymać ich w miejscu, podczas, gdy stały się one wiotkie i bezsilne. Ciepły, spokojny wydech spoczął na karku Baekhyuna, gdy poczuł na nim również kojący, gorący dotyk. Dotyk warg. Nie był to jednak pocałunek. Subtelne, motyle muśnięcie. Oczy chłopaka nigdy nie były tak wielkie, jak teraz. Przestraszone, lecz zafascynowane zarazem. Choć całe jego ciało opanował teraz paraliż, był na tyle świadomy, by poczuć, jak ciało mężczyzny mocno do niego przyległo. Poczuł jego krocze na tyle swych pleców. Zagryzł mocno wargę, i wreszcie wypuścił zaległe powietrze, które nie mogło znaleźć ujścia przez przeszłe kilka minut.
- Lubię Cię, Baekhyun... - nagły dreszcz przyjemności dotarł do jego mięśni. Pozwolił na to, by jego palce przeplotły się mocno z tymi jego. Nie miał nad tym kontroli. Nie protestował. Nie poruszał też nimi, pozwalając się kierować. Jednak teraz już przestał być świadom tego, co miało miejsce. Nie wiedział co czuł. Nie wiedział, co powinien czuć. Tors Chanyeola otarł się lekko o jego plecy, ogrzewając je. Był tak cudownie ciepły, niczym piecyk. To było niesamowite. Park nagle puścił dłonie chłopaka, lecz wzamian ułożył je w jego talii, którą za chwilę objął mocno i szczelnie przedramionami. Baekhyun nie mogąc się powstrzymać przed odwróceniem głowy i spojrzeniem na twarz swego nauczyciela, chcąc jakichkolwiek wyjaśnień, obrócił się lekko, czując mocny uścisk w pasie. Dyskretnie spojrzał w jego oczy. Nerwowo zerknął na jego usta, lecz w tej samej chwili wiedział, że nie powinien. To był błąd. Twarz starszego przybliżała się do niego coraz bardziej, podczas, gdy Baekhyun nie potrafił oderwać wzroku od pełnych warg mężczyzny. Jego na wpół uchylone powieki wydawały się tak nieobecne. Zamyślone. Zamarł z kolejną chwilą, gdy miękkie i lekko wilgotne wargi spotkały się z jego własnymi. Najpierw poczuł delikatny pocałunek, który smakował wanilią. Chwilę później, jego wargi rozchyliły się nieznacznie. Czując gorący oddech, otworzył szerzej swe oczy. Ciepła dłoń przywitała się z wrażliwą skórą szyi Baekhyuna. Długie palce, które nienachalnie przesuwały się po jego żuchwie skłoniły go do zamknięcia oczu. Jego dotyk uspokajał go. Sprawiał, że przestał myśleć. Baekhyun zadrżał delikatnie, po chwili czując, jak mężczyzna obejmuje jego ciało mocniej. Zupełnie, jakby to poczuł. Z jego płuc uciekł nieświadomy wydech. Znajomy, drażniący jego zmysły zapach dotarł do jego nozdrzy po raz kolejny. Poczuł się nagle bezpiecznie. Bezpiecznie, lecz.. cholernie niepewnie. Wciąż. Nieświadomie oparł swą ciężką głowę o jego ramię, które było równie ciepłe, jak reszta ciała. Ich wargi oderwały się od siebie powoli, a tęczówki znów miały szansę na spotkanie. W spojrzeniu Baekhyuna nadal dało się wyczytać chęć wyjaśnień. Jego wargi nadal były lekko rozchylone. Czuł na swej twarzy ciepły oddech. Jego głowa swobodnie wspierała się na silnym ramieniu. Żadne z nich nie odważyło wypowiedzieć choćby słowa. Choć jednej myśli.
"Słońce, które przebijało się przez pożółkłe liście sprawiały, że drzewa wyglądały, jakby płonęły."