Wiosna tego roku była wyjątkowo ciepła. Zupełnie, jakby cień życia z już rozpoczynającego się lata przebijał się wraz ze słońcem przez szczeliny między płatkami wiśni. Te natomiast mieniły się wszystkimi kolorami różu oraz srebra, tworząc razem niespotykane i wyjątkowe kolory, które przechodziły przez całą pastelową paletę. Dni były długie, wręcz nużące, jeżeli ktoś nie przepadał za dniem, a odnajdywał się w zupełności w nocy, podczas, gdy jedyne co można było dostrzec bez konieczności użycia sztucznego światła były gwiazdy oraz księżyc. Nie można było tu jednak narzekać na nudę, czy brak rozrywki. Zewsząd dochodził gwar i głośne rozmowy zdenerwowanych, zabieganych urzędników, studentów, zatroskanych matek z niesfornymi dziećmi, które odprowadzały je do przedszkola i szkoły, aż po całkiem siwych staruszków, którym również nie brakowało wigoru, jak na swój wiek. W końcu nie gra on roli, jeżeli w sercu jesteśmy młodzi. Tutaj nikt nie oceniał nikogo, pomimo dość złowrogich i zawistnych czasów, jakie zbudowały charaktery dwudziestego pierwszego wieku. Co krok znajdowała się tu kawiarnia, piekarnie, mnóstwo stoisk ze słodyczami i pamiątkami. Niemalże w każdej dzielnicy można było spotkać przytulne miejsce, które okaże się ostatnią nadzieją, jak i przystanią dla zbłąkanej, zagubionej duszy w burzliwy i ulewny deszcz. Można było tam usiąść, przy filiżance kawy i francuskim rogaliku, sięgając po książkę z regału z niewielkich rozmiarów biblioteczek. Seulskie kawiarenki posiadały swego rodzaju klimat, jakiego nie można odczuć w żadnym innym miejscu. Czując zapach świeżo zmielonej kawy i przepysznych, słodkich wypieków człowiek nabierał chęci, by dzielić się uśmiechem z drugim człowiekiem. Wystrój nie był wygórowany, ograniczał się do klasycznych, lecz bardzo klimatycznych wnętrz. Ściany w stonowanych kolorach idealnie współgrały z lampami o ciepłym świetle. Niekiedy były to zwyczajne, małe świeczki, przystrajające każdy z małych stolików. Idealne miejsce na spotkanie służbowe, wieczorne wyjście z przyjaciółmi, czy po prostu randkę. W powietrzu unosił się zapach kwiatów, świeżo skoszonej trawy i żywicy. Wszystkie te zapachy w połączeniu z oparami ulicznego ruchu nie tworzyły zbyt pięknego zapachu, jednak chyba mało kto miał czas na zastanawianie się nad tak mało istotnymi rzeczami.
- Śmierdzi tu. - mruknął wysoki blondyn zaznaczając swe znakomite powonienie, trzymając obie dłonie w kieszeniach swojej czarnej bluzy z kapturem, który okrywał jego głowę, nerwowo pociągając nosem. Patrzył na swoje buty, zamiast przed siebie, toteż co jakiś czas potykał się o jakiś kamień, czy nieuważnie stanął na chodnik. - I jestem głodny. - odburknął, zerkając krótko na towarzysza, który w przeciwieństwie do przyjaciela szedł dostojnie wyprostowany, z dłońmi zwieszonymi w dół ciała. Ten zerknął na niego i prychnął ironicznie, obojętnie powracając do obserwowania okolicy. - Jesteś cholernie dziecinny Sehun. Na spacery powinieneś zabierać różowy plecak i drugie śniadanie. - Jongin uniósł ramię, by ściągnąć mu kaptur z głowy i poczochrać włosy. Mimo swej niedojrzałości nadal go uwielbiał. Roześmiał się ukazując idealnie proste, białe zęby i zerwał liść przypadkowego drzewa, które mijali. - Zostaw mnie. - z trudem powstrzymał słaby uśmiech, nadal uważając, że czubki własnych butów są lepszym widokiem od własnego kumpla. Chyba wcale nie miał ochoty wychodzić, jednak był dość uległy. W końcu siedział w swoim pokoju już zbyt długo, potrzebował trochę odetchnąć. Nawet jeśli to woń Seulskich oparów, których nienawidził. Po piętnastu minutach narzekań Sehuna, wreszcie usiedli przy stoliku w restauracji, którą mijali. Nie była zbyt ekskluzywna jak na młodzieńca z wygórowanymi wymaganiami, lecz przypłacił niecierpliwością. Przynajmniej mieli tu kimbab. - Słuchaj, Sehun. - poprawiwszy się wygodnie na krześle Jongin chwycił pałeczkami kolejną rolkę sushi i włożył ją sobie do ust, wolno przeżuwając. Blondyn natomiast łapczywie pochłaniał zawartość talerza, jakby nie jadł tydzień. Przypomniał teraz wygłodniałe prosię, co było dość zabawne. - Mmm? - uniósł oczy na rozmówcę, wcale nie przestając jeść ramen i co raz głośno siorbać. - Po pierwsze, wytrzyj się. Po drugie, wiesz już, gdzie składasz papiery? - na chwilę zaprzestał jedzenia, by oprzeć zgięte łokcie o stół. Miał wrażenie, że Sehun za moment zabije go samym morderczym wzrokiem, jaki spoczął na brunecie. Zapewne trafił w jego słaby punkt. Punkt, o którym zbyt często przypominała mu matka i własne sumienie. - Nie wiem. Musimy teraz o tym gadać? - mruknął zrezygnowany i impulsywnie odsunął od siebie pusty talerz. Wyciągnął serwetkę, którą oczyścił usta, następnie zwijając ją w zmiętą kulkę.
- Nie obraź się, ale zostało mało czasu. Co, jeśli potem nigdzie Cię nie przyjmą? Chodź ze mną, przynajmniej będziemy w jednym akademiku. Będzie fajnie, no weź. - kopnął go pod stołem w łydkę, patrząc na obojętny wyraz twarzy Sehuna. To, że nie zmienił jej przed dłuższą chwilę, a wręcz powoli zamieniała się w pełen ironii i politowania uśmieszek sprawiło, że w końcu sam zaprzestał drążyć. - Jeszcze słowo, a pomyślę, że chcesz mnie poderwać. - pierwszy raz tego dnia blondyn zaśmiał się szczerze i ukradł kawałek sushi z talerza Jongina. Oczywiście zaraz powędrowało do jego żołądka.
Czas na rozmowie zleciał szybko, zatem oboje rozeszło się w stronę powrotną do domu. Tego popołudnia Sehun obiecał Jonginowi, że przejrzy wszystkie uczelnie jeszcze raz i wreszcie dokona wyboru. Nie odmówił też wcale, że zgodzi się iść na ten sam kierunek, co jego towarzysz. Nie dał mu jednak jednoznacznej odpowiedzi bowiem wiedział, że będzie zbyt daleko od niego. Zbyt daleko od Luhana, który nadal nie był świadom, że Sehun jest w nim zakochany na zabój. Na zabój. Każde ich spotkanie wyglądało na pozór zwyczajnie, jednak Sehun nigdy nie potrafił usiedzieć w spokoju, czy też utrzymać spoconych rąk w bezruchu, a serce łomotało mu jak szalone. Miał tylko nadzieję, że Luhan tego nie widzi. Wolał myśleć, że być może uznał go za nadpobudliwego, niż zwyczajnie zdenerwowanego jego obecnością. Nie chciał się zbłaźnić. Taka właśnie była prawda. Sehun cały aż drżał, a kolana robiły się z waty, już gdy tylko go widział. Przyłapywał siebie samego na uśmiechu, widząc to samo u starszego. Przygryzał wtedy wargę i odwracał wzrok, niesfornie drapiąc się w kark. Jego ciało reagowało naturalnie, jednak stało się to dla niego uporczywe. Niełatwo jest ukrywać uczucie do drugiej osoby, zwłaszcza, kiedy jest blisko. Jak i niełatwo jest ukryć coś jeszcze.. innego. I o wiele bardziej męczącego, niż pocące się dłonie. Jego jedyną i największą słabością był właśnie Luhan. Ten drobny, niższy, delikatny anioł, jakim lubił go nazywać w myślach. Po powrocie do domu Sehun z całych sił starał się zmusić do otwarcia laptopa i wykonania obietnicy, jednak bezczynne leżenie na brzuchu na swym łóżku było lepszym pomysłem. Zwłaszcza, gdy tak bardzo bolały go nogi. Cholera, naprawdę był marudą. Kolejny raz zamknął oczy i wyobrażał sobie, jak całuje mleczną skórę Lu. Jak sunie dłońmi po jego ciele, delikatnie całuje malinowe usta, porcelanowe policzki. Jak gładzi jego miękkie, jasne włosy, pachnące małym dzieckiem. Westchnął cicho kuląc się bardziej i ukrył twarz w przedramieniu. Uporczywe uczucie uciskania poniżej pasa zaczęło mu doskwierać. Kurwa, kiedy zdążył się podniecić? Teraz był pewien, że posiada nie tylko jedną słabość, lecz zaczął je przypisywać każdemu skrawkowi ciała Luhana. Mógłby godzinami wpatrywać się w jego błyszczące, czekoladowe oczy i wychwytywać w nich emocje i pragnienia. Drgnięcie. Przypomniał sobie, jak Luhan wyglądał w dniu, kiedy go w sobie rozkochał. Nawet zapomniał, co było przedmiotem, jaki wtedy od niego dostał. No tak, przecież nadal ma tę ramkę z ich wspólnym zdjęciem. Jego urodziny. Dreszcz wzdłuż kręgosłupa. Ciarki. Drobne, kruche ciało okryte cienkim materiałem, które on z niego zdziera. Wreszcie całuje jego brzuch, tors, znacząc go ugryzieniami, na które Luhan odpowiada mu cichymi jękami i szybszym oddechem. Sapnięcie. Ugryziona warga. Zaciśnięta pięść. Budząc się z amoku otworzył oczy oszołomiony sam sobą. A raczej tym , co przed chwilą miało miejsce. Szybki oddech. Obrócił się szybko na plecy, ale jeszcze szybciej wstał. Przetarł dłońmi mokrą twarz, podnosząc się do siadu. Chwycił laptop, który leżał na łóżku i otworzył go, uruchamiając przeglądarkę. Z reguły nigdy nie wylogowywał się z potrali, zatem automatycznie wyskoczył komunikator. Jego uwagę przykuła mała, zielona kropeczka zaraz obok nazwiska jego mimozy. Sprawiło to, że ciężko przełknął ślinę, nadal wytrącony z równowagi. Uśmiechnął się głupio, przeczesując długą grzywę.
"~ Luhannie, chciałbyś gdzieś wyskoczyć?" Niewiele myśląc wysłał wiadomość, lecz natychmiast tego pożałował, stwierdzając, że jest idiotyczna. Ale tak bardzo chciał go zobaczyć. - A co on kurwa, kangur? - skarcił sam siebie klepiąc się w czoło. Opadł plecami na łóżko, czekając na odpowiedź, która nie nadchodziła przez kilka minut. Jednak nie dając za wygraną, czekał, bojąc się ruszyć, a w przeciwnym razie mógłby ujrzeć, że Luhan się wylogował. Chyba by tego nie przeżył, gdy już do niego napisał.
"~ Mam teraz mecz koszykówki, jestem na boisku. Ale wpadaj Hunnie, możesz mi zawsze kibicować! Czekam na Ciebie." Czekam na Ciebie. Zapomniał nawet odpisać, biegnąc po schodach na dół. Niedbale wsunął na nogi buty, nawet nie wiążąc sznurówek, o które przecież mógłby się potknąć. Był taki niezdarny. Zarzucił na głowę kaptur. - WYCHODZĘ! ~ - prawie zdarł gardło oznajmiając, że wybywa. W odpowiedzi usłyszał tylko chrapliwy okrzyk ojca, który zdawał się bardziej interesować meczem, niż własnym synem. Wsunął swe białe słuchawki do uszu i w drodze na boisko zaczął biec truchtem. Zawsze wolał być gdzie indziej, niż w domu. Matka wiecznie naciskała na jego dalszą karierę, a ojciec przychodził co wieczór schlany, przez co Sehunowi nieraz oberwało się za niewinność. Równie dobrze mógł robić za kredens, czy ścianę, dla jego ojca większej różnicy nie było. Liczyło się tylko coś, w co można porządnie jebnąć. Głównie dlatego zawsze ukrywał swe siniaki sporych rozmiarów pod ubraniem. Oczywiście zarówno Luhan, jak i Jongin wiedzieli o tym, co dzieje się w domu Sehuna. Zawsze czuł swego rodzaju litość, jaką dostawał od znajomych, czy krewnych, którzy przecież nie potrafią nic z tym zrobić. Współczucie jest najtańszą formą pomocy, ale mimo tego doceniał to.
- GDZIE TEN BACHOR ZNOWU POLAZŁ CO?! MA SIEDZIEĆ NA DUPIE I PRACY SZUKAĆ! NA STUDIA IŚĆ! A NIE SZLAJAĆ SIĘ PO NOCY, JAK KUNDEL! KURWA MAĆ! CHCE SKOŃCZYĆ POD MOSTEM? BARDZO DOBRZE, A NIECH WYPIERDALA JUŻ TERAZ! - Coraz to głośniejsze i bardziej zwięzłe zdania lały się z rozwścieczonych warg mężczyzny. Prychał rozwścieczony tłukąc pustymi butelkami po wódce o ścianę. Zaraz nad głową jego żony, która starała się uchronić od tłuczonego szkła, które spoczęło na jej długich, czarnych włosach, choć posiwiałych już u nasady. Nie była stara, lecz stres i nieustające nerwy przejęły kontrolę nad jej ciałem i zdrowiem. Tak bardzo ich nienawidził. Nienawidził ludzi, jakimi się stali. Nienawidził nakazów i ściśle ułożonego planu jego przyszłości, na który nie miał wpływu. Jedyne co mógł, to przesuwać się jak pionek po kolejno wyznaczonych polach i wykonywać ambicje, jakich jego ojciec nie spełnił za młodu. Nie zniósłby kolejnej bezsennej nocy, słysząc wrzaski i kłótnie. Nienawidził tego. Nienawidził. Dobrze wiedział, że jego przykładni rodzice oczekują od niego stałej pracy, żony i dzieci. Poukładanego, monotonnego życia. Rutyny wżerającej się w mózg każdego dnia. Tolerancją nie grzeszyli, a już w żadnym wypadku nie potrafiliby zaakceptować faktu, że Sehun jest homoseksualny. Przyznanie się do tego przez nimi byłoby dobrowolnym wyjściem na pole bitwy. Wolał więc znacznie wojować się z bitwą w jego sercu.
Podoba mi się, zapowiada się ciekawie:))
OdpowiedzUsuńJejku, ale masz pięknie rozbudowane opisy! Dodatkowo historia zapowiada się strasznie ciekawie<3
OdpowiedzUsuńyehetasshole.blogspot.com
49 year old Environmental Tech Florence Nevin, hailing from Brandon enjoys watching movies like "Edward, My Son" and Foraging. Took a trip to Strasbourg – Grande île and drives a Ferrari 250 GT LWB Berlinetta Tour de France. Wiecej informacji o autorze
OdpowiedzUsuńadwokat prawo spadkowe rzeszow
OdpowiedzUsuń