Był coraz bliżej celu, co było równoznaczne z tym, że za chwilę spotka się z Luhanem. Był pewien, że jego serce zmęczone biegiem może bić jeszcze szybciej tylko jedynie gdy ujrzy swój obiekt westchnień. Swojego anioła. Spodziewał się zastać go w biegu, w gotowości, by wykonać najbardziej precyzyjny w świecie rzut do kosza z wyskoku. A może walczącego o obronę i dominację, wymijającego przeciwników drużyny? Zignorował całkowicie fakt, że zazwyczaj treningi odbywają się po południu, zaraz po zajęciach, a nie o 21:00 wieczorem. W zasadzie minęło już dobre piętnaście minut, które poświęcił na dotarcie i pokonanie dystansu. Potwierdzało to tylko fakt, że jest zapatrzony w Luhana, jak sroka w diamenty i nie jest w stanie nawet zauważyć absurdu sprawy, czy najmniejszego cienia irracjonalności, którą każdy normalny człowiek dostrzegłby bez chwili namysłu. Ale Oh Sehun nie był normalnym człowiekiem. Był zakochanym człowiekiem. Zakochanym na zabój.
- Luge, Luge.. - szepnął pod nosem z dość głupim, ale pasującym do jego charakteru uśmieszkiem, gdy właśnie wkraczał na boisko. Nadal miał słuchawki, zatem nie usłyszał.. no właśnie. Nie usłyszał niczego. Może dlatego, że pole było całkiem puste? Że nie było tam śladu Luhana, ani innych zawodników? Zatrzymał się kompletnie zdyszany, jakby właśnie przebiegł maraton, zamiast tych kilkunastu metrów od domu. Omiótł boisko zawiedzionym, choć z początku bardziej oszołomionym wzrokiem, po czym spuścił i wbił go w ziemię, przeczesując dłonią spocone czoło i mokrą grzywkę. Zdjął słuchawki z uszu, zawieszając je sobie na szyi, po czym kontynuował walkę o coraz to głębszy oddech. Jego płuca pulsowały boleśnie i w tym momencie pożałował, że nie ma lepszej kondycji. Nie chciał ziać przy Luhanie jak parowóz. Oblizał spierzchnięte od wiatru wargi, po czym pogardliwym wzrokiem objął cały teren pokryty zieloną murawą i rzędami dla widowni oraz kibiców. Poczuł się zażenowany. Tak się spieszył, tymczasem on zwyczajnie go wystawił. Był wściekły i rozczarowany. Usiadł na trawie opierając zgięte przedramiona o kolana, po czym oparł policzek o jedno z nich, głęboko wzdychając. Nie trwało to długo, gdyż za chwilę podniósł się jak oparzony z impetem kopiąc przed siebie pustą, zgniecioną puszkę po napoju, ta zaś uderzyła o rusztowanie kosza, robiąc przy tym niewielki huk. Nie żałował sobie jeszcze porządnego kopniaka w martwy przedmiot, przez co skutecznie zachwiał jego stabilność, choć konstrukcja była mocna.
- Hunnie. - usłyszał słodki i chłopięcy głos za plecami. Odwrócił się momentalnie i zobaczył go. Chude i błyszczące od potu ramiona przykuły jego uwagę. Jednak o wiele bardziej skupił się na jego twarzy. Pogodnej i uśmiechniętej, jak zawsze. Był piękny. Jego skóra w świetle nocnych lamp wyglądała jeszcze bardziej kusząco. Z lekko potarganymi niedbale włosami i piłką do kosza pod pachą. Beztroski i niewinny. Zdał sobie sprawę, że wpatrywał się w niego dłuższą chwilę, przez co bał się, że chłopak mógł to zauważyć. Zwłaszcza, gdy jego twarz przepełniał smutek, który powoli ustępował zaskoczeniu i zadowoleniu.
- Lu? Ja myś.. myślałem, że Cię nie ma, gdzie są wszyscy? Sam jesteś? - przełożył dłoń przez kark i podszedł do Luhana zawieszając wzrok w jego oczach. Drugą dłoń ukrył w kieszeni czarnych spodni dresowych. - A kto powiedział, że będę z kimś? - Luhan spojrzał na niego dużymi, brązowymi oczami, wraz ze zniewalającym uśmiechem. Bawił się piłką, obracając ją w dłoniach, lecz zaraz znów oparł ją o biodro. Widząc zakłopotanie Sehuna zaśmiał się dźwięcznie i chwycił go za dłoń, podchodząc bliżej i ciągnąc w stronę kosza. Nie wiedział, że taki krok właśnie z jego strony działa na Hunniego osłabiająco. Oh bez namysłu ścisnął dłoń Luhana i dał się kierować, gdzie tylko go prowadził. Luge zdecydował się obrać kosz z naprzeciwka, zatem mieli spory kawałek do przejścia. Tylko we dwoje, trzymając się za ręce. Hun chyba nie mógł wymarzyć sobie przyjemniejszej chwili. Patrzył cały czas na niego, to znów na ich splecione dłonie. Przesunął kciukiem po wierzchu sąsiedniej dłoni, niby przypadkiem, a jednak specjalnie. Nie mógł się pohamować. - Tamten był niedobry? - młodszy zapytał dla jasności. - Nie, ale tutaj jest więcej światła z tamtej ulicy. - wskazał palcem na zauważalnie bardziej oświetloną część, przez co musiał puścić dłoń Sehuna. Jednak sam Oh stwierdził, że jego palce wystarczająco mocno się spociły i potrzebowały chwili na regenerację. - Ah.. masz rację. Porzucamy? Jesteś lepszy ode mnie, możesz mnie podszkolić. - rzucił zadowolony, widząc, jak Luhan znalazł się tuż pod koszem i wykonał perfekcyjny rzut na rozgrzewkę. - Wiesz Hunnie, ostatnio nie dogadujemy się z drużyną. Mam wrażenie, że się na mnie zmawiają, mniej chętnie przyjmują mnie do grupy. No i.. jeden koleś dziwnie się na mnie gapi. Wolę grać sam, ewentualnie tak sobie porzucać, jak teraz. - uśmiechnął się uroczo w stronę młodszego chłopaka, po czym znów podbiegł okrężnie do kosza i bezbłędnie kolejny raz trafił z wyskoku. Sehun zafascynowany całym zdarzeniem obserwował każdy ruch Luhana, nawet sposób w jaki kierował nadgarstkami go kręcił. Nadal nie rozumiał, dlaczego chłopak zastosował taki rodzaj gry. Co najmniej, jakby chciał z Sehunem flirtować. A może tylko mu się zdawało? Może tylko sobie wyobraził? - Chodź, Hunnie, stań tu. Tak, tu na tej linii. - specjalista stanął za wyższym od siebie mężczyzną, po czym trzymając piłkę chwycił ramiona Sehuna od tyłu i ułożył je tak, jak poprawnie powinien to zrobić, by wykonać rzut. Jasne więc było, że ułożył swe dłonie na dłoniach Sehuna. Był też bardzo blisko niego, a podbródek opierał o jego ramię. - Tak dobrze? - Oh skierował swą twarz z kierunku towarzysza, chcąc by kontrolował jego precyzję. Przypadkiem też musnął policzkiem o jego policzek. Luge cicho mówił do jego ucha, kierując go i instruując tak, by z łatwością i sukcesywnie przepuścił piłkę przez sam środek kosza. W końcu delikatnie popchnął go, tym samym naprowadził, jak ma to zrobić. Okazało się, że z pomocą Luhana idzie mu całkiem nieźle. Zadowolony Luge zaczął klaskać w dłonie widząc, jak piłka przelatuje przez kosz, a po chwili odbija się od podłoża. - Brawo, Hunnie.
Uwielbiał, gdy w ten sposób zdrabniał jego imię. Była w tym jakaś słodycz, swoisty rodzaj czułości, który sprawiał, że na każdym kroku podkreślał ich stosunek do siebie. A była to głęboka, szczera przyjaźń. Jednak dla Sehuna było to coś o wiele więcej. Owszem, Luhan był dla niego jak największy przyjaciel, bratnia dusza, ktoś komu zawsze może się wygadać, o każdej porze dnia i nocy, ktoś z kim przegada do rana o czymś poważnym, oraz o czymś zupełnie nieistotnym. I był kimś z kim można płakać, śmiać się i robić różne inne rzeczy. Na przykład grać w kosza o 23:00. Najmilej wspomina dni, kiedy oglądali razem filmy i zajadali się karmelowym popcornem. Oczywiście zawsze siedzieli u Luhana w domu, nigdy inaczej. Obydwoje wiedzieli z jakich przyczyn, a Sehun chyba umarłby ze wstydu, gdyby Han musiał wysłuchiwać tych wszystkich kłótni jego rodziców. Leżeli oparci o mur z miękkich poduszek, głowa przy głowie. Nic więc dziwnego, że zaczął do niego coś czuć. Kochał go już od dawna, ale jego miłość nabrała innego znaczenia. Coraz częściej pragnął go pocałować, zasmakować różanych ust, smaku jego skóry, czy zwyczajnie go przytulić. Ale nie objąć na przywitanie. Przytulić. Mocno, do swojego ciała. Zamknąć go w sobie i już nigdy nie puścić. Muskać niewinnie każdy skrawek jego skóry, by następnie porównać ją do najwspanialszych słodyczy. Czuć jego zapach, upajać się nim. Im bardziej o tym myślał, tym bardziej tego pragnął. - Lu? Myślisz, że gdzieś tam istnieje inne życie? No wiesz. Może nie jesteśmy jedyną żyjącą planetą? - wymruczał nieco sennie Sehun, kiedy oboje leżeli na chłodnej trawie i wpatrywali się w niebo. Luhan leniwie przesuwał palcami po konstelacjach, starając się przypomnieć ich wszystkie nazwy. - Mały wóz. Duży wóz. Wielka.. niedźwiedzica. Nigdy nie widziałem niedźwiedzia, wiesz? O, zobacz. Tu jest Wilk. Centaur. Hydra. Kruk. Mały Lew. - zdumiony bystrością Luhana, Sehun mimowolnie odwrócił głowę w jego stronę wpatrując się w jego twarz, gdy mówił. Miał wrażenie, że już nawet go nie słucha. Słuchał muzyki jego głosu. Sposób, w jaki ospale mrugał powiekami rozczuliło młodszego do reszty. Przysunął się do niego bliżej z cichym westchnieniem, tak, że teraz stykali się biodrami i resztą ciała. Kompletnie zignorował fakt, że chłopak nie odpowiedział precyzyjnie na jego pytanie, lecz wyminął je sprytnie, jakby chciał powiedzieć "Tak, Sehun. Te wszystkie gwiazdozbiory to domy. Schronienie dla obcych, nieznanych nam dotąd istot." Ten dzieciak był tak bystry. Inteligentny. Być może to tak bardzo pociągało w nim Hunniego. Zerknął na jego drobne ramię, które teraz pokryło się gęstym dreszczem. To samo wcześniej zauważył na jego szyi, przez co poczuł silną potrzebę zaopiekowania się tym kruchym kociakiem.
- Zimno Ci? - szepnął, gdy tylko zapadła między nimi cisza. W odpowiedzi spotkał się tylko z mruknięciem, które w jego mniemaniu miało być zaprzeczeniem. Przecież Luge nigdy nie przyzna się, że jest głodny, śpiący, czy zmęczony. Tym bardziej, zmarznięty. - Lulu, trzęsiesz się.. Chodź tu... - Szepnął cicho, słyszalnie jedynie dla jego uszu. Sehun przekręcił się na bok, wsuwając jedno ramię pod drobne ciało Lu, natomiast drugim objął go szczelnie w pasie, przytulając tym samym do siebie. Uśmiechnął się delikatnie szczęśliwy, że może ogrzać tą zmarzniętą kulkę z pluszu. Rozpiął swoją bluzę i natychmiast okrył jej połową trzęsące się z zimna ciało Luhana. Zaczął też powoli masować jego ramię i plecy, stopniowo dzieląc się z nim ciepłem, jakiego mu nie brakło. Był przecież tak blisko niego. A on wcale nie protestował, lecz sam z czasem wtulił się w rozgrzane ciało Oh. A dokładniej w jego tors, przez co na pewno mógł wyczuć jego silne bicie serca. Spowodowane jego bliskością. Co zaskoczyło Huna, to ufność jelonka i zaufanie, z jakim schował się ochoczo w ramionach przyjaciela. Choć przecież zaprzeczył, jakoby odczuwał chłód. A może po prostu sam chciał się przytulić. - No i czemu mówisz, że Ci nie zimno, co..? - szepnął do jego ucha, gdy tylko Hannie wtulił się mocniej w niego, obejmując go ramieniem pod bluzą. Poczuł przyjemny dreszcz, gdy palce Bambiego przejechały po jego żebrach. Westchnął wtedy błogo, jeszcze mocniej przytulając do siebie Lu. Schował nos w jego szyi, a delikatne, miękkie kosmyki blond włosów łaskotały jego powieki i policzki. Jego wargi niemalże stykały się z mleczną skórą, jednak nie miał tyle odwagi, by jej zasmakować.. nie chciał, by Lu odsunął się od niego, nie teraz... W tak magicznej chwili, gdy byli sami. Rozkoszował się więc samym muśnięciem, gdy Luhan coraz mocniej wtulał głowę w ramię Huna, a wtedy on uśmiechał się jeszcze szerzej. Gdyby ktoś zapytał go, kiedy jest najbardziej szczęśliwy, z pewnością odpowiedziałby, że właśnie teraz. Właśnie w takich chwilach, kiedy go przytula, a on wtula się w niego. W jednej chwili Sehun postanowił postawić wszystko na jedną kartę. To jest ten moment, teraz jest odpowiednia chwila. Powiedz mu. Powiedz. Powiedz, że go kochasz i chcesz do końca życia oglądać z nim płaczliwe dramy i jeść karmelowy popcorn. Że chcesz być jedyną osobą, która może tulić go do snu. Wszystkie te myśli kołatały w umyśle Oh. Zagubił się sam w sobie, a nieśmiałość i brak odwagi zlewały się w jedno. Nawet zaczęły mu się pocić dłonie. Bił się z myślami i decyzją. Tak niewiele do powiedzenia, a tak ogromne przedsięwzięcie. W pewnym momencie po prostu zamknął oczy i niepewnie położył dłoń na głowie Lu. Zaczął powoli i czule głaskać go po głowie, przeczesywać przydługie, jasne włosy. Pieścić opuszkami jego kark, gdy tylko zbliżył się do samych końców. Szybciej oddychał, lecz robił to przez nos, dmuchając powietrzem na czoło jelonka. Niespokojnie poruszył głową, zatapiając nos gdzieś w grzywce Lu. Zacisnął palce na jego koszulce, tej dłoni, którą wspierał i obejmował jego ciało. Nieświadomie przycisnął go do siebie jeszcze mocniej, na co Luhan cicho jęknął i podniósł wzrok na Sehuna, lekko obracając się na plecy. Zadrżał mocno. Oh w tamtej chwili myślał, że śni. Luhan zrobił to dobrowolnie, wcale nie protestował. Był milczący i wymowny zarazem, a robił to tak idealnie. Wlepił swe czekoladowe oczy prosto w te Sehuna. On nadal nie zabrał ręki z jego głowy, czy też pleców. Jego źrenice powiększyły się do maksymalnych rozmiarów, gdy ich oczy się spotkały. Ciężko przełknął ślinę, czując narastającą gulę w gardle. Tak powoli, jak tylko umiał zbliżył swą twarz do tej jego, by nosem przesunąć po ciepłym policzku. Przesunął swą dłoń z jego włosów niżej, prosto na jego twarz, z której odgarnął niesforną grzywkę. Odetchnął już przez lekko rozchylone usta gorącym powietrzem prosto na drobną, okrągłą twarz Luhana, na co ten minimalnie odchylił głowę do tyłu, obrzucając Sehuna nieco wystraszonym i spłoszonym wzrokiem. Jakby właśnie wytrącono go z równowagi. Sehun w tej chwili przeklął w myślach za swój pośpiech. Gdyby mógł, nakopałby sobie teraz do tego kościstego tyłka. Powoli opuścił powieki, zasłaniając woalem rzęs pełne zakłopotania oczy, jednak nie na długo. Znów skierował wzrok prosto w tęczówki koloru czekolady z naprzeciwka. - Boisz się...? - szepnął najciszej w świecie Oh, gładząc opuszką kciuka jego zimny policzek. Poczuł, że teraz już Xiao na pewno zna jego sekret. Już nie ma potrzeby mu o niczym mówić. On się wystraszy i ucieknie, a ja zostanę tu sam. Sam, jak zawsze. Xiaolu odpowiedział mu tylko kręcąc głową na 'nie'. Był tylko jedynie.. nieco zaskoczony. (?) Sehun odczuwał właśnie bicie chińskiego gongu w klatce piersiowej, jednak nie dał za wygraną organizmowi. Podjął się kolejnej próby i kolejny raz, lecz tym razem o wiele ostrożniej przysunął swą twarz do twarzy Xiao. Znów delikatnie pogładził jego skronie, resztą palców jeżdżąc po idealnej szyi. Zatoczył kciukiem małe kółeczko w okolicy jego ucha, za chwilę sunąc tym samym ruchem w okolice jego warg. Na początku pieścił kącik jego dolnej, po czym ostrożnie przejechał kciukiem i po niej. Była taka ciepła, miękka. I lekko wilgotna. Poczuł, jak nogi mu cierpną, a wyjątkowo uporczywa część ciała uwiera jego udo. Oblizał wargi i przymknął oczy, znajdując się milimetry od ust Lu. Nie spieszył się. Był opanowany, czuły, i przede wszystkim cierpliwy. Czekał na moment, w którym on mu pozwoli. Nadal wpatrywali się w swoje oczy, jakby oboje nie wierząc w powagę sytuacji. W końcu nie mogąc już dłużej powstrzymać chęci zasmakowania go, pokonał zbędną odległość między ich licami i najdelikatniej, jak tylko umiał złączył ich usta w subtelnym pocałunku. Na początku było to motyle muśnięcie, by mogli oboje zaznać zakazanego owocu. A w szczególności Sehun. Lu zadrżał niespokojnie w jego ramionach, na co Oh przytulił go szczelniej do siebie, tym samym mocniej przywierając wargami do starszego. Zamknął oczy, pogłębiając śmielej pocałunek, w który wkładał teraz więcej namiętności, ale tym samym nie odbierał mu ani grama czułości i niesamowitego skupienia. Rozchylił wargami usta Lu, i powoli wsunął koniec języka do jego warg, tak kuszących i tylko proszących o więcej. Przejechał nim po jego dolnej wardze, a zaraz napotkał koniuszek jego własnego języka. Jego oddech niebezpiecznie urwał się w momencie, gdy Xiao zawiesił ramię na jego barku, zachęcając go bardziej, przy czym wydał z siebie cichy, niekontrolowany jęk. Sehun nie mógł uwierzyć w to, co się dzieje. Jeszcze przed godziną fantazjował o Luhanie, a teraz ma go pod sobą i w najlepsze liże się z nim na jakiejś pierdolonej murawie. Niepewnie podniósł się na łokciu, tym samym przekręcając Luhana na plecy, a sam zwisając nad nim, lecz nie do końca, gdyż prawie przyparł go swym rozochoconym ciałem do ziemi. Mruknął rozkosznie w jego wargi, kolejny raz badając wnętrze jego jamy ustnej. Wtedy też usłyszał głośniejszy jęk starszego, który był całkowicie stłumiony pocałunkiem. - Hunnie... - Ich oddechy nakręcały się wzajemnie, powodując, że dyszeli sobie do ust, zapewne nie wiedząc co się w ogóle dzieje. Luhan swobodnie położył się na ramionach Sehuna, które pod nim schował, tworząc ze swego chudego ciała łuk. Rozjuszyło to tylko Koreańczyka do tego, by z pasją zatopić wargi w jego szyi i kusząco wystającym obojczyku. Niechcący dowiedział się też o niemałej erekcji Sehuna, gdy otarli się o siebie biodrami. Chińczyk otworzył wtedy szerzej oczy i obdarzył Sehuna najpiękniejszym uśmiechem, jaki widział. Było w nim coś przenikliwego, tajemniczego. A może nawet.. zadowolonego? Może Luhan także pragnął być tym, który będzie jako jedyny zadowalał blondyna? Blondyn od razu odwzajemnił uśmiech, jakby dopiero teraz do niego dotarło to, co się stało. Choć pragnął go niesamowicie, wiedział, że to jeszcze za wcześnie na więcej. Pochylił się nad nim i kolejny raz wpił się w jego wargi, starając się zignorować fakt, że Luhan cały czas wiercił się i ocierał o niego udami. Utrudniał mu przedłużenie tej chwili, która miała być tak perfekcyjna. Na którą czekał zbyt długo, by zjebać ją przy pierwszym zbliżeniu. Rozum mówił mu co innego, zaś serce co innego. Jednak opętany amokiem podniecenia i ekscytacji chłopakiem oderwał się od jego ust i otworzył własne, gotowy wyznać mu prawdę.
- Luge, ja... -
- Wiem, Sehun. Ja też jestem zmęczony...
Oh rzucił mu wtedy nieco zawiedzione spojrzenie, jednak miał nadzieję, że może odbierze to inaczej. W dalszym ciągu był cholernie zaskoczony, jak i uradowany... Jego anioł odwzajemniał dziś w nocy jego pocałunki. Choć nie zdążył wyznać mu miłości, wierzył, że nie trzeba słów, by się tego domyślił. Ponadto zaczął nabierać podejrzeń, że jego przyjaciel może odczuwać względem niego to samo. W tamtej chwili nie było dla niego nic ważniejszego. Teraz kochał Luhana jeszcze bardziej. I nie wiedział, jak przetrwa do rana bez niego, gdy rzucał mu ostatni uśmiech odprowadzając go do domu.
- Luge, Luge.. - szepnął pod nosem z dość głupim, ale pasującym do jego charakteru uśmieszkiem, gdy właśnie wkraczał na boisko. Nadal miał słuchawki, zatem nie usłyszał.. no właśnie. Nie usłyszał niczego. Może dlatego, że pole było całkiem puste? Że nie było tam śladu Luhana, ani innych zawodników? Zatrzymał się kompletnie zdyszany, jakby właśnie przebiegł maraton, zamiast tych kilkunastu metrów od domu. Omiótł boisko zawiedzionym, choć z początku bardziej oszołomionym wzrokiem, po czym spuścił i wbił go w ziemię, przeczesując dłonią spocone czoło i mokrą grzywkę. Zdjął słuchawki z uszu, zawieszając je sobie na szyi, po czym kontynuował walkę o coraz to głębszy oddech. Jego płuca pulsowały boleśnie i w tym momencie pożałował, że nie ma lepszej kondycji. Nie chciał ziać przy Luhanie jak parowóz. Oblizał spierzchnięte od wiatru wargi, po czym pogardliwym wzrokiem objął cały teren pokryty zieloną murawą i rzędami dla widowni oraz kibiców. Poczuł się zażenowany. Tak się spieszył, tymczasem on zwyczajnie go wystawił. Był wściekły i rozczarowany. Usiadł na trawie opierając zgięte przedramiona o kolana, po czym oparł policzek o jedno z nich, głęboko wzdychając. Nie trwało to długo, gdyż za chwilę podniósł się jak oparzony z impetem kopiąc przed siebie pustą, zgniecioną puszkę po napoju, ta zaś uderzyła o rusztowanie kosza, robiąc przy tym niewielki huk. Nie żałował sobie jeszcze porządnego kopniaka w martwy przedmiot, przez co skutecznie zachwiał jego stabilność, choć konstrukcja była mocna.
- Hunnie. - usłyszał słodki i chłopięcy głos za plecami. Odwrócił się momentalnie i zobaczył go. Chude i błyszczące od potu ramiona przykuły jego uwagę. Jednak o wiele bardziej skupił się na jego twarzy. Pogodnej i uśmiechniętej, jak zawsze. Był piękny. Jego skóra w świetle nocnych lamp wyglądała jeszcze bardziej kusząco. Z lekko potarganymi niedbale włosami i piłką do kosza pod pachą. Beztroski i niewinny. Zdał sobie sprawę, że wpatrywał się w niego dłuższą chwilę, przez co bał się, że chłopak mógł to zauważyć. Zwłaszcza, gdy jego twarz przepełniał smutek, który powoli ustępował zaskoczeniu i zadowoleniu.
- Lu? Ja myś.. myślałem, że Cię nie ma, gdzie są wszyscy? Sam jesteś? - przełożył dłoń przez kark i podszedł do Luhana zawieszając wzrok w jego oczach. Drugą dłoń ukrył w kieszeni czarnych spodni dresowych. - A kto powiedział, że będę z kimś? - Luhan spojrzał na niego dużymi, brązowymi oczami, wraz ze zniewalającym uśmiechem. Bawił się piłką, obracając ją w dłoniach, lecz zaraz znów oparł ją o biodro. Widząc zakłopotanie Sehuna zaśmiał się dźwięcznie i chwycił go za dłoń, podchodząc bliżej i ciągnąc w stronę kosza. Nie wiedział, że taki krok właśnie z jego strony działa na Hunniego osłabiająco. Oh bez namysłu ścisnął dłoń Luhana i dał się kierować, gdzie tylko go prowadził. Luge zdecydował się obrać kosz z naprzeciwka, zatem mieli spory kawałek do przejścia. Tylko we dwoje, trzymając się za ręce. Hun chyba nie mógł wymarzyć sobie przyjemniejszej chwili. Patrzył cały czas na niego, to znów na ich splecione dłonie. Przesunął kciukiem po wierzchu sąsiedniej dłoni, niby przypadkiem, a jednak specjalnie. Nie mógł się pohamować. - Tamten był niedobry? - młodszy zapytał dla jasności. - Nie, ale tutaj jest więcej światła z tamtej ulicy. - wskazał palcem na zauważalnie bardziej oświetloną część, przez co musiał puścić dłoń Sehuna. Jednak sam Oh stwierdził, że jego palce wystarczająco mocno się spociły i potrzebowały chwili na regenerację. - Ah.. masz rację. Porzucamy? Jesteś lepszy ode mnie, możesz mnie podszkolić. - rzucił zadowolony, widząc, jak Luhan znalazł się tuż pod koszem i wykonał perfekcyjny rzut na rozgrzewkę. - Wiesz Hunnie, ostatnio nie dogadujemy się z drużyną. Mam wrażenie, że się na mnie zmawiają, mniej chętnie przyjmują mnie do grupy. No i.. jeden koleś dziwnie się na mnie gapi. Wolę grać sam, ewentualnie tak sobie porzucać, jak teraz. - uśmiechnął się uroczo w stronę młodszego chłopaka, po czym znów podbiegł okrężnie do kosza i bezbłędnie kolejny raz trafił z wyskoku. Sehun zafascynowany całym zdarzeniem obserwował każdy ruch Luhana, nawet sposób w jaki kierował nadgarstkami go kręcił. Nadal nie rozumiał, dlaczego chłopak zastosował taki rodzaj gry. Co najmniej, jakby chciał z Sehunem flirtować. A może tylko mu się zdawało? Może tylko sobie wyobraził? - Chodź, Hunnie, stań tu. Tak, tu na tej linii. - specjalista stanął za wyższym od siebie mężczyzną, po czym trzymając piłkę chwycił ramiona Sehuna od tyłu i ułożył je tak, jak poprawnie powinien to zrobić, by wykonać rzut. Jasne więc było, że ułożył swe dłonie na dłoniach Sehuna. Był też bardzo blisko niego, a podbródek opierał o jego ramię. - Tak dobrze? - Oh skierował swą twarz z kierunku towarzysza, chcąc by kontrolował jego precyzję. Przypadkiem też musnął policzkiem o jego policzek. Luge cicho mówił do jego ucha, kierując go i instruując tak, by z łatwością i sukcesywnie przepuścił piłkę przez sam środek kosza. W końcu delikatnie popchnął go, tym samym naprowadził, jak ma to zrobić. Okazało się, że z pomocą Luhana idzie mu całkiem nieźle. Zadowolony Luge zaczął klaskać w dłonie widząc, jak piłka przelatuje przez kosz, a po chwili odbija się od podłoża. - Brawo, Hunnie.
Uwielbiał, gdy w ten sposób zdrabniał jego imię. Była w tym jakaś słodycz, swoisty rodzaj czułości, który sprawiał, że na każdym kroku podkreślał ich stosunek do siebie. A była to głęboka, szczera przyjaźń. Jednak dla Sehuna było to coś o wiele więcej. Owszem, Luhan był dla niego jak największy przyjaciel, bratnia dusza, ktoś komu zawsze może się wygadać, o każdej porze dnia i nocy, ktoś z kim przegada do rana o czymś poważnym, oraz o czymś zupełnie nieistotnym. I był kimś z kim można płakać, śmiać się i robić różne inne rzeczy. Na przykład grać w kosza o 23:00. Najmilej wspomina dni, kiedy oglądali razem filmy i zajadali się karmelowym popcornem. Oczywiście zawsze siedzieli u Luhana w domu, nigdy inaczej. Obydwoje wiedzieli z jakich przyczyn, a Sehun chyba umarłby ze wstydu, gdyby Han musiał wysłuchiwać tych wszystkich kłótni jego rodziców. Leżeli oparci o mur z miękkich poduszek, głowa przy głowie. Nic więc dziwnego, że zaczął do niego coś czuć. Kochał go już od dawna, ale jego miłość nabrała innego znaczenia. Coraz częściej pragnął go pocałować, zasmakować różanych ust, smaku jego skóry, czy zwyczajnie go przytulić. Ale nie objąć na przywitanie. Przytulić. Mocno, do swojego ciała. Zamknąć go w sobie i już nigdy nie puścić. Muskać niewinnie każdy skrawek jego skóry, by następnie porównać ją do najwspanialszych słodyczy. Czuć jego zapach, upajać się nim. Im bardziej o tym myślał, tym bardziej tego pragnął. - Lu? Myślisz, że gdzieś tam istnieje inne życie? No wiesz. Może nie jesteśmy jedyną żyjącą planetą? - wymruczał nieco sennie Sehun, kiedy oboje leżeli na chłodnej trawie i wpatrywali się w niebo. Luhan leniwie przesuwał palcami po konstelacjach, starając się przypomnieć ich wszystkie nazwy. - Mały wóz. Duży wóz. Wielka.. niedźwiedzica. Nigdy nie widziałem niedźwiedzia, wiesz? O, zobacz. Tu jest Wilk. Centaur. Hydra. Kruk. Mały Lew. - zdumiony bystrością Luhana, Sehun mimowolnie odwrócił głowę w jego stronę wpatrując się w jego twarz, gdy mówił. Miał wrażenie, że już nawet go nie słucha. Słuchał muzyki jego głosu. Sposób, w jaki ospale mrugał powiekami rozczuliło młodszego do reszty. Przysunął się do niego bliżej z cichym westchnieniem, tak, że teraz stykali się biodrami i resztą ciała. Kompletnie zignorował fakt, że chłopak nie odpowiedział precyzyjnie na jego pytanie, lecz wyminął je sprytnie, jakby chciał powiedzieć "Tak, Sehun. Te wszystkie gwiazdozbiory to domy. Schronienie dla obcych, nieznanych nam dotąd istot." Ten dzieciak był tak bystry. Inteligentny. Być może to tak bardzo pociągało w nim Hunniego. Zerknął na jego drobne ramię, które teraz pokryło się gęstym dreszczem. To samo wcześniej zauważył na jego szyi, przez co poczuł silną potrzebę zaopiekowania się tym kruchym kociakiem.
- Zimno Ci? - szepnął, gdy tylko zapadła między nimi cisza. W odpowiedzi spotkał się tylko z mruknięciem, które w jego mniemaniu miało być zaprzeczeniem. Przecież Luge nigdy nie przyzna się, że jest głodny, śpiący, czy zmęczony. Tym bardziej, zmarznięty. - Lulu, trzęsiesz się.. Chodź tu... - Szepnął cicho, słyszalnie jedynie dla jego uszu. Sehun przekręcił się na bok, wsuwając jedno ramię pod drobne ciało Lu, natomiast drugim objął go szczelnie w pasie, przytulając tym samym do siebie. Uśmiechnął się delikatnie szczęśliwy, że może ogrzać tą zmarzniętą kulkę z pluszu. Rozpiął swoją bluzę i natychmiast okrył jej połową trzęsące się z zimna ciało Luhana. Zaczął też powoli masować jego ramię i plecy, stopniowo dzieląc się z nim ciepłem, jakiego mu nie brakło. Był przecież tak blisko niego. A on wcale nie protestował, lecz sam z czasem wtulił się w rozgrzane ciało Oh. A dokładniej w jego tors, przez co na pewno mógł wyczuć jego silne bicie serca. Spowodowane jego bliskością. Co zaskoczyło Huna, to ufność jelonka i zaufanie, z jakim schował się ochoczo w ramionach przyjaciela. Choć przecież zaprzeczył, jakoby odczuwał chłód. A może po prostu sam chciał się przytulić. - No i czemu mówisz, że Ci nie zimno, co..? - szepnął do jego ucha, gdy tylko Hannie wtulił się mocniej w niego, obejmując go ramieniem pod bluzą. Poczuł przyjemny dreszcz, gdy palce Bambiego przejechały po jego żebrach. Westchnął wtedy błogo, jeszcze mocniej przytulając do siebie Lu. Schował nos w jego szyi, a delikatne, miękkie kosmyki blond włosów łaskotały jego powieki i policzki. Jego wargi niemalże stykały się z mleczną skórą, jednak nie miał tyle odwagi, by jej zasmakować.. nie chciał, by Lu odsunął się od niego, nie teraz... W tak magicznej chwili, gdy byli sami. Rozkoszował się więc samym muśnięciem, gdy Luhan coraz mocniej wtulał głowę w ramię Huna, a wtedy on uśmiechał się jeszcze szerzej. Gdyby ktoś zapytał go, kiedy jest najbardziej szczęśliwy, z pewnością odpowiedziałby, że właśnie teraz. Właśnie w takich chwilach, kiedy go przytula, a on wtula się w niego. W jednej chwili Sehun postanowił postawić wszystko na jedną kartę. To jest ten moment, teraz jest odpowiednia chwila. Powiedz mu. Powiedz. Powiedz, że go kochasz i chcesz do końca życia oglądać z nim płaczliwe dramy i jeść karmelowy popcorn. Że chcesz być jedyną osobą, która może tulić go do snu. Wszystkie te myśli kołatały w umyśle Oh. Zagubił się sam w sobie, a nieśmiałość i brak odwagi zlewały się w jedno. Nawet zaczęły mu się pocić dłonie. Bił się z myślami i decyzją. Tak niewiele do powiedzenia, a tak ogromne przedsięwzięcie. W pewnym momencie po prostu zamknął oczy i niepewnie położył dłoń na głowie Lu. Zaczął powoli i czule głaskać go po głowie, przeczesywać przydługie, jasne włosy. Pieścić opuszkami jego kark, gdy tylko zbliżył się do samych końców. Szybciej oddychał, lecz robił to przez nos, dmuchając powietrzem na czoło jelonka. Niespokojnie poruszył głową, zatapiając nos gdzieś w grzywce Lu. Zacisnął palce na jego koszulce, tej dłoni, którą wspierał i obejmował jego ciało. Nieświadomie przycisnął go do siebie jeszcze mocniej, na co Luhan cicho jęknął i podniósł wzrok na Sehuna, lekko obracając się na plecy. Zadrżał mocno. Oh w tamtej chwili myślał, że śni. Luhan zrobił to dobrowolnie, wcale nie protestował. Był milczący i wymowny zarazem, a robił to tak idealnie. Wlepił swe czekoladowe oczy prosto w te Sehuna. On nadal nie zabrał ręki z jego głowy, czy też pleców. Jego źrenice powiększyły się do maksymalnych rozmiarów, gdy ich oczy się spotkały. Ciężko przełknął ślinę, czując narastającą gulę w gardle. Tak powoli, jak tylko umiał zbliżył swą twarz do tej jego, by nosem przesunąć po ciepłym policzku. Przesunął swą dłoń z jego włosów niżej, prosto na jego twarz, z której odgarnął niesforną grzywkę. Odetchnął już przez lekko rozchylone usta gorącym powietrzem prosto na drobną, okrągłą twarz Luhana, na co ten minimalnie odchylił głowę do tyłu, obrzucając Sehuna nieco wystraszonym i spłoszonym wzrokiem. Jakby właśnie wytrącono go z równowagi. Sehun w tej chwili przeklął w myślach za swój pośpiech. Gdyby mógł, nakopałby sobie teraz do tego kościstego tyłka. Powoli opuścił powieki, zasłaniając woalem rzęs pełne zakłopotania oczy, jednak nie na długo. Znów skierował wzrok prosto w tęczówki koloru czekolady z naprzeciwka. - Boisz się...? - szepnął najciszej w świecie Oh, gładząc opuszką kciuka jego zimny policzek. Poczuł, że teraz już Xiao na pewno zna jego sekret. Już nie ma potrzeby mu o niczym mówić. On się wystraszy i ucieknie, a ja zostanę tu sam. Sam, jak zawsze. Xiaolu odpowiedział mu tylko kręcąc głową na 'nie'. Był tylko jedynie.. nieco zaskoczony. (?) Sehun odczuwał właśnie bicie chińskiego gongu w klatce piersiowej, jednak nie dał za wygraną organizmowi. Podjął się kolejnej próby i kolejny raz, lecz tym razem o wiele ostrożniej przysunął swą twarz do twarzy Xiao. Znów delikatnie pogładził jego skronie, resztą palców jeżdżąc po idealnej szyi. Zatoczył kciukiem małe kółeczko w okolicy jego ucha, za chwilę sunąc tym samym ruchem w okolice jego warg. Na początku pieścił kącik jego dolnej, po czym ostrożnie przejechał kciukiem i po niej. Była taka ciepła, miękka. I lekko wilgotna. Poczuł, jak nogi mu cierpną, a wyjątkowo uporczywa część ciała uwiera jego udo. Oblizał wargi i przymknął oczy, znajdując się milimetry od ust Lu. Nie spieszył się. Był opanowany, czuły, i przede wszystkim cierpliwy. Czekał na moment, w którym on mu pozwoli. Nadal wpatrywali się w swoje oczy, jakby oboje nie wierząc w powagę sytuacji. W końcu nie mogąc już dłużej powstrzymać chęci zasmakowania go, pokonał zbędną odległość między ich licami i najdelikatniej, jak tylko umiał złączył ich usta w subtelnym pocałunku. Na początku było to motyle muśnięcie, by mogli oboje zaznać zakazanego owocu. A w szczególności Sehun. Lu zadrżał niespokojnie w jego ramionach, na co Oh przytulił go szczelniej do siebie, tym samym mocniej przywierając wargami do starszego. Zamknął oczy, pogłębiając śmielej pocałunek, w który wkładał teraz więcej namiętności, ale tym samym nie odbierał mu ani grama czułości i niesamowitego skupienia. Rozchylił wargami usta Lu, i powoli wsunął koniec języka do jego warg, tak kuszących i tylko proszących o więcej. Przejechał nim po jego dolnej wardze, a zaraz napotkał koniuszek jego własnego języka. Jego oddech niebezpiecznie urwał się w momencie, gdy Xiao zawiesił ramię na jego barku, zachęcając go bardziej, przy czym wydał z siebie cichy, niekontrolowany jęk. Sehun nie mógł uwierzyć w to, co się dzieje. Jeszcze przed godziną fantazjował o Luhanie, a teraz ma go pod sobą i w najlepsze liże się z nim na jakiejś pierdolonej murawie. Niepewnie podniósł się na łokciu, tym samym przekręcając Luhana na plecy, a sam zwisając nad nim, lecz nie do końca, gdyż prawie przyparł go swym rozochoconym ciałem do ziemi. Mruknął rozkosznie w jego wargi, kolejny raz badając wnętrze jego jamy ustnej. Wtedy też usłyszał głośniejszy jęk starszego, który był całkowicie stłumiony pocałunkiem. - Hunnie... - Ich oddechy nakręcały się wzajemnie, powodując, że dyszeli sobie do ust, zapewne nie wiedząc co się w ogóle dzieje. Luhan swobodnie położył się na ramionach Sehuna, które pod nim schował, tworząc ze swego chudego ciała łuk. Rozjuszyło to tylko Koreańczyka do tego, by z pasją zatopić wargi w jego szyi i kusząco wystającym obojczyku. Niechcący dowiedział się też o niemałej erekcji Sehuna, gdy otarli się o siebie biodrami. Chińczyk otworzył wtedy szerzej oczy i obdarzył Sehuna najpiękniejszym uśmiechem, jaki widział. Było w nim coś przenikliwego, tajemniczego. A może nawet.. zadowolonego? Może Luhan także pragnął być tym, który będzie jako jedyny zadowalał blondyna? Blondyn od razu odwzajemnił uśmiech, jakby dopiero teraz do niego dotarło to, co się stało. Choć pragnął go niesamowicie, wiedział, że to jeszcze za wcześnie na więcej. Pochylił się nad nim i kolejny raz wpił się w jego wargi, starając się zignorować fakt, że Luhan cały czas wiercił się i ocierał o niego udami. Utrudniał mu przedłużenie tej chwili, która miała być tak perfekcyjna. Na którą czekał zbyt długo, by zjebać ją przy pierwszym zbliżeniu. Rozum mówił mu co innego, zaś serce co innego. Jednak opętany amokiem podniecenia i ekscytacji chłopakiem oderwał się od jego ust i otworzył własne, gotowy wyznać mu prawdę.
- Luge, ja... -
- Wiem, Sehun. Ja też jestem zmęczony...
Oh rzucił mu wtedy nieco zawiedzione spojrzenie, jednak miał nadzieję, że może odbierze to inaczej. W dalszym ciągu był cholernie zaskoczony, jak i uradowany... Jego anioł odwzajemniał dziś w nocy jego pocałunki. Choć nie zdążył wyznać mu miłości, wierzył, że nie trzeba słów, by się tego domyślił. Ponadto zaczął nabierać podejrzeń, że jego przyjaciel może odczuwać względem niego to samo. W tamtej chwili nie było dla niego nic ważniejszego. Teraz kochał Luhana jeszcze bardziej. I nie wiedział, jak przetrwa do rana bez niego, gdy rzucał mu ostatni uśmiech odprowadzając go do domu.
To bylo cudowne! Ach chce wiecej, czekam na kolejny rozdzial:))
OdpowiedzUsuńAwww<3 Jakie to było rozkoszne!
OdpowiedzUsuń